Myślę obrazami

WIKILISTKA

Myślę obrazami

Czas na zmiany – pokój Wiki

WIKILISTKA

Czas na zmiany – pokój Wiki

Kalosze z kokardkami i sztuka nicnierobienia

WIKILISTKA

Kalosze z kokardkami i sztuka nicnierobienia

Czego ma uczyć zabawka edukacyjna’?

WIKILISTKA

Czego ma uczyć zabawka edukacyjna’?

WIKILISTKA

Opowiem Ci historię…

wikilistka.pl Zbieram się do tego podsumowania roku i spisania planów na kolejny  od kilku dni i jakoś nie potrafię tego ogarnąć w jedną spójną całość, która byłaby tak absolutnie moja. Skasowałam już chyba ze 3 ‚pełne wersje’, które po przeczytaniu na spokojnie nie przestawały sprawiać wrażenia, że chyba podświadomie próbuje zmusić się do zrobienia czegoś, czego wcale robić nie chcę. Ostatecznie po przeczytaniu tego, co właśnie stworzyłam dochodzę do wniosku, że jest pewnie zbyt osobiste, by publikować to na blogu i znając życie klikając ‚opublikuj’ popełniam kolejną w swym życiu głupotę. Cóż, trudno. Inaczej pisać nie potrafię i kiepsko wychodzi mi bycie kimkolwiek innym niż sobą. Będę dalej naiwnie wierzyć, że w dobie wylewającej się zewsząd obłudy, hipokryzji i kreacji stworzonych pod publikę wciąż gdzieś są ludzie, którzy szukają prawdy. Od dawien dawna zaczynałam każdy kolejny rok z pomysłem na rewolucyjną zmianę swojego życia. Miałam ambitne plany spisane na kartkach, które dziwnym trafem lubiły gubić się w okolicy końca stycznia, więc i tak za każdym razem szłam do przodu po ścieżce, którą kreśliło życie. Czy to oznacza, że ostatecznie nie podsumuję tutaj mijającego roku i nie opowiem Wam, co mi w głowie siedzi? Cóż…nie. Opowiem, bo naiwnie wierzę, że czasem wpadacie tu po prostu jak do koleżanki, pogadać przy herbacie i może przy okazji znaleźć odrobinę motywacji czy inspiracji na fajne życie. Nie będę wyliczać i wypunktowywać swoich osiągnięć czy porażek. Nie będę dziś świecić statystykami, pokazywać Wam zdjęć do porównania ani analizować  najpopularniejszych tekstów. Dziś opowiem Wam pewną historię. Zrezygnowałam z marzeń Grudzień 2013 był czasem, w którym zrezygnowałam z marzeń. Może ze wszystkiego ? Zrezygnowałam zupełnie, zdawało się, że ostatecznie… Na szczęście życie miało inne plany i dzięki kilku wspaniałym osobom, a zwłaszcza jednej, od stycznia ’14 na nowo zaczęłam odzyskiwać wiarę w marzenia i swoje możliwości. Tak, w swoje możliwości, bo właśnie porzucenie tej wiary doprowadziło mnie wcześniej do miejsca, do którego nigdy więcej nie chcę wrócić – przestałam marzyć…. Cały 2014 rok tak naprawdę był wolny od presji noworocznych postanowień, a jednocześnie osiągnęłam w ciągu tych 365 dni chyba więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Osiągnęłam to, bo uwierzyłam, że mogę to zrobić, a kolejne cele stawiałam przed sobą nie patrząc na datę w kalendarzu. Najważniejsze, co udało mi się zrobić to porządek w mojej głowie. Poukładałam dokładnie we wszystkich najważniejszych jej zakamarkach i to właśnie dzięki temu jestem tu, gdzie jestem i jednocześnie nie zgubiłam po drodze siebie. Nauczyłam się doceniać i dorosłam do tego, że nie muszę mieć wszystkiego na już i nie wszystko da się mieć od razu. Wreszcie, po kilku już latach bycia ‚na swoim’ odcięłam mentalnie pępowinę, dzięki czemu jest mi łatwiej myśleć o nas. O naszej trójce, o mojej rodzinie, o naszych planach, nie uzależniając ich od nikogo innego, dzięki czemu tak naprawdę mogę marzyć, o czym zechcę. Bez ograniczeń. Odważniej patrzę w przyszłość Powoli, ale systematycznie porządkowałam swoje otoczenie, a także bardzo ostrożnie starałam się wybierać ludzi, z którymi chcę mieć jakikolwiek kontakt. Dziś czuję, że jestem gotowa na aktualizację listy znajomych na fb.  Tak, na fb, bo większość z nich realnie w moim życiu raczej nie istnieje, więc czystki zrobię bez bólu, bez poczucia, że cokolwiek stracę. Przeciwnie – z pełną świadomością, że właśnie tak należy zrobić. Przestałam oszukiwać sama siebie i przestałam mówić innym to, co chcą usłyszeć. Mówię albo to, co mam do powiedzenia, albo nie mówię wcale, co do tej pory zdarzało mi się bardzo rzadko. Jednocześnie poznałam w tym roku mnóstwo wspaniałych osób, które sprawiły, że odważniej patrzę w przyszłość. Osób, które przywracają mi wiarę w człowieczeństwo. Takich, które reprezentują tę kategorię ludzi, z  którymi mi po drodze. Takich, którzy mnie inspirują, motywują do działania – choćby absolutnie nieświadomie. Ludzi, którzy są po prostu szczęśliwi. Są sobą, robią to, co kochają i potrafią się tym cieszyć. Potrafią docenić samych siebie, a jednocześnie są tak bardzo ‚dostępni’ i otwarci. Sam fakt, że wiem, że oni istnieją jest dla mnie inspiracją.  Cieszę się, że dzięki Blogowigilii i innym tegorocznym wyjazdom tych ludzi mogła poznać również moja córka, bo jedną z rzeczy, których pragnę najbardziej na świecie jest to, żeby właśnie wśród takich ludzi żyła… i żeby była jedną z nich. „Nauczyłam się w tym roku więcej niż przez co najmniej kilka poprzednich lat.” Wiki nauczyła mnie miłości w tej najpiękniejszej, najczystszej postaci i jednocześnie udowodniła nam, jak bardzo można walczyć o miłość w imię dobra drugiego człowieka. Ja nauczyłam się przebaczać… przynajmniej trochę. Zrozumiałam, jak wartościową moją cechą jest umiejętność spojrzenia na kogoś i dostrzeżenia w nim po prostu człowieka. Bez patrzenia na osiągnięcia czy porażki, miliony na koncie czy ich brak. Po prostu, człowieka takiego jak ja i Ty.  Z radościami, smutkami i wartościami w sercu. W tym roku zrozumiałam też, że naprawdę niewiele potrzeba mi do szczęścia , a wiele z tego, co jeszcze niedawno wydawało się ‚niezbędnym’ dziś po prostu nie ma znaczenia. Udało mi się znaleźć dobrą stronę większości pozornych niepowodzeń i wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów. „Znalazłam ‚swój styl’. Nie tylko w szafie, ale w życiu w ogóle „ Także w sferze ‚bardziej przyziemnej’ zrobiłam w tym roku bardzo wiele dla siebie. Nauczyłam się jak robić lepsze zdjęcia, a przede wszystkim jak fotografować emocje. Pokochałam fotografię nie na żarty i znalazłam w niej sposób na życie. Udało mi się zmienić też sporo naszych nawyków na dużo zdrowsze. Z miesiąca na miesiąc dorastałam do  decyzji o podjęciu wyzwania zwanego regularną i częstą aktywnością fizyczną. Znalazłam ‚swój styl’. Nie tylko w szafie, ale w życiu w ogóle. Z dnia na dzień bardziej wiem, czego chcę. Co to ma być, jakie ma być i jak to osiągnąć. To mi bardzo ułatwia podejmowanie decyzji, usprawnia pracę i dzięki temu mogę zaoszczędzić mnóstwo czasu. Jestem bliska znalezienia swojego ‚przepisu na udane życie’ i jestem z tego cholernie dumna, bo osiągnięcie tego w wieku niespełna 23 lat to nie lada wyczyn. Poza tym, wreszcie zaczęliśmy więcej podróżować i choć to ‚więcej ‚ to wciąż zdecydowanie za mało, jesteśmy na dobrej drodze. 2014 to był dobry rok! Jeden z najtrudniejszych w moim życiu i jednocześnie chyba jeden z najpiękniejszych. Zrozumiałam, że nie rewolucja jest sposobem na sukces a ewolucja. Powolne, ale konsekwentne podążanie w świadomie wybranym kierunku, w stronę przemyślanego celu. Wreszcie pojęłam, że na wszystko przychodzi odpowiedni czas. Moja głowa kipi od pomysłów – są to plany, by udoskonalać zmiany zapoczątkowane w 2014r. Dlatego, gdy myślę o rozpoczynającym się właśnie 2015 roku nie czuję potrzeby, żeby diametralnie coś zmieniać. Pierwszy raz od kiedy pamiętam nie mam ciśnienia na wywracanie swojego życia w imię rewolucji, jaką miałyby wprowadzić noworoczne postanowienia. Nie, nie chcę stać w miejscu. Chcę iść naprzód i się rozwijać, ale w swoim tempie i zgodnie z naturalnym rytmem. Moja głowa kipi od pomysłów, ale – poza listą ‚do kupienia/wymienienia’ – są to raczej plany, by udoskonalać zmiany zapoczątkowane w 2014. W tym roku zamierzam więc dalej uczyć się fotografii i obróbki zdjęć, z postanowieniem robienia większej ilości reportażowych ujęć, którymi chcę zapełniać nasze rodzinne albumy. Mam konkretny plan ukończenia kilku kursów, ale dziś jeszcze nie chcę dokładnie o tym pisać. Pierwszy konkretny cel na ten rok związany jest z fotografią właśnie. To wywołanie zdjęć Wiktorii z poprzednich 2 lat i zrobienie z nich pięknych albumów.  Zamierzam też w mądry sposób zorganizować przestrzeń, w której żyję i ogólnie swoją codzienność. Mam tak, że żeby tworzyć coś wartościowego, muszę czuć się dobrze zarówno ze sobą, w miejscu, w którym spędzam większość czasu jak i w życiu ogólnie. Dlatego niepomalowana ściana, brak wyznaczonego miejsca do pracy  w domu, chaos w garderobie czy paznokcie w stanie ‚zmiłuj się’ sprawiają, że nie mogę się skupić na robieniu tego, co powinnam. A, że bardzo chcę popracować nad swoją efektywnością, rok zacznę pewnie od przemalowania ścian, aby  nie wyprowadzały mnie z równowagi zaraz po przebudzeniu, a w dalszej kolejności zorganizuję sobie jakieś miejsce do pracy i najważniejsze elementy garderoby. I zrobię sobie hybrydy. O, i kupię wreszcie maselniczkę i kilka innych akcesoriów kuchennych, których nie kupiłam w ciągu poprzedniego roku, bo wciąż miałam jakąś wymówkę lub ważniejsze wydatki! Planuję też dużo uważniej niż w zeszłym roku przyjrzeć  się naszej kuchni, wprowadzając więcej zdrowych zwyczajów i mam naprawdę ambitny plan, żeby znaleźć czas na regularne ćwiczenia. To sprecyzowany plan numer dwa. Ćwiczenia z Chodakowską 3-4 razy w tygodniu po 30-40 minut. Zamiennie ‚turbo spalanie’ i ‚skalpel wyzwanie’. Zamierzam wytrwać minimalnie do moich urodzin w kwietniu, choć wciąż staram się wierzyć, że wejdzie mi to w nawyk i będę praktykować też dalej. Zdradzę Wam ciekawostkę – moją największą motywacją do rozpoczęcie tego ‚wyzwania’ jest …ciekawość! Jestem naprawdę ciekawa fenomenu tej kobiety i tego, jak niektórzy dzięki niej zafascynowali się sportem oraz, czy faktycznie w trzy miesiące można osiągnąć takie rezultaty, jakie widzimy na niektórych zdjęciach porównawczych. Sprecyzowany plan numer trzy to przeczytać w tym roku przynajmniej 12 książek. Wiem, że to niewiele, ale biorąc pod uwagę, że w 2014 nie czytałam prawie wcale, jedną książkę miesięcznie uznaję za realny cel. Oczywiście, chcemy też więcej podróżować, jednak biorąc pod uwagę, że podróże są ściśle związane z konkretnymi pieniędzmi, a uznałam, że za cel mogę sobie postawić tylko to, na co mam zawsze realny i 100 % wpływ, nie stawiamy sobie żadnych konkretnych celów w tej dziedzinie… no, może poza kilkoma weekendami nad morzem w wakacje. Nader wszystko jednak w tym roku planuję dalej skupiać się na celebrowaniu życia, docenianiu, rodzinie, wartościach i wspaniałych ludziach. Chcę dbać o to, co najważniejsze. A blog ? Możecie być spokojni, bo nie planuję wraz z nowym roku rewolucyjnie usunąć stąd wizerunku Wiki. To, że jest główną bohaterką większości zdjęć jest moim świadomym wyborem i tak długo, jak długo będzie ona główną częścią mojego życia i będzie chciała w tym uczestniczyć, tak długo będzie się tu pojawiać. Na pewno z miesiąca na miesiąc będą się trochę zmieniały proporcje tematów i pojawi się więcej elementów lifestylowych powiązanych z tym, co mi w duszy gra, a niekoniecznie zahacza o parenting, choć z racji mojego zamiłowania do gadżetów okołodzieciowych w okolicach lutego startuję z kolejną częścią projektu wyprawka. Niemniej jednak wydaje mi się, że więcej lifestylowej tematyki to naturalna zmiana i większość z Was chętnie będzie mi towarzyszyć podczas tej ewolucji i doceni tematy takie bardziej ‚dla kobiety’ niż ‚dla mamy’. Pojawią się też nowe kategorie związane z kilkoma zmianami, które wprowadziliśmy w naszym życiu. Wciąż oczywiście będzie tu mnóstwo przeglądów, będziemy pokazywać ciekawe zabawki, stylizacje, trendy na nadchodzący sezon czy wyszperane w czeluściach Internetu inspiracje. Konkretne plany związane z blogiem są trzy. Zmiana szablonu, bo nie jestem zadowolona z jego funkcjonalności. Regularność publikowania i równowaga pomiędzy tematami – chcę publikować nowy wpis co 2, maksymalnie 3 dni i systematycznie aktualizować każdą z kategorii. I – co wydaje się być oczywiste – jak najwyższa jakość wszystkiego, co się tu pojawia, a więc przede wszystkim zdjęć, tekstów i przeglądów. A tak poza tym, po cichutku marzy mi się spędzenie urodzin we Włoszech, zimowy tydzień w drewnianym domku z prawdziwym kominkiem i udział w Blog Forum Gdańsk 2015 Chętnie poczytam o Waszym planach i przemyśleniach na ten rok, szukam inspiracji! wikilistka.plPost Opowiem Ci historię…

WIKILISTKA

Jak było? Jak będzie ?

wikilistka.pl Zbieram się do tego podsumowania roku i spisania planów na kolejny  od kilku dni i jakoś nie potrafię tego ogarnąć w jedną spójną całość, która byłaby tak absolutnie moja. Skasowałam już chyba ze 3 ‚pełne wersje’, które po przeczytaniu na spokojnie nie przestawały sprawiać wrażenia, że chyba podświadomie próbuje zmusić się do zrobienia czegoś, czego wcale robić nie chcę. Ostatecznie po przeczytaniu tego, co właśnie stworzyłam dochodzę do wniosku, że jest pewnie zbyt osobiste, by publikować to na blogu i znając życie klikając ‚opublikuj’ popełniam kolejną w swym życiu głupotę. Cóż, trudno. Inaczej pisać nie potrafię i kiepsko wychodzi mi bycie kimkolwiek innym niż sobą. Będę dalej naiwnie wierzyć, że w dobie wylewającej się zewsząd obłudy, hipokryzji i kreacji stworzonych pod publikę wciąż gdzieś są ludzie, którzy szukają prawdy. Od dawien dawna zaczynałam każdy kolejny rok z pomysłem na rewolucyjną zmianę swojego życia. Miałam ambitne plany spisane na kartkach, które dziwnym trafem lubiły gubić się w okolicy końca stycznia, więc i tak za każdym razem szłam do przodu po ścieżce, którą kreśliło życie. Czy to oznacza, że ostatecznie nie podsumuję tutaj mijającego roku i nie opowiem Wam, co mi w głowie siedzi? Cóż…nie. Opowiem, bo naiwnie wierzę, że czasem wpadacie tu po prostu jak do koleżanki, pogadać przy herbacie i może przy okazji znaleźć odrobinę motywacji czy inspiracji na fajne życie. Nie będę wyliczać i wypunktowywać swoich osiągnięć czy porażek. Nie będę dziś świecić statystykami, pokazywać Wam zdjęć do porównania ani analizować  najpopularniejszych tekstów. Dziś opowiem Wam pewną historię. Zrezygnowałam z marzeń Grudzień 2013 był czasem, w którym zrezygnowałam z marzeń. Może ze wszystkiego ? Zrezygnowałam zupełnie, zdawało się, że ostatecznie… Na szczęście życie miało inne plany i dzięki kilku wspaniałym osobom, a zwłaszcza jednej, od stycznia ’14 na nowo zaczęłam odzyskiwać wiarę w marzenia i swoje możliwości. Tak, w swoje możliwości, bo właśnie porzucenie tej wiary doprowadziło mnie wcześniej do miejsca, do którego nigdy więcej nie chcę wrócić – przestałam marzyć…. Cały 2014 rok tak naprawdę był wolny od presji noworocznych postanowień, a jednocześnie osiągnęłam w ciągu tych 365 dni chyba więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Osiągnęłam to, bo uwierzyłam, że mogę to zrobić, a kolejne cele stawiałam przed sobą nie patrząc na datę w kalendarzu. Najważniejsze, co udało mi się zrobić to porządek w mojej głowie. Poukładałam dokładnie we wszystkich najważniejszych jej zakamarkach i to właśnie dzięki temu jestem tu, gdzie jestem i jednocześnie nie zgubiłam po drodze siebie. Nauczyłam się doceniać i dorosłam do tego, że nie muszę mieć wszystkiego na już i nie wszystko da się mieć od razu. Wreszcie, po kilku już latach bycia ‚na swoim’ odcięłam mentalnie pępowinę, dzięki czemu jest mi łatwiej myśleć o nas. O naszej trójce, o mojej rodzinie, o naszych planach, nie uzależniając ich od nikogo innego, dzięki czemu tak naprawdę mogę marzyć, o czym zechcę. Bez ograniczeń. Odważniej patrzę w przyszłość Powoli, ale systematycznie porządkowałam swoje otoczenie, a także bardzo ostrożnie starałam się wybierać ludzi, z którymi chcę mieć jakikolwiek kontakt. Dziś czuję, że jestem gotowa na aktualizację listy znajomych na fb.  Tak, na fb, bo większość z nich realnie w moim życiu raczej nie istnieje, więc czystki zrobię bez bólu, bez poczucia, że cokolwiek stracę. Przeciwnie – z pełną świadomością, że właśnie tak należy zrobić. Przestałam oszukiwać sama siebie i przestałam mówić innym to, co chcą usłyszeć. Mówię albo to, co mam do powiedzenia, albo nie mówię wcale, co do tej pory zdarzało mi się bardzo rzadko. Jednocześnie poznałam w tym roku mnóstwo wspaniałych osób, które sprawiły, że odważniej patrzę w przyszłość. Osób, które przywracają mi wiarę w człowieczeństwo. Takich, które reprezentują tę kategorię ludzi, z  którymi mi po drodze. Takich, którzy mnie inspirują, motywują do działania – choćby absolutnie nieświadomie. Ludzi, którzy są po prostu szczęśliwi. Są sobą, robią to, co kochają i potrafią się tym cieszyć. Potrafią docenić samych siebie, a jednocześnie są tak bardzo ‚dostępni’ i otwarci. Sam fakt, że wiem, że oni istnieją jest dla mnie inspiracją.  Cieszę się, że dzięki Blogowigilii i innym tegorocznym wyjazdom tych ludzi mogła poznać również moja córka, bo jedną z rzeczy, których pragnę najbardziej na świecie jest to, żeby właśnie wśród takich ludzi żyła… i żeby była jedną z nich. „Nauczyłam się w tym roku więcej niż przez co najmniej kilka poprzednich lat.” Wiki nauczyła mnie miłości w tej najpiękniejszej, najczystszej postaci i jednocześnie udowodniła nam, jak bardzo można walczyć o miłość w imię dobra drugiego człowieka. Ja nauczyłam się przebaczać… przynajmniej trochę. Zrozumiałam, jak wartościową moją cechą jest umiejętność spojrzenia na kogoś i dostrzeżenia w nim po prostu człowieka. Bez patrzenia na osiągnięcia czy porażki, miliony na koncie czy ich brak. Po prostu, człowieka takiego jak ja i Ty.  Z radościami, smutkami i wartościami w sercu. W tym roku zrozumiałam też, że naprawdę niewiele potrzeba mi do szczęścia , a wiele z tego, co jeszcze niedawno wydawało się ‚niezbędnym’ dziś po prostu nie ma znaczenia. Udało mi się znaleźć dobrą stronę większości pozornych niepowodzeń i wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów. „Znalazłam ‚swój styl’. Nie tylko w szafie, ale w życiu w ogóle „ Także w sferze ‚bardziej przyziemnej’ zrobiłam w tym roku bardzo wiele dla siebie. Nauczyłam się jak robić lepsze zdjęcia, a przede wszystkim jak fotografować emocje. Pokochałam fotografię nie na żarty i znalazłam w niej sposób na życie. Udało mi się zmienić też sporo naszych nawyków na dużo zdrowsze. Z miesiąca na miesiąc dorastałam do  decyzji o podjęciu wyzwania zwanego regularną i częstą aktywnością fizyczną. Znalazłam ‚swój styl’. Nie tylko w szafie, ale w życiu w ogóle. Z dnia na dzień bardziej wiem, czego chcę. Co to ma być, jakie ma być i jak to osiągnąć. To mi bardzo ułatwia podejmowanie decyzji, usprawnia pracę i dzięki temu mogę zaoszczędzić mnóstwo czasu. Jestem bliska znalezienia swojego ‚przepisu na udane życie’ i jestem z tego cholernie dumna, bo osiągnięcie tego w wieku niespełna 23 lat to nie lada wyczyn. Poza tym, wreszcie zaczęliśmy więcej podróżować i choć to ‚więcej ‚ to wciąż zdecydowanie za mało, jesteśmy na dobrej drodze. 2014 to był dobry rok! Jeden z najtrudniejszych w moim życiu i jednocześnie chyba jeden z najpiękniejszych. Zrozumiałam, że nie rewolucja jest sposobem na sukces a ewolucja. Powolne, ale konsekwentne podążanie w świadomie wybranym kierunku, w stronę przemyślanego celu. Wreszcie pojęłam, że na wszystko przychodzi odpowiedni czas. Moja głowa kipi od pomysłów – są to plany, by udoskonalać zmiany zapoczątkowane w 2014r. Dlatego, gdy myślę o rozpoczynającym się właśnie 2015 roku nie czuję potrzeby, żeby diametralnie coś zmieniać. Pierwszy raz od kiedy pamiętam nie mam ciśnienia na wywracanie swojego życia w imię rewolucji, jaką miałyby wprowadzić noworoczne postanowienia. Nie, nie chcę stać w miejscu. Chcę iść naprzód i się rozwijać, ale w swoim tempie i zgodnie z naturalnym rytmem. Moja głowa kipi od pomysłów, ale – poza listą ‚do kupienia/wymienienia’ – są to raczej plany, by udoskonalać zmiany zapoczątkowane w 2014. W tym roku zamierzam więc dalej uczyć się fotografii i obróbki zdjęć, z postanowieniem robienia większej ilości reportażowych ujęć, którymi chcę zapełniać nasze rodzinne albumy. Mam konkretny plan ukończenia kilku kursów, ale dziś jeszcze nie chcę dokładnie o tym pisać. Pierwszy konkretny cel na ten rok związany jest z fotografią właśnie. To wywołanie zdjęć Wiktorii z poprzednich 2 lat i zrobienie z nich pięknych albumów.  Zamierzam też w mądry sposób zorganizować przestrzeń, w której żyję i ogólnie swoją codzienność. Mam tak, że żeby tworzyć coś wartościowego, muszę czuć się dobrze zarówno ze sobą, w miejscu, w którym spędzam większość czasu jak i w życiu ogólnie. Dlatego niepomalowana ściana, brak wyznaczonego miejsca do pracy  w domu, chaos w garderobie czy paznokcie w stanie ‚zmiłuj się’ sprawiają, że nie mogę się skupić na robieniu tego, co powinnam. A, że bardzo chcę popracować nad swoją efektywnością, rok zacznę pewnie od przemalowania ścian, aby  nie wyprowadzały mnie z równowagi zaraz po przebudzeniu, a w dalszej kolejności zorganizuję sobie jakieś miejsce do pracy i najważniejsze elementy garderoby. I zrobię sobie hybrydy. O, i kupię wreszcie maselniczkę i kilka innych akcesoriów kuchennych, których nie kupiłam w ciągu poprzedniego roku, bo wciąż miałam jakąś wymówkę lub ważniejsze wydatki! Planuję też dużo uważniej niż w zeszłym roku przyjrzeć  się naszej kuchni, wprowadzając więcej zdrowych zwyczajów i mam naprawdę ambitny plan, żeby znaleźć czas na regularne ćwiczenia. To sprecyzowany plan numer dwa. Ćwiczenia z Chodakowską 3-4 razy w tygodniu po 30-40 minut. Zamiennie ‚turbo spalanie’ i ‚skalpel wyzwanie’. Zamierzam wytrwać minimalnie do moich urodzin w kwietniu, choć wciąż staram się wierzyć, że wejdzie mi to w nawyk i będę praktykować też dalej. Zdradzę Wam ciekawostkę – moją największą motywacją do rozpoczęcie tego ‚wyzwania’ jest …ciekawość! Jestem naprawdę ciekawa fenomenu tej kobiety i tego, jak niektórzy dzięki niej zafascynowali się sportem oraz, czy faktycznie w trzy miesiące można osiągnąć takie rezultaty, jakie widzimy na niektórych zdjęciach porównawczych. Sprecyzowany plan numer trzy to przeczytać w tym roku przynajmniej 12 książek. Wiem, że to niewiele, ale biorąc pod uwagę, że w 2014 nie czytałam prawie wcale, jedną książkę miesięcznie uznaję za realny cel. Oczywiście, chcemy też więcej podróżować, jednak biorąc pod uwagę, że podróże są ściśle związane z konkretnymi pieniędzmi, a uznałam, że za cel mogę sobie postawić tylko to, na co mam zawsze realny i 100 % wpływ, nie stawiamy sobie żadnych konkretnych celów w tej dziedzinie… no, może poza kilkoma weekendami nad morzem w wakacje. Nader wszystko jednak w tym roku planuję dalej skupiać się na celebrowaniu życia, docenianiu, rodzinie, wartościach i wspaniałych ludziach. Chcę dbać o to, co najważniejsze. A blog ? Możecie być spokojni, bo nie planuję wraz z nowym roku rewolucyjnie usunąć stąd wizerunku Wiki. To, że jest główną bohaterką większości zdjęć jest moim świadomym wyborem i tak długo, jak długo będzie ona główną częścią mojego życia i będzie chciała w tym uczestniczyć, tak długo będzie się tu pojawiać. Na pewno z miesiąca na miesiąc będą się trochę zmieniały proporcje tematów i pojawi się więcej elementów lifestylowych powiązanych z tym, co mi w duszy gra, a niekoniecznie zahacza o parenting, choć z racji mojego zamiłowania do gadżetów okołodzieciowych w okolicach lutego startuję z kolejną częścią projektu wyprawka. Niemniej jednak wydaje mi się, że więcej lifestylowej tematyki to naturalna zmiana i większość z Was chętnie będzie mi towarzyszyć podczas tej ewolucji i doceni tematy takie bardziej ‚dla kobiety’ niż ‚dla mamy’. Pojawią się też nowe kategorie związane z kilkoma zmianami, które wprowadziliśmy w naszym życiu. Wciąż oczywiście będzie tu mnóstwo przeglądów, będziemy pokazywać ciekawe zabawki, stylizacje, trendy na nadchodzący sezon czy wyszperane w czeluściach Internetu inspiracje. Konkretne plany związane z blogiem są trzy. Zmiana szablonu, bo nie jestem zadowolona z jego funkcjonalności. Regularność publikowania i równowaga pomiędzy tematami – chcę publikować nowy wpis co 2, maksymalnie 3 dni i systematycznie aktualizować każdą z kategorii. I – co wydaje się być oczywiste – jak najwyższa jakość wszystkiego, co się tu pojawia, a więc przede wszystkim zdjęć, tekstów i przeglądów. A tak poza tym, po cichutku marzy mi się spędzenie urodzin we Włoszech, zimowy tydzień w drewnianym domku z prawdziwym kominkiem i udział w Blog Forum Gdańsk 2015 Chętnie poczytam o Waszym planach i przemyśleniach na ten rok, szukam inspiracji! wikilistka.plPost Jak było? Jak będzie ?

WIKILISTKA

Życzymy Wam… | Święta 2014

Dzisiaj piszę do Was kompletnie niemerytorycznie i być może bez odpowiedniej składni. W przerwie między ostatnimi porządkami, pakowaniem prezentów i doglądaniem farszu do ryby po grecku, chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze, najszczersze życzenia. Kochani, Kochane. Zarówno na te nadchodzące Święta, jak i Nowy Rok, a także kolejne lata z całego serca życzę Wam rodzinnego ciepła, dużo miłości i chwili spokoju. Życzę Wam umiejętności doceniania tego, co już macie i jednocześnie nieustannej siły do walki o swoje niespełnione jeszcze marzenia, a także pasji i energii do znajdowania kolejnych. Samorealizacji, poczucia spełnienia i tego, by było Wam dobrze tu i teraz. Życzę Wam czasu, by na koniec roku się zatrzymać. Chwili, by w spokoju podsumować te ponad 350 dni, zauważyć sukcesy a z błędów wyciągnąć wnioski. Życzę Wam byście wciąż i wciąż w swoich głowach tworzyli albumy utkane z najpiękniejszych wspomnień i kolekcjonowali uśmiechy. Życzę Wam, żeby nigdy żadne z Was nie musiało stanąć oko w oko z jakąkolwiek groźną chorobą czy stratą kogoś bliskiego, bo wszystkie inne problemy przy powyższych zdają się nic nie znaczyć. Życzę Wam znalezienia czasu na realizację swoich marzeń – zwłaszcza tych drobnostek, które umykają nam przysłonione gonitwą codzienności. Życzę Wam otaczania się szczęśliwymi, pełnymi pasji i wiary we własne możliwości ludźmi i możliwości unikania tych, którzy „ciągną Was w dół”. Życzę, żeby dążenie do perfekcjonizmu, chęć zadowolenia wszystkich wokół i komercjalizacja Świąt nie przysłoniła Wam ich magii. Mam ogromną nadzieję, że jutrzejszy dzień spędzicie w spokoju, odpoczywając i ograniczając się do nakrycia stołu. Na sam koniec życzę Wam wiary we własne możliwości, pierwszego kroku wykonanego w stronę realizacji swoich marzeń, zmiany tego, z czym jest Wam w życiu źle i – raz jeszcze – docenienia tego, co już macie. Moja córka natomiast życzy Wam ” ciepłego kocyka, ‚kakałka’, pierogów, gwiazdki i prezentów z marzeń” ; ) Kochani – raz jeszcze – wszystkiego, co najlepsze. Wracam po Świętach z porządną dawką motywacji, nowości i ulubieńców. Ściskamy Was ciepło : * Post Życzymy Wam… | Święta 2014 pojawił się poraz pierwszy w wikilistka.pl.

Przydatne aplikacje w moim telefonie

WIKILISTKA

Przydatne aplikacje w moim telefonie

WIKILISTKA

Doceniać…

Nie znoszę szaleńczego pędu tygodnia, nocy zarwanych w imię nieprzekroczenia terminu i ciągłego robienia wszystkiego na ostatni moment. Chociaż lubię, gdy dzieje się dużo, cieszę się z każdego nawet najmniejszego sukcesu i doceniam, że wreszcie zaczynamy robić to, co naprawdę lubimy, czerpiąc z tego profity, często się zastanawiam… po co tak gnam? [Nim zaczniecie dalej czytać, włączcie sobie TĘ piosenkę… ] Dopóki znajduję racjonalne argumenty, cele i marzenia, dokonuję analizy, ile jestem w stanie dla tego poświęcić. Jestem dumna z jednej rzeczy – nim zdążyłam się porządnie rozpędzić się w obsesji posiadania, przejrzałam na oczy i wiem, że najważniejsze rzeczy już mam. Podejrzewam, że co najmniej połowa z Was nie chciałaby się ze mną zamienić analizując moją sytuację, biorąc pod uwagę suche fakty, jednak… Jednak najcenniejsze, co udało mi się osiągnąć to umiejętność analizowania rzeczywistości nie tylko umysłem, ale przede wszystkim sercem. I moje serce jest szczęśliwe. Moje serce nie żałuje żadnej z podjętych decyzji. I nie ważne, czy przez najbliższe kilka lat mieszkałabym w willi z basenem, czy dalej będę wkurzać się na wściekle pomarańczową podłogę w wynajmowanym mieszkaniu, która psuje mi zdjęcia. Nie ważne, że 300 zł na porządną kurtkę i kolejne 150 na torebkę to nie jest tylko wklepanie czterech cyferek w czytniku przy kasie, a logistyczne przedsięwzięcie planowane z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Choć to jeszcze nie czas na podsumowanie i nie o tym ma być ten post – mając 22 lata przeżywam właśnie chyba najpiękniejszy grudzień w moim życiu. Mam już swój własny, najważniejszy mikrokosmos – wspaniałą córkę i porządnego facetu u boku. Jesteśmy zdrowi, mamy gdzie mieszkać, mamy co jeść i już dziś wiem, że pod choinką będą czekać prezenty, może nawet te najbardziej wymarzone. Nad stołem wisi kalendarz adwentowy, którego zawartość codziennie po śniadaniu maluje uśmiech na buzi mojej córki, z kuchni jeszcze roznosi się aromat świeżo upieczonego ciasta,a w mojej głowie rozbrzmiewa radosny śmiech, który towarzyszył nam podczas jego przygotowania. Moje dziecko spokojnie śpi w swoim pokoju. Jest ciepło, sucho, lodówka pełna, pokój oświetla mi blask lampek zdobiących piękną choinkę, słucham swojej ostatnio ulubionej playlisty (właśnie tej piosenki, której teraz słuchasz i Ty), a niedługo zasnę w ramionach, które dają ukojenie po dniu na pełnych obrotach. Zasnę bezpieczna, szczęśliwa, kochana. Mam wszystko, reszta to tylko nieistotne dodatki. Doceniam to co mam. Choć poprzedni rok był trudny, to mam wrażenie, że najbardziej wartościowy ze wszystkich lat, jakie do tej pory przeżyłam. Choć nie życzę nikomu źle, to chciałabym aby każdy mógł sobie włączyć taki filmik z całym złem na świecie i choć w setnej części procenta poczuć ból, smutek, zwątpienie i rezygnację, którą czują ludzie w takiej sytuacji. Na chwilę, żeby każdy zrozumiał, jak bardzo szczęśliwym jest człowiekiem, jak wiele ma i o ile mogłoby być gorzej. Chciałabym, żeby Ci wszyscy ludzie, którzy w wigilię do południa w pośpiechu krążą po galeriach w poszukiwaniu prezentów na ostatnią chwilę, znaleźli czas na zrobienie jakiegoś prezentu własnoręcznie, a za zaoszczędzone pieniądze kupili jedzenie na wigilijną kolację jakiejś rodzinie, która nie mogła sobie pozwolić może nawet na barszcz z paczki i kawałek karpia. Chciałabym, żeby chociaż w te świąteczne dni, Ci wszyscy zabiegani ludzie, budujący nowe wielkie domy, planujący zmienić Forda na Mercedesa albo 40-calową plazmę na 60-calowy smart TV potrafili się zatrzymać, zadzwonić do bliskich albo najlepiej się z nimi spotkać, porozmawiać, zatrzymać się, docenić… może coś zrozumieć. Nie, ja im nie zazdroszczę tych domów, mercedesów  i telewizorów na pół ściany. Ja im współczuję… bo (choć wiem, że są wyjątki) jutro dom w Polsce, mercedes i ten wszystkorobiący telewizor to wciąż będzie za mało. Będą chcieli więcej, będą pracować więcej aż pewnego dnia okaże się, że nie zdążyli z kimś porozmawiać, powiedzieć komuś „tęskniłem, kocham cię, jak dobrze Cię widzieć”. Usiądą na starość w willi z basenem na Malediwach … i co ? Wszystkim życzę jak najlepiej,naprawdę. Jeśli ktoś na tych rajskich wyspach  będzie szczęśliwy, a jego głowa pełna wspomnień przepełnionych uczuciami, to ja go sobie postawię za wzór do naśladowania… ale póki co, dumna z tego, co przez ten rok wypracowałam w swojej głowie, wiem, że nawet jeśli za kilkadziesiąt lat całym moim dobytkiem to będzie mały drewniany domek na przedmieściach w Polsce, ale towarzyszyć mu będzie biblioteczka wspomnień w mojej głowie i radosny gwar zasiadającej do wigilijnej kolacji przy kominku wielopokoleniowej rodziny, to ja powiem „wygrałam życie, moi drodzy”. Tak, bo ja życie zamierzam przeżyć naprawdę, a pieniądze inwestować w podróże, poznawanie świata i budowanie wspomnień przez spełnianie marzeń. Będę kolekcjonować uśmiechy, tak po prostu. Post Doceniać… pojawił się poraz pierwszy w wikilistka.pl.

Świąteczny wystrój wnętrz | Święta u Wikilistki

WIKILISTKA

Świąteczny wystrój wnętrz | Święta u Wikilistki

Idealna zimowa kurtka | OOTW

WIKILISTKA

Idealna zimowa kurtka | OOTW

Prezent na Święta dla dziecka – co kupić? | Święta u Wikilistki

WIKILISTKA

Prezent na Święta dla dziecka – co kupić? | Święta u Wikilistki

Prezent na Święta dla Niej – co kupić ? | Święta u Wikilistki

WIKILISTKA

Prezent na Święta dla Niej – co kupić ? | Święta u Wikilistki

Pomysły na prezent DIY | Święta u Wikilistki

WIKILISTKA

Pomysły na prezent DIY | Święta u Wikilistki

Nasz kalendarz adwentowy | Święta u Wikilistki

WIKILISTKA

Nasz kalendarz adwentowy | Święta u Wikilistki

Zatrzymać się

WIKILISTKA

Zatrzymać się

Uwielbiam, gdy dużo się dzieje i jednocześnie tego nie znoszę. Za każdym razem, po dniu na maksymalnych obrotach, po kilkunastu godzinach, podczas których dzieje się tyle, że zazwyczaj zapominam, o konieczności zjedzenia czegokolwiek, tuż przed zaśnięciem wizualizuję sobie mały drewniany domek, ogień w kominku i marzę o odpoczynku. Uwielbiam patrzeć jak spełniają się moje marzenia, maksymalnie poszerzać horyzonty, podróżować, poznawać nowych ludzi, chłonąć wiedzę i podziwiać budzące się do życia wielkie miasto… Uwielbiam, ale wiem, że na dłuższą metę nie potrafiłabym żyć na takich obrotach dłużej niż kilka tygodni. W ciągu ostatnich dni miałam kilkanaście pomysłów na tekst. Gościły w mojej głowie przez ułamek sekundy – dokładnie w tym ułamku sekundy powinnam wziąć kartkę/zeszyt i pisać. Pisać, tak po prostu. Nie zapisałam niczego, poza krótkimi hasłami z tematem przewodnim. Życie w ciągłym biegu pozbawia mnie czasu na chwilę refleksji, przypomnienie sobie co tak naprawdę jest ważne i dlaczego to robię. Życie w ciągłym biegu niweluje wszystkie moje postanowienia … Ostatni  samotny wieczór w hotelowym pokoju planowałam spędzić na pisaniu tekstów, uporządkowaniu myśli i zastanowieniu się gdzie jestem/dokąd zmierzam i jak chcę tam dojść. Przez cały dzień nosiłam ze sobą ważący pół tony komputer, w nadziei na to, że będzie mi potrzebny wieczorem. Był. Idealnie służył za poduszkę… Zasnęłam nim zdążył się porządnie włączyć. Dookoła nas wszędzie czuć już święta… Z wytęsknieniem czekam na nadchodzący weekend, na moment kiedy wreszcie zabierzemy się za pisanie listu do Mikołaja i popijając kakao, stworzymy pierwsze świąteczne ozdoby DIY. Skrzętnie chowam kupione w locie prezenty, mam już nawet wizję naszego idealnego kalendarza adwentowego…i po prostu wiem, że w tym roku będzie pięknie! Tak, w tym roku przed świętami chcę docenić to, co mam. Chcę zwolnić, celebrować każdą wspólnie spędzoną chwilę i kolekcjonować we wspomnieniach każdy świadomy, świąteczny uśmiech mojej córki. Grudzień będzie czasem, żeby się zatrzymać. Świętować każdy sukces tego roku, docenić wszystkie ważne chwile i przygotować się na ten najpiękniejszy okres w ciągu roku. Jeszcze tylko kilka dni… Za kilka dni zwolnimy, usiądziemy z kubkiem gorącego kakao i obejrzymy jakiś  świąteczny film…a dziś? Dobranoc! Wstajemy o 4.30 i jedziemy  na Disney on Ice! Konsekwentnie spełniam marzenia mojej córki. PS. Ja naprawdę lubię Warszawę – za każdorazowe udowadnianie mi, że to na pewno nie moje miejsce  :  ) wdzianko – Grain de Chic | spodnie, buty – H&M | Post Zatrzymać się pojawił się poraz pierwszy w wikilistka.pl.

Drewniana kuchnia w pokoju dwulatki | DIY !

WIKILISTKA

Drewniana kuchnia w pokoju dwulatki | DIY !

Naklejki lekarstwem na nudę!

WIKILISTKA

Naklejki lekarstwem na nudę!

Świąteczne dekoracje DIY | Święta u Wikilistki

WIKILISTKA

Świąteczne dekoracje DIY | Święta u Wikilistki

Czerwona pelerynka | OOTW

WIKILISTKA

Czerwona pelerynka | OOTW

Prezent na Mikołajki – dla Niej i dla Niego | Święta u Wikilistki

WIKILISTKA

Prezent na Mikołajki – dla Niej i dla Niego | Święta u Wikilistki

WIKILISTKA

Co lepsze?

Im starsza jest moja córka tym więcej wątpliwości i rozważań na temat jej przyszłości pojawia się w mojej głowie z każdym kolejnym dniem. I nie, wcale nie zastanawiam się nad tym, czy zostanie prawnikiem, lekarzem czy postanowi stopem podróżować po świecie. Nigdy nie wybiegałam aż tak daleko w przyszłość,ale… Kilka ostatnich tygodni, przeżytych na zmianę na maksymalnych w tygodniu i minimalnych w dni wolne obrotach uświadomiło mi w sposób dosadny jak szybko ucieka najpiękniejszy czas w moim życiu oraz jak cenny jest i – mimo, że czasem bardzo bym chciała – niektórych momentów nie dane mi już będzie przeżyć na nowo. Moja córka od samego początku wszystko robiła…za szybko. Dorastała za szybko, co w początkach mojego macierzyństwa wpędzało mnie w przerażenie, w pewnym momencie napawało dumą, a dziś… dziś sprawia, że się boję. Boję się, że nie zdążę się obejrzeć, a nadejdzie ten dzień, kiedy będę miała już w domu nastolatkę…Nie zdążę nacieszyć się czasem jej beztroskiego dzieciństwa tak, jak nie zdążyłam chłonąć czasu, gdy była bezbronnym noworodkiem czy nieporadnym niemowlęciem. Im ona jest starsza, tym bardziej czuję potrzebę celebrowania wspólnie każdej minuty, elastycznego dopasowania rzeczywistości tak, by priorytetem był zawsze czas, bycie razem i wartości, które dziś tak łatwo zatracić. Jest 8:17 w pierwszy dzień po wolnym długim weekendzie. Ona śpi w swoim pokoju – z ukochaną przytulanką i pod ulubionym kocem, a ja nad poranną kawą próbuję uporządkować swoje myśli. Tak, powinna dziś być w przedszkolu… Nie, wcale nie jest chora. Śpi tak słodko, że żal mi było ją obudzić, zwłaszcza dziś, gdy nie mam żadnej pilnej sprawy do załatwienia poza domem w miejscu, w które nie mogłaby pojechać ze mną. Trzytygodniowa sesja chorobowa w październiku nauczyła nas obie pewnego schematu funkcjonowania podczas, gdy po prostu musiałam pogodzić wszystkie swoje „etaty” z całodniową opieką nad dwulatką. Czy się da? Cóż, jeszcze w wakacje miałam wrażenie, że zwyczajnie się nie da, albo ostatecznie skończy się na oglądaniu bajek po kilka godzin, jednak Wiki zadziwia mnie każdego dnia i … tak, da się. Wstaję, gdy Ł. wychodzi do pracy, robię śniadanie, parzę kubek czegoś gorącego do picia i siadam do pracy. Zazwyczaj mija przynajmniej półtorej godziny, nim w ogóle Mała się obudzi. Jemy śniadanie, ubieramy się i ona zaczyna się bawić. Czasami przez większość dnia wystarcza jej po prostu moja obecność i fakt, że z nią rozmawiam, a ona wtedy buduje zamki z klocków, bawi się lalką, przeżywa przygody w stumilowym lesie z nowym zestawem figurek albo za pomocą kredek tworzy swoje arcydzieła. Czasem poczytamy książkę, niekiedy po 15 minutach oglądania Krainy Lodu zapada w sen zimowy na 2 godziny… Owszem, bywają dni, kiedy ma zły dzień i generalnie ciężko jest wytrzymać. Tak, czasem jej kilkugodzinna zabawa kończy się taki bałaganem, że w okolicach 16-tej dostaję zawrotów głowy, ale jednak przez większość czasu jest to układ całkiem znośny. Wielbię instytucję przedszkola, serio… i generalnie widzę same plusy posyłania tam dwulatki – poza czasem, którego nikt mi nie wróci i pieniędzmi, za które opcjonalnie można by dużo więcej podróżować.  Zawsze w sytuacji, kiedy potrzebna jest opieka dla dziecka 2+ będę twierdziła, że przedszkole jest najlepszą opcją, jednak gdy znów nadchodzi taki moment, kiedy – prawdopodobnie – przez większość czasu równie dobrze Mała mogłaby być ze mną zaczynam się zastanawiać. Czy potrzebne nam jest życie w ciągłym pędzie od poniedziałku do piątku ? Podczas, gdy zawożenie/odbieranie Wiki z przedszkola było rozdzielone na dwie osoby, miało to faktycznie jakiś sens, ale w momencie, gdy ze względu na zmianę sytuacji zostaję z tym obowiązkiem sama i bez samochodu…jakoś ten sens zanika. Czy 4,5 godziny wolnego w ciągu dnia faktycznie daje mi cokolwiek? Owszem – to się przydaje w dni, kiedy mam zlecenie i po prostu nie mam dla niej innej opieki, ale czy warto dla tych kilku dni w miesiącu płacić 500 zł miesięcznie? Nie, nie żal mi tych pieniędzy, bo od początku byłam świadoma, że edukacja dziecka kosztuje i nie mam z tym problemu. Zastanawiam się tylko czy nie lepiej poszukać alternatywy – póki jeszcze przez kilka miesięcy mam wybór – a pieniądze odkładać i przeznaczyć choćby na podróże, gdy tylko zrobi się cieplej ? Albo część z nich ( i ten czas, który codziennie traciłabym na dojazdy w obie strony) poświęcić na jakieś dodatkowe zajęcia? Balet, basen, kino, teatr albo wyjście w kuleczki? Po dwóch miesiącach wiem, że moja córka nie ma absolutnie jakichkolwiek problemów z żadnym z aspektów przedszkolnej adaptacji, co trochę zmniejsza moje obawy dotyczące ewentualnej zmiany grupy czy przedszkola ( szukam czegoś sensownego bliżej domu – jeśli ktokolwiek z Torunia może mi polecić jakieś porządne przedszkole – czy to miejskie czy niepubliczne –  będę wdzięczna!) Wiem też, że już w tej chwili w 90 % czynności, zdolności i umiejętności nie odbiega od grupy „rocznikowych” 3 latków… co oznacza, że prawdopodobnie powinna po zakończeniu roku szkolnego pójść dalej ze swoją grupą…a co za tym idzie – w efekcie rozpocząć szkołę w wieku 5 lat(?!) Nie wiem czy to dla niej dobre i nie wiem, czy ja tego chcę.  Jednocześnie – przedszkole naprawdę rozwija i uczy. Poza tym – mamy przedszkole idealne, z którego jestem naprawdę bardzo zadowolona. Wiem, że codziennie moje dziecko jest 1,5-2 godziny na placu zabaw lub spacerze ( a jeśli pada to w „kuleczkach”). Wiem, że dostaje 4 zdrowe, zbilansowane posiłki dziennie (odbieram wszak zawsze po obiedzie, więc 5-tego nie zjada nigdy), ma zapewnioną odpowiednią ilość zabaw plastycznych, za które w domu nieczęsto się bierzemy, a więc maluje farbami, wykleja, lepi z plasteliny. Poza tym uczy się piosenek, prostych tańców…i to wszystko naprawdę daje oszałamiające efekty. Tylko czy ten ponadprzeciętny rozwój jest tak niezbędny dwulatce? Czy to nie jest jednak jeszcze czas na beztroskie dzieciństwo, wstawanie z łóżka wtedy, kiedy przychodzi na to ochota, powolne jedzenie śniadania w piżamie i niczym niezakłóconą zabawę – tę niekoniecznie edukacyjną? 9:26 , właśnie wstała… Jestem w kropce, więc chętnie sobie podyskutuję z Wami przy porannej kawie… Co myślicie? PS.  W piątek ruszył cykl „Święta u Wikilistki”, na który serdecznie Was zapraszam. Póki co czekają na Was mikołajkowe prezenty dla dziecka, a już jutro możecie tu zaglądać po propozycje drobnostek mikołajkowych dla niej i dla niego – wpadajcie koniecznie, bo miałam niezłą frajdę przy szukaniu tych rzeczy!  Większość tematów, które mają się pojawić w świątecznym cyklu jest wymienionych w  pierwszym wpisie, więc jeśli czegoś Wam brakuje to chętnie poczytam komentarze z Waszymi sugestiami. Posty świąteczne będę czasami przeplatała tymi „normalnymi”, tak żeby Wam się Święta nie opatrzyły jeszcze przed grudniem: ) Aaaa i jeszcze coś! Przed Mikołajkami a potem przed Świętami będę Wam rozdawała prezenty na facebooku, więc jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił nadrabia : wchodzimy na tę stronę, klikamy „lubię to” ( lub jeśli już się lubimy to „lubisz to” ) i dalej KONIECZNIE zaznaczamy „otrzymuj powiadomienia”. To jedyny sposób, żeby nie umknął Wam żaden wpis z naszej tablicy. Post Co lepsze? pojawił się poraz pierwszy w wikilistka.pl.

Mała Paryżanka |Outfit of the week

WIKILISTKA

Mała Paryżanka |Outfit of the week

Domek lalek … prawie DIY

WIKILISTKA

Domek lalek … prawie DIY

Ulubione kosmetyki #1 |Piątek dla,mamy + podsumowanie miesiąca

WIKILISTKA

Ulubione kosmetyki #1 |Piątek dla,mamy + podsumowanie miesiąca

Mądrze wychowywać, tłumaczyć świat

WIKILISTKA

Mądrze wychowywać, tłumaczyć świat

Zimowa kurtka dla dziewczynki | Przeglądamy

WIKILISTKA

Zimowa kurtka dla dziewczynki | Przeglądamy