WIKILISTKA
Opowiem Ci historię…
wikilistka.pl
Zbieram się do tego podsumowania roku i spisania planów na kolejny od kilku dni i jakoś nie potrafię tego ogarnąć w jedną spójną całość, która byłaby tak absolutnie moja. Skasowałam już chyba ze 3 ‚pełne wersje’, które po przeczytaniu na spokojnie nie przestawały sprawiać wrażenia, że chyba podświadomie próbuje zmusić się do zrobienia czegoś, czego wcale robić nie chcę. Ostatecznie po przeczytaniu tego, co właśnie stworzyłam dochodzę do wniosku, że jest pewnie zbyt osobiste, by publikować to na blogu i znając życie klikając ‚opublikuj’ popełniam kolejną w swym życiu głupotę. Cóż, trudno. Inaczej pisać nie potrafię i kiepsko wychodzi mi bycie kimkolwiek innym niż sobą. Będę dalej naiwnie wierzyć, że w dobie wylewającej się zewsząd obłudy, hipokryzji i kreacji stworzonych pod publikę wciąż gdzieś są ludzie, którzy szukają prawdy.
Od dawien dawna zaczynałam każdy kolejny rok z pomysłem na rewolucyjną zmianę swojego życia. Miałam ambitne plany spisane na kartkach, które dziwnym trafem lubiły gubić się w okolicy końca stycznia, więc i tak za każdym razem szłam do przodu po ścieżce, którą kreśliło życie. Czy to oznacza, że ostatecznie nie podsumuję tutaj mijającego roku i nie opowiem Wam, co mi w głowie siedzi? Cóż…nie. Opowiem, bo naiwnie wierzę, że czasem wpadacie tu po prostu jak do koleżanki, pogadać przy herbacie i może przy okazji znaleźć odrobinę motywacji czy inspiracji na fajne życie. Nie będę wyliczać i wypunktowywać swoich osiągnięć czy porażek. Nie będę dziś świecić statystykami, pokazywać Wam zdjęć do porównania ani analizować najpopularniejszych tekstów. Dziś opowiem Wam pewną historię.
Zrezygnowałam z marzeń
Grudzień 2013 był czasem, w którym zrezygnowałam z marzeń. Może ze wszystkiego ? Zrezygnowałam zupełnie, zdawało się, że ostatecznie… Na szczęście życie miało inne plany i dzięki kilku wspaniałym osobom, a zwłaszcza jednej, od stycznia ’14 na nowo zaczęłam odzyskiwać wiarę w marzenia i swoje możliwości. Tak, w swoje możliwości, bo właśnie porzucenie tej wiary doprowadziło mnie wcześniej do miejsca, do którego nigdy więcej nie chcę wrócić – przestałam marzyć….
Cały 2014 rok tak naprawdę był wolny od presji noworocznych postanowień, a jednocześnie osiągnęłam w ciągu tych 365 dni chyba więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Osiągnęłam to, bo uwierzyłam, że mogę to zrobić, a kolejne cele stawiałam przed sobą nie patrząc na datę w kalendarzu. Najważniejsze, co udało mi się zrobić to porządek w mojej głowie. Poukładałam dokładnie we wszystkich najważniejszych jej zakamarkach i to właśnie dzięki temu jestem tu, gdzie jestem i jednocześnie nie zgubiłam po drodze siebie. Nauczyłam się doceniać i dorosłam do tego, że nie muszę mieć wszystkiego na już i nie wszystko da się mieć od razu. Wreszcie, po kilku już latach bycia ‚na swoim’ odcięłam mentalnie pępowinę, dzięki czemu jest mi łatwiej myśleć o nas. O naszej trójce, o mojej rodzinie, o naszych planach, nie uzależniając ich od nikogo innego, dzięki czemu tak naprawdę mogę marzyć, o czym zechcę. Bez ograniczeń.
Odważniej patrzę w przyszłość
Powoli, ale systematycznie porządkowałam swoje otoczenie, a także bardzo ostrożnie starałam się wybierać ludzi, z którymi chcę mieć jakikolwiek kontakt. Dziś czuję, że jestem gotowa na aktualizację listy znajomych na fb. Tak, na fb, bo większość z nich realnie w moim życiu raczej nie istnieje, więc czystki zrobię bez bólu, bez poczucia, że cokolwiek stracę. Przeciwnie – z pełną świadomością, że właśnie tak należy zrobić. Przestałam oszukiwać sama siebie i przestałam mówić innym to, co chcą usłyszeć. Mówię albo to, co mam do powiedzenia, albo nie mówię wcale, co do tej pory zdarzało mi się bardzo rzadko. Jednocześnie poznałam w tym roku mnóstwo wspaniałych osób, które sprawiły, że odważniej patrzę w przyszłość. Osób, które przywracają mi wiarę w człowieczeństwo. Takich, które reprezentują tę kategorię ludzi, z którymi mi po drodze. Takich, którzy mnie inspirują, motywują do działania – choćby absolutnie nieświadomie. Ludzi, którzy są po prostu szczęśliwi. Są sobą, robią to, co kochają i potrafią się tym cieszyć. Potrafią docenić samych siebie, a jednocześnie są tak bardzo ‚dostępni’ i otwarci. Sam fakt, że wiem, że oni istnieją jest dla mnie inspiracją. Cieszę się, że dzięki Blogowigilii i innym tegorocznym wyjazdom tych ludzi mogła poznać również moja córka, bo jedną z rzeczy, których pragnę najbardziej na świecie jest to, żeby właśnie wśród takich ludzi żyła… i żeby była jedną z nich.
„Nauczyłam się w tym roku więcej niż przez co najmniej kilka poprzednich lat.”
Wiki nauczyła mnie miłości w tej najpiękniejszej, najczystszej postaci i jednocześnie udowodniła nam, jak bardzo można walczyć o miłość w imię dobra drugiego człowieka. Ja nauczyłam się przebaczać… przynajmniej trochę. Zrozumiałam, jak wartościową moją cechą jest umiejętność spojrzenia na kogoś i dostrzeżenia w nim po prostu człowieka. Bez patrzenia na osiągnięcia czy porażki, miliony na koncie czy ich brak. Po prostu, człowieka takiego jak ja i Ty. Z radościami, smutkami i wartościami w sercu.
W tym roku zrozumiałam też, że naprawdę niewiele potrzeba mi do szczęścia , a wiele z tego, co jeszcze niedawno wydawało się ‚niezbędnym’ dziś po prostu nie ma znaczenia. Udało mi się znaleźć dobrą stronę większości pozornych niepowodzeń i wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów.
„Znalazłam ‚swój styl’. Nie tylko w szafie, ale w życiu w ogóle „
Także w sferze ‚bardziej przyziemnej’ zrobiłam w tym roku bardzo wiele dla siebie. Nauczyłam się jak robić lepsze zdjęcia, a przede wszystkim jak fotografować emocje. Pokochałam fotografię nie na żarty i znalazłam w niej sposób na życie. Udało mi się zmienić też sporo naszych nawyków na dużo zdrowsze. Z miesiąca na miesiąc dorastałam do decyzji o podjęciu wyzwania zwanego regularną i częstą aktywnością fizyczną. Znalazłam ‚swój styl’. Nie tylko w szafie, ale w życiu w ogóle. Z dnia na dzień bardziej wiem, czego chcę. Co to ma być, jakie ma być i jak to osiągnąć. To mi bardzo ułatwia podejmowanie decyzji, usprawnia pracę i dzięki temu mogę zaoszczędzić mnóstwo czasu. Jestem bliska znalezienia swojego ‚przepisu na udane życie’ i jestem z tego cholernie dumna, bo osiągnięcie tego w wieku niespełna 23 lat to nie lada wyczyn. Poza tym, wreszcie zaczęliśmy więcej podróżować i choć to ‚więcej ‚ to wciąż zdecydowanie za mało, jesteśmy na dobrej drodze.
2014 to był dobry rok!
Jeden z najtrudniejszych w moim życiu i jednocześnie chyba jeden z najpiękniejszych. Zrozumiałam, że nie rewolucja jest sposobem na sukces a ewolucja. Powolne, ale konsekwentne podążanie w świadomie wybranym kierunku, w stronę przemyślanego celu. Wreszcie pojęłam, że na wszystko przychodzi odpowiedni czas.
Moja głowa kipi od pomysłów – są to plany, by udoskonalać zmiany zapoczątkowane w 2014r.
Dlatego, gdy myślę o rozpoczynającym się właśnie 2015 roku nie czuję potrzeby, żeby diametralnie coś zmieniać. Pierwszy raz od kiedy pamiętam nie mam ciśnienia na wywracanie swojego życia w imię rewolucji, jaką miałyby wprowadzić noworoczne postanowienia. Nie, nie chcę stać w miejscu. Chcę iść naprzód i się rozwijać, ale w swoim tempie i zgodnie z naturalnym rytmem. Moja głowa kipi od pomysłów, ale – poza listą ‚do kupienia/wymienienia’ – są to raczej plany, by udoskonalać zmiany zapoczątkowane w 2014.
W tym roku zamierzam więc dalej uczyć się fotografii i obróbki zdjęć, z postanowieniem robienia większej ilości reportażowych ujęć, którymi chcę zapełniać nasze rodzinne albumy. Mam konkretny plan ukończenia kilku kursów, ale dziś jeszcze nie chcę dokładnie o tym pisać. Pierwszy konkretny cel na ten rok związany jest z fotografią właśnie. To wywołanie zdjęć Wiktorii z poprzednich 2 lat i zrobienie z nich pięknych albumów. Zamierzam też w mądry sposób zorganizować przestrzeń, w której żyję i ogólnie swoją codzienność. Mam tak, że żeby tworzyć coś wartościowego, muszę czuć się dobrze zarówno ze sobą, w miejscu, w którym spędzam większość czasu jak i w życiu ogólnie. Dlatego niepomalowana ściana, brak wyznaczonego miejsca do pracy w domu, chaos w garderobie czy paznokcie w stanie ‚zmiłuj się’ sprawiają, że nie mogę się skupić na robieniu tego, co powinnam. A, że bardzo chcę popracować nad swoją efektywnością, rok zacznę pewnie od przemalowania ścian, aby nie wyprowadzały mnie z równowagi zaraz po przebudzeniu, a w dalszej kolejności zorganizuję sobie jakieś miejsce do pracy i najważniejsze elementy garderoby. I zrobię sobie hybrydy. O, i kupię wreszcie maselniczkę i kilka innych akcesoriów kuchennych, których nie kupiłam w ciągu poprzedniego roku, bo wciąż miałam jakąś wymówkę lub ważniejsze wydatki!
Planuję też dużo uważniej niż w zeszłym roku przyjrzeć się naszej kuchni, wprowadzając więcej zdrowych zwyczajów i mam naprawdę ambitny plan, żeby znaleźć czas na regularne ćwiczenia. To sprecyzowany plan numer dwa. Ćwiczenia z Chodakowską 3-4 razy w tygodniu po 30-40 minut. Zamiennie ‚turbo spalanie’ i ‚skalpel wyzwanie’. Zamierzam wytrwać minimalnie do moich urodzin w kwietniu, choć wciąż staram się wierzyć, że wejdzie mi to w nawyk i będę praktykować też dalej. Zdradzę Wam ciekawostkę – moją największą motywacją do rozpoczęcie tego ‚wyzwania’ jest …ciekawość! Jestem naprawdę ciekawa fenomenu tej kobiety i tego, jak niektórzy dzięki niej zafascynowali się sportem oraz, czy faktycznie w trzy miesiące można osiągnąć takie rezultaty, jakie widzimy na niektórych zdjęciach porównawczych.
Sprecyzowany plan numer trzy to przeczytać w tym roku przynajmniej 12 książek. Wiem, że to niewiele, ale biorąc pod uwagę, że w 2014 nie czytałam prawie wcale, jedną książkę miesięcznie uznaję za realny cel.
Oczywiście, chcemy też więcej podróżować, jednak biorąc pod uwagę, że podróże są ściśle związane z konkretnymi pieniędzmi, a uznałam, że za cel mogę sobie postawić tylko to, na co mam zawsze realny i 100 % wpływ, nie stawiamy sobie żadnych konkretnych celów w tej dziedzinie… no, może poza kilkoma weekendami nad morzem w wakacje.
Nader wszystko jednak w tym roku planuję dalej skupiać się na celebrowaniu życia, docenianiu, rodzinie, wartościach i wspaniałych ludziach. Chcę dbać o to, co najważniejsze.
A blog ?
Możecie być spokojni, bo nie planuję wraz z nowym roku rewolucyjnie usunąć stąd wizerunku Wiki. To, że jest główną bohaterką większości zdjęć jest moim świadomym wyborem i tak długo, jak długo będzie ona główną częścią mojego życia i będzie chciała w tym uczestniczyć, tak długo będzie się tu pojawiać. Na pewno z miesiąca na miesiąc będą się trochę zmieniały proporcje tematów i pojawi się więcej elementów lifestylowych powiązanych z tym, co mi w duszy gra, a niekoniecznie zahacza o parenting, choć z racji mojego zamiłowania do gadżetów okołodzieciowych w okolicach lutego startuję z kolejną częścią projektu wyprawka. Niemniej jednak wydaje mi się, że więcej lifestylowej tematyki to naturalna zmiana i większość z Was chętnie będzie mi towarzyszyć podczas tej ewolucji i doceni tematy takie bardziej ‚dla kobiety’ niż ‚dla mamy’. Pojawią się też nowe kategorie związane z kilkoma zmianami, które wprowadziliśmy w naszym życiu. Wciąż oczywiście będzie tu mnóstwo przeglądów, będziemy pokazywać ciekawe zabawki, stylizacje, trendy na nadchodzący sezon czy wyszperane w czeluściach Internetu inspiracje. Konkretne plany związane z blogiem są trzy. Zmiana szablonu, bo nie jestem zadowolona z jego funkcjonalności. Regularność publikowania i równowaga pomiędzy tematami – chcę publikować nowy wpis co 2, maksymalnie 3 dni i systematycznie aktualizować każdą z kategorii. I – co wydaje się być oczywiste – jak najwyższa jakość wszystkiego, co się tu pojawia, a więc przede wszystkim zdjęć, tekstów i przeglądów.
A tak poza tym, po cichutku marzy mi się spędzenie urodzin we Włoszech, zimowy tydzień w drewnianym domku z prawdziwym kominkiem i udział w Blog Forum Gdańsk 2015
Chętnie poczytam o Waszym planach i przemyśleniach na ten rok, szukam inspiracji!
wikilistka.plPost Opowiem Ci historię…