Projekt 365 #2 – Luty ’16 w zdjęciach

WIKILISTKA

Projekt 365 #2 – Luty ’16 w zdjęciach

WIKILISTKA

Targi KIDS TIME 2016 – czyli nowości na rynku gadżetów i akcesoriów dla dzieci moim okiem

wikilistka.pl Gdybyś zapytała mnie w ubiegłą środę, czy jadę na targi Kids Time do Kielc, kazałabym Ci się puknąć w czoło. Co prawda, gdzieś tam mignęło mi na skrzynce zaproszenie na to wydarzenie, ale mądra ja (która to część poczty sprawdza karmiąc Mię nad ranem) uznałam, że nie opłaca mi się kompletnie jechać 500 km w jedną stronę na „jakieś tam targi w Kielcach”. Myślałam po prostu, że to jakaś mała impreza i nawet się szczególnie nie zainteresowałam tematem, aż do czasu, gdy zobaczyłam, że Marysia wrzuca na Insta coraz to lepsze perełki. Doczytałam więc, że właśnie omija mnie jedno z największych wydarzeń branżowych roku w temacie, który jest totalnie bliski memu sercu i myślę sobie z przekąsem „pięknie, genialnie, normalnie BRAWO TY„. Los chciał, że w piątek zadzwoniła do mnie Kasia wpadając na jakżeby genialny pomysł, żeby wybrać się na te targi w sobotę „na strzał” – ruszamy nad ranem z Gdańska, dzień na targach po czym wracamy do domu. Co prawda zawahałam się trochę, ale gdy Ł. sam zaczął namawiać mnie do wyjazdu stwierdzając, że zostanie z dziewczynami bez problemu, pomyślałam, że może faktycznie zamknięta w domu bywam bardziej nieznośna  niż dwójka dzieci razem wzięta i pojechałam… Co zastałam na miejscu? Wielką halę, a właściwie 7 hal, pełnych światowych firm i nowości, które w dużej mierze dopiero pojawią się w sprzedaży. Byłam w niebie i jedyne, czego żałowałam podczas tej soboty było to, że miałam zdecydowanie za mało czasu, by obejrzeć wszystko. Co najmniej do połowy stoisk niestety nawet nie zajrzałam, bo nie starczyło mi czasu. Skupiłam się głównie na miejscach, które najbardziej przykuły moją uwagę i firmach, które jakoś tam są mi bliskie. Mimo taszczenia przez kilka godzin aparatu na szyi nie zrobiłam oszałamiającej ilości zdjęć, bo byłam zbyt pochłonięta rozmowami, ale przynajmniej te najważniejsze rzeczy udało mi się sfotografować. Cóż wypatrzyłam?  #1 Cybex’owe foteliki i najmniejszy/najlżejszy kompaktowy wózek na świecie Pockit O fotelikach to w ogóle popełnię Wam cały, obszerny post wraz z wiedzą eksperta, bo jak ostatnio przeanalizowałam swoje błędy to łapałam się za głowę, ale generalnie – na foteliki Cybex’a dla dziewczyn nastawiam się od jakiegoś już czasu, bo szukam od kilku miesięcy i wciąż ostatecznie wracam do tych tej marki, bo wydają mi się bezsprzecznie najlepsze, a na pewno najbezpieczniejsze. W kwestii wózków, najbardziej zachwycił mnie model Pockit, który jest najmniejszym wózkiem kompaktowym na świecie, waży tylko trochę ponad 4 kg i po złożeniu mieści się do trochę większej damskiej torebki! Choć wózkowo trudno mi dogodzić, bo prawda jest taka, że od kiedy naszego Stokke Trailz’a użytkuję na co dzień to prawie każdy inny wózek w jakimś stopniu wydaje się być lekko… badziewny(?), to jesteśmy na etapie szukania dodatkowego wózka-kompaktowej spacerówki na wszystkie letnie wyjazdy i wojaże, bo – jak wiemy, zimą Trailz jest niezastąpiony, ale gabarytami zabija (tak, tak – recenzja Trailza będzie na blogu, pewnie za jakiś miesiąc, bo chcę też przetestować porządnie spacerówkę) W temacie wózkowym jeszcze takie cuda na targach wpadły mi w oko – choć niestety, nie odwiedziłam nawet połowy stoisk z tym asortymentem. Za rok jadę na całe 3 dni!  #2 Hybrydowe leżaczki/huśtawki i łóżeczka turystyczne Ingenuity i Graco Na targach mocno postawiłam na szukanie perełek w kategoriach, które najbardziej mnie interesują w najbliższych miesiącach (pominę fakt, że na halę z ubrankami dziecięcymi wpadłam na samym końcu, pominę…), więc oczywistym było, że rozejrzę się za jakimś zautomatyzowanym bujadłem (zobacz TEN wpis) i łóżeczkiem turystycznym – to z racji planowanych na najbliższe miesiące podróży. Najbardziej wpadło mi w oko kilka modeli Graco i Ingenuity, zwłaszcza to maleńkie łóżeczko! #3 Najpiękniejsze lalki ever! Raj dla każdej dziewczynki – cudowne bobasy niczym prawdziwe, piękne lalki przyjaciółki (miniaturki małych dziewczynek), przystępne cenowo bobaski w ubrankach szytych w 100 % w Polsce(!) i lalki, które mają wspomagać wyrażanie przez dzieci emocji. Najwyższa jakość wykonania, perfekcyjne detale, design. No piękno samo w sobie. #4 Konstrukcyjne drewniane klocki na magnesy Są świetnie wykonane, mają śliczne często pastelowe kolory i wydają mi się mega ciekawym rozwiązaniem. Do wyboru są budowle, konstrukcje motocyklu albo sortery. Spodobały mi się bardzo bardzo i jeśli znajdę chwilę czasu, żeby przekopać się przez wszystkie katalogi, wizytówki i foldery, to postaram się dla Was znaleźć czy już i gdzie można je kupić. # 5 Goldie Blox – zestawy małej konstruktorki dla dziewczynek! Absolutny strzał w 10-tkę. Czterolatka już potrafi stanowczo powiedzieć, że woli Barbie od kolejnej drewnianej czy edukacyjnej zabawki, a tu mamy niejako wyjście na przeciw dziewczynkom, bo dostają z jednej strony laleczkę, książkę z jej przygodami, jak i klocki, z których mogą skonstruować np. wyciąg czy inne cudo potrzebne Goldie przy danej przygodzie. Mam nadzieję, że niebawem pojawią się w sprzedaży i będę mogła napisać Wam o nich coś więcej, bo to jedna z rzeczy, która bardziej przypadła mi do gustu na targach. #6 Dumel Discovery – interaktywne mapy. Muszę zgłębić temat, bo generalnie gdy byłam na tym stoisku już bardzo gonił mnie czas, ale w wielkim skrócie, naciskając paluszkiem w danym miejscu na mapie, opowiada nam ona – o danym mieście, kraju czy zwierzętach mieszkających w danym obszarze. Na pewno będę zgłębiać temat, bo to jest na tyle interaktywne, że może konkurować z jakąś edukacyjną apką na tablecie, a jednocześnie nie psuje dziecku wzroku #7 Cudowności dla maluszka #8 Nowości od Janod, Lassig i oszałamiający nowy kolor akcesoriów Beaba <3! Wkrótce pokażę Wam więcej!  #9 Pinio, Lamps&Co i nowe kolekcje La Millou Myślimy nad zmianami w pokoiku Wiki, zwłaszcza zmianą łóżka na takie, na którym będzie można spokojnie usiąść i póki co, po setkach obejrzanych egzemplarzy, to z kolekcji Pinio Parole wygrywa <3 pokochałam ten wzór Lamps&Co ! #10 Ukochane Emel’e moje <3 Nowe, coraz piękniejsze kolekcje, a ja tak się cieszę, że będę mogła znów zacząć przygodę z nimi na nowo. Zresztą, zobaczcie TUTAJ zdradziłam prawdziwy powód wyjazdów na targi, pojechałam pogadać   Co jeszcze napstrykałam, żeby później w domu szukać i przedstawić Wam w późniejszym czasie? (bo już nawet czasu nie miałam dobrze dopytać o szczegóły;)) W przyszłym roku koniecznie wybieram się na dłużej i mam nadzieję, że znajdę jeszcze więcej perełek, a tymczasem – jeszcze tylko do jutra (1 marca 2016) do 12:00 możecie pomóc mi spełnić moje marzenie wysyłając SMS o treści F11134 pod nr 7124* . Będzie mi bardzo miło, jeśli ten jeden raz w roku za całe 365 dni mojej pracy tu na blogu, DLA WAS, tym jednym sms-em powiecie mi „Dziękuję!”. Pamiętajcie – karma wraca! ^^ (sms kosztuje 1,23 zł z VAT, a dochód jest przekazywany dla Fundacji Dziecięca Fantazja) wikilistka.plPost Targi KIDS TIME 2016 – czyli nowości na rynku gadżetów i akcesoriów dla dzieci moim okiem

Wyprawka dla noworodka – HITY, których nie może Ci zabraknąć!

WIKILISTKA

Wyprawka dla noworodka – HITY, których nie może Ci zabraknąć!

Daily OOTD#2 – Szmaragdowa baletnica

WIKILISTKA

Daily OOTD#2 – Szmaragdowa baletnica

Przegląd sukienek na wiosnę 2016

WIKILISTKA

Przegląd sukienek na wiosnę 2016

WIKILISTKA

Jak przygotować dziecko na rodzeństwo

wikilistka.pl Często pytacie mnie o relacje między dziewczynkami. O odpowiedź na pytanie z tytułu, czyli jak przygotować dziecko na pojawienie się rodzeństwa, prosicie w ankiecie, podając swoje oczekiwania co do wpisów… A ja zanim opublikuję wpis na temu podobny temat, zawsze biję się z myślami. Bo co ja się będę mądrzyć mając dwie raptem od kilku tygodni? I o jakich relacjach można mówić, gdy jedno dziecko ma 2 miesiące? Jednak wiem, że chcecie wiedzieć, jak jest. Rozumiem potrzebę usłyszenia o doświadczeniach niejako w relacji „na żywo”, bo to daje najbardziej realny pogląd. Więc o relacjach będzie więc pewnie w późniejszym czasie, bo na razie to raczej jednostronne zauroczenie, ale – totalnie nie z pozycji eksperta, a raczej jako eksperymentator (jest w ogóle takie słowo?!) – opowiem Ci co my robiliśmy i jak to się sprawdza u nas. Może Ci to pomoże, być może skłoni do refleksji albo przypomni o ważnych sprawach? Wahając się – publikować czy nie – pomyślalam, że jeśli w jakikolwiek sposób ten tekst pomoże bądź zainteresuje choć jedną osobę, to warto, nie? W końcu cała reszta może przecież nie czytać, w wolnym kraju żyjemy. Po pierwsze zacznijmy od tego, że część pytań z tego wpisu jest wciąż aktualna, mimo, że Mia jest z nami od dwóch miesięcy. Ja nadal wielu kwestii się boję, mam wrażenie, że błądzę po omacku i drżę o to, by nie popełnić błędów, które mogłyby zniszczyć ich relację. Wiem, jaka jest Wiki, a pojęcia nie mam jaka będzie Mia, bo mimo wszystko jest we mnie cień obawy, że to, jakim będzie człowiekiem nie będzie tylko kwestią wychowania i naszego podejścia, ale też może jakiejś genetycznej loterii. Nie wiem tego, wiec strasznie się boję, że z jedną z nich będzie mi „bardziej po drodze”, a – co oczywiste – jako Matka nie chciałabym faworyzować żadnej z nich, nawet podświadomie. Ja w swoim błądzeniu staram się obserwować, wyciągać wnioski z cudzych błędów i ich nie powielać. No i czerpać dobre wzorce, odwzorowywać u nas to, co z nich najlepsze. Z dziesięć razy przeczytałam tekst Marleny o tym, jak wychować kochające się rodzeństwo. Oddychałam z ulgą, widząc, że w wielu kwestiach podobne podejście jest dla mnie oczywiste. Cieszyłam się w duchu, widząc, że to się sprawdza i staram się pamiętać o tym na co dzień, by za lat kilka cieszyć się z ich relacji. Jednak do sedna. Jak Wiki zareagowała na ciążę i pojawienie się Mii? Jak jest teraz? Jak ją przygotowywaliśmy na noworodka w domu? Po pierwsze – powiedzieliśmy jej od razu, gdy nowina się potwierdziła, a potem szczerze rozmawialiśmy i odpowiadaliśmy na pytania, Myślę, że to klucz do sukcesu. Wychodzę z założenia, że dziecku trzeba tłumaczyć swiat. Po prostu tłumaczyć, nie skażać żadnym nastawieniem emocjonalnym tylko pokazać takim, jakim jest. Niech sama decyduje czy jej się to podoba czy nie. Nam udało się akurat wstrzelić czasowo w fazę, kiedy Wiki zachciało się mieć siostrę i ona naprawdę na nią czekała. Jak na prezent -dosłownie- więc pytań zadawała mnóstwo, ale dzięki temu w grudniu wiedziała dobrze, co ją czeka. Opowiadałam, była raz ze mną na USG, pokazywałam jej na filmikach YT takie dopiero co urodzone dziecko, mówiłam o pępowinie ( w kontekście pępuszka, który będzie się goił. Co to jest, po czym jest ta dziurka w brzuszku itp.) Kilka miesięcy wcześniej oswajaliśmy ją z faktem, że będę musiała pójśś do szpitala, będą rozcinali mi brzuch, żeby wyjąć Mię i później będę bardzo słaba i obolała przez jakiś czas. Nie będzie mogła na mnie wskakiwać, nie będę mogła jej podnieść itp. W sposob dostosowany dla trzylatki możliwie najbardziej obrazowo staraliśmy się opowiadać o każdym aspekcie związanym z nową sytuacją, który mógłby ją zaskoczyć. Po drugie – wszelkie moje dolegliwości i związane z nimi ograniczenia w zabawie, podnoszeniu Wiki czy bieganiu z nią staraliśmy się tłumaczyć bez używania stwierdzeń „bo mama ma w brzuszku dziecko”. Po prostu źle się czuję, jestem słaba, nie mogę dźwigać, bo stanie mi się krzywda itd. Nie chciałam, żeby na samym początku w głowie trzylatki wytworzyło się skojarzenie ” mama nie może, BO DRUGIE DZIECKO”. Wtedy w jej głowie Mia z założenia byłaby już czemuś winna, coś by jej zabrała, a nie od tego chciałam zaczynać ich wspólną podróż przez życie. Po trzecie– uświadamiałam ją o rozwoju malucha i o tym, że na samym początku tylko płacze, śpi, je i robi w pampersa. Pokazywałam jak maluszki dorastają – najpierw leżą na brzuszku i podnoszą główkę, zaczynają się uśmiechać, siadają, raczkują, zaczynają próbować nowych potraw, wstają, chodzą, mówią. Rozmawiałyśmy o tym godzinami. Kilkanaście razy dziennie nawiązywałam do tego, że dziecko po urodzeniu jest malutkie i kruche i łatwo mu zrobić krzywdę. Trenowała delikatność na lalce bobasie ; ) Słowem, robiłam wszystko, żeby nie rozczarowała się, gdy zobaczy siostrę po raz pierwszy, tylko żeby czekała na kolejne etapy jej rozwoju. Po czwarte – robiłam wszystko, by nie poczuła, że traci cokolwiek ze względu na pojawienie się rodzeństwa. Gdy w grudniu nastąpiła kulminacja i większość przychodzących paczek była „dla Mii”, ona miała kalendarz adwentowy z prezentami na każdy dzień. Decyzja o przeniesieniu zawartości jej pokoju do wnęki w salonie i zrobienia w drugim pokoju sypialni z kącikiem Mii była omawiana przez ponad tydzień i choć od początku zaznaczała, że jej to pasuje i podoba jej się ten pomysł (ona i tak non stop siedziała z nami w dużym pokoju), zadałam chyba z dziesiątki razy pytanie w stylu ” na pewno nie będzie Ci przykro, smutno, że nie masz swojego osobnego pokoju?” i zapewniałam, że jesli bedzie chciała z powrotem mieć swój pokój, to wystarczy, że nam o tym powie. Po piąte – choć to w nawiązaniu do punktu 4. Dbamy, by w miarę możliwości był czas nadal tylko dla naszej trójki i każdego z nas tylko dla niej. Po obiedzie, kiedy Mia śpi, gramy w gry, rozmawiamy, rozwiązujemy zagadki. Wieczorem, gdy kładę ją spać nie zabieram Mii do pokoju. Jestem tylko dla niej, czytam wybraną przez nią bajkę, rozmawiamy, przytulamy się, śpiewam jej kołysankę. To był nasz rytuał, wiem, że ten czas jest dla niej ważny i nie chciałam jej tego zabierać. Mimo, że teraz czasem marudzi, żeby Mia zasypiała z nią ( ta faza fascynacji), ja się nie zgadzam… Zapytasz dlaczego? Wolę dmuchać na zimne. Teraz Mia jest – nazwijmy to – mało inwazyjna i absorbująca. Nie wtrąca się jej do zabawy, nie podbiera kredek, nie burzy wieży z klocków. Ale czy gdy to się zacznie Wiki nie będzie miała jej dość pod wieczór, tak po prostu? Może będzie chciała zwyczajnie pobyć bez asysty Młodszej siostry, a wtedy nagle „wyrzucając” z wieczornych rytuałów Mię krzywdziłabym ją. Wolę więc na początek nauczyć Młodszą funkcjonowania w rzeczywistosci zastanej. Tak jest lepiej dla wszystkich. Po szóste – nie obarczam Wiktorii opieką nad Mią ani niczym co z tym związane. Ona owszem, pomaga, bo sprawia jej to frajdę, ale nie musi. Czasami zdarza się, że pytam, czy mogłaby mi podać pieluszkę i słyszę „nie bardzo, oglądam teraz Dorę” i wtedy własnie jest czas na moje „O.K”. Bo to jest moje dziecko, to ja chciałam drugiego bobasa i to moim obowiązkiem jest ruszenie czterech liter po tę pieluchę. Nie jej. I tak, zdaje sobie sprawę, że dużo osób powie ” jeśli prosisz o coś dziecko to powinno Cię słuchać”. Jasne, ja się zgadzam. Dlatego, jesli proszę o sprzatnięcie jej klocków to to respektuję, ALE to są jej klocki i bez względu na to, czy Mia jest czy by jej nie było, swoje klocki musiała i musi sprzątać, a gdyby nie miała młodszej siostry to nie musiałaby nikomu podawać pieluszki… Po siódme – zrobiłam co w mojej mocy, żeby dostosować Mię do naszej wypracowanej już codzienności, a nie odwrotnie. Dokładnie tak samo zrobiliśmy, gdy urodziła się Wiki – nauczyliśmy ją żyć wg naszego dobowego/tygodniowego rytmu funkcjonowania, a nie wywracaliśmy swoje życie do góry nogami „bo dziecko”. Małe dziecko nie ma rytuałów ani przyzwyczajeń. Ono się rodzi i ma kilka podstawowych potrzeb, które muszą być zaspokojone i tyle – ma być sucho, ciepło, bezpiecznie, z pełnym brzuszkiem i ile się da przy mamie. Nawet dużo wczesniejsze kładzenie Wiki spać rozpoczęłam już kilka miesięcy przed narodzinami Mii, żeby ta zmiana nie kojarzyła jej się z jakims ograniczeniem z powodu pojawienia się rodzeństwa. Wiki : sukienka – nosweet SS16, opaska – Reserved Mia : bluzka – Zara | legginsy – Reserved Jak wdrożenie tych punktów sprawdziło się w praktyce? Po pierwsze – przez prawie 9 tygodni nie zdarzyły się sceny zazdrości inne niż to, że gdy tulę Mię to przychodzi się poprzytulać i Wiki. Najmłodsza jest oczkiem w głowie swojej siostry – jest milion razy dziennie całowana, przytulana, Wiki czyta jej książeczki, grzechocze grzechotką, zakłada skarpetkę, gdy ta jej spanie. Otula kocykiem, gdy śpi. Podaje smoczek… Znając już trochę Mii rytm funkcjonowania, potrafi ją nawet uśpić, serio ;D Nie złości się, gdy Młodsza płacze, stara się być w miarę cicho, gdy ta śpi. Nie wiem jak duży wpływ na to, jak jest obecnie miały zastosowane przez nas ‚środki zapobiegawcze’ ani ile w tym raczej zasługi wychowania przez te 3 lata czy może po prostu faktu, że Wiki zwyczajnie taka już jest – dobra, kochana, troskliwa i empatyczna. Nie wiem, ale jeśli nam jakoś się udało uniknąć armagedonu związanego z pojawieniem się drugiego dziecka w domu, może i Wam też się uda, dzięki tym kilku zasadom Jestem ciekawa, jak było u Was? Od razu wielka miłość, czy jednak zazdrość? Czy to zauroczenie mija z czasem i zawsze zaczynają się regularne wojny? Można ich jakoś uniknąć, jakoś się do nich przygotować? [ Piszcie, muszę się psychicznie przygotować ;)] wikilistka.plPost Jak przygotować dziecko na rodzeństwo

Weekendowe Inspiracje #2 | slow life

WIKILISTKA

Weekendowe Inspiracje #2 | slow life

Trendy wiosna-lato 2016 KIDS – TOP 10

WIKILISTKA

Trendy wiosna-lato 2016 KIDS – TOP 10

WIKILISTKA

Co robić, by ubierać dzieci za 0 zł ? | Zarządzanie garderobą #1

wikilistka.pl Świadome życie to nie tylko mądre kupowanie, ale i rozsądne zarządzanie tym, co już posiadamy. Choć nie będę Cię tu przekonywać do minimalizmu (gdy zaliczysz kilka przeprowadzek w krótkim czasie, sama zrozumiesz, że lepiej mieć mniej rzeczy ;)), to mam kilka patentów, które pozwalają mi tak planować garderobę dziewczyn ( w przypadku Wiki ten system sprawdza się już 3 lata!), że poza pierwszym jednorazowym wydatkiem udaje mi się je ubierać prawie za 0 zł! Zastanawiasz się jak to możliwe? Jestem właśnie po dwudniowym maratonie, podczas którego zmierzyłam się z sezonowym wietrzeniem szaf, zarówno dziewczyn, jak i swojej ( zerknij TUTAJ, może coś Ci wpadnie w oko), więc pomyślałam, że przy okazji wyprzedaży z naszych szaf odpowiem na jedne z najczęściej zadawanych mi przez Was pytań w ANKIECIE i pytaniach prywatnych i opowiem Ci, jak mądrze zorganizować garderobę dzieci (i nie tylko), żeby ubierać je prawie za 0 zł w dobrej jakości rzeczy. Będzie więc o tym, co, gdzie i kiedy kupować, kiedy i gdzie sprzedawać, a w drugiej części –  jak robić to skutecznie. Ale nim przejdę do konkretów, pierwsza podstawowa zasada, której polecam się nauczyć, jeśli chcesz sprytnie zarządzać swoimi „zasobami” – NIE CHOMIKUJ! Z wyprawki Mii po Wiki miałam tylko komplet pościeli i 2 ręczniki, serio! Nic więcej. Za to na bieżąco od urodzenia zaspokajałam nowe, zmieniające się potrzeby Wiktorii nie wydając właściwie złotówki poza tym, co zainwestowałam na samym początku. Wyrosła z maty edukacyjnej i leżaczka? Sprzedałam i kupiłam skoczek i stoliczek edukacyjny. Wyrosła z łóżeczka – sprzedałam i kupiłam większe. O ciuchach nie wspominając, sprzedawałam i zmieniałam na nowe na bieżąco. Przy Mii robię dokładnie tak samo – coś mi przestaje służyć, sprzedaję i kupuję coś, czego aktualnie mi trzeba. Dzięki temu zaspakajam większość bieżących potrzeb bez ciągłego wydawania nowych pieniędzy. Proste, nie ? To teraz do meritum. Co, jak, kiedy i gdzie kupować? Przede wszystkim kupować tylko dobre jakościowo rzeczy, najlepiej z popularnych sieciówek. Oczywiście to będzie duże uogólnienie (dokładniej wyjaśniam m.in. we wpisach o mądrym kompletowaniu garderoby : zimowej i letniej), ale mówię nie legginsom i koszulkom za 9,99zł ze sklepów typu Pepco, KiK czy osiedlowy sklepik. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale (testowałam to!) w większości przypadków te rzeczy po 2 praniach nadają się do śmieci, bo są bezkształtne i zmechacone. Dlaczego z popularnych sieciówek? Sprawa jest prosta – ubrania z Zary, H&M, Next’a, Reserved, Mothercare czy Kappahl sprzedasz bez większego problemu, bo są ROZPOZNAWALNE tu u nas. Ludzie kojarzą te sklepy i to jest klucz do sukcesu. Dlaczego to takie ważne? Otóż kupując ubranka dobrych marek, ale znanych np. tylko w USA u nas będzie ciężko je sprzedać, nawet jeśli wyjściowo jest to coś 10x bardziej znanego tam czy „cenionego” od Zary. U nas w PL dziecięce ubranka z Zary sprzedają się chyba najszybciej ze wszystkich i to jest fakt, po prostu Druga kwestia to to, że w dużej mierze marki, o których napisałam są już swego rodzaju gwarantem jakości, choć tu duże ALE – w każdej z nich trafisz na beznadziejne egzemplarze, ale dość szybko można nauczyć się ich unikać, a w dużej większości są naprawdę fajne gatunkowo ciuchy. Kiedy kupować? Najlepiej na wyprzedażach, ale nie tylko. Warto śledzić na bieżąco newsettlery i fanpejdże ulubionych firm, bo często na początku i w środku sezony pojawiają się kody rabatowe na 20-30% zniżki na całe zakupy. Warto też regularnie odwiedzać lumpeksy i szukać markowych ubranek z dobrym składem, bo jeśli kupisz wełniany płaszczyk z Zary za 10 zł to spokojnie gdy dziecko wyrośnie uda Ci się go sprzedać za 80 zł, więc jesteś siedem dyszek do przodu w ubraniowym budżecie! A teraz zdradzę Ci sekret – wiesz, że moja sukienka z Zary kupiona za 80 zł kosztuje mnie mniej niż taka kupiona na bazarku za 50 zł? Jak to możliwe? Tę z Zary spokojnie sprzedam za 50-60 zł, a bazarkową sprzedać będzie trudno. Mam więc dwie pieczenie na jednym ogniu – świetną kieckę, dobrą jakościowo i z fajnym designem w ostatecznie mega niskiej cenie. Jeśli uda mi się ją kupić na wyprzedaży, nadal mogę ją sprzedać za te 50-60 zł, więc właściwie kieckę używałam za darmo i jeszcze mam kasę na nową koszulkę. Fajnie, nie? POZBĄDŹ SIĘ WYRZUTÓW SUMIENIA!  I nie, nie miej wyrzutów sumienia sprzedając drożej niż kupiłaś. Dlaczego? Pomyśl tylko… Wyobraź sobie, że marzysz o kultowym trenczu Burberry. Nowy kosztuje bagatela kilka tysięcy(3-4?) jeśli dobrze pamiętam. I wchodzisz dajmy na to na allegro, udaje Ci się go kupić za 200-300 zł, używany w idealnym stanie. A teraz zadaj sobie pytanie – boli Cię to, że osoba, która Ci go sprzedała kupiła go za 20 zł w osiedlowym lumpeksie, czy cieszysz się, że masz wymarzoną rzecz za 10 % jej wartości? Kiedy, jak i gdzie sprzedawać? Gdzie sprzedawać dziecięce ubranka ?  O Matko i córko, wszędzie! W porównaniu do tego, że 3 lata temu jedyne miejsce, które mi przychodziło do głowy to allegro, dziś mamy kalejdoskop możliwości. Oczywiście – nadal Allegro, ale też olx.pl, instagram (ja założyłam specjalne konto – KLIK – na którym sprzedaję na bieżąco to, co nam niepotrzebne ), grupy na fejsbuku. W niektórych miejscowościach są też tzw. SWAP-y, ludzie spotykają się w konkretnym miejscu i wymieniają/sprzedają/kupują ubrania. Pewnie nasuwa Ci się pytanie – gdzie najlepiej? Wedle moich obserwacji sprawa wygląda tak : ALLEGRO – docierasz do największej ilości osób, nie musisz mieć żadnych obserwujących itp. Bezsprzecznie warto tu sprzedawać rzeczy popularnych marek (Zara, H&M, Reserved, Next, Mothercare, Fisher Price itp.), jest opcja zarówno licytacji jak i kup teraz, wszystko właściwie ogarnia za nas system, więc nie ma za dużo roboty. Aukcję jednak trzeba przygotować i wiąże się to z kosztami ( jakaś drobna kwota koło 1 zl za wystawienie + kilka % od kwoty sprzedaży) OLX – dotarcie nadal duże, a koszta zerowe. Wystawienie ogłoszenia darmowe, odświeżanie mega wygodne. Ta opcja na pewno jest super w przypadku wszelkich gabarytowych rzeczy z preferowanym odbiorem osobistym INSTAGRAM – trzeba mieć realnie zainteresowanych obserwatorów, inaczej ciężko coś sprzedać, ale gdy ich masz to jest to o tyle wygodna opcja, ze a) darmowa, a b)możesz cały dzień coś wystawiać z telefonu robiąc to „przy okazji” (przeczytaj koniecznie o mądrym multitaskingu matki!:)) GRUPY NA FACEBOOKU – podzieliłabym je na 3 grupy. Pierwsza – skupiająca osoby z danego miasta czy rejonu. Tu też zawsze najlepiej uderzać z rzeczami większymi, gdzie preferujesz odbiór osobisty. Druga – skupiająca osoby zainteresowane daną marką. Jeśli np. nałogowo kupujesz w Zarze czy H&M to na takich grupach łatwo się tych ubranek pozbyć . Łatwo też znaleźć i odkupić coś z poprzednich kolekcji. Trzecia – skupiająca osoby zainteresowane danym tematem. Coś w stylu „mama i maluszek – kupię/sprzedam” (to grupa założona przeze mnie). Tu możesz sprzedać wszystko przeznaczone dla konkretnej grupy osób (np. rzeczy dla dzieci). Osobiście myślę, że jeśli nie nie masz jakiegoś grona stałych odbiorców (np. blog, insta), najlepiej sprzedawać na allegro i w grupach na facebooku. Kiedy sprzedawać?  A zaufasz mi na słowo? Zaufaj… jest już pierwsza w nocy, a ja bardzo chcę skończyć ten wpis przed pójściem spać Tak więc : rzeczy na sezon wiosenno-letni najlepiej na przełomie lutego i marca, a te jesienno-zimowe na przełomie sierpnia i września. Jeszcze przed sezonem, już po wyprzedażach. I w okolicach 10-tego, po wypłacie Zanotować, zakuć, nie zapominać! W następnym wpisie na ten temat, kontynuacji, opowiem Ci jak sprzedawać skuteczniej. Jak przygotować rzeczy, jak zrobić dobre zdjęcia, napisać tytuł i opis, jak wyceniać. Stay tuned i dołącz do mnie na fejsbuku, żeby nie przegapić kontynuacji tego wpisu! Właśnie zarwałam dla Ciebie nockę, więc będę mega wdzięczna jeśli odwdzięczysz się lajkiem i dobrym słowem w komentarzu! Przyda Ci się dzisiejszy wpis? Może masz jakieś pytania? PYTAJ ŚMIAŁO, ODPOWIEM Z PRZYJEMNOŚCIĄ     wikilistka.plPost Co robić, by ubierać dzieci za 0 zł ? | Zarządzanie garderobą #1

Weekendowe inspiracje

WIKILISTKA

Weekendowe inspiracje

Absolutnie najlepsze pączki EVER!

WIKILISTKA

Absolutnie najlepsze pączki EVER!

WIKILISTKA

…pięknego trudne początki | slow life

wikilistka.pl Dzisiejszy wpis powinien pojawić się na blogu już dawno, jako swoista zakładka „zacznij tutaj” tudzież „pierwszy raz?”, ale od kilku miesięcy wciąż zadaję sobie pytanie, czy na pewno żyję już na tyle świadomie, żeby się w tym temacie choćby z autopsji wymądrzać.  Później siadam, spisuję pomysły na wpisy i widzę, że to wszystko, wielkie wszystko, które w dzisiejszych czasach lubimy zwać lajfstajlem, krąży tu jednak wokół jednej, głównej osi, jaką jest świadome życie, które praktykujemy od dłuższego czasu, więc – chyba mogę, a nawet powinnam kilka kwestii Ci wyjaśnić. Mimo niespełna 24 lat udało mi się doświadczyć już wielu zarówno dobrych jak i złych rzeczy. Sukcesów i porażek, wzlotów i upadków, emocji pięknych i bolesnych, miłości bezwarunkowej i bólu po stracie, jakiego nie zna pewnie jeszcze wiele z Was … Kiedyś po takim maratonie wzlotów i upadków uświadomiłam sobie, że dwa lata intensywnego zapieprzania nie dały mi nic poza sukcesem (którego swoją drogą i tak wtedy nie zauważałam) i paroma materialnymi drobnostkami, które w obliczu nieprzewidzianych życiowych zakrętów nic nie znaczą. Siedząc tak i analizując swoje życie, tuż po okresie, kiedy miałam wrażenie, że gorzej być nie może, doznałam olśnienia. Wiesz, do czego doszłam? „ To zabawne… Z ostatnich dwóch lat pamiętam może kilka ważnych momentów i to bez szczegółów. Wakacje nad morzem, o których wiem tylko tyle, że były – nie wydarzyło się nic, co zapamiętałabym na dłużej, a moje zmysły jakoś nie były na tyle uważne, by zakodować tak ważne detale jak piosenka, której słuchaliśmy wieczorem, smak tych fenomenalnych bananowo-czekoladowych lodów w postaci minikuleczek, którymi się zachwycałam czy zapach perfum, których on wtedy używał. Pamiętam za to wieczorne sprawdzanie maili i innych ‘formalnych rzeczy’ oraz smak rozczarowania bzdurnością niektórych decyzji, co to dla jednych są tylko kliknięciem myszką, a dla innych spełnieniem marzeń. Co zabawniejsze – wśród wszystkich materialnych rzeczy, które były…i się zmyły… nie ma żadnej, której jakoś wybitnie by mi  brakowało teraz do szczęścia. Dwa lata, po których właściwie nie ma śladu, no poza jednym, co właśnie drepcze w koło i robi „kuku”. I szkoda, że tak wiele rzeczy uświadomiłam sobie dopiero dziś, gdy ma już rok, bo może tych najcenniejszych aktywów – wspomnień – miałabym więcej. Bilans dzisiejszego dnia?  Radosny chichot podczas szaleństw z Tatą na plaży, błyszczące oczy, lśniące w słońcu złote włoski, dotyk piasku pod stopami, zapach morza, szum samochodu jadącego autostradą, smak kurczak burgera kupowanego w Mac’u przy autostradzie, ciepło jego rąk na moim kolanie. A to tylko jeden dzień, 24 godziny. Wniosek na dziś? Zdecydowanie „mieć” nic nie znaczy, jeśli „być” jakoś Ci w życiu nie wychodzi. Równowaga – słowo klucz na najbliższe miesiące” Przeczytałaś właśnie fragment zapisków z jednego z moich notatników, do których czasem przelewałam natłok myśli. To był dzień, kiedy uświadomiłam sobie, że ponad 2 lata życia uciekły mi przez palce nie pozostawiając po sobie nic. Dzień, w którym postanowiłam nauczyć się żyć świadomie, celebrować życie, chłonąć detale i przede wszystkim – słuchać siebie, swojego serca, rozumu i intuicji. Nie podejmować decyzji, które innym wydają się słuszne. Nie iść z prądem, nie rezygnować z marzeń na rzecz zaspakajania oczekiwań innych ludzi. Każdego wieczora poświęcić chwilę na uporządkowanie wspomnień tych najważniejszych detali i docenienie tego, co mam. Świadome życie, które się tu  u nas przewija to taka dostosowana do realiów matki wersja modnego ostatnio slow life’u i kipiącej zewsząd motywacji. Przepuszczona przez pryzmat rodzicielskiej rzeczywistości mieszanka powolnie celebrowanych w łóżku śniadań rodem z pinteresta, mody stawiającej na jakość, motywacyjnych wykładów z cyklu „na pewno Ci się uda, tylko zacznij już teraz” i eko-fit-vege życia. Bo ja owszem, chcę Cię zmotywować do lepszego życia, ale poprzez skłanianie Cię do analizy i własnych wniosków, a nie przez mówienie Ci, co masz robić i jak jest dobrze, ani że na pewno się uda. Generalnie, jak mawia mój Tato, „na pewno to Kopernik nie żyje”, więc nie ma nic pewnego, ale zapewniam Cię, że warto próbować i walczyć o fajne dziś i jeszcze lepsze jutro. Motywacja z dużym naciskiem na to, że dobrze dla mnie nie musi znaczyć dobrze dla Ciebie, ale możemy się wspólnie inspirować i szukać własnej drogi do szczęścia. Czasem uda mi się złapać w kadr obrazek, który idealnie wpisuje się w aktualnie panujące w Internecie trendy, a czasem pokazuję Ci taki urywek zwyczajnej codzienności, bo ten „backstage” jest ważny. Widzisz wtedy, że nie musi być idealnie, żeby było dobrze. Moda i zakupy? Nie tylko pokazuję, ale o i nich piszę – jak to zrobić, żeby ta moda nam służyła. Co zrobić żeby nam było dobrze ze swoją szafą, żeby nie podejmować pochopnie błędnych decyzji, nie kupować niepotrzebnych rzeczy a zamiast tego sprawiać sobie przyjemność lepszą jakością lub podróżami. Rodzicielstwo? Może być piękne i inspirujące, nie ogranicza i to właśnie chcę Ci pokazać. Czy bywa trudno? Jasne! To najtrudniejszy zawód na świecie, ale czy to cokolwiek zmienia? Każda zajebista rzecz na świecie ma jakieś drugie dno , w którego opis na pewno można by wcisnąć słowo „trudno”. Czy lifestyle kręcący się wokół rodziny może być inspirujący? To zależy jak na to spojrzysz, ale generalnie na próżno tu szukać matki polki spełnionej przy garach. Ja Ci pokażę, że można mieć czysto wokół, nakarmione dzieci i zadowolonego Męża wszystkie typowo „gosposiowe” czynności ograniczając do minimum. Gotuję i sprzątam, ale, że mocno za tym nie przepadam, jestem mistrzem w szukaniu sposobów, by poświęcony na to czas i energię ograniczyć do minimum i każdego dnia dopracowuję luki w systemie, który pozwala nam jakoś funkcjonować. Zamierzam za to w tym roku pokazać Ci, że nawet przy bardzo skromnym budżecie można otaczać się pięknymi rzeczami, zdrowo jeść i dużo podróżować – z malutkim dzieckiem, nie robiąc z tego wydarzenia niczym wyprawa na Mount Everest. Bardzo chcę Ci też pokazać, ze można schudnąć po ciąży i doprowadzić swoje ciało do porządku – ale w tej kwestii potrzebuję motywacji i wsparcia, więc trzymaj proszę kciuki;) To właśnie jest sedno naszego życia. Świadome jego kreowanie na miarę naszych możliwości i w zależności od aktualnych potrzeb. Nie musi być zawsze slow, ale jeśli będziemy w danym tygodniu zarywać nocki i pracę przedkładać nad choćby tak ważne dla nas wspólne wieczory, to chcę wiedzieć, że robię to po coś. Że ma to swój jasno określony początek i koniec, przyczynę i planowany skutek. Podsumowując, chcę Cię zainspirować do LEPSZEGO życia, ale Ty sama musisz odpowiedzieć sobie na pytanie : lepsze, czyli jakie? Co z tego, co tu zobaczysz będzie dobre akurat dla Ciebie? Więc jak – będziesz do mnie zaglądać?  Na koniec mam do Ciebie wielką prośbę. Przygotowałam krótką ankietę dla Was, czytelniczek bloga, żeby móc jak najlepiej dostosować to miejsce do Waszego trybu życia, więc będę mega wdzięczna, jeśli poświęcisz minutkę i odpowiesz mi dosłownie na kilka pytań. Z góry dzięki! [ KLIKNIJ TUTAJ ŻEBY PRZEJŚĆ DO ANKIETY] Udanego tygodnia i wpadnij do mnie jutro wieczorem po przepis na idealne, najlepsze na świecie pączki, które nie tuczą, a smakują tak, że aż trudno to opisać słowami ;)! wikilistka.plPost …pięknego trudne początki | slow life

Momenty, które musisz uwiecznić | noworodek

WIKILISTKA

Momenty, które musisz uwiecznić | noworodek

WIKILISTKA

Pierwsza vs. druga ciąża

wikilistka.pl Czy w drugiej ciąży jest lepiej/gorzej? Czy brzuch szybciej rośnie? Czy tyje się więcej czy mniej? Byłaś spokojniejsza, bo wiedziałaś, co Cię czeka? Jak jest z drugą cesarką? Czy trudniej dojść do siebie? Jak wybrać szpital? Czy warto płacić za prywatną salę? To tylko kropla w morzu pytań, które otrzymałam od Was w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Starałam się na bieżąco odpisywać na każde, ale obiecałam sobie, że tematu ciąży na blogu nie będę poruszać dopóki nie urodzę i nie dojdę do siebie, bo strasznie bałam się, że gdy coś pochwalę to los postanowi brutalnie ze mnie zadrwić, a na to zdecydowanie nie jestem gotowa. Jednak skoro wszystko już za nami… DRUGA VS PIERWSZA CIĄŻA Decydując się na drugie dziecko jedną rzecz miałam zakodowaną. O ile bardzo chciałam, żeby maleństwo punkt w punkt było takie jak Wiki (czyli bezproblemowe, all the time) tak ciąża mogłabyć zupełnie różna od tej pierwszej, kiedy to przytyłam 34 kg w 4 miesiące, nie jedząc prawie nic (jadłowstręt), wszystkie kończyny miałam spuchnięte do granic możliwości i przez pierwszą połowę na czterech wracałam z łazienki (albo nie wracałam, bo już mi się nie chciało non stop biegać i spałam w objęciach z muszlą klozetową), a drugą część przymusowo przeleżałam w łóżku. Wiedziałam, że co jak co, ale w tej kwestii to już chyba gorzej być nie może, więc wierzyłam, że doświadczona w bojach, jakoś wytrwam. Druga ciąża, pomimo nadal ogromu dolegliwości, jednak pozytywnie mnie zaskoczyła. Tym razem mimo, że jadłam to na co miałam ochotę, przytyłam jakieś 14 kg. Nie musiałam jakoś specjalnie się oszczędzać, pierwszy trymestr też znioslam dużo lepiej niż za pierwszym razem. I choć mój organizm zdecydowanie nie jest stworzony do rodzenia dzieci, ciąża to dla mnie absolutnie nie stan błogosławiony a jakieś utrapienie, to jednak tę drugą wspominam zdecydowanie lepiej pod kątem „fizyczności” niż pierwszą. Natomiast psychika… Właściwie nie tyle psychika, co jakiś hormonalny rollercoaster, który sprawiał, że płakałam właściwie bez powodu i panicznie bałam się…ze umrę. Tak,serio! Kilka ostatnich tygodni to był codzienny płacz po uśpieniu Wiki, bo nie mogłam pozbyć się z głowy wizji płaczącej, bezskutecznie próbującej mnie dobudzić córki. Na samo wspomnienie przechodzą mnie dreszcze, bo jakkolwiek to nie byłoby irracjonalne, ja naprawdę panicznie bałam się, że przez decyzję o drugim dziecku mogłabym zostawić na świecie samą osobę, która jest dla mnie całym światem. Dla mnie było to o tyle dziwne i denerwujące, że ja generalnie bardzo rzadko płaczę czy się wzruszam ( a wyłam na reklamach!) i nie miewam hormonalnych wahań nastroju, nigdy no! Tak więc płakałam, bo coś mnie wkurzyło, przestraszyło, wzruszyło a potem płakałam, bo nie wiedziałam już czemu płacze. Armagedon! Sama że sobą nie mogłam wytrzymać…więc nigdy więcej Ku pocieszeniu – po operacji te wszystkie irracjonalne obawy tak po prostu odeszły. Czarne wizje opuściły moja głowę jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mia urodziła się zdrowa,ja pomimo komplikacji jakoś przeżyłam więc było ok. Pytałyście o drugą cesarkę i dochodzenie do siebie. Mam wrażenie, że faktycznie bolało trochę bardziej i trochę dłużej niż za pierwszym razem, ale nie jestem pewna, czy akurat u mnie nie wpłynęła na to bardziej kwestia skrajnego osłabienia organizmu po ciąży i cięciu. W tej chwili  Sama blizna po miesiącu (to dziś!) jest już tylko ciemną, cieniutką kreseczką w tym samym miejscu, w którym miałam pierwszą bliznę. Z doświadczenia wiem, że za jakiś czas będzie praktycznie niewidoczna. LEKARZ I BADANIA W CIĄŻY NA NFZ ?  To kolejne moje odkrycie drugociążowe na plus. Jako, że mój ginekolog, który prowadził cała pierwsza ciążę urzęduje 200 km stąd i jakoś nie wyobrażałam sobie jeżdżenia tam na każdą (płatna!) wizytę, musiałam poszukać kogoś tu w Gdańsku na miejscu. Przeszperałam więc fora internetowe, popytałam i ostatecznie wizyty przez całą ciążę jak i wszystkie badania miałam bezpłatne i… nie odczułam jakoś wybitnie różnicy! Owszem – trzeba zrobić dobry research, ja sama w trakcie ciąży zmieniałam lekarza, ale biorąc pod uwagę, że w ciągu tych 9 miesięcy można zaoszczędzić koło 2 tysięcy, myślę, że warto rozważyć taką opcję. Usg miałam praktycznie na każdej wizycie (gdy tylko poprosiłam), a raz miałam nawet usg w 3d, również bez dopłat. Oczywiście, do tego ‚mojego’ ginekologa miałam większe zaufanie, znam go bardzo długo i dla mnie to w ogóle był i będzie najlepszy lekarz ever, ale pomijając tę kwestię, czułam, że naprawdę jestem pod dobra opieką. Do tego trafiła się położna do rany przyłóż i pod koniec ciąży lekarz ideał, dzięki któremu ostatecznie wybrałam szpital…no i sam szpital, który przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, ale o tym już innym razem, bo czas podać Gwiazdom kolację Zapewne tak jak każda z nas jest inna, tak samo różnią się od siebie ciąże – moja od Twojej, pierwsza od drugiej. Nie ma na to reguły. Wiem jednak, że jeśli ja dałam radę i się zdecydowałam, ze wszystkimi moimi obawami, to chyba warto. Choćby dla takich widoków, warto! . Jak było u Ciebie? A może ta decyzja wciąż przed Tobą?  wikilistka.plPost Pierwsza vs. druga ciąża

Wieczór | slow parenting

WIKILISTKA

Wieczór | slow parenting

Hity 2015

WIKILISTKA

Hity 2015

Dzień z życia świstaka…

WIKILISTKA

Dzień z życia świstaka…

WIKILISTKA

2015 w kwadracie – Instagramowe podsumowanie roku

wikilistka.pl Masz konto na Instagramie? Chętnie popatrzę, co u Ciebie słychać, więc możesz mi w komentarzu zostawić link do swojego profilu. Ja muszę przyznać, że w tym roku wciągnęłam się w Insta totalnie, pokochałam tę formę komunikacji obrazem i od dłuższego czasu wrzucam tam coś nowego niemal codziennie. Śmiało, dołącz do mnie TUTAJ, żeby być na bieżąco, a tymczasem – na rozgrzewkę przed zdjęciowym Grudniownikiem 2015 – kwadraty z naszej codzienności 2015. Enjoy! Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 13 Sty, 2015 o 2:40 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 17 Sty, 2015 o 3:02 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 24 Sty, 2015 o 4:59 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 21 Lut, 2015 o 11:22 PST *** Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 2 Mar, 2015 o 12:50 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 9 Mar, 2015 o 5:02 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 26 Kwi, 2015 o 6:48 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 24 Kwi, 2015 o 12:25 PDT *** Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 15 Cze, 2015 o 2:51 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 28 Lip, 2015 o 2:26 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 4 Sie, 2015 o 11:34 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 6 Sie, 2015 o 8:01 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 8 Sie, 2015 o 6:24 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 19 Wrz, 2015 o 4:45 PDT *** Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 25 Sty, 2015 o 2:29 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 1 Maj, 2015 o 10:18 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 29 Lip, 2015 o 12:19 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 29 Lip, 2015 o 6:13 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 4 Sie, 2015 o 4:23 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 9 Sie, 2015 o 2:50 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 4 Wrz, 2015 o 9:38 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 3 Paź, 2015 o 10:34 PDT *** Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 21 Sie, 2015 o 10:23 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 15 Lis, 2015 o 12:43 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 20 Paź, 2015 o 6:40 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 18 Wrz, 2015 o 1:51 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 23 Sie, 2015 o 6:09 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 8 Wrz, 2015 o 7:30 PDT *** Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 22 Cze, 2015 o 2:18 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 15 Lip, 2015 o 12:48 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 9 Lip, 2015 o 9:47 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 10 Lip, 2015 o 5:07 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 22 Lis, 2015 o 1:00 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 30 Gru, 2015 o 8:29 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 30 Paź, 2015 o 11:36 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 30 Lip, 2015 o 5:33 PDT *** Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 4 Lis, 2015 o 9:38 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 8 Paź, 2015 o 11:47 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 3 Lis, 2015 o 11:30 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 13 Gru, 2015 o 11:57 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 31 Paź, 2015 o 8:14 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 20 Paź, 2015 o 12:25 PDT *** Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 1 Wrz, 2015 o 1:59 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 17 Sie, 2015 o 8:13 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 21 Wrz, 2015 o 11:53 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 3 Lis, 2015 o 8:27 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 1 Lis, 2015 o 5:10 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 13 Paź, 2015 o 12:07 PDT Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 3 Gru, 2015 o 5:00 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 2 Gru, 2015 o 11:11 PST *** Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 1 Gru, 2015 o 12:07 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 5 Gru, 2015 o 11:55 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 13 Gru, 2015 o 2:08 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 26 Lis, 2015 o 4:11 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 29 Lis, 2015 o 11:23 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 5 Gru, 2015 o 5:36 PST *** Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 23 Gru, 2015 o 10:24 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 30 Gru, 2015 o 2:35 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 1 Sty, 2016 o 1:00 PST Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Es. (@wikilistka) 2 Sty, 2016 o 12:48 PST Dokładnie taki był ten rok w kwadracie. Piękny i wartościowy, doskonały w swej niedoskonałości. Nieidealny, ale tak bardzo, najbardziej NASZ. Koniecznie daj mi znać w komentarzu, czy podoba Ci się takie podsumowywanie tego, co dzieje się na Insta od czasu do czasu na blogu. Myślę, żeby w ten sposób podsumowywać każdą porę roku – dobry pomysł? wikilistka.plPost 2015 w kwadracie – Instagramowe podsumowanie roku

2015 w kilku zdaniach

WIKILISTKA

2015 w kilku zdaniach

Jak mądrze kupować na wyprzedażach?

WIKILISTKA

Jak mądrze kupować na wyprzedażach?

Co ubrać na Święta? 5 propozycji na każdą kieszeń

WIKILISTKA

Co ubrać na Święta? 5 propozycji na każdą kieszeń

Efektowne świąteczne ozdoby DIY, które wykonasz razem z dzieckiem

WIKILISTKA

Efektowne świąteczne ozdoby DIY, które wykonasz razem z dzieckiem

Wyprawka dla noworodka – moje ostateczne wybory

WIKILISTKA

Wyprawka dla noworodka – moje ostateczne wybory

WIKILISTKA

Jak nauczyć dziecko miłości do czytania książek? + VIDEO!

wikilistka.pl Ilekroć poruszam na blogu temat związany z książkami (np. TU czy TUTAJ), zawsze dostaję od Was co najmniej kilka wiadomości z pytaniem „ale jak Ty to robisz, że ona grzecznie siedzi i słucha?!”. Postanowiłam, że w takim razie opowiem Ci kilka słów o naszej przygodzie z czytaniem, od początku…więc zaparz sobie coś ciepłego i usiądź wygodnie Ja jestem książkomaniaczką i choć teraz nie zawsze znajduję czas, by czytać tyle, ile bym chciała, wciąż gdy znajdę interesującą mnie pozycję potrafię pochłonąć kilka ponad 400-stronicowych tomów w jeden weekend. Książki były obecne w moim życiu od zawsze i od zawsze je lubiłam, sama potrafiłam czytać bardzo wcześnie, bo mając 5 lat, jednak jakby to było dzisiaj pamiętam, co sprawiło, że zaczęłam czytać wręcz maniakalnie. Pierwsza część Harrego Pottera przyniesiona przez moją mamę z biblioteki. To była TA książka, która rozpaliła moją miłość do czytania. Pamiętam, że w bardzo krótkim czasie przeczytałam jeszcze pozostałe dostępne wtedy dwie kolejne części, a później z niecierpliwością czekałam na wydanie kolejnych. I mimo, że nie marzyłam o pelerynie niewidce, nie leciałam do księgarni na premierę nowej części w todze i ze sztuczną różdżką, to w momencie, gdy ten świeżutki egzemplarz nowej części ulubionej powieści trafiał w moje ręce ja po prostu…znikałam! Mnie nie było – nawet do toalety szłam z książką, jadłam z książką, zasypiałam z książką, a pierwszą rzecz, którą robiłam po otwarciu oczu było rozpoczęcie dalszego czytania. Gdyby nie Tata przynoszący mi coś do jedzenia do pokoju, nie wiem, czy przez te 2-3 dni jadłabym cokolwiek, serio. Ten stan trwał tak długo, aż nie dobrnęłam do końca. Na przełomie lat w podobny sposób pochłonęłam wszystkie części Ani z Zielonego Wzgórza, Serię Niefortunnych Zdarzeń, sagę Zmierzch czy wszystkie części 50 Twarzy Greya. I nigdy nie zastanawiałam się, czy to była aby odpowiednia, dość ambitna literatura – czytałam dla przyjemności, a dopiero analizując suche fakty widziałam takie korzyści jak choćby poprawienie szybkości czytania, szybsze zapamiętywanie przeczytanych informacji czy – przede wszystkim – wyraźne poszerzenie zasobu słownictwa używanego na co dzień, co później bardzo przydawało mi się przy pisaniu wszelakich prac w szkole. Zastanawiasz się pewnie, dlaczego przytaczam Ci dzisiaj tę historię, skoro miało być o Wiki, prawda? Otóż – być może trochę to dziś nietypowe, ale jako, że jestem człowiekiem, który swoje dzieciństwo uważa za wyjątkowo udane, dające naprawdę silny fundament osobowości – w wychowywaniu Wiktorii w bardzo, bardzo wielu kwestiach opieram się na połączeniu przykładu, który dali mi rodzice skonfrontowanego z przemyśleniami i odczuciami dziecka, którym byłam (jako, że Wiktoria jest dzieckiem bardzo do mnie podobnym, sprawdza się to nieźle). Ale wracając do naszej przygody z książkami… Oczywiście tekturowe książeczki były obecne w domu już, gdy Mała miała kilka miesięcy, jednak bajka czytana na dobranoc stała się rytuałem dopiero w okolicach skończenia przez nią roczku. Była to zazwyczaj jedna krótka opowieść czytana przed snem, na początku odkładałam Małą do łóżka tłumacząc, że to nie jest czas na wspólne przeglądanie obrazków, tylko słuchanie nawet po kilkanaście razy, ale dzięki temu, mając 18 miesięcy Wiki zasypiała grzecznie leżąc i słuchając jak czytam jej przynajmniej jeden rozdział Kłopotów Rodu Pożyczalskich. To była książka, która z niewiadomych przyczyn sprawiła, że moje półtora roczne dziecko przez pół godziny leżało nieruchomo i słuchało opowieści. To była pierwsza książka, którą ona się zainteresowała i ta, która sprawiła, że odtąd właściwie nie możemy przejść obok księgarni, żeby do niej nie wstąpić. Więc wstępujemy, ona leci do półki z książkami i – teraz najważniejsze – przy kasie lądujemy z tym, co wybrała trzylatka, a nie zakochana w designerskiej okładce mamusia. Pomimo mojego estetycznego skrzywienia i manii kupowania książek pięknie wydanych i ilustrowanych, główną część biblioteczki mojej trzylatki stanowią pozycje, które ona sama wybiera. Najczęściej pstrokato-kolorowe i pełne obrazków z postaciami z bajek Disneya… ale właśnie takie książki ona teraz chce czytać i oglądać. Pochłania je jedną za drugą i wciąż prosi o nowe, a to właśnie jest cel, jaki książkowo chciałam osiągnąć – rozbudzić w dziecku miłość do czytania, sprawić, żeby pokochała książki. półeczka – Bambooko | naklejki ścienne – Dekornik | pościel – Effii | piżamka – Reserved fot. #SONYA77 Jedną z najważniejszych umiejętności, jakie zdobyłam dzięki byciu mamą jest nauczenie się dawania dziecku własnej przestrzeni, pozwolenie na przeżywanie dzieciństwa tak, jak ona tego pragnie. Bo może i podobają mi się pięknie wydane książki z cudnymi grafikami, takie wiesz – modne teraz, w sam raz na bloga – ale… Po pierwsze to nie są książki, do których moje dziecko biegnie w księgarni i po nie sięga, a starannie wyszukane po ładnej okładce propozycje cieszące oko mamy. Co za tym idzie – to są książki, które będą pięknie zdobiły półkę, zdobędą setki serduszek na Insta i powzdychają do nich mamy zaglądające na bloga…ale nie będą tymi, po które moje dziecko sięgnie kilka razy w ciągu jednego dnia.  Po drugie, to nie są historie, które chcę serwować trzylatce przed snem.. Nie widzę sensu w czytaniu jej na dobranoc historii o wojnie, umierającej  na raka siostrzyczce albo mamie pogrążonej w depresji, a niestety często podobne tematy te pięknie ilustrowane książki poruszają. I nie chodzi o to, że chcę dziecko izolować od tematów trudnych, ale o to, by nie zabierać w dzieciństwie czasu, który powinien być przeznaczony właśnie na wszelką magię, księżniczki, elfi pyłek i jednorożce. Bo zdąży dorosnąć, zdążę jej opowiedzieć o wojnie, śmierci, depresji i śmiertelnych chorobach, gdy o to zapyta…a dzieciństwo ma tylko jedno, trwające chwilę, więc niech korzysta do woli. Nie zamierzam na siłę wplatać w jej codzienność trudnych tematów, które na szczęście dzisiaj jej nie dotyczą. A jej dzieciństwo ostatnio, poza tym, że w fotograficznych kadrach, zaczęłam kolekcjonować też w formie króciutkich nagranych filmików i wczoraj nawet udało mi się zmontować z tego jakiś pierwszy sensowny filmik – kto wie, może w przyszłym roku posiedzę trochę nad video? Jak Ci się podoba?  PS. Cudna nowa pościel Wiki to propozycja od Effii – polecam z całego serducha, zwłaszcza, że w większym rozmiarze niż „łóżeczkowy” trudno znaleźć coś fajnego, a ta jest idealna! Dodatkowo 12 i 13 grudnia na haslo : grudzien możecie zrobić zakupy na www.effii.pl z 20% rabatem! wikilistka.plPost Jak nauczyć dziecko miłości do czytania książek? + VIDEO!

Nie popełniaj mojego błędu… | Konkurs LOVI

WIKILISTKA

Nie popełniaj mojego błędu… | Konkurs LOVI

WIKILISTKA

Janod na Gwiazdkę dla małej dziewczynki

wikilistka.pl W zabawkach Janod zakochałam się od pierwszego wejrzenia, gdy tylko przyszedł do nas miętowy skuter. Wiedziałam, że to nie będzie przelotny romans, bo to są takie drewniane zabawki, które jednocześnie cieszą serce matki designem i jakością, ale też sprawiają, że na ich widok dzieci piszczą, pragnąc je mieć. Tak właśnie było z domkiem dla lalek i zamkiem w walizce, które upatrzyła sobie Wiki. Goszczą u nas od kilku tygodni i są w użyciu prawie każdego dnia. Gdy pokazałam Wam domek przy okazji zdjęć do TEGO wpisu dostałam o niego mnóstwo pytań, więc spieszę z odpowiedziami. Domek jest z mebelkami i dwoma drewnianymi laleczkami na wyposażeniu, ma trzy poziomy, nie ma schodów. Montuje się go bez użycia jakichkolwiek narzędzi, więc nie musicie w święta chować w torebce śrubokrętu Teoretycznie to nie jest domek dla lalek Barbie, a raczej dla figurek wszelakich, ale jak widać na załączonych obrazkach Wiki obeszła ten problem – w domu obowiązuje po prostu zakaz wstawania. Ze względu na jakość wykonania jest zdecydowanie wart swojej ceny, a dodatkowo widzę, że DZISIAJ(4.12.2015) w Bamadoo kupicie go aż 20% taniej – KLIK! Zamek w walizce Janod będzie hitem dla każdej dziewczynki, która tak jak Wiki uwielbia zabawy z wszelakimi figurkami. Wszystkie elementy mieszczą się w formie zamykanej walizki (poza [puzzlami, tworzącymi drogę dookoła), która po otwarciu jest pałacem. Świetny pomysł na gwiazdkowy prezent. Akcesoria kuchenne to fenomenalny prezent dla każdej małej kucharki. My wybrałyśmy mikser, toster i zestaw piknikowy w walizeczce, które zazwyczaj uprzyjemniają nam poranki, kiedy to „przyjaciółki” mojej córki zasiadają do drugiego śniadania. Wiem, że wielu rodziców kupuje na święta dzieciom kuchenki… jednak warto pamiętać (tu dzielę się doświadczeniem ;)) że tak naprawdę to właśnie akcesoria do tych kuchenek wszelakie są rzeczami, które aktywizują tę zabawę i nie możemy o nich zapomnieć, bo kuchenka szybko stanie się nieużywanym …meblem! Mamy tego cały duży karton i z ręką na sercu przyznaję, że to są najczęściej używane zabawki w ciągu roku. To już przedostatni wpis z inspiracjami prezentowymi dla dzieci – poprzednie znajdziesz TU, TU, TU, TU, TU, TU  I TUTAJ. Łącznie jest tam koło 200 propozycji, więc na pewno coś znajdziesz, a tymczasem jeśli spodobały Ci się zabawki z dzisiejszego wpisu, to mam super wiadomość! Poza tym, że domek mają dziś w super cenie to na cały asortyment JANOD w Bamadoo.pl od dziś do 7.12.2015 na hasło : wikilistka obowiązuje 10 % rabatu!  Chwalcie się, co wybrałyście dla swoich pociech na Mikołajki i pod choinkę!  wikilistka.plPost Janod na Gwiazdkę dla małej dziewczynki

Inspiracje prezentowe dla trzylatki i maluszka

WIKILISTKA

Inspiracje prezentowe dla trzylatki i maluszka

Kalendarz Adwentowy od inspiracji, przez pomysły prezentowe do naszej realizacji!

WIKILISTKA

Kalendarz Adwentowy od inspiracji, przez pomysły prezentowe do naszej realizacji!

WIKILISTKA

List do Mikołaja – jak pomóc stworzyć go dziecku, które jeszcze nie umie pisać.

wikilistka.pl Przyszła do mnie pewnego ranka smutna i wyraźnie zmartwiona…Prawie serce mi pękło, bo przecież owszem, miewa fochy, furie czasem nawet i napady złości albo niekontrolowanego płaczu, bo różowa kredka ma nie taki odcień jakby chciała, ale ona była… smutna, a to jej się właściwie nie zdarza. I siada obok mnie to dziecię moje, z błyszczącymi od napływających łez okrągłymi oczyma, patrzy na mnie i rzecze : -Mamusiu, jest mi smutno, wies? Mikołaj mi nie psyniesie prezentów, bo pseciez ja nie umiem pisać,a tseba wysłać list do Mikołaja…  Utuliłam, obiecałam, że rozwiążę ten arcyważny światowy problem. Odetchnęłam z ulgą, bo chyba jedną z najgorszych rzeczy na świecie jest patrzeć na swoje smutne dziecko, prawda? A ja już znałam rozwiązanie i wiedziałam, że przecież to nie problem, wystarczyło ruszyć głową! OBRAZKOWY LIST DO MIKOŁAJA Pomyślałam sobie, że może czasem Twój maluch też ma podobne problemy rangi światowej, więc podzielimy się z Wami rozwiązaniem My użyłyśmy tego, co miałyśmy pod ręką, ale jeśli chcesz zaplanować taką zabawę z wyprzedzeniem, możesz dokupić  np. stempelki i naklejki z motywem świątecznym, kopertę albo stemple z literkami – może taka forma pisania jednak się nada. Mnie udało się wygrzebać z kartonu z różnymi przydasiami kartkę papieru wizytówkowego, kawałek tektury, stary korektor w pędzelku i kawałki papieru pakowego, z którego powycinałam gwiazdki, zwierzątka i prezenty. Pobrałam z Internetu kilkadziesiąt obrazków z propozycjami prezentów, w Photoscapie (tu Natalia pisze o tym więcej) bardzo prowizorycznie przygotowałam wszystko do druku, wydrukowałam, powycinałam. Chcąc wprowadzić jakąś hierarchię ważności prezentów, wpadłam na pomysł z choinką i wycięłam ją z tektury. To dość ważny punkt, bo jak wiemy, trzylatka najchętniej chciałaby wszystkie zabawki Później była już tylko inwencja twórcza trzylatki i wielka radość, że właśnie ukończyła swój pierwszy list do mikołaja.  I jak? Skorzystacie z naszego sposobu na stworzenie obrazkowego listu do mikołaja?  wikilistka.plPost List do Mikołaja – jak pomóc stworzyć go dziecku, które jeszcze nie umie pisać.

WIKILISTKA

Ostatni ciepły weekend nad morzem ’15 | Dialogi rodzinne #1

wikilistka.pl Każdy czasem potrzebuje resetu, odmóżdżenia, uśmiechu przy czytaniu czegoś lekkiego prawda? Zwłaszcza w takie dni jak dziś, kiedy spoglądając za okno, a potem oglądając na ekranie komputera zdjęcia z ostatniego tak ciepłego weekendu nad morzem,jedyne co pozostaje to tęsknie westchnąć i wziąć łyk gorącej herbaty z ulubionego kubka…  Po całym dniu walczenia z przestawianiem mebli i kombinowaniem na milion sposobów tak, aby 55m2 stało się funkcjonalnym wnętrzem dla całej naszej czwórki, postanowiłam w ramach przerwy wrzucić Wam kilka ciepłych, radosnych kadrów i kilka z naszych „dialogów rodzinnych”, które to, co lepsze, kolekcjonuję sobie spisane w notesie. DIALOGI RODZINNE #1 Wieczorem, gdy Wiki zasypiała była straszna ulewa. Wstajemy rano, Mała odsłania okno.       – Pats Mamo, nie pada! Chmury posły podescyć gdzie indziej! ^^  Próby liczenia zainicjowane przez samą zainteresowaną. Na paluszkach… – Dwa krokodyle, tsy krokodyle… Ja, szczęśliwa, że wreszcie chyba ogarnęła o co chodzi z ilością. – No ślicznie. Trzy krokodyle iii…. ? -…. I WODA!  Dziecięca logika <3                                          sukienka i chusta- Nosweet | legginsy – H&M |                                                                             buty – Adidas (Wiki wyrosła, więc są na sprzedaż, TUTAJ) Już jutro wracamy do świątecznych inspiracji, a tymczasem przypominam jeszcze: na naszym Instagramie (o TUTAJ) trwa konkurs z Hasbro (My Little Pony!), możecie zgarnąć zabawki na Mikołajki! do 29.11.2015 do północy na hasło : WIKILISTKA na www.limango.pl macie 30 zł rabatu przy zamówieniu za minimum 200 zł (a warto zajrzeć, bo od jutra m.in. kampania z Djeco czy Plan Toys) lada dzień na blogu pojawią się inspiracje prezentowe z Janod, a widząc Wasze ogromne zainteresowanie domkiem, zrobię wszystko, by do tego czasu załatwić dla Was jakiś rabat:) wikilistka.plPost Ostatni ciepły weekend nad morzem ’15 | Dialogi rodzinne #1