Dwulatki i trzylatki w przedszkolu i w domu – Czytamy o dzieciach

NASZE KLUSKI

Dwulatki i trzylatki w przedszkolu i w domu – Czytamy o dzieciach

Rodzicu wychowuj się sam

NASZE KLUSKI

Rodzicu wychowuj się sam

Kluski się uczą

NASZE KLUSKI

Kluski się uczą

Lekcja poglądowa – bo dla dzieci nauka jest prosta

NASZE KLUSKI

Lekcja poglądowa – bo dla dzieci nauka jest prosta

Mimo wszystko – bajki terapeutyczne

NASZE KLUSKI

Mimo wszystko – bajki terapeutyczne

Ponieważ Klusek odkąd pamiętam lubi audiobooki, słuchamy ich dosyć często. Ostatnio w ręce wpadła nam płyta „Mimo wszystko – bajki terapeutyczne„. Na płycie jest pięć bajek, każda z nich opowiada inną historię, ale mają jedną wspólną cechę. Każda mówi o tym, żeby nie przejmować się początkowymi niepowodzeniami. Jeśli czegoś chcemy, trzeba po prostu próbować, szukać sposobów, innego podejścia… Po prostu starać się traktować każde niepowodzenie, jak okazję, wyzwanie które daje nam los. Bajki, chociaż poruszają ważne i trudne tematy, są tak naprawdę bardzo ciekawe. Nie czuć w nich konieczności przekazania jakiegoś morału, co czasem się zdarza w bajkach, które mają być terapeutyczne. Są to po prostu ciekawe historie, które „przypadkiem” mogą pomóc dzieciom spojrzeć inaczej na sprawy takie jak pobieranie krwi albo poszukiwanie nowych przyjaciół. Na dowód tego, że są to naprawdę fajne i ciekawe historie, niech świadczy fakt, że Klusek przy pierwszym podejściu przesłuchał płytę dwa razy (a płyta trwa ponad godzinę). Ale najbardziej podobała mu się ta o wronie, która nie umiała krakać, więc została aktorem w teatrze dla bocianów. Bajki czyta Jerzy Kryszak i to też zdecydowanie działa na ich plus. Poza tym, kupując płytę wspieracie fundację Anny Dymnej – Mimo Wszystko, która na co dzień pomaga dorosłym niepełnosprawnym umysłowo, co też myślę warte jest uwagi. Więcej informacji na temat tej płyty, a także fragmenty tekstów do posłuchania znajdziecie na tej stronie. Post Mimo wszystko – bajki terapeutyczne pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

NASZE KLUSKI

Zabawa na dworze – dla mamy i dziecka

Jeśli jeszcze nie znasz bloga Kreatorka Jutra, to serdecznie tam zapraszam. Jest tam wiele ciekawych artykułów dla kreatywnych kobiet, więc na pewno znajdziesz coś dla siebie. Szczególnie, że założycielka całego ruchu Kreatorek, obiecała ostatnio, że zamierza się wziąć porządnie za prowadzenie tego bloga. Również ja będę tam pisać regularnie, więc i we własnym imieniu zapraszam. A mój pierwszy wpis już się pojawił – Zabawa na dworze latem:   Wakacje w pełni, z pogodą jednak bywa różnie. Ale lato to jednak lato i trzeba korzystać z możliwości jakie daje i jak najwięcej czasu spędzać na dworze. Szczególnie z dziećmi. Dzisiaj chciałam podpowiedzieć co można robić na dworze, żeby się nie nudzić. Co prawda, małym dzieciom najczęściej wystarczy pozwolić wyjść na dwór i badać otaczający je świat, ale dorosłym zazwyczaj dość szybko taka forma zabawy się nudzi. Proponuję dziś cztery sposoby, które najprawdopodobniej dadzą i Tobie i Twoim dzieciom dużo radości z zabawy. A tę radość i energię, będziecie mogły później wykorzystać do kreowania biznesu. Prawdziwa zabawa z dziećmi może być naprawdę skuteczną formą inspiracji. Powrót do dzieciństwa Pamiętasz, w co grałyśmy, kiedy byłyśmy małe? Guma, skakanka, wyliczanki, trzepak, klasy, państwa miasta… Trochę tego było. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby te wszystkie zabawy pokazać naszym dzieciom. Niech też mają coś z życia, a nie tylko komputer i telewizor. CZYTAJ DALEJ Jeśli masz jakiś sprawdzony sposób na dobrą zabawę z dzieckiem, podziel się proszę w komentarzu. Bardzo chętnie wypróbuję nowe pomysły. Post Zabawa na dworze – dla mamy i dziecka pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

Kluski się uczą

NASZE KLUSKI

Kluski się uczą

NASZE KLUSKI

Pozytywna dyscyplina

Słyszeliście o czymś takim jak pozytywna dyscyplina? Pewnie niejednej z Was wyda się to bezsensowne, bo dyscyplina to dyscyplina, ale jednak coś takiego jak pozytywna dyscyplina istnieje. Jest to metoda postępowania z dziećmi oparta na pięciu podstawowych zasadach: 1. Wspiera dziecko, ale zdecydowanie mówi, o tym czego chce 2. Pomaga dziecku czuć się istotnym członkiem społeczności 3. Działa na długo (nie tak jak, np. kary, które są skuteczne, ale najczęściej tylko na chwilę) 4. Uczy budowania cech dobrego charakteru 5. Pozwala dzieciom odkrywać swoje własne kompetencje To tak w wielkim skrócie. Poza tymi podstawowymi zasadami, bardzo ciekawe są też karty z technikami pozwalającymi rozwiązywać różne codzienne problemy w duchu własnie pozytywnej dyscypliny. Kart tych jest 52, czyli jedna na każdy tydzień roku. To jest właśnie to co proponuje zrobić Jane Nelsen, autorka książki „Positive Discipline” – brać po kolei karty i każdej z technik poświęcić jeden tydzień, a potem sprawdzić, które metody będą dla nas działać, a które nie. A metody są zazwyczaj naprawdę banalnie proste. Na przykład ulubioną metodą Kluska jest rysowanie planu dnia. Dlaczego? Bo kiedy narysujemy sobie po kolei co będzie się działo, to Klusek wie, czego może się spodziewać i jest jakby trochę spokojniejszy. Mi jest wtedy łatwiej, bo po pierwsze, nie muszę co chwila odpowiadać na pytanie, a „co potem będziemy robić?” które u Kluska jest dość częste. A po drugie, ponieważ Klusek już wie co będziemy robić, to przed każdym kolejnym punktem nie musimy dyskutować, a po co, a dlaczego, a on nie chce, bo on chce teraz to albo coś innego. Piszę to nie dlatego, że uważam, że dzieci nie powinny mieć własnego zdania i możliwości decydowania. Rano ustalamy plan dnia razem, Klusek może się wypowiedzieć (Micha na razie jeszcze nie uczestniczy w planowaniu) i ja biorę jego zdanie pod uwagę. Ale takie jednorazowe ustalenie jest naprawdę dużo bardziej efektywne niż dyskutowanie każdego kroku oddzielnie. Szczególnie jeśli chodzi o takie stałe punkty dnia, które Klusek lubi mniej, np. mama pije kawę a dzieci bawią się same, czyli ogólnie takie momenty, kiedy chłopaki muszą się zająć sami sobą. A najlepiej o tym, że jest to dobra technika (przynajmniej dla nas) świadczy chyba fakt, że jeśli nie robimy przez jakiś czas planu, to Klusek sam się dopomina. Jeśli interesuje Was ten temat, polecam stronę, na której znajdziecie wszystkie 52 techniki pozytywnej dyscypliny. Niestety po angielsku. Jeśli chcielibyście mieć dostęp do tych materiałów po polsku, możecie wesprzeć ten projekt na polakpotrafi.pl, gdzie dziewczyny z bloga Pozytywna Dyscyplina zbierają na publikację książki i kart w języku polskim, a także na utworzenie strony internetowej z materiałami na temat pozytywnej dyscypliny. Projekt można wesprzeć jeszcze przez pięć dni, więc jeśli ktoś ma ochotę, to należy się śpieszyć. Jeśli spodobała Wam się idea pozytywnej dyscypliny, udostępniajcie dalej (wystarczy kliknąć w odpowiednią ikonkę pod tekstem). A może ktoś z Was próbował już tych narzędzi? (My na razie doszliśmy do techniki dziewiątej.) Podzielcie się opinią w komentarzu. Post Pozytywna dyscyplina pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

NASZE KLUSKI

Dopalacze a wychowanie

Teoretycznie dzisiaj powinien pojawić się wpis z kolejnymi zabawami językowymi. Jednak ponieważ drugi raz nie mogę się do niego zmotywować, pomyślałam, że chyba pora zrobić wakacyjną przerwę. Tak więc oficjalnie ogłaszam, że do września wszystkie cykle – poza „Kluski się uczą”–  zostają zawieszone, a ja będę pisać to co mi ślina na język przyniesie. Mniej więcej. Zakaz Zacznę od tematu na czasie, czyli coś o moim stosunku do dopalaczy i w zasadzie narkotyków. I chociaż może się wydawać, że ten temat nie ma wielkiego związku z małymi dziećmi, to jednak myślę, że ma. I to duży. Dlaczego? Moim zdaniem możemy sobie ustanawiać prawa zakazujące sprzedaży dopalaczy, sprzedaży narkotyków, sprzedaży alkoholu czy czegokolwiek. Tak naprawdę nic to nie zmieni. To, że zakażemy czegoś odgórnie wcale nie sprawi, że to zniknie z naszego życia.  Myślę, że raczej powinniśmy się zastanowić, po co  ludzie, starsi i młodsi, sięgają po narkotyki i wszelkiego rodzaju substancje odurzające. Zapewne powodów jest wiele: ciekawość, chęć zabawy, potrzeba nieodstawania od grupy, potrzeba zapomnienia o przykrym dniu, odreagowania stresu, nieumiejętność radzenia sobie z życiem na trzeźwo… W czym jest problem Ja się tak zastanawiam i myślę sobie, że problem z narkotykami i alkoholem nie polega na tym, że istnieją. Tylko na tym, do jakich celów są wykorzystywane. Bo jeśli ktoś chce spróbować jak działa np. marihuana, spróbuje i się przekona, to co w tym złego? Okej. Być może spodoba mu się ten stan i zechce od czasu do czasu sobie zapalić. I co w tym złego, ja się pytam? Problem zaczyna się wtedy, kiedy okazuje się, że kieliszek czy joint jest dla niego jedynym sposobem na radzenie sobie z życiem, z problemami, ze stresem… Jeśli bez niego nie jest w stanie żyć sam ze sobą. Czyli logicznie rzecz biorąc problemem jest to, że ktoś nie umie sobie radzić ze stresem, czuje się ze sobą źle, nie potrafi sprostać wymaganiom świata i sobie z tym nie radzi. Jeśli to prawda, to chyba powinniśmy zająć się takim wychowywaniem i edukacją dzieci, żeby były w stanie poradzić sobie ze swoimi problemami w inny sposób. Wydaje mi się, ale nie mam na poparcie tej tezy żadnych konkretnych badań, że osoby szczęśliwe i takie, które na bieżąco są w stanie radzić sobie z problemami, które przynosi im życie, są dużo mniej narażone na popadnięcie w nałóg. Nawet jeśli spróbują, nawet jeśli im się spodoba odmienny stan świadomości, będzie to dla nich tylko forma zabawy, a nie narzędzie do radzenia sobie z trudnościami. Twarde czy miękkie – czy jest różnica? Powiecie że czym innym jest marihuana, a czym innym heroina. Ok. Pewnie tak. Ale zauważcie jedno – obecnie każdy kto ma prawo jazdy może wsiąść do samochodu i zginąć lub kogoś zabić. Każdy człowiek może wsiąść do samolotu i zginąć. Skoki ze spadochronem, popisy na motorach… wiele jest rzeczy, które mogą okazać się dla człowieka śmiertelne, a których prawo nie zakazuje. Pozawala człowiekowi podjąć własną decyzję – zostajesz kaskaderem na własną odpowiedzialność. Nie miej potem pretensji do nikogo. Nie straszyć Może więc warto by było dać ludziom i ten wybór? Chcesz brać – proszę cię bardzo. Tylko żeby to miało sens, trzeba też wcześniej pomyśleć o odpowiedniej edukacji. Trzeba mówić o narkotykach prawdę. Mówić już dzieciom przed pójściem do gimnazjum, jak jest naprawę. Jak działają, co może się stać po ich zażyciu – bez straszenia, realnie. Bo to straszenie też jest w pewnym sensie niebezpieczne. Wszyscy straszą wielką szkodliwością narkotyków, a potem dziecko idzie do gimnazjum czy liceum, albo na studia i okazuje się, że są ludzie, którzy to biorą i żyją. W dodatku mają się całkiem nieźle, więc może i ja spróbuję. I mamy pierwszy kontakt z narkotykami, drugi, trzeci… Okazuje się, że nie jest to takie straszne jak mówili, więc idziemy w to dalej i dalej, a czujność powoli słabnie i słabnie… Czy nie lepiej by było, od razu powiedzieć jak jest naprawdę? Że tak, to jest przyjemne, bo to i to dzieje się w twojej głowie, ale dzieją się też inne rzeczy, które już nie są takie fajne. Zapewne nie uzależnisz się po pierwszym joincie, ale to nie lizak, który można sobie brać bez konsekwencji (chociaż i nadmierne „branie” lizaków może się okazać niebezpieczne dla zdrowia). Edukujmy i pozwalajmy decydować Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę, żeby dzieci sobie na własną rękę sprawdzały jak to jest. Chciałabym tylko, żeby już dzieci, a potem młodzież miały wystarczającą wiedzę na temat działania narkotyków (i alkoholu) i na temat tego jak sobie radzić z problemami w życiu w inny, bardziej konstruktywny sposób, żeby kiedy już osiągną wiek 18 lat  mogły same o sobie decydować. Może ten wiek powinien być podniesiony, tak jak powiedzmy w Stanach do 21 lat, albo nawet 25 (bo podobno do tego czasu rozwija się mózg). Ale jak już pozwalamy ludziom o sobie decydować, to chyba mają prawo decydować również w tej kwestii. Pod warunkiem, że wcześniej damy im odpowiednią wiedzę i narzędzia do podjęcia tej decyzji. Nie mówię już o tym, że legalizacja narkotyków pociągnęłaby za sobą zapewne lepszą kontrolę tego co jest na rynku, przez co zwiększyłaby bezpieczeństwo. A i dziura budżetowa zapewne skorzystałaby na podatkach ze sprzedaży. Tylko żeby to działało, to z jednej strony o narkotykach trzeba by mówić prawdę i trzeba żeby przestały być tematem tabu. A z drugiej strony należałoby dołożyć wszelkich starań, żeby wychowywać i kształcić jednostki szczęśliwe, pewne siebie, potrafiące radzić sobie z problemami, czego niestety obecnie szkoła, a często i dom, nie potrafi zapewnić. Chętnie poznam Wasze zdanie na temat tego, jak sobie radzić z problemem narkotyków i dopalaczy. Jeśli macie jakiś pomysł, proszę napiszcie w komentarzu. Post Dopalacze a wychowanie pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

Mały dinozaur – konkurs Poki

NASZE KLUSKI

Mały dinozaur – konkurs Poki

Przestrzeń do zabawy – cz. 18 – obrazek na ścianie

NASZE KLUSKI

Przestrzeń do zabawy – cz. 18 – obrazek na ścianie

Kluski się uczą

NASZE KLUSKI

Kluski się uczą

(Untitled)

NASZE KLUSKI

(Untitled)

Jak bawić się z dziećmi?

NASZE KLUSKI

Jak bawić się z dziećmi?

Książki dla dzieci w duchu edukacji Charlotte Mason

NASZE KLUSKI

Książki dla dzieci w duchu edukacji Charlotte Mason

Pisałam już o książkach dla dzieci w duchu Montessori, w duchu edukacji waldorfskiej, to teraz pora na książki dla dzieci w duchu edukacji Charlotte Mason. Jak sama Charlotte o nich mówiła „living books” czyli żyjące książki. Czym są żyjące książki? Trochę już o nich pisałam tutaj. Ale tak dla przypomnienia, „książki żyjące” to książki pisane z pasją, przez osoby, które znają się na temacie, które potrafią w ten temat wciągnąć, zainteresować, przedstawić jako pasjonującą historię. Z oczywistych względów zazwyczaj wszelkie encyklopedie i podręczniki nie odpowiadają tej definicji. Ale nie odpowiadają jej też książki, które traktują świat z dużym uproszczeniem, starające się mówić do dzieci, jak do osób mało inteligentnych. Charlotte Mason wierzyła, że w przekazywaniu wiedzy najważniejsza jest pasja, którą przekazuje osoba opowiadająca o jakimś przedmiocie, historii, prawie… W zasadzie temat nie ma znaczenia. Kontakt z ideą i pasją jest dużo ważniejszy niż dostosowanie wszystkich faktów i słów do możliwości rozumienia dziecka, bo dziecko i tak zrozumie tyle ile będzie umiało. Ważne jest zarażanie pasją, a nie przedstawianie suchych faktów. Przykłady „Profesor Astrokot odrywa kosmos” Bajki Ezopa Bardzo głodna gąsienica Gdzie mieszkają dzikie stwory Filip i mama, która zapomniała Grzeczna S.Z.T.U.K.A Uniwersytet dziecięcy Wielkie pytania małych ludzi O ptakach Rok z Linneą Dawniej czyli drzewiej I zapewne wiele innych. Ciekawa jestem jakie pozycje byście tu dodali, po definicji „living books” jakie zamieściłam powyżej. Zapraszam do komentowania. Post Książki dla dzieci w duchu edukacji Charlotte Mason pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

Przestrzeń do zabawy – cz. 17 – Instrumenty muzyczne

NASZE KLUSKI

Przestrzeń do zabawy – cz. 17 – Instrumenty muzyczne

Kluski się uczą

NASZE KLUSKI

Kluski się uczą

Kryzys szkoły – czytamy o dzieciach

NASZE KLUSKI

Kryzys szkoły – czytamy o dzieciach

Przestrzeń do zabawy – cz. 16 – Zabawa na dworze

NASZE KLUSKI

Przestrzeń do zabawy – cz. 16 – Zabawa na dworze

Kluski się uczą

NASZE KLUSKI

Kluski się uczą

15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 4/4)

NASZE KLUSKI

15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 4/4)

Przed Wami czwarta i ostatnia część wyników przeprowadzonej przeze mnie ankiety. Poniżej kolejne aspekty, które wpływają na niewydolność polskiego systemu edukacji. Pierwszy wpis znajdziecie tutaj, drugi tutaj, trzeciej tutaj.  14. Sześciolatki w szkole Bardzo wielu rodziców i nauczycieli poruszyło ten temat. Nie tylko tego, że zabiera się dzieciom w ten sposób rok z dzieciństwa. Wiele było głosów za tym, że cała ta reforma jest po prostu źle przygotowana i ani szkoły, ani nauczyciele nie są gotowi do tego, żeby pojawiły się tam sześciolatki. Większość wypowiadała się w podobnym tonie, więc przytoczę tyko jeden cytat: „Najbardziej drażni mnie szukanie sposobów na łatanie dziury budżetowej kosztem najmłodszych. Posyłanie sześciolatków do nieprzygotowanych szkół, aby zaoszczędzić rok na kosztach ich edukacji to ruch niegodny demokratycznego państwa.” (Jarek, tato i nauczyciel języka angielskiego) 15. Gimnazjum Chyba od samego początku wprowadzenie gimnazjum wywoływało duże kontrowersje. W dalszym ciągu wiele osób uważa, że jest to jeden z bardziej znaczących bezsensów polskiego szkolnictwa. Po pierwsze wiele osób widzi w tym podziale pretekst do kolejnych egzaminów i ograniczenie faktycznego czasu spędzonego na nauce. „Dla mnie błędem było podzielenie szkoły średniej na gimnazjum i liceum. W momencie kiedy mamy dwie szkoły, dwa egzaminy, jest więcej przygotowań do podsumowania, a nie ma czasu na materiał jako taki. Tak więc myślę, że szkoła średnia jest takim newralgicznym punktem tutaj. Szkolnictwo wyższe jest tylko konsekwencją. A w szkolnictwie wyższym teraz widzę różnicę między tymi uczniami, którzy są dobrze przygotowani do szkoły wyższej, a średnim poziomem tych osób, które w ogóle trafiają na studia. I ten średni poziom jest dosyć słaby. Teraz to każdy może studiować, tak na dobrą sprawę. Szkoły prywatne spowodowały, że więcej osób ma wykształcenie wyższe niż średnie. Co też pewnie jest błędem, bo często ludzie z dobrym wykształceniem średnim są o wiele bardziej przydatni, niż ci z takim sztucznym wykształceniem wyższym.” (Zbigniew Tomaszczuk, fotograf, wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i Uniwersytetu Warszawskiego) Ale poza samą kwestią przerabianego materiału, zwracaliście też uwagę na emocje, które często towarzyszą dzieciom, a w zasadzie już młodzieży, podczas zmiany szkoły. Hanna Banaś, autorka bloga O matko wariatko  „Ponieważ dziecko moje dopiero skończyło 1,5 roku, to muszę przyznać, że nie  za bardzo interesuję się polskim systemem szkolnictwa. Natomiast dochodzą do  mnie różne słuchy na ten temat i wydaje mi się, że przede wszystkim niepotrzebnie  zmienił się system, wprowadzając gimnazjum. Zdecydowanie wolałabym, aby  moje dziecko, tak jak ja, najpierw skończyło 8 lat szkoły podstawowej i dopiero  wtedy udało się bezpośrednio do szkoły ponadpodstawowej.”    Malwina Trzcińska-Bakalarz, autorka bloga Bakusiowo  „Na własnej skórze przekonałam się o tym, że gimnazjum to zło. Nie  mam pojęcia po co ten sztuczny twór. Żeby znów nie zdążyć przerobić  programu i nie dotrzeć do historii XX wieku? Wiem, że to absurdalne, ale  ostatnio nawet i do takiego wniosku doszłam kiedy dotarło do mnie, że  ani w podstawówce, ani w gimnazjum, ani w liceum nauczyciele nie  zdążyli przebrnąć przez drugą wojnę światową. Zamiast tego mieliśmy  nawet i trzecia wojnę przez 3 długie lata gimnazjum kiedy rozpoczyna się  burza hormonów a dziecko staje się nagle kimś doroślejszym niż uczeń z podstawówki. Kiedyś podstawówkę kończyła 14-letnia młodzież. Podstawówka to podstawówka. Każda klasa była tylko kolejna klasą szkoły podstawowej. A tu nagle, 6-klasista staje się najstarszym rocznikiem… najbardziej liczącym się w hierarchii, która była jest i będzie. Nie ma już kogoś „nad nim”. Rządzi. Jest już dorosły. Przecież zaraz pójdzie do GIMNAZJUM. A gimnazjum to juz nie podstawówka. I stąd sie bierze sztuczna dorosłość, słoneczka i niechciane ciąże. Wiem… mój pogląd jest dosyć kontrowersyjny, ale ja jestem drugim rocznikiem po pamiętnej reformie i doskonale pamiętam co się działo z moimi rówieśnikami.” Poza tym Jest jeszcze jedna rzecz, na którą chciałabym zwrócić uwagę, chociaż była to opinia jednostkowa: „Jeśli dziecko ma codziennie 4 lekcje to nic dziwnego, że nie przerabia podręcznika z ćwiczeniami a co najważniejsze nie bawi się w ogóle ucząc - wszystko na czas. postulat - dłużej w sali z nauczycielem, wolniej, spokojniej...” Głosy pozytywne A już na sam koniec, zwrócono mi uwagę, że potrzebne nam też głosy pozytywne:   Agata Aleksandrowicz, autorka bloga Hafija „Nie wiem czy jako mama przedszkolaka, który w dodatku chodzi do prywatnej placówki mogę się na ten temat wypowiadać. Chciałabym jednak, żeby oprócz tak popularnej krytyki współczesnej szkoły, były też głosy pozytywne. Spotykam się z ogromnym strachem rodziców przed posłaniem dziecka do szkoły oraz samą nauką sformalizowaną. Myślę, że dobrze byłoby pokazywać te dobre praktyki w szkołach, bo jak na razie najczęściej słyszę narzekanie i straszenie, a mało propozycji rozwiązań. O faktycznych problemach ze szkolnictwem mogę porozmawiać jak już moje dziecko będzie objęte nauczaniem.(Agata, autorka bloga Hafija)   Więc proszę – mam też dobry przykład – trochę pozytywny: W Waszych wypowiedziach pojawiły się dwa przykłady pozytywne. Dwie osoby napisały o praktykach, które im osobiście się podobały. Pierwszym przykładem był nauczyciel języka polskiego, który w ramach indywidualizacji nauczania dawał klasie dwa wypracowania do wyboru: za prostsze można było dostać maksymalnie czwórkę, a za trudniejsze – zależnie od poradzenia sobie z tematem. Pani Sylwia (bo to ona podała ten przykład) mówiła też o tym, że zadawał naprawdę ciekawe tematy, prowokował dyskusje, a nawet zachęcał do wysyłania swoich tekstów do czasopism. Drugim przykładem była nauczycielka, która w swoich klasach wprowadziła system żetonów, dzieci po lekcji zostawiały anonimowo zielony żeton jeśli rozumiały, o co chodziło na lekcji, lub czerwony, jeśli nie rozumiały. W ten sposób, bez narażania się na nieprzyjemności, mogły przekazać nauczycielowi, czy jego praca przynosi efekty, a nauczyciel mógł, w razie potrzeby zmienić zastosowane metody i próbować tłumaczyć po raz kolejny. Zapewne fakt, że pojawiły się tylko dwa przykłady wynika z charakteru pytania. Myślę, że wielu z nas mogłoby śmiało przytoczyć jakiś pozytywny przykład. Być może jest to temat na kolejną ankietę. Zobaczymy. Podsumowanie Patrząc na wyniki tej ankiety, wydaje się, że coraz więcej rodziców i nauczycieli jest świadomych braków w naszym systemie edukacji. Można by się więc zastanawiać, skąd w dalszym ciągu jest ogólne społeczne przyzwolenie na szkołę w takiej formie. Czemu, jak pisze Jesper Juul w swojej książce „Kryzys szkoły,” rodzice i nauczyciele nie wyjdą na ulicę i nie zaprotestują? Nie wiem, ale wydaje mi się, że to może mieć coś wspólnego z tym, że kiedy zadawałam moje pytanie w grupach poświęconych edukacji (w różnej formie), od razu byłam zasypywana odpowiedziami, wiele osób dzieliło się ze mną swoimi przemyśleniami, podawało sposoby na naprawę systemu. Kiedy jednak to samo pytanie zadawałam w grupach ogólnie poświęconych rodzicom, to chociaż były to grupy znacznie liczniejsze, jeśli chodzi o ilość członków, to zazwyczaj pojawiało się tylko kilka nieśmiałych, ogólnych wypowiedzi, głównie narzekających na gimnazjum, ciągle zmieniające się podręczniki i przeludnione klasy. Stąd mój wniosek jest taki, że chociaż coraz więcej ludzi jest świadomych tego, że obecny system szkolnictwa nie sprawdza się w dzisiejszych czasach, to jednak w dalszym ciągu wśród większości rodziców, a często i nauczycieli, pokutuje przekonanie, że system jest dobry, tylko ewentualnie młodzież się psuje. A co Wy uważacie? Proszę podzielcie się swoją opinią w komentarzu. Pamiętajcie, ze zawsze możecie się podzielić tym wpisem ze znajomymi. Wystarczy kliknąć w ikonkę pod tekstem.  Post 15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 4/4) pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 3/4)

NASZE KLUSKI

15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 3/4)

Przed Wami trzecia część wyników przeprowadzonej przeze mnie ankiety. Poniżej kolejne aspekty, które wpływają na niewydolność polskiego systemu edukacji. Pierwszy wpis znajdziecie tutaj, drugi tutaj. 7. Złe przygotowanie nauczycieli i dyrektorów To kolejny problem, który często wychodził w odpowiedziach. U dyrektorów razi brak przygotowania menadżerskiego, a u nauczycieli – brak przygotowania metodycznego, nieprzygotowanie do pracy z grupą i nieumiejętność panowania nad nią. Podsumowują to w dużej mierze słowa emerytowanej już nauczycielki: „Czego brakuje współczesnej szkole? Zainteresowania , zarówno ze strony nauczycieli , jak i uczniów. Należałoby , zamiast gromadzić tony papierów i do których nikt nie zagląda zająć się metodycznym przygotowaniem nauczycieli , żeby wiedzieli jak pracować , by osiągać wyniki , a nie tylko zaliczać kolejne lekcje.” Postulowała ona również, uczenie nauczycieli mądrego podejścia do kwestii dyscypliny na lekcji. Znowu wśród osób związanych z edukacją demokratyczną silny był postulat, żeby nauczyciele przechodzili szkolenia z komunikacji, szczególnie metodą NVC (porozumienie bez przemocy). Znalazło się też kilka opinii na temat tego, że nauczyciele starej daty tłumią młodych i nie pozwalają na zmiany. Redaktorka juniorowo.pl. Pisze dla magazynu „Gaga” i „Twój Junior”. Autorka bloga „Żona domowa” Przykro to mówić, ale jestem przekonana, że to ludzie. Nauczyciele,   dyrektorzy szkół, kuratorzy. Nie wszyscy oczywiście, ale wielu i to oni  są największą bolączką edukacji. Dopóki do zawodu nauczyciela będą  garnąć się ludzie nie z powołania, lecz tylko dlatego, że nie mają  innego pomysłu na życie, edukacja będzie zła. Dopóki dyrektorzy  szkół będą żądnymi władzy biurokratami, edukacja będzie zła. Dopóki  kuratorzy będą wielbić swoje formularze, procedury, tabelki i  przepisy bardziej niż patrzeć na dzieci i ich rozwój – edukacja będzie  zła.  Marzena Żylińska w wywiadzie ze mną powiedziała, że jeśli chcemy  znaleźć dobrą szkołę dla dzieci, wystarczy, że poszukamy dobrych, pełnych zaangażowania i pasji nauczycieli. Resztę da się zorganizować. Zgadzam się z nią w stu procentach. Wiele zarzutów padło pod adresem szkół przygotowujących nauczycieli, szczególnie tych prywatnych, gdzie tak naprawdę niewiele potrzeba, żeby dostać dyplom nauczyciela. 8. Nuda Nudę szkole zarzuca się już od dawna, ale często w kontekście dodając, że tak już musi być, bo nauka przecież nie przychodzi łatwo. Na szczęście sądząc po odpowiedziach w ankiecie, coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z tego, że to nie do końca prawda. Wielu z Was podkreślało, że kreatywne podejście do nauki jest niezwykle istotne i taka właśnie forma nauki powinna zacząć dominować nad przekazywaniem suchych fatów i wiedzy czysto encyklopedycznej. _________________________________________________________________________ Asia Jaskółka z bloga http://matkatylkojedna.pl  „Trudno mi się wypowiadać, bo moje dzieci jeszcze nie chodzą do szkoły [jedno w  ogóle jeszcze nie chodzi :D], ale z tego, co pamiętam, gdy jeszcze kilka lat temu  dawałam korki z polskiego, to główną wadą szkoły jest to, że nawet nie stara się być  ciekawa - zamyka się w sztywnych ramach regułek i teorii, a nie uczy praktyki.  Pamiętam moje lekcje biologii jeszcze w podstawówce - co z tego, że uczyliśmy się   budowy liścia, skoro tylko nieliczni umieli rozpoznać i nazwać drzewo w lesie. Pamiętam też mojego ucznia, który musiał się nauczyć biografii Mickiewicza - kiedy się o tym dowiedziałam, puknęłam się w czoło, bo po co gimnazjaliście taka wiedza? Na studiach polonistycznych wydawało mi się to normalne, że uczymy się biografii wieszcza, ale że molestowane są nią już młodzi ludzi - zapomniałam. Nudne formułki i daty doprawiłam kilkoma kontrowersyjnymi faktami z życia Mickiewicza. Po czym poprosiłam, żeby uczeń znalazł kilka faktów o żonie Mickiewicza. Być może informacje o tym, że żona Adama urodziła sześcioro dzieci, po czym stwierdziła, że jest wieszczką i oszalała, a także opis ówczesnego szpitala psychiatrycznego i metod w nim stosowanych, które chłopiec samodzielnie znalazł w internecie, wzbudziła zainteresowanie tematem i mimo że celem było wyuczenie na pamięć nudnych dat, chłopiec siedział dość długo i na własną rękę czytał o autorze. Sprawdzian z dat zdał na czwórkę, ale podejrzewam, że o Mickiewiczu dowiedział się i zapamiętał więcej niż zadająca pracę domową nauczycielka. Po kilku miesiącach zresztą, przy okazji innych autorów wielokrotnie się do swojej wiedzy odwoływał.” ________________________________________________________________________ Pod ten punkt należałoby też chyba podpiąć postulat o to, żeby lekcje nie były dzielone na czterdziestopięciominutowe bloki. Gdyż to tak naprawdę uniemożliwia uczniom „wciągnięcie się” w temat i zainteresowanie czymś konkretnym. Trudno się nad czymś skupić, kiedy z góry wiadomo, że za 45 minut zadzwoni dzwonek i trzeba się będzie zająć czymś zupełnie innym. 9. Praca domowa Tutaj opinie były podzielone. Z jednej strony pojawiły się opinie, że praca domowa być musi, i to regularnie, żeby uczeń nie musiał się zastanawiać, czy ma coś zadane, czy też nie. Z drugiej strony wiele było głosów przeciw: ________________________________________________________________________ Kasia Będzińska, autorka bloga minimaliv.com  „Prace domowe to jeden z największych nonsensów. To wygoda nauczyciela, który uważa,  że na lekcji poda materiał, a dziecko ma się wszystkiego nauczyć w domu. To jest coś, co  powinno się natychmiast skończyć! Szkoła jest od tego, by uczyć, a nie zabierać życie  dzieciom! Po szkole dziecko ma spędzać czas z rodzicami, z przyjaciółmi, na świeżym  powietrzu, w domu, gdziekolwiek, byleby mogło odpoczywać i robić co mu się podoba i na  co ma ochotę. A nie odrabiać lekcje, wkuwać regułki, robić projekty, które w większości  przypadków i tak są wykonywane przez rodziców, ponieważ dziecko już nie ma na nie  czasu...” ________________________________________________________________________ 10. Podręczniki Z jednej strony rodzice i nauczyciele mają dosyć tego, że co roku razem z podstawą programową, zmienia się podręcznik. Kupowanie używanych książek, lub książki po starszym rodzeństwie nie wchodzą wtedy w grę, co zazwyczaj znacznie nadwyręża domowy budżet. Z drugiej strony, pojawia się problem podręcznika rządowego, który w opinii wielu osób, jest po prostu źle przygotowany. Nauczyciele tłumaczą też, że w podręczniku rządowym nie ma możliwości pisania, wycinania, przyklejania itd. co do tej pory stanowiło jedną z głównych atrakcji na lekcji, szczególnie w klasach młodszych. Pojawiły się głosy, że w ten sposób cofamy się z metodami edukacyjnymi o kilkadziesiąt lat. Chociaż, mam wrażenie, całkiem przeciwstawną opinię ma cytowana już Kasia Będzińska z bloga Minimaliv: „Kolejna kwestia to podręcznik i ćwiczenia. Przez te "pomoce dydaktyczne" lekcje są nudne i mało ciekawe. Jak ktoś może uważać, że dziecko będzie szczęśliwe, uzupełniając luki w ćwiczeniach?” 11. Biurokracja Szczególnie zauważana przez nauczycieli, ale i rodzice często doskonale zdają sobie sprawę ze stosunku czasu pracy z uczniem do czasu spędzonego na wypełnianiu papierów. Szczególnie bezsensowna wydaje się potrzeba monitoringu realizacji podstawy programowej. Zazwyczaj generuje tylko fikcyjne wpisy w dzienniku, bo tak naprawdę nie liczy się co było na lekcji, ale czy w dzienniku jest wpisana odpowiednia liczba tematów. A tak opisują to sami nauczyciele: „Papierologia zabija w ludziach chęć do nauczania, nauczyciel bez chęci to uczniowie bez chęci. Wielu z nas znacznie podkręciłoby swoją kreatywność gdyby nie siedzieli po uszy w sprawozdaniach, analizach, ewaluacjach itd.” Przeładowane klasy Wszyscy zdajemy sobie też sprawę z tego, że efektywnej nauce sprzyja praca w małych grupach. Jednak póki co, tylko nieliczne przedmioty mają ten przywilej. Większa część lekcji odbywa się klasach, gdzie jest ponad dwudziestu uczniów, co znacznie ogranicza możliwość indywidualizacji pracy. Przynajmniej w obecnych warunkach. Taki przykład podała jedna z ankietowanych: „Niedawno rozmawiałam z kolegą jest on dyrektorem szkoły i opowiadał o szkoleniu dla dyrektorów które miało na celu przekonanie ich do indywidualizacji pracy z dzieckiem i.. opowiada mi on tak: no i było nas 30 osób i na zajęcia praktyczne podzielili nas na 4 grupy, to ja się pytam czemu nas dzielą? Skoro oczekują że w 20-25 osobowej klasie nauczyciel ma indywidualizować pracę z dziećmi, to niech na nas pokażą, że tak się da.” Brak ruchu Zacznę od cytatu pani Oli Domagały z Wolnej Szkoły Harmonia: „Bez sensu jet brak ruchu i świeżego powietrza! Dziecko 5-10 lat, powinno dziennie godzinę siedzieć, a 7 godzin biegać, najlepiej na dworze, a nie odwrotnie.” Wiele osób zgadza się z tym, że dzieci (szczególnie te młodsze) i codzienne siedzenie w ławkach, to nie jest dobre połączenie. Uważacie, że dzieci powinny mieć możliwość ruchu przez niezależnie od tego, jaka akurat jest lekcja. Do tego często poruszany był temat złego podejścia do samych lekcji w-fu: „Odpuśćmy sobie lekkoatletykę, nie każdy może uprawiać gimnastykę artystyczną itd – ważne by się po prostu ruszać i nabyć dobre nawyki. Zapewnijmy do tego godna infrastrukturę, kto będzie uzdolniony w tym kierunku – dla niego zajęcia dodatkowe.” Kolejne i ostatnie już pola wymagające zmian w polskim systemie szkolnictwa przedstawię już jutro. A już dzisiaj możecie się podzielić tym wpisem ze znajomymi. Wystarczy kliknąć w ikonkę pod tekstem. Bardzo interesuje mnie też Wasza opinia na ten temat, więc jeśli chcecie coś powiedzieć, proszę skorzystajcie z komentarza. Post 15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 3/4) pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

Książki dla dzieci w duchu edukacji waldorfskiej

NASZE KLUSKI

Książki dla dzieci w duchu edukacji waldorfskiej

15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 2/4)

NASZE KLUSKI

15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 2/4)

Przed Wami druga część wyników przeprowadzonej przeze mnie ankiety. Poniżej kolejne aspekty, które wpływają na niewydolność polskiego systemu edukacji. Pierwszy wpis znajdziecie tutaj. 2. Szkoła nie uczy kompetencji społecznych Chociaż zaliczyć można by to do punktu poświęconego nieodpowiedniemu programowi nauczania, myślę, że jest to problem na tyle ważny, że zasługuje na wyróżnienie. Wiele osób wskazało na fakt, że dużo więcej w życiu i w pracy możemy osiągnąć skupiając się na pracy zespołowej niż samodzielnie. Szczególnie teraz, kiedy dawna wizja Jana Amosa Komeńskiego o stworzeniu zbioru wiedzy całej ludzkości w jednym miejscu (panasofia) od dawna wydaje się już niemożliwa do zrealizowania, ze względu na ilość dostępnej człowiekowi wiedzy. Nikt z nas nie jest w stanie wiedzieć wszystkiego, dlatego praca w grupach i wzajemne uzupełnianie swoich braków jest tak istotne. W szkole natomiast w dalszym ciągu króluje rywalizacja. Kolejnym postulatem w reformie edukacji jest więc system oparty na nauce współpracy, a nie rywalizacji pomiędzy indywidualnymi uczniami. Szczególnie spodobała mi się jedna z opinii zamieszczonych w grupie poświęconej edukacji demokratycznej „Ja bym postawiła na wolną zabawę w przedszkolach i współpracę w szkołach... dzieci muszą nauczyć się tworzyć wspólnotę a tylko poprzez zabawę czy gry stawiające na kooperację może się to udać.” 3. Brak indywidualizacji W odniesieniu do stosowania metod nauczania. Treści programowych. Odpowiedzi uzyskiwanych od uczniów i metod dochodzenia do tych odpowiedzi. Większość osób, która zechciała się wypowiedzieć w mojej ankiecie, uważa, że polska szkoła równa wszystkich do jednego poziomu, niszczy indywidualność i kreatywność. W skrócie ujęła to pani Ola Domagała, współtwórczyni Wolnej Szkoły Harmonia: „Sztywny program dla każdego dziecka, nie uwzględniający indywidualnego rozwoju (szybszego lub wolniejszego w różnych obszarach) i narzucający osiąganie określonych umiejętności w określonym czasie.” _______________________________________________________________________ Michał Jeliński, fotograf i wykładowca Warszawskiej Szkoły Fotografii zapytany o to, czego brakuje młodym ludziom, którzy po zakończeniu edukacji w szkole średniej przychodzą na jego wykłady, odpowiedział tak:„Brakuje im aktywności. Są po prostu bierni. Oczekują, że wszystko dostaną od wykładowcy. Bo tak jest w szkole – lekcja się zaczyna, nauczyciel wszystko co trzeba podaje, lekcja się kończy. Druga sprawa, to brak kreatywności, zero chęci wykazania swojej aktywności, próby wykorzystania wiedzy wykładowcy. I brak wiary w siebie i swoje odczucia, ale to może akurat wynikać w ogóle z polskiego podejścia, a nie koniecznie z samej szkoły.” ________________________________________________________________________ Szkole zarzuca się zabijanie indywidualizmu i kreatywności, zniechęcanie do samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków z posiadanej wiedzy i własnych doświadczeń. W szkole wymaga się bowiem odpowiadania zgodnie z kluczem, gdzie tylko jedna odpowiedź jest słuszna i prawdziwa. Często również dochodzenie do odpowiedzi musi być zgodne z kluczem i założeniami nauczyciela, tak jakby zawsze tylko jedna droga prowadziła do uzyskania poprawnego rozwiązania. _________________________________________________________________________ (Kasia Będzińska autorka bloga Minimaliv)  „Bezsensem i jednocześnie tragedią dla naszych dzieci w polskiej szkole jest brak wolności  uczenia się. Wszystko jest narzucone z góry, co zabija kreatywność, a przede wszystkim  MOTYWACJĘ! Spójrzmy na dzieci, które idą do pierwszej klasy. Są niezmiernie szczęśliwe,  zmotywowane, chcą się uczyć. Mija miesiąc, dwa i one nienawidzą swojej szkoły. A przecież to  dopiero początek edukacji. Gdzieś chyba tkwi błąd…  Przykro to stwierdzić, ale szkołę powinno wymyślić się na nowo..." _________________________________________________________________________ Poza tym program ustalony jest raz na zawsze i dla wszystkich, niezależnie od zdolności, możliwości i zainteresowań ucznia. Nie podoba się to rodzicom, którzy w każdym dziecku widzą indywidualizm, ale często nie podoba się to też nauczycielom, gdyż zdają sobie sprawę z tego, jak nierealne jest założenie, że dwadzieścia parę osób o różnych możliwościach, o różnym stanie posiadanej wiedzy i o rożnych zainteresowaniach, może się uczyć tego samego w tym samym czasie i w ten sam sposób. Często więc muszą wybierać między indywidualnym podejściem, a wypełnieniem podstawy programowej, z której są później rozliczani. Wymóg rozliczenia się z podstawy programowej, powoduje że w szkole nie ma już czasu na szukanie indywidualnych zainteresowań uczniów, ani na uwzględnianie odpowiedzi innych, niż te w kluczu. Nie ma też czasu na taką formę oceny ucznia, która pomogłaby mu się rozwijać i budować adekwatną wizję własnej osoby, a nie tylko sprawdzać jego wiedzę z wybranego z góry fragmentu programu. Rodzice rysowali w swoich wypowiedziach naprawdę bardzo plastyczne wizje: „Dziecko zostało zamknięte w skali najpierw plusów i minusów, a potem w skali jedynek i szóstek. Na dokładkę ujarzmione ławkami i twardymi krzesłami oraz dzwonkiem co 45 min. Ujarzmiony i potulny młody człowiek. Wzór do naśladowania i ulubieniec, wszystkich lubiących się chwalić swoimi uczniami, pań.” Wile osób wskazało na to, że „w ten sposób, w wielkim skrócie, produkuje się homogeniczną masę robotniczą, potrafiącą wykonywać polecenia, a nie kreatywne jednostki znające swoje mocne i słabe strony i ukierunkowanie na rozwój." 4. Autorytarność systemu Osoby biorące udział w ankiecie często poruszały też kwestię tego, jak dzieci są traktowane w szkole. Uczniowie narzekają że, mają mało do powiedzenia w kwestiach szkolnych, a samorządy pełnią głównie funkcję reprezentacyjną. Razi też częste „traktowanie dziecka bez szacunku i komunikacja pełna przemocy.” (Ola Domagała, współtwórczyni Wolnej Szkoły Harmonia w Warszawie) Nie podoba Wam się to, że cały system jest w zasadzie oparty na przekonaniu, że dzieci są z gruntu złe i leniwe i bez straszenia ich ocenami i nauczycielem, nie będą chciały się uczyć. W grupie o edukacji waldorfskiej pojawiła się też ciekawa opinia, że w całej tej nauce dzieci powinny mieć więcej czasu dla siebie, żeby mogły przemyśleć to, co przekazuje im nauczyciel. Ogólnie też uważacie, że dzieci w szkole powinny mieć możliwość powiedzenie jeśli czegoś nie rozumieją, a w chwili obecnej tej możliwości często nie ma. 5. Testomania Testowanie to kolejny wielki zarzut w kierunku naszego obecnego systemu. Powszechna była też opinia, którą w skrócie można określić słowami „od mierzenia jeszcze nic nie urosło.” Wiele osób zgadza się co do tego, że ciągłe sprawdziany, testy i porównywanie uczniów i szkół, tak naprawdę jest złe dla dzieci. Jako uzasadnienie podajecie fakt, że oceny są tak naprawdę zewnętrznym źródłem motywacji, a to niszczy motywację wewnętrzną, a często i poczucie własnej wartości dziecka. Wiele z osób odpowiadających w ankiecie  najchętniej zniosłoby wszelkie egzaminy, co najmniej w szkole podstawowej i gimnazjum. Pojawiały się też opinie, że to właśnie te ciągłe testy i rankingi szkół są winne uczeniu dzieci koniecznie zgodnie z programem, w taki sposób, żeby dziecko jak najlepiej wypadło na teście, a nie żeby się jak najwięcej nauczyło. Z drugiej strony powodów ciągłego testowania upatrujecie w tym, że nasz system edukacji „kładzie się nacisk na <rycie na pamięć>, a nie na umiejętność rozwiązywania problemów, poszukiwania informacji i pracy zespołowej.” Nie podoba Wam się też to, że nie tylko wiedza ulega ciągłej ocenie, ale również zachowanie dzieci i ich wygląd. 6. Oceny Wiele osób chętnie zmodyfikowałoby nasz obecny system oceniania. Niektórzy kwestionują oceny w ogóle, jako błednie pojęty system motywacji zewnętrznej. Inni postulują przynajmniej zniesienie ocen w klasach początkowych. Był to w zasadzie postulat poruszany zarówno przez ludzi w jakimś sensie związanych z edukacją demokratyczną, edukacją Montessori jak i domową.     Kolejne pola wymagające zmian w polskim systemie szkolnictwa przedstawię już jutro. A już dzisiaj możecie się podzielić tym wpisem ze znajomymi. Wystarczy kliknąć w ikonkę pod tekstem. Bardzo interesuje mnie też Wasza opinia na ten temat, więc jeśli chcecie coś powiedzieć, proszę skorzystajcie z komentarza. Post 15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 2/4) pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

NASZE KLUSKI

Nauka angielskiego i ruch

Mój artykuł ukazał się na stronie juniorowo.pl. Mam nadzieję, że wyniknie z tego ciekawa współpraca. A póki co, proszę, oto mój tekst na temat łączenia angielskiego i ruchu: Wiele się ostatnio mówi o zagrożeniach związanych z brakiem ruchu u dzieci, długim siedzeniem przed komputerem czy telewizorem. Najczęściej temat ten jest poruszany w odniesieniu do nadwagi u dzieci. Ale nadwaga i spowodowane nią choroby to nie jedyny negatywny skutek tego, że nasze dzieci coraz więcej czasu spędzają w bezruchu wpatrzone w telewizor lub monitor. Poprzez ruch dzieci uczą się bowiem wielu rzeczy. Przede wszystkim świadomości własnego ciała – co muszę zrobić, żeby ruszyć palcami, jak połączyć ruch ręką z ruchem nogą itd. Po drugie – dzięki ruchowi uczymy się poruszania w przestrzeni, oceniania odległości, czy coś jest daleko, czy blisko, charakteru powierzchni, czy coś wygląda na twarde czy miękkie… Po trzecie, uczymy się dzielić przestrzenią z innymi i nawiązywać z nimi bliski kontakt. Jak mamy się poruszać, żeby się o siebie nie obijać, jak się czuję jeśli ktoś mnie przytula, dziobie, stuka. To nie jedyne zdolności, które rozwijają się dzięki ruchowi, ale te trzy wybrałam nieprzypadkowo. Jakiś czas temu, zauważyłam, że pierwszaki, z którymi pracowałam, tak naprawdę niezbyt dobrze czują się siedząc cały czas w ławkach. Kiedy zaczęłam szukać ciekawych zabaw ruchowych na lekcję języka angielskiego dla moich uczniów, natknęłam się nametodę ruchu rozwijającego według Weroniki Sherborne. Nie jest to bynajmniej metoda nauki języka angielskiego. CZYTAJ DALEJ Post Nauka angielskiego i ruch pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

15 powodów, dla których Waszym zdaniem, system szkolnictwa nie działa (cz. 1/4)

NASZE KLUSKI

15 powodów, dla których Waszym zdaniem, system szkolnictwa nie działa (cz. 1/4)

Chyba wszyscy wiemy, że nasz system edukacyjny daleki jest od ideału. Dlaczego tak jest? Co jest największym bezsensem dzisiejszego szkolnictwa w Polsce? Od czego należałoby zacząć wprowadzanie zmian? Zadałam te pytania ludziom w różny sposób związanych z edukacją. Pytałam wśród rodziców, uczniów, nauczycieli szkół podstawowych, gimnazjów, szkół średnich, a nawet wykładowców uniwersyteckich. Pytałam rodziców i nauczycieli związanych z edukacją demokratyczną, waldorfską, Montessori, rodziców zainteresowanych i praktykujących edukację domową. Pytałam ludzi odnoszących sukcesy w biznesie. Pytałam coachów. Pytałam blogerów. Pytałam… myślę, że już rozumiecie, że zapytałam wiele osób. Co powiedzieli? Jakie mają wnioski? Czy wiedzą jak poprawić nasz system edukacyjny? Oczywiście odpowiedzi były różne, w zależności od tego, do jakiej grupy osób się zwróciłam. Jednak prawie we wszystkich grupach znalazły się zarzuty wspólne. Przyznam się od razu, że zaskoczyła mnie ilość informacji zwrotnych, jakie udało mi się zebrać. Początkowo myślałam, że uda mi się wyniki tej mojej ankiety przedstawić w jednym wpisie. Jednak ostatecznie, po wielu próbach i konsultacjach postanowiłam podzielić ten materiał na części (cztery) i przedstawić go w serii kolejnych wpisów. Klęska urodzaju, jak powiedział mój konsultant i brat w jednej osobie ( a swoją drogą, jeśli lubicie straszne historie, to polecam jego opowiadania, na przykład tutaj). Wracając do tematu, pierwszym punktem, na który moi ankietowani zwracali uwagę był Program To chyba najczęściej poruszany temat. Jedni uważają, że powinno się go ograniczyć do minimum, inni, że należałoby go zmienić tak, żeby odpowiadał dzisiejszym czasom. Ale były też głosy, które mówiły o powrocie do przeszłości. O tym, że dzieci w pierwszych klasach powinny pisać ołówkami, a lista lektur nie powinna być aktualizowana. Jednak to były głosy jednostkowe. Ogólnie rzecz biorąc, większość osób widzi konieczność zmian w programie. Kompetencje zamiast faktów Już same założenia obecnego systemu wielu z nas uważa za błędne. Wiele osób stwierdza, że w szkołach nacisk powinien być kładziony na zdobywanie kompetencji i umiejętności, a nie wyuczenie się jakiegoś fragmentu wiedzy na pamięć. Jakich kompetencji i umiejętności mają się uczyć nasze dzieci? Tych, za które my jako dorośli płacimy później na kursach i szkoleniach – umiejętności uczenia się i zdobywania wiedzy, wyznaczania celów, motywowania, asertywności, kreatywnego myślenia... (Katarzyna Żbikowska, autorka bloga http://projectmanagerka.pl/, stworzyły społeczność Kreatorek i obecnie pomaga wielu kobietom spełniać się zawodowo i nie tylko; naczelna e-magazynu Kreatorka Uskrzydla) „Kluczowy bezsens to mylenie wiedzy z informacjami. Chcielibyśmy, aby dzieciaki miały wiedzę o świecie, rozwiniętą wyobraźnię i ciekawość świata,    a tymczasem podajemy im papkę informacyjną z wielu przedmiotów, często zupełnie nie wiążąc ich ze sobą związkami przyczynowo-skutkowymi, każemy im się uczyć wielu informacji na pamięć, zaliczać kolejne fragmenty podręczników i programu, a potem dziwimy się, że ze szkół wychodzą osoby ze sformatowanymi umysłami, niepotrafiące łączyć informacji z różnych obszarów. Informacje to jeszcze nie wiedza. Aby się nią stały - muszą być osadzone w kontekście, osobistym doświadczeniu, z przyzwoleniem na niepewność i zadawanie pytań. Dramatyczne jest to, że zupełnie nie budujemy kompetencji twórczego myślenia. Każemy dzieciom pisać w zeszytach w kratkę i w linie, rozwiązywać liniowe testy, a zabraniamy rysowania na marginesach, zadawania "luźnych" pytań, posiadania własnych wniosków, interpretacji, osobistego i unikalnego spojrzenia na temat. Po kilku latach od wyjścia z takiej szkoły - młody człowiek zaczyna poszukiwania pracy zawodowej i okazuje się, że paradoksalnie wymaga się od niego nieszablonowego myślenia, umiejętności analizy i syntezy informacji, budowania nowych powiązań pomiędzy dziedzinami, kreatywności i proaktywności w działaniu. Absurd, czyż nie? A wystarczyłoby budować w nim te kompetencje od najmłodszych lat, kiedy twórcze myślenie jest wręcz jego naturalnym stanem, w którym żyje i poznaje świat.”   Praktyczna wiedza Ale wiele osób wskazywało też na konkretne rzeczy, z którymi spotykamy się na co dzień, a o których często absolwenci szkół nie mają zielonego pojęcia – jak działają banki, ZUS, jakie mamy prawa, jak kształtowało się nasze państwo i obecny świat polityczny, uświadamiania ludzi jak ważne jest branie odpowiedzialności za państwo i udział w wyborach. Kilka osób wyraziło też obawę o to, że szkoła nie pokazuje młodym ludziom, jak umiejętności w niej zdobyte wykorzystać później w codziennym życiu. Padły głosy, że szkoła, szczególnie liceum powinna zapoznawać młodzież z konkretnymi zawodami „pomagać w szukaniu powiązań w tym czego się uczysz, a jak możesz to wykorzystać, np. psychologia to nie tylko psycholog, ale i coaching, psychologia + marketing, psychologia i edukacja dzieci. Matematyka to nie tylko liczby, to inżynieria, komputery.” Padały też postulaty, że w szkole powinien pracować ktoś taki jak trener umiejętności personalnych, pracownik który pomoże odkryć talenty dzieciaków i nakierować na wybór odpowiedniej drogi życiowej. Proponowano też włączenie do programu prac społecznych, które pomogłyby dzieciom nauczyć się szacunku do ludzi i pracy: „sprzątanie ulic, dyżury w szpitalu, hospicjach, domach dziecka, regularne sprzątanie szkoły.” Padła nawet propozycja, żeby wprowadzić „zajęcia tańca towarzyskiego i savoir-vivre - wychowujmy pokolenie dżentelmenów i dam a nie chamów i <lasencji.>” Kamil Nowak, autor bloga blogojciec.pl „Powoli każdy z nas już zauważa, że obecny sposób nauczania zwyczajnie przestaje działać. Że w obecnych czasach, gdzie sucha wiedza jest ogólnie dostępna, nie powinniśmy już nauczać faktów, lecz raczej praktycznych umiejętności. Robimy to oczywiście w pierwszych klasach, gdy uczymy dzieci czytania, pisania czy liczenia, ale później jakoś o tym zapominamy. Zamiast uczyć programowania, uczymy dzieci czym jest RAM i ROM. Zamiast uczyć ogrodnictwa, uczymy budowy kwiatka. Zamiast uczyć gotowania, uczymy wzoru na stężenie molowe roztworu. (...)A niech mi ktoś teraz powie, że nie ma zapotrzebowania na dobrych informatyków, ogrodników, kucharzy... Oczywiście, że jest. Niestety brakuje fachowców. Drugim problemem jest to, że odchodzimy od modelu wymagającego kreatywnego myślenia, a zmierzamy w kierunku myślenia według wzoru. Według klucza odpowiedzi, w którym każde odstępstwo, chociażby najbardziej kreatywne, jest karane brakiem punktów. Zabijamy kreatywność, w zamian dając jednakowość i bylejakość.  Nic więc dziwnego, że uczniowie się buntują, kiedy każemy im zapamiętać pięćdziesiąt "ważnych" dat historycznych, które oni mają w swoich telefonach, podczas gdy w tym samym czasie moglibyśmy rozmawiać o wojennej taktyce, strategii czy chociażby sposobach w jakie wielcy dowódcy mobilizowali armie. (…) Robimy sztukę dla sztuki, zapominając jaki jest prawdziwy cel nauki. Niestety nie jest nim zadowalanie takiego czy innego Ministra Edukacji, bądź odhaczanie kolejnych pozycji na podstawie programowej"  Według Was większy nacisk powinien być również w programie położony na naukę umiejętności praktycznych - jak przyszyć guzik, zmienić żarówkę itd. Wiele osób poruszało też kwestię informatyki, która powinna zajmować więcej miejsca w programie, ze względu na to, że obecnie duża część naszego życia i pracy toczy się właśnie w oparciu o komputery i inne urządzenia tego typu. Poza tym świadomość tego, że obecnie cała wiedza dostępna jest przez internet, powinna w zasadniczy sposób wpłynąć na sposób nauki dzisiejszych dzieci i młodzieży. Hanna Banaś, autorka bloga  O matko wariatko    „W dobie XXI wieku, wydaje mi się, że większą wagę powinno się poświęcać,  aby nauczyć dzieci poszukiwania danych informacji, a nie samych informacji.  Należałoby się zmierzyć z wujkiem Google i tak zmodyfikować system, by stał się  on naszym sprzymierzeńcem, a nie wrogiem wspomagającym kopiowanie danych  z Internetu.”     Podążanie za uczniem Poza tym, że cały program w zasadzie należałoby stworzyć od nowa, wielu osób w dalszym ciągu uważa, że program czy podstawa programowa, powinny być tylko punktem wyjścia, takim ogólnym drogowskazem, pokazującym kierunek. Wiele jest głosów, które mówią, że jaki ten program by nie był, to dążenie za wszelką cenę za zrealizowaniem go i wpisaniem odpowiednich tematów do dziennika, i tak mija się z celem. Edukacja powinna się raczej skupiać na dostosowywaniu się do potrzeb i możliwości ucznia. Ciąg dalszy nastąpi Kolejne pola wymagające zmian w polskim systemie szkolnictwa przedstawię już jutro. A już dzisiaj możecie się podzielić tym wpisem ze znajomymi. Wystarczy kliknąć w ikonkę pod tekstem. Bardzo interesuje mnie też Wasza opinia na ten temat, więc jeśli chcecie coś powiedzieć, proszę skorzystajcie z komentarza. Post 15 powodów, dla których Waszym zdaniem, system szkolnictwa nie działa (cz. 1/4) pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

Przestrzeń do zabawy – cz. 15 – Zabawki do piachu

NASZE KLUSKI

Przestrzeń do zabawy – cz. 15 – Zabawki do piachu

Kluski się uczą

NASZE KLUSKI

Kluski się uczą

Niegrzeczne dziecko

NASZE KLUSKI

Niegrzeczne dziecko

Zabawa w piaskownicy

NASZE KLUSKI

Zabawa w piaskownicy