BARWNE ŻYCIE CALINECZKI
Halo, czyje to dziecko?
1. Oho, myślę sobie. Patrzy, patrzy, zaraz podejdzie. Jeszcze niepewnie zerka na mnie, sprawdza, czy TO widzę. Zdezorientowanie na twarzy. Po chwili zaczyna podbiegać.
„Spokojnie, da radę!” – mówię dobitnie. Mimo to nieznajoma robi TO. I kwituje z uśmiechem: „Już dobrze”.
Nie, nie jest dobrze. Ja, matka stoję obok. Na jakiej podstawie nieznajoma z placu zabaw ocenia, że jestem nieodpowiedzialna? Na podstawie młodego wieku? Czerwonych włosów? Czy tego, że wpuszczam „małe” dziecko na drabinkę sznurkową? Skoro wpuszczam i stoję w pobliżu, to znaczy, że wiem, na co sobie mogę pozwolić. I na co pozwolić sobie może Cali. Moja mała, zdolna, elastyczna, zwinna, sprytna dziewczynka. Dlaczego obcy człowiek sądzi, że dziecko na pewno zaraz spadnie i będzie tragedia a jego nieodpowiedzialna matka nie zdaje sobie z tego sprawy? Podbiega, pomaga na siłę, ściąga Cali z drabinki. Mimo że mówię, że nie trzeba. Mimo że Cali mówi, że „ona to umie”.
Zdjęta na siłę Cali pyta: „Mamo, dlaczego ta pani mi nie pozwala się wspinać?”
– „Wejdź jeszcze raz, pokaż jej, że umiesz”.
Cali wdrapuje się raz jeszcze. Tym razem nieznajoma nie ma odwagi, by podejść.
Jeśli dziecko zawiśnie na drabince głową w dół i panicznie, ale bezskutecznie woła matkę, która w tym czasie zdrowo plotkuje na ławce, podejdź i pomóż. Jeśli matka stoi obok lub nawet w pewnym oddaleniu, ale patrzy na dziecko i jest spokojna, zaufaj. Nawet jeśli dziecko wygląda na niemowlaka. Bo uwierz mi, żadna matka nie wpuści 10-miesięcznego bobasa na drabinkę sznurkową. To dziecko, które tam widzisz, jest starsze.
2. Kręcimy się w księgarni. Sprzedawczyni chce poczęstować Cali czekoladą. Mówię, żeby tego nie robiła, bo córka już dzisiaj jadła i nie chcę, żeby miała problem z brzuszkiem. Cali jest niepocieszona. Po chwili widzę, jak sprzedawczyni jednak częstuje ją czekoladą. Nie jestem awanturnicą, najczęściej odpuszczam sobie, ale w tym momencie wszystko ze mnie wypadło. „Jakim prawem pani częstuje moje dziecko czekoladą, mimo że wie, że nie pozwoliłam? Już dziś jadła, teraz będzie mieć problem ze zrobieniem kupy. A co, gdyby poczęstowała pani dziecko z alergią na orzeszki? Jak pani może być tak nieodpowiedzialna? Skoro mówię, że nie może, to proszę to uszanować!”.
No tak, sprzedawczyni z innej epoki. Z epoki, kiedy dzieci widziały słodycze od święta. Kiedy nie słyszało się o alergiach i innych dziwnych chorobach. Kiedy mało kto miał problem z trawieniem. Jej się wydaje, że to ja, matka, jestem zła, bo odmawiam dziecku takiej przyjemności. W rezultacie częstuje je czekoladą nie po to, żeby pocieszyć obce dziecko, ale żeby dać mi w nos prztyczka pod tytułem: „ja wiem lepiej, pięcioro dzieci odchowałam”.
Nie przeprosiła. Na jej twarzy nie odmalował się nawet cień refleksji czy wstydu. Na drugi dzień Cali poszła to tej księgarni z prababcią. Znów dostała czekoladę. Zwykła głupota ludzka czy też celowa złośliwość?
Nie częstuj słodyczami obcych dzieci. Zapytaj opiekuna, czy możesz. Małe dziecko może zadławić się twardym cukierkiem. Inne może dostać wysypki na całym ciele, bo zje kawałek batonika z orzeszkami ziemnymi. Jest milion chorób i schorzeń, o których nie masz pojęcia. Nie znasz tego dziecka.
Prawda, że to wydaje się takie oczywiste? My, matki, pojmujemy najczęściej takie kwestie w lot. Wiele z nas boryka się z takim problemami na co dzień. Teraz jednak dopiero odczuwam, czym jest bariera pokoleniowa. Mimowolnym zagrożeniem stają się miłe, starsze panie, uśmiechające się do wszystkich dzieci, pomagające na siłę, częstujące bez pytania. Oczekujące szacunku z racji swojego wieku, jednocześnie nie szanujące racji młodych matek. Ba, młodych… wszystko jedno, czy 20- czy 30-letnich. Po prostu młodszych od siebie.
– „Nie chcesz dać rączki mamie? To ja cię porwę, choć ze mną!”
– „Oj, ta niedobra mama, nie chce ci kupić balonika!”
– „Nie słuchaj mamy, choć do babci, babcia ci to kupi/da.”
Głupota nie ma wieku. Ale pokoleniowy bagaż doświadczeń może nieźle namącić.
Artykuł Halo, czyje to dziecko? pochodzi z serwisu Ca-lineczka.pl.