…bo jestem mamą
Na dole fiołki
foto: taliesin Wiosna już, mam nadzieję, tuż tuż i przypomniało mi się, co kiedyś przeczytałam o fiołku. Dzisiaj zobaczyłam pierwsze kwiatki, więc może zastanowię się nad ich wykorzystaniem? Chociaż pewnie lepiej będzie znaleźć jakieś mniej zakurzone miejsce, las, albo łąkę. Od dziecka lubię fiołki, bo pięknie pachną, są takie delikatne i śliczne, no i kojarzą mi się z wiosną, którą uwielbiam. Nie wiedziałam jednak, że oprócz tego, że są takie piękne, mają również jakieś działanie lecznicze. W zasadzie, to okazuje się, że chyba większość roślin, także tych bardzo popularnych, ma jakieś dobroczynne dla ludzkiego organizmu właściwości. Fiołek jest do wykorzystania w całości, zarówno kwiaty, łodygi, jak i liście mają swoje zastosowanie. Trzeba je najpierw wysuszyć w ciemnym i przewiewnym miejscu, a później z suszu przygotować wywar ( zupełnie, jak u Baby Jagi). Wywar stosuje się w zapaleniu oskrzeli, katarze, kaszlu – służy jako środek wykrztuśny. Dla dzieci można przygotować syrop zasypując świeże kwiaty cukrem. Fiołek pomaga w niektórych chorobach skóry, kamicy nerkowej, gośćcu, dnie moczanowej. W połączeniu z innymi ziołami pomaga jeszcze w innych schorzeniach Ze świeżych kwiatów, tyle, że już nie metodami domowymi, uzyskuje się piękny olejek eteryczny, który można wykorzystać w aromaterapii. Pewnie nikt z nas, albo niewielu miałoby czas na samodzielnie zbieranie, suszenie, przygotowywanie mieszanek i wywarów ( pewnie zresztą i tak szkoda by mi było zniszczyć te śliczne kwiaty), ale można przecież kupić gotowe mieszanki w sklepie. A skoro ludzie od zarania dziejów wykorzystywali wszystko, co znaleźli, co kwitło, rosło, dało się wykorzystać, to dlaczego nie skorzystać z ich mądrości? Przetrwali dzięki swojej wiedzy, bez syntetycznych witamin tysiące lat. Może jednak warto?