TYGRYSIAKI
W łazience jak na dworcu
fot. Shutterstock
W czasach przed-dzieciowych myślałam, że do łazienki chodzi się solo. Bez świadków. Odkąd mam dziecko w domu wiem, że samotność w łazience to rzadki przywilej. Przynajmniej gdy się ma dzieci.
Radar wyczulony na matkę w kąpieli
Relaksująca kąpiel w wannie gorącej wody... marzenie! Uśpij dziecko, nalej wody, rozbierz się, zanurz nogę, a na bank usłyszysz płacz. Nie swój. Dziecka.
Nawet jeśli uda Ci się posiedzieć przez chwilę w ciepłej wodzie, to i tak z niebiańskiej rozkoszy pluskania się w wodzie wyciągnie Cię ono - Twoje dziecko.
Próbowałam na to różnych sposobów:
- udać, że nie słyszę
Ono wiedziało lepiej i choć czasem w innych sytuacjach takie przetrzymanie skutkowało i dziecię uspokajało się samo, to ta strategia nigdy nie pomogła mi podczas kąpieli.
Kilka razy zdarzyło mi się pójść w zaparte i nie reagować przez dłuższą chwilę. Po kilku minutach nieskończoności wyłaziłam szybko z kąpieli, wycierałam się na tyle żeby nie zachlapać podłogi i owinięta szlafrokiem pędziłam do łóżeczka. W połowie drogi płacz ustawał tylko po to żeby wrócić gdy znowu wejdę do wody.
W takich warunkach to można zwariować, ale głowy umyć się nie da. Nie ma szans.
- karmienie w wannie
Testowałam wtedy, gdy kilkutygodniowe dziecię darło się pomimo interwencji taty przez 10 minut. Średnio wygodne, ale od biedy wykonalne. O ile tylko "karmienie" jest błyskawiczne i ssaczydło usypia błyskawicznie zaraz po zaciągnięciu się cycem. W przeciwnym razie grozi Ci półgodzinny przestój w kąpieli z nogami w coraz zimniejszej wodzie czyli niekoniecznie to co było Twoim zamiarem.
- wspólna kąpiel
Też próbowałam jak się zaparłam, że nie pozwolę się wykurzyć z wanny. Kangurowanie w wodzie? Jak dla mnie do bani, lepiej odpuścić i wyjść.
5 minut spokoju na tronie
Inny wariant intruza w łazience to Twoje dziecko w wersji mobilnej. Idziesz za potrzebą do toalety, a ono pełznie, raczkuje albo idzie za Tobą. Drzwi nie zamkniesz, bo zaraz będzie chciało wyjść albo wejść. Zupełnie jak na dworcu. Pół biedy gdy jesteście w domu sami tylko we dwoje.
U nas poczucie, że siedzi się na dworcu zamiast w ustronnym miejscu na tronie potęguje fakt, że drzwi łazienki mamy na wprost drzwi na klatkę schodową. A te z kolei są naprzeciwko drzwi do mieszkania sąsiadów... Przeciąg jest, drzwi są, ruch jest... towarzystwo innych podróżnych też.
Brakuje jedynie pociągów, choć i te znalazłyby się w koszu z zabawkami tygrysiaków. Zresztą przy dwójce dzieci przestałam ogarniać co one znoszą do łazienki podczas mojego panowania - być może pociągi też tam są. Dopóki nie pakują mi się na kolana i nie ciągną za rękę daję im luz.
Samotność w łazience prawdziwym luksusem
Tak, samotność w życiu rodzica to prawdziwy, reglamentowany luksus. Szczególnie w łazience.
Czasami pragnę tego luksusu tak bardzo, że się w niej zamykam. Jak najpodlejsza matka reaguję na tupot małych stóp przekręcaniem zamka w drzwiach.
Szkoda tylko, że nie mogę zobaczyć ich zdziwionych min gdy orientują się, że zamknęłam. Ale cóż, taka już jest cena tej odrobiny samotności w łazience...
Post W łazience jak na dworcu pojawił się poraz pierwszy w Blog Parentingowy Tygrysiaki.pl.