MATKA PASJONATKA
Obrazek z żydem.
Zastanawiam się nad tym, na ile nasze życie jest sprawiedliwe?Stoję nad moim synkiem. Moje przedramiona opierają się o barierkę i ostatnia rzecz jaka przechodzi mi przez myśl to to,że mój kręgosłup podziękuje mi za to na stare lata. W tej jednak chwili liczy się tylko to co widzę. Jego oczy, pełne radości, dłonie bijące brawo, wesołe " agigigi" dobiegające z jego gardła. Błysk źrenic, roześmiane wargi i policzki, tak dumnie wystające ponad linią jego warg. Przepełnia mnie wielka radość, choć w tle czai się cień goryczy. Czemu takie chwile są tylko dla mnie? Czemu sama doświadczam tej wielkiej miłości, która niczym wino, przelewa się z czarki, będącej moim sercem? Czy to jest w porządku,że on spędza całe dnie w pracy, byśmy mieli za co żyć, pozwalając by w życiu omijało go to co najpiękniejsze? A może wręcz przeciwnie, powinnam dziękować za to losowi....? W końcu dzięki temu, mamy co jeść, a ja mogę o 5 nad ranem stać nad swoim sykiem i rozkoszować się jego radością, której poniekąd jestem przyczyną. Mogę muskać delikatnie jego twarz swoją apaszką, którą odwinęłam z bolącego gardła i sprawiać, że raz po raz ciszę rozproszą szczęście i salwa okrzyków,pełnych miłości ,oddania i zaufania. Dziewczynka z zapałkami.Dziewczyna jest w moim wieku, znam ją od dawna, choć czasami zastanawiam się czy naprawdę dobrze? Ma męża , jak nie męża i wspaniałe dziecko. Radosne, pełne,energii, które bardzo dobrze widzi, nawet to czego nie powinno. Tyle lat rozmów, śmiechów, wspólnej zabawy, a tak mało o niej wiem. A może zbyt dużo by to wszystko stało się prostsze?Wyszła za mąż z miłości, z tego samego powodu urodziła dziecko. Była radosna, szczęśliwa, pełna energii. On zawsze gburowaty, stroniący od większego towarzystwa, zatrzymywał ją blisko siebie, oddając wielkiej namiętności. Z czasem pojawiła się zazdrość i więzi w postaci obrączek zamieniły się w kontrakt zawarty z hipoteką. Gdzie podziała się miłość ? Czy zagubiła się w czułych słowach i spojrzeniach pełnych oddania? Czy wyrzucona została wraz z ostatnim kartonem mleka? Zawiść, lenistwo, pogarda, zazdrość. Okropna i chorobliwa. Nie o dłonie ,które mogłyby zagarnąć najdroższe ciało, a o to ,że potrafi lepiej od niego wychowywać potomka, pracować na wiele zmian, szukać, rozmawiać z ludźmi, bawić się, zjednywać sobie przyjaciół. Zazdrość o to,że nigdy się nie poddaje, że nic nie jest w stanie jej pokonać, że potrafi wiele unieść. Najgorszym chyba uczuciem człowieka jest zawód. Niby nie powinno się niczego oczekiwać, ale z drugiej strony, związując się z kimś na całe życie, stawiamy sobie wymagania, oczekiwania. Choćby co do tego,że będzie poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, wierność, szczerość i chociażby ta herbata i cukier, oraz chleb na swoim miejscu. Zawsze. Aż po kres. A potem którego dnia dopada nas właśnie ukłucie w sercu, zawód, że musimy budzić się z pięknego snu i stawić czoła naszej codzienności. Samemu. Bez drogi wyjścia....a może jednak? W końcu gdyby nie on, gdyby nie to zauroczenie, ten piękny ślub i błysk w oku, nie miałaby przy sercu najdroższego syna i przyjaciółki. Przecież mimo długiego milczenia, gdy dzwonimy do siebie po tygodniach ciszy, czuję że wszystko jest tak jak było. Chociaż nie....nie tak samo. Jest inaczej, bo z każdym dniem coraz bardziej ją kocham i jestem z niej dumna.Boję się jej odbicia.Znam ją długo,a zarazem bardzo krótko. Często zdarza się ,że poznajemy kogoś dobrze, dopiero po wielu latach i w innych okolicznościach. Jest dla mnie niczym rodzona siostra, choć ostatnio, prawie nie rozmawiamy. Jest szczęśliwą kobietą? Zapewne.... Właśnie straciła dziecko. Może nie w tej chwili, ale czas zatrzymuje się zawsze w nieoczekiwanym momencie. Jak się czuje? Wiem ,jak ja się czuję. Troszkę jesteśmy podobne, w końcu obie jesteśmy kobietami, matkami, żonami. A czuję się pusta....tak jakby kawałek mnie odszedł. Nie rozmawiam z nią ostatnio. Pracuje, zarywa poranki, wieczory....brakiem sił zapełnia czas. Jak bardzo jej serce krwawiło? Nie dowiem się, bo jest podobna do mnie. Z tą różnicą,że nie potrafi mówić, wyrzucać z siebie tego co uwiera. Jeszcze.. A ja robię to - tak po prostu. Tak się różnimy. Jesteśmy twarde. Ona jest twarda, silna niczym skała. Może dlatego, łatwo mi było się o nią oprzeć, uchwycić jej kiedy tonęłam. I ukryć przed nią największe cierpnie gdy jej życie na chwilę przestało być idealne. Ma córkę, którą kocha ponad wszystko. Ma cudownego męża i jest szczęśliwa. Potrafi docenić więcej niż nie jeden z nas. Doświadcza. Daje z siebie wszystko. Dzieli się. Boję się tylko, tego,że kiedyś spojrzy w lustro i się przestraszy...że to już, że wszystkiego było za mało. Chciałabym wtedy być po tej drugiej stronie lustra. Przejąć to,co może sprawić ból. Chciałabym żeby nie zobaczyła wtedy siebie i mogła nadal cieszyć się tym co dostaje od życia.Stuk, stuk, puk Co tak naprawdę jest ważne dziś? Czy to by żyć według idei "Carpe Diem" ? Czy raczej pozwolić by mottem było "Przyszłość należy do nas". A może jedno i drugie łączą się w najlepszy duet na świecie?