W trosce o małą buźkę

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

W trosce o małą buźkę

Moje dziecko musi mieć...

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Moje dziecko musi mieć...

5 niezawodnych sposobów na kłótnię z mężem

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

5 niezawodnych sposobów na kłótnię z mężem

http://www.brucesallan.com/wp-content/uploads/2013/05/Couple-Fighting.pngOczywiście nie z Twojej winy. Pamiętaj, że my- kobiety mamy rację zawsze i wszystko wiemy najlepiej. A do kłótni jesteśmy bezczelnie prowokowane. I zawsze, ale to zawsze mamy do niej powód!ILU FACETÓW POTRZEBA DO WKRĘCENIA ŻARÓWKI?A bo ja wiem? Nie ważne. Na pewno potrzebna jesteś Ty. Nikt inny przecież nie wie tak jak Ty jak to dobrze zrobić i nie poinstruuje Twojego męża w temacie ilości i kierunku obrotów tejże żarówki. Remont? To przecież Twój obowiązek sprawdzić, czy sofa będzie wyglądać lepiej obok okna, przy drzwiach, czy jednak obok okna, a mąż musi Ci w tym pomóc. Tylko niech pamięta, żeby nie zarysować nowej podłogi, którą tak skrupulatnie wybieraliście przez ostatnie dwa tygodnie.MAMUSIANo właśnie, a może teściowa pomoże? Ona na pewno wie lepiej, gdzie ta nieszczęsna sofa ma stać. Tak samo jest z pracą, przedszkolem, obiadem czy kolorem skarpet- nie łudź się, zawsze się wtrąci. A on wciąż potakuje! Chcąc nie chcąc wtrącasz się i Ty- przecież sami Cię sprowokowali.CO TO ZA SZAJS?Ustawiliście już sofę tam, gdzie mamusia odradzała, postawiliście telewizor, którego nigdy by nie kupiła i pojawia się pytanie- co będziemy oglądać? Macie pewnie skrajnie inne gusty (a gdzie miałaś głowę zanim za niego wyszłaś?) więc skończycie pewnie na kłótni o Oskary i przekonaniu (każde w stosunku do siebie) że tylko jedo z Was zna się na światowej kinematografii. No cóż, podobno o gustach się nie dyskutuje, ale świetnie się o nie kłóci.NA CO SIĘ GAPISZ?Znasz to? Każda krótsza spódniczka, głębszy dekolt czy broń Boże jeszcze więcej nagości budzi w Tobie godzillę? Też tak mam. Czego nie potrafię zrozumieć, to dlaczego oni wciąż nie nauczyli się na to nie patrzeć? Czy kapeć pędzący w ich stronę przez całą długość pokoju jest serio tak mało sugestywny?LEWĄ NÓŻKĄCzyli nie podchodź, nie ruszaj, nie odzywaj się. Tego też się wciąż nie nauczyli. Bo kto normalny podchodzi do warczącej od rana kobiety i próbuje jeszcze z niej żartować. Życie mu nie miłe?Często kłócicie się z mężami/partnerami?

Lubię tak trwać

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Lubię tak trwać

Kiedy drugie? Trzecie? Czwarte?

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Kiedy drugie? Trzecie? Czwarte?

Dermedic Linum - koniec z suchą skórą!

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Dermedic Linum - koniec z suchą skórą!

Do przodu

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Do przodu

26 - to już poważny wiek!

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

26 - to już poważny wiek!

(Nie!) bunt

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

(Nie!) bunt

Wyniki konkursu

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Wyniki konkursu "Zima"

W stronę słońca

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

W stronę słońca

Jak wspomagać rozwój mowy u dziecka?

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Jak wspomagać rozwój mowy u dziecka?

Let it snow

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Let it snow

Samotne dzieci

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Samotne dzieci

Obejrzałam ostatnio film. Kompletnie z braku laku. I dlatego, że nie lubię chodzić spać sama. Czekając aż mąż wróci z pracy, tuląc córkę do piersi oglądałam "Salę samobójców". Pierwszy raz, choć od jakiegoś już czasu słyszałam na temat tego filmu pozytywne recenzje. Pozytywne na tyle ile można to powiedzieć o samym filmie, nie o jego treści, która raczej do takich nie należy. Tym razem film nie wywołał we mnie burzy emocji ani rzeki łez, co zazwyczaj jest pewnikiem przy takich seansach. Obserwując moją reakcję z zewnątrz można by pewnie powiedzieć, że nie poruszył mnie w ogóle. A jednak. Dał impuls, za którego sprawą potoczyła się lawina myśli. Myśli, których nie mogłam zebrać w całość przez jeszcze długi czas. Nie mogłam ich ogarnąć w głowie ani spisać na kartce. Do później nocy kotłowały się jedna za drugą nie pozwalając mi spokojnie zasnąć. Musiałam się z tym przespać. Rano, jeszcze zanim zdążyłam otworzyć oczy wszystko się ułożyło. Nie było to wielkie oświecenie, bo teoretycznie było mi to zawsze wiadome, ale nigdy chyba nie nazwałam tego po imieniu. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym głębiej.Wszystko co dotyczyło wychowania mojego dziecka przyjmowałam za rzecz oczywistą. Zawsze wiedziałam, że chcę i że muszę być dla Niej, dla swojej córki. Sprawić, żeby miała we mnie oparcie w każdej sytuacji. Nie dopuścić do tego, żeby była sama, samotna, nieszczęśliwa. Wychować ją na silnego choć jednocześnie wrażliwego człowieka. Tak, żeby potrafiła dostrzec piękno w drugiej osobie, w teoretycznie zwykłej rzeczy, ale przy tym stała mocno na nogach gdy życie kopnie z całych sił i z wyzwaniem patrzyła w przyszłość.Żeby stać się takim człowiekiem potrzeba mieć za plecami Anioła Stróża. Kogoś, kto będzie tam zawsze. Czy to nie rodzice powinni nimi być? To od nas zależy jak wychowamy swoje dziecko. Wiem, łatwo mi to mówić mając w domu dwulatkę. "Pogadamy, jak będzie miała naście".Ale ja miałam naście lat. Byłam tam. Uwierz mi - byłam. Znam to uczucie bezradności, beznadziejności, utratę sensu życia i zmęczenie. Przypuszczam, ze zna to wiele osób. Przechodzi przez to jako nastolatek, kiedy rodzice go nie rozumieją, lub nawet się nie starają zrozumieć, kiedy w szkole napotyka jedynie szyderstwa. Ten stan przeżywa również wiele dorosłych osób. Pozornie silnych na zewnątrz, bo przecież nie wypada. A w środku złamanych. Niepowodzenia w pracy, kredyty, problemy rodzinne. Są ludzie, którym się uda przez to przejść, są tacy, którzy nie mają na to wystarczająco siły.To właśnie siła psychiczna wyniesiona z domu i wsparcie otoczenia są tu kluczowe. Nie jestem ekspertem, psychiatrą, psychologiem. Obserwuję i wyciągam wnioski, uczę się na doświadczeniach - swoich i innych.Nie zawiedź.Jako rodzic. Bądź z dzieckiem i dla dziecka. Naucz je szacunku (do siebie i innych) i tolerancji. To Ty masz największy wpływ na to, kim będzie w przyszłości. Zadaj sobie pytanie - kim chcę, żeby było moje dziecko? Jakim człowiekiem? Czy ma być szydercą? Ofiarą? Żadnym z nich? Jakim jesteś rodzicem? Albo jakim chcesz być?Przytoczę tu historię przedstawioną we wspomnianym filmie. Zabiegani rodzice mający na pierwszym miejscu karierę, spychają dziecko na dalszy plan. Nawet nie na drugi, bo na nim są wpływowi znajomi. Nie wiedzą o nim nic, a może nie chcą wiedzieć, nie mają na to czasu. Nie zauważają, że coś złego dzieje się z ich synem dopóki nie dochodzi do przykrego wydarzenia skutkiem którego znajduje się on w szpitalu. A nawet wtedy próbują udawać, że nic wielkiego się nie stało. W końcu wzywają do dziecka psychiatrę. Albo tak im się tylko wydaje. Wzywają go raczej dla siebie. Na pierwszym planie wciąż nie stoi ich syn. Martwią się nie o to, co dzieje się z psychiką ich dziecka, ale o to, co powiedzą znajomi, że zawali rok i nie zda matury, boją się kompromitacji. Nie potrafią poświęcić odrobiny siebie dziecku.W końcu pada pytanie: "Co możemy zrobić jako rodzice?" Nic. Jest już na to za późno. Za późno na naprawienie czegoś, co psuło się kilkanaście lat. Zbyt wielkie szkody zostały już wyrządzone.Bądź rodzicem.Owszem- rodzic stawia granice, wymaga, nakłada obowiązki. Niewiele w tym przyjemnego dla obu stron. Ale rodzic też jest. Nie chodzi o samo istnienie i pełnienie tej roli jakby z obowiązku. Rodzic powinien się interesować swoim dzieckiem, jego życiem, problemami (nawet tymi pozornie błahymi). Powinien tego chcieć. Rozmawiać, tłumaczyć, wysłuchać i pomilczeć razem. To rodzic dba o dziecko, od samego początku. Dziecko nie jest zabawką na którą się decydujemy, kiedy mamy na to czas i zachciewajkę. Nie odkładamy na półkę, kiedy nam się znudzi, żeby poczekało, aż znów najdzie nas ochota na zabawę w rodziców. To nie lalka, która odłożona na później tylko się zakurzy, ale pozostanie w ogólnie dobrym stanie. Takie odsunięcie wywoła wielką, często nieodwracalną szkodę, nie zawsze widoczną gołym okiem jak ten kurz na lalce. Głęboką ranę w sercu, w głowie tego człowieka, który powinien móc polegać na swoich rodzicach. To dziecko zupełnie zatraci poczucie własnej wartości. Zacznie go szukać idąc w jedną z dwóch stron- stanie się ofiarą lub oprawcą, stworzy piekło sobie lub komuś innemu.Uważa się, że to "słabe jednostki" stają się ofiarami. Spójrzmy jednak na "oprawców", co ich pchnęło w tę stronę? Człowiek, który nie może liczyć na zainteresowanie ze strony rodziców poszuka go gdzieś indziej."Oprawca" znajdzie grupę ludzi, która będzie go podziwiać lub bać się go. Znajdując sobie ofiarę poczuje się silny i ważny. W końcu."Ofiara" natomiast będzie szukać oparcia w zupełnie innym środowisku, wśród sobie podobnych. Co jest dla niego równie lub nawet bardziej destrukcyjne, co samotność. Teoretycznie znalazł przyjaciół, ludzi którzy w końcu go rozumieją, ale razem z nimi zsuwa się w coraz większe bagno psychiczne.Odpowiedz więc sobie na pytanie:Czy tego chcę dla mojego dziecka? I podejmij kroki już dziś, póki nie jest za późno. Poświęć mu więcej czasu, więcej siebie. Bądź, rozmawiaj, wspieraj, chwal. Tłumacz świat, chroń i naucz siły. Bycie rodzicem, dobrym rodzicem w świecie, gdzie na każdym kroku czyhają pułapki nie jest łatwe. Ale decydując się na to podejmujemy się tej pracy. Wykonajmy ją więc dobrze.* zdjęcie pochodzi ze strony www.wall321.com

Co z tym blogiem?

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Co z tym blogiem?

Co jakiś czas dopada mnie chandra. Mam dość, nie mam pomysłów, sięgam po aparat i nie chce mi się nawet zrobić kilku zdjęć, bo przypominam sobie nagle jak bardzo go nie lubię. Potem myślę "kurde, dawno posta nie było" - i czuję się jeszcze gorzej. Żeby się dobić zaczynam przeglądać statystyki i szlag mnie trafia. Zamiast rosnąć stoją w miejscu, albo maleją.Zamykam wtedy komputer w bezsilnej złości, bo do głowy nie chce wpaść żaden genialny pomysł na bloga. Nie zrobię się nagle profesjonalnym fotografem i nie zachwycę Was powalającymi na kolana zdjęciami. Nie jestem też poetą, moje teksty są, jakie są. Raz mam o czym pisać, a raz siedzę kilka dni zanim wymęczę dwa zdania, które wciąż dalece odbiegają od ideału. Nie ma więc szans na wielki fejm za sprawą tekstu.Wstawiam jakąś fotkę na insta - do tego wystarczy smartfon i nikogo nie zadziwi powalająca jakość zdjęcia. A jak wstawię fotkę z aparatu dzięki swojej zmniejszonej rozdzielczości nagle nabierze ekstra jakości. Czekam na tonę serduszek pod zdjęciem. No, może tona to zbyt wiele, ale jest ich zawsze więcej niż na fejsbuniu, czy nawet komentarzy tu - na blogu.Miałam ambitny plan systematycznego wstawiania postów, trzy raz w tygodniu. Nieświadomie zamknęłam siebie w klatce. Zaczęłam pisać "żeby było", a przecież nie o to chodziło.Robię herbatę, siadam na łóżku, okrywam się kocem i patrzę na moje bawiące się w kącie pokoju dziecko.Cholera jasna! Co ja robię? Czy to mi potrzebne? Te lajki, komentarze, dziesiątki tysięcy uu (hola, hola - marzenie!). Zaczynam sobie przypominać po co bloguję i odsyłam siebie do swojego pierwszego wpisu.Blog ten miał być pamiętnikiem. Moim hobby, odskocznią, przyjemnością. Miał być dla naszej rodziny i znajomych oknem na nasz mały światek.I taki będzie. Będzie tu dużo zdjęć, niekoniecznie najlepszej jakości, bo wciąż czekam na lepszy sprzęt, niekoniecznie w zabójczych "stylizacjach" (bo choć Magda jest moim największym guru nigdy jej nie dorównam, ale też nie mam takiego zamiaru) i niekoniecznie okraszonych zabójczym tekstem [kiedy w końcu upoluję wymarzonego Nikona obiecuję wam poprawę chociaż w fotografii].Jeśli będę miała coś do napisania, żale, radości, czy wymądrzanie się - zrobię to. Dlaczego? Bo to lubię. Lubię pisać. Lubię dźwięk stukających klawiszy, lubię zapach papieru. Lubię przelewać swoje myśli na papier czy w Worda. A jeśli ktoś to przeczyta, zechce zostawić komentarz, kilka słów od siebie - super! Jeżeli komuś pomogę chociażby w wyborze chusteczek nawilżonych, albo puzzli dla dziecka - cieszyć mnie to będzie niezmiernie.Jeszcze w temacie komentarzy - zauważyliście pewnie, że jakiś czas temu włączyłam moderację. Nie chodzi w tym o to, żeby umieszczać jedynie komentarze kółka adoracji, a o prostą sprawę - mój blog = mój dom i nie pozwolę go zaśmiecać.Nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi mi o to, że od tej chwili mam na bloga "wylane". Nie. Po prostu nie mam zamiaru uzależniać od niego całego Naszego życia. Nie będę podporządkowywać planu dnia, tygodnia, miesiąca pod blog, pod kolejne wpisy, które "powinny" być napisane. Przynajmniej nie teraz. Nie zamierzam się spinać z powodu braku posta na kolejny dzień, bo nie gonią mnie terminy, nie wiążą umowy. Jeśli kiedyś przyjdzie na to czas, to dobrze. Na ten moment jedyne co mnie "trzyma" to moja potrzeba zrobienia czegoś, napisania kilku słów, zorganizowania dla Was konkursu (taki wpływ cieszy).Zastanawiam się jaką kategorię mogłabym nadać temu blogowi. Jest tu trochę kaleczącego parentingu, odrobina małej mody, trochę kiepskiej fotografii i kilka moich wypocin. Najbliżej mi chyba do lifestyle-u.Ale czy muszę się określać? Nie. Nie jestem rozchwytywana przez marki marzące o współpracy ze mną, więc na ten moment możemy chyba zostać po prostu skromną Dziewczynką z guzikiem.Mam nadzieję, że takie Nas lubicie.

Inspiracje świąteczne #3 - zrób to z dzieckiem

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Inspiracje świąteczne #3 - zrób to z dzieckiem

Zwei Wochen in Deutschland

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Zwei Wochen in Deutschland

Mąż się kazał niemieckiego języka uczyć - chyba się ucieszy jak przeczyta tytuł posta, prawda? Aż ciężko uwierzyć, że od przeprowadzki minęły już dwa tygodnie.Znów przeżywamy te początki. Obcość, nieznane, braki - chociażby w wyposażeniu mieszkania, bo przecież nie wszystko udało się zabrać, a pieniędzy na ulicy nie rozdają (no niestety - nawet tu).W domu czujemy się najbardziej u siebie.Za to gdy wychylamy się za próg mieszkania wchodzimy do zupełnie innego świata. Zewsząd atakuje nas obcy język. Bo teraz drzwi się nie otwierają - teraz tür öffnet (wybaczcie jeśli popełniłam błąd), a Pani w sklepie nie wita nas "Dzień dobry", ale "Hallo", co zdecydowanie przypadło Lidii do gustu, a co zadziwiające wcale nie brzmi groźnie.Śmieszne jest to, że będąc w Polsce obracamy głowy gdy tylko usłyszymy obcy język i przyglądamy się obcokrajowcom jak kosmitom, a będąc za granicą reagujemy w ten sam sposób na Polaków.A tych tu wcale nie mało (jak chyba wszędzie). Już pierwszego dnia natknęliśmy się na Pana M.- zbiegiem okoliczności Pan o nazwisku mojej najlepszej przyjaciółki, za którą cholernie tęsknię. Kurier zostawił nam pod drzwiami paczkę Pana M. Nie rozumiem tej polityki, ale cieplej się zrobiło na sercu czytając na paczce znajome nazwisko.Zdiagnozowałam u siebie już dawno lekką postać fobii społecznej. Więc wyobraźcie sobie te zimne poty oblewające mnie, gdy Pani w sklepie wyciągnęła dwa rodzaje niebieskiego papieru do pakowania prezentów do wyboru. No hello! przecież potrafisz powiedzieć, że chcesz ten po prawej! A jak język utknął w gardle wystarczy pokazać paluszkiem.. gorzej kiedy ręce nagle przyrastają do reszty ciała.. Wtedy Pani ratuje szerokim uśmiechem i pytaniem "który?". A ja wybałuszam na nią oczy, jakby była Marsjanką co najmniej, a nie Polką.Dwa tygodnie upłynęły nam głównie na poznawaniu [bardzo bliskiej] okolicy. Wciąż mam lekkie obawy przed samotnym wyruszeniem troszkę dalej, ale to w końcu minie. Wystarczy jeden dłuższy spacer w ogromnym stresie, że ktoś powie do mnie "Morgen". A kiedy dotrę do domu i okaże się, że nie spłonęłam przez to żywcem (tak, śmieję się z samej siebie) poczuję się odrobinę pewniej. Aż do kolejnej wizyty w sklepie :PLidia:kamizelka, czapka - Zarapłaszczyk - Mosquitosukienka - H&Mszalik, rajtuzy, torebka - Allegrobuty - CCC

Inspiracje świąteczne #2 - Dekoracje DIY

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Inspiracje świąteczne #2 - Dekoracje DIY

7 rad, które pomogą Ci przetrwać długą podróż z dzieckiem

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

7 rad, które pomogą Ci przetrwać długą podróż z dzieckiem

Zmiana o 800 km

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Zmiana o 800 km

Już tuż tuż. Już praktycznie na dniach. Wyjeżdżamy. Przeprowadzamy się. Za granicę, daleko.Nie wierzę.Od ponad roku [niby] wiedziałam, że ten dzień w końcu nadejdzie. Ale wiecie, po kilku miesiącach przyzwyczaiłam się tak bardzo do obecnej sytuacji, że perspektywa wyjazdu całkiem się zamgliła. Niby mąż coś wspomniał o kolejnym mieszkaniu do obejrzenia, niby sama go do tego namawiałam, ale za każdym razem coś było nie tak, coś stało na przeszkodzie. W końcu doszłam do wniosku, że zostaniemy, a po jakimś czasie tata do nas przyjedzie.Wyobraźcie więc sobie moje zaskoczenie na wieść, że za miesiąc wyjeżdżamy. Jest mieszkanie, umowa podpisana, mąż się wprowadził.A ja się pogubiłam i nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Mój błąd. Miałam ponad rok na przygotowanie się do tego dnia. Ale odmawiałam tym myślom za każdym razem. Aktualnie zostało mi do wyjazdu kilka dni, a ja jestem zupełnie nieprzygotowana.Stresuję się. Boję się. Mam setki wątpliwości i tysiące myśli na minutę. Ale to chyba normalne, co?Jestem bardzo rodzinną osobą. No kto by pomyślał? Kilka dobrych lat temu koleżanka wywróżyła mi jaka to ja jestem/będę oddana rodzinie. Wiecie co? Wyśmiałam tą jej wróżbę. Problem polegał na tym, że trafiła na okres buntu, kiedy mama była be, a rodzeństwo doprowadzało do szału każdym krokiem.I co się okazuje? Nie wyobrażam sobie życia bez swojej rodziny. I nie potrafię sobie wyobrazić tego, że dzielić nas będzie 800 km.W tym wszystkim najmniej się martwię o siebie. To o Lidię się martwię.Czuję, że zabieram jej babcię, ciotki i ukochanego wujka. Że zabieram ją z miejsca, które zna, w którym czuje się bezpiecznie.Staram się z nią o tym rozmawiać, tłumaczyć. Nie mówię jej, że pojedziemy gdzieś, gdzie nie będzie babci i reszty rodziny. Nie chcę przedstawić jej wyjazdu jako czegoś bardzo złego i smutnego. W końcu nie o to chodzi. Mówię , że niedługo wyjedziemy i będziemy mieszkać gdzieś indziej, że przyjedzie tata i tym razem nie pojedzie sam, tylko zabierze nas ze sobą. Że będziemy mieszkać z tatą i już będziemy wszyscy razem. Nie wiem, ile z tego rozumie. Póki co uśmiecha się, kiwa głową i mówi "tak, tak".To tak duży krok, że bez stresu się nie może obyć. Zwłaszcza mając moją naturę. Mam tylko nadzieję, że mała zniesie to lepiej, zwłaszcza że obudzi się w całkiem innym miejscu.Ciężko mi się spakować. Ciężko zostawić to mieszkanie. Chociaż cholernie go nienawidzę mam do niego jakiś sentyment. I ciężko mi się patrzy na puste półki w łazience, wieszaki w szafie bez ubrań. To nasze pierwsze wspólne mieszkanie, moje pierwsze po 'wyjściu z domu'. To do niego przynieśliśmy Lidię ze szpitala, do niego wróciliśmy po wypowiedzeniu przysięgi małżeńskiej. To tu piłyśmy kawę i procenty z Agą, a blok obok zawsze była mama.Zaczynamy na nowo. Muszę się nauczyć żyć w nowym miejscu, muszę nauczyć tego Lidię, choć mimo moich obaw przypuszczam, że ona najłatwiej poradzi sobie z nową sytuacją. I znów będziemy musieli się dotrzeć. Ja i tata. 16 miesięcy do długo. Odzwyczaiłam się od posiadania męża w domu, choć bardzo mi tego brakowało.Jestem pełna obaw i wciąż ciężko mi uwierzyć w to, że za kilka dni będę pić kawę 800 km stąd. Z drugiej strony jestem ciekawa tej zmiany, tego nowego życia.* zdjęcie nie jest moją własnością, pochodzi ze strony http://www.verante.com.au

Przyjaciółka

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Przyjaciółka

Jest zawsze. I na zawsze.W tych złych chwilach i dobrych.Jej ciepła dłoń trzymająca moją, jej wzrok znaczy więcej niż tysiąc słów.Milczenie z nią jest najcenniejsze.Kiedy życie rzuca kłody pod nogi poda rękę i pomoże przez nie przejść.Pokazuje codziennie jak piękny jest świat.Uczy nowych rzeczy. I tych starych, które odeszły w niepamięć.Wydobywa ze mnie to, co najlepsze.Skaczemy razem ze szczęścia, a kiedy trzeba ocieramy swoje łzy.Tak naprawdę nie musimy nic.Akceptuje mnie taką jaka jestem.Kocha mnie za to, że po prostu jestem.Nie potrzebna jej gwiazdka z nieba.Najcenniejsza jest nasza obecność.Przebywanie razem.Zawsze wysłucha.Zawsze jest obok.Zawsze możemy na siebie liczyć.Ufamy sobie bezgranicznie.Ona wie, zawsze. Nie muszę nic mówić.To jedna dusza w dwóch ciałach.Moja przyjaciółka.Moja córka.Lidia:kapelusz, torebka - Allegrokurtka - H&M (stara kolekcja)chusta - Pepcospodnie - Zarabuty - Zara (stara kolekcja) 

Od butelki do kubeczka - czyli nasza droga do samodzielnego picia

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Od butelki do kubeczka - czyli nasza droga do samodzielnego picia

źródło: www.lovi.plLubię myśleć o sobie jako o luźnej mamie. Co to znaczy? Tyle tylko, że nie spinam się o wszystko. Daję mojemu dziecku wolny wybór i przestrzeń do odkrywania siebie, swoich umiejętności. Nie poganiam, nie wymagam. Próbuję.Nie znajduję nic dziwnego w tym, że Lidia nie układa 100- elementowych puzzli, nie mówi zdaniami podrzędnie złożonymi, albo wciąż nosi pampersa.Daję jej czas.Bawię się i uczę.Uczę, ale nie nakazuję, nie wymagam.Tak samo było z nauką picia. Cały proces przebiegał wolno, w jej tempie. Dałam jej czas i przestrzeń na odkrycie w sobie tej zwykłej, ale jak się okazuje bardzo radosnej umiejętności.Nauka samodzielnego picia zaczyna się od małego. To już wtedy, kiedy dziecko łapie w rączki butelkę uczy się ją podtrzymywać i odkrywa, że musi ją przechylić, żeby się napić. Warto pielęgnować nabywanie tej umiejętności, aż stanie się czymś zupełnie naturalnym.W wieku kilku miesięcy przerzucamy się na kubek niekapek. Dziecko odkrywa nieco inny sposób picia, musi miarkować przepływ płynu do ust, tak żeby się nie zakrztusić. To właśnie z niekapkiem tak ciężko nam się rozstać. Bo przecież jest taaaaki wygodny. I dla mamy i dla malucha. W końcu to prawie butelka. A mama nie musi się martwić o zalane ubrania, dywan i sofę (Chociaż z drugiej strony droga mamo, czy na pewno? Mycie każdej szczeliny i wyparzanie niekapka jest wygodniejsze?)Jak się rozstać z butelką? Jak pożegnać ją raz na zawsze? Każde dziecko jest inne. Każde potrzebuje czegoś innego. Jedno nauczy się w jeden dzień, inne będzie potrzebować czasu. Jedno od razu przejmie inicjatywę, drugie jedynie z pomocą.Lidia to typowa Zosia samosia, toteż postanowiłam tą jej samodzielność wykorzystać.Nasza nauka picia przebiegała dwutorowo. Raz kubek, raz słomka.Kubek jednak nie byle jaki. Słyszeliście kiedyś o Doidy Cup? Ciekawy krzywy kubeczek. Znacznie usprawnia proces picia. Dzięki krzywym ściankom dziecko widzi co pije i nie musi go znacznie przechylać.Doidy Cup sprawdzał się doskonale. Lidia uczyła się kontroli wypijanego płynu, oraz samego picia z otwartego kubka.Byłam jednak ciekawa jej reakcji na podanie napoju ze słomką w 'dorosłym' kubku. Początkowo zabawa była przednia. Lidię cieszyło kolejne odkrycie i od razu zrozumiała system picia przez słomkę.Po pewnym czasie okazało się, że słomka zaczęła jej przeszkadzać, albo po prostu ją nudzić. Początkowo piła jeszcze trochę, po czym wyjmowała ją i próbowała z samego kubka.Oczywiście nie obyło się bez polewania. Was też to czeka! Najważniejsze jest jednak zachowanie spokoju, przebranie dziecka po raz n-ty tego dnia i wytłumaczenie, że nie stało się nic złego i jak może to poprawić.Od jakiegoś czasu Lidia sama ściąga sobie picie ze stołu, przynosi się pochwalić i ostrożnie wypija. Z kubka.U nas zadziałało pozostawienie Lidii czasu na naukę i pozwolenie jej działać [prawie] samodzielnie. Jednak u różnych dzieci mogą skutkować  inne metody.Podzielcie się tym, jak Wasze dzieci nauczyły się pić z 'dorosłego' kubka.

Wyniki konkursu - Jesienne zabawy

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Wyniki konkursu - Jesienne zabawy

Dziękuję wszystkim za wspaniałą zabawę, a sponsorom za cudowne nagrody.Pamiętajcie, że to jednak tylko zabawa, a każdy konkurs ma to do siebie, że nie wszyscy mogą wygrać.Po nagrody zgłaszajcie się bezpośrednio do sponsorów (oprócz nagrody od Socute - zwycięzcę proszę o kontakt ze MNĄ)*Sponsorzy mają 30 dni na wysłanie nagród.WYNIKI:Komplet dla dziewczynki widoczny na zdjęciu od MoodmouseOtrzymuje WiktoriaDowolnie wybrany poster w ramie od 2B cute(zdj. przykładowe)OtrzymująMichalina i LenaKonika od JaimamOtrzymujeJulkaLalę Jagodę od LaneleOtrzymujeMajkaGirlandę od Bunny likesOtrzymujeRoksanaTorebkę do kolorowania od Tiulowe LoveOtrzymujeNikolaTorebkę pszczółkę od Bez Podszewki - pomysłowa szwalniaOtrzymujeMichalinaSpersonalizowaną książkę od Modry SlonOtrzymujeNatanKomplet czapka i komin (rozm. i kolor do wyboru) od Krówkowy Świat TyldziOtrzymujeWiktoriaSpodnie r.86 od Moje Dziecięce InspiracjeOtrzymujeBartekOchraniacz na łóżeczko od LuluBellOtrzymujeLenaPoduszkę gwiazdkę od By cieszyć się życiemOtrzymująMaja i StaśJesienną czapę (rozm. i wzór do wyboru) od HonsiuMisiuOtrzymujeFilipSłonika od Minky&CottonOtrzymujeOskarWybraną maskotkę od milipaOtrzymujeMikołajKotka od Zaczarować ChwileOtrzymujeNaomiMotylka od TulakowoOtrzymujeJulkaZabawkową piłę (12m+) od Lisek UrwisekOtrzymujeFilipZestaw pomponów bibułowych od SocuteOtrzymujeGabrysia(proszę o kontakt ze mną)Komplety spinek od Happiness Is Easy Hand Made Shop(zdj. przykładowe)Otrzymują:MiaOliwiaWiktoriaBluzeczkę (w rozm. od 86/92 do 122/128) od korci.OtrzymujeNikośTeczki z książeczkami od AWMOtrzymujądla dziewczynkiZuzia i Milenadla chłopcaKamil i PiotrekZawieszkę z sową (może być też z imieniem dziecka) od BociankowoOtrzymujeAlanZawieszkę serce z imieniem dziecka (różową lub niebieską) od Decoretta.plOtrzymujeAlicjaSpinki od FilcankaOtrzymujeAniaKsiążkę od iCzytamOtrzymujeKlaudiuszZestaw kartonowych domków od KARTONmaniaOtrzymujeSzymonKsiążeczkę od Life and ChillOtrzymujePaulinaKomin od MamijakiOtrzymujeKorneliaCzapeczkę (1,5 - 3 l) od Margo77OtrzymujeEwaCzapeczkę (3 l+) od Babcia BarbarkaOtrzymujeLenaCzapeczkę z odpinanym kwiatem (6m - 3l) od Cute LookOtrzymujeWiktoriaSpinki z Myszką Minnie od Pracownia M.OtrzymujeJulkaObserwującą poszewkę od Werka ZeberkaOtrzymująWiki i KasiaParasol od zefi.plOtrzymująMikołaj i MateuszCzapkę (1 - 2 l) od wyprawka24.plOtrzymujeBartekDwie czapeczki w wybranym rozm. od TUTU czapki(zdj. przykładowe)OtrzymująPiotrek i ŁukaszBransoletkę od Tip Top Art.OtrzymujeZuziaBransoletkę od Pracownia Artystyczna "My-Art" Iwona MysiorOtrzymujeKlaudiaSpersonalizowany projekt serca do samodzielnego wydruku od MamaDaOtrzymujeMichałNaszyjnik od Mama LwicaOtrzymujeJagodaBransoletkę od koralikiweronikiOtrzymujeNataliaKolczyki od JejeOtrzymujeMichelleBransoletkę od Handmade by JoannaOtrzymujeJulkaBransoletki od Buziak StyleOtrzymująSaraMałgosiaOpaskę niespodziankę od Opaski i spódniczki tutu mała księżniczkaOtrzymujeAlicjaNiespodziankę od CocochooOtrzymujeHaniaBransoletkę od Art DashOtrzymujeMajaPastę balonową od edukatorekOtrzymująŁukasz i KasiaFilcowe zawieszki od EkotropicielOtrzymująJulka i KamilKomino-kaptur z uszkami (3 - 4 l) od Robótkowy kramik KingiOtrzymujeNatanOcieplacze na kubek od Stroje Do Chrztu-RękodziełoOtrzymujeZosiaDeskę od FandooOtrzymujeMonikaPrzedłużacz do body od ekoubrankaOtrzymujeAdrianAplikację "Rzepka" od Bajkoteka.plOtrzymujeFilipGrzebień od Flower JewelryOtrzymujeNadiaZestaw piśmienniczy od Pills-RankOtrzymujeZosiaPieska Winnie od HooksOtrzymujeKubaSpódniczkę (12-18m) plus niespodziankę od KirijoOtrzymujeMajaRabat 20% od ALMA hand made(do wykorzystania do końca jesieni)OtrzymujeTobiaszRabaty 20% na jednorazowe zakupy od Kącik Natanielkowej Mamy(do wykorzystania do 10 listopada 2014)OtrzymująOliwiaMelaniaKsaweryRabat 25% na zakupy w sklepie Mimiu na Dawandzie(ważny przez miesiąc)OtrzymujeMichałGRATULACJE!

Ozdoby urodzinowe DIY - zawieszki, chorągiewki i baner na tort

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Ozdoby urodzinowe DIY - zawieszki, chorągiewki i baner na tort

Jestem osobą oszczędną. Nie lubię wydawać pieniędzy na coś, co mogę zrobić sama.Tak więc przed urodzinami Lidii postanowiłam zrobić niektóre ozdoby.Niestety, nie można zrobić wszystkiego, także talerzyki, słomki, serwetki i papilotki na babeczki kupiłam.W planie do zrobienia były bibułowe pompony, brokatowa dwójka, zawieszki na buteleczki, chorągiewki do babeczek i baner na tort.Dzięki uprzejmości Socute odpadła mi jedna rzecz - dostałyśmy pompony. Ale nie martwcie się, jeśli chcecie możecie zrobić je również sami, w internecie jest mnóstwo tutoriali.Wykonanie brokatowej dwójki jest banalnie proste - wycinamy liczbę z kartonu, smarujemy klejem i posypujemy brokatem.Zrobiłam, powiesiłam za szafą i zapomniałam o niej #takasytuacja...Przejdźmy więc do rzeczy o których nie zapomniałam.Pierwsze, co zrobiłam, to projekt. W programie graficznym wykonałam projekty zawieszek, baneru i chorągiewek, po czym je wydrukowałam.Wyglądało to tak:Ale nie martwcie się. Nie potrzeba Wam takich umiejętności. Wystarczy, że znajdziecie sobie u wujka Google wzór, który wam odpowiada (kropki, kreski, chmurki, itp.) i wydrukujecie. A może wolicie bez wzorów? Nic prostszego - kupcie kolorowy blok techniczny i wycinajcie kształty.Ale po kolei.Co nam będzie potrzebne?- wydrukowany projekt naszych ozdób - ewentualnie kartki z kolorowego,  białego bloku technicznego, czy wydrukowane wzory- klej- włóczka- nożyczki- wykałaczki (do chorągiewek)- patyczki do szaszłyków (do baneru)- igła lub pinezka (do robienia dziurek)- buteleczkiZawieszki na butelkiSpecjalne 'imprezowe' buteleczki kosztują ok. 15-20 zł za sztukę <sic!> a ma być oszczędnie. Moja propozycja, to butelki po soczkach dla dzieci - u nas Hipp (są nieduże i mają ładny wzór). Soczek wypijamy, tfu! dziecku dajemy, a następnie odrywamy etykietę i myjemy buteleczkę - pamiętajcie, żeby zmyć nadruk daty ważności.Buteleczki przygotowane?Zabieramy się do zawieszek. Jeżeli tak jak ja wykonaliście i wydrukowaliście swój projekt pozostaje Wam go wyciąć.Jeśli nie, mam inną propozycję.Przygotujcie sobie dwa zestawy kartek w zależności od tego jak ma wyglądać Wasza zawieszka. Może to być kolorowy blok i biały blok, dwa kolory, kolor i wydrukowany wzór, wzór i biały blok. Kombinacje zależą tylko od Was.Wycinamy dwa kółeczka - jedno większe wielkości zawieszki, drugie mniejsze i sklejamy je ze sobą. Na mniejszym kółeczku piszemy co nam się podoba - u nas "drugie urodziny Lidii". Zawieszka gotowa.Czas ją powiesić.Na górze zawieszki robimy igłą dwie dziurki - można je trochę powiększyć wkładając w nie wykałaczkę. Następnie przeciągamy przez dziurki włóczkę z jednej strony zostawiając pętelkę na której będzie wisieć. Z przodu zawiązujemy kokardkę, ucinamy nadmiar włóczki i gotowe!Chorągiewki do babeczekProjekt wycinamy.Jeżeli nie mamy projektu postępujemy podobnie jak przy zawieszkach wycinając kształt chorągiewki - zadanie o tyle utrudnione, że tak jak w moim projekcie - musi to być kształt dwóch stron, które będziemy składać i sklejać. Najlepiej jest wyciąć długi prostokąt, złożyć go na pół i podciąć jeden koniec w kształt chorągiewki - szybciej i równo.Najcięższą pracę macie już za sobą.Wystarczy teraz posmarować całość klejem, w środek włożyć wykałaczkę i skleić obie strony ze sobą.Baner na tortZ projektem postępujecie w taki sam sposób jak powyżej.Wycinacie tym razem romby - po złożeniu na pół zrobią się z nich trójkąty.Każdy romb smarujemy klejem i sklejamy wokół kawałka włóczki literka po literce.Końcówki włóczki przywiązujemy do patyczków na szaszłyki.W podobny sposób możecie wykonać duży baner urodzinowy.Efekty znajdziecie w poście urodzinowym.