MAMA W DOMU

Najlepszy prezent na Dzień Ojca

W każdym domu powinien mieszkać prawdziwy superbohater, taki, który niczego się nie boi, jest opanowany i wytrwały, ze spokojem znosi wszystkie fochy, dąsy i bunty. Nie ważne gruby czy chudy, blondyn, brunet czy łysy, ważne aby potrafił nosić ciężary, najlepiej na barana, robić fikołki na dywanie i wyszukiwać najlepsze kryjówki w zabawie w chowanego. Do […]

MAMA W DOMU

Pomysł na prezent dla taty

Jak co roku o tej porze, staramy się wymyślić jak najciekawszy pomysł na prezent dla taty, taki, aby dzieciaki mogły wykonać go w większości samodzielnie. Krzyś wysunął propozycje, aby sprezentować tacie puchar za bycie najlepszym tatą na świecie! Pomysł tak bardzo nam się spodobał, że nie było wyjścia – trzeba było go zrobić! Jak zrobić […]

Przychodzi baba do lekarza…

MAMA W DOMU

Przychodzi baba do lekarza…

… z dzieckiem na „bilans”. Badanie krótkie, bezbolesne, dosyć szybkie, można powiedzieć, że rutynowe. Jednak niektórzy lekarze potrafią sprawić, że standardowe badanie okazuje się prawdziwym koszmarem dla dziecka. Jak tego dokonać? Oto szybki poradnik dla lekarzy: Zacznij od całkiem niewinnego i miłego pytania typu „kto to do nas przyszedł”, jest duża szansa, ze zawstydzone dziecko wcale Ci nie odpowie, wtedy możesz pokrzyczeć, obrazić się lub nazwać go mazgajem (niepotrzebne skreślić). Najczęściej jednak usłyszysz w odpowiedzi imię delikwenta, wtedy tubalnym głosem huknij: „a nazwiska to nie masz”! Próba zakończona sukcesem, dzieciak już się Ciebie boi! Jest jednak szansa, chociaż niewielka, ze młody przedstawi się z imienia i nazwiska (ale to mało prawdopodobne), wtedy skorzystaj z innych porad. Poproś dziecko o rozebranie się „do majtek”, jeśli maluch zacznie się wstydzić i nie będzie chciał się rozebrać przy obcych osobach, wtedy zawstydzaj go co niemiara, używaj słów typu „taki duży a nie chce się rozebrać”, przy 6-latkach wykorzystaj szantaż emocjonalny „bo nie zrobię badania i nie będziesz mógł pójść do szkoły” (w końcu przeprowadzony bilans jest niezbędny do rozpoczęcia nauki). Co z tego, ze matki uczą swoje dzieci, żeby nie rozbierały się wśród obcych, dwie obce baby w gabinecie to nie problem, kolejka czeka już za drzwiami … szybciutko, szybciutko. Z ważeniem i mierzeniem nie powinno być niestety problemu, w końcu dzieci to lubią, ale jeśli jakimś cudem trafisz na oporny egzemplarz nie zapomnij mu przy tym podokuczać (patrz punkt wyżej). Każ dziecku przejść się po gabinecie w celu sprawdzenia stóp. Masz 90% szans, że maluch będzie biegał i nie uda Ci się go dobrze obejrzeć, wystaw skierowanie „do ortopedy” – niech ktoś inny się męczy! Pora na badanie wzroku. Znajdź najtrudniejsza z możliwych tablic, taką na której dorosły nie będzie pewien jakie zwierze widzi czy też jak nazwać kontur z obrazka. Po badaniu koniecznie wystaw skierowanie do okulisty! (zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.tabliceokulistyczne.com.pl/tablica%20dla%20dzieci.htm) Zajrzyj w paszcze małoletniego … nie za blisko, bo oddech może składać się z woni czekoladowo – szpinakowej. Jeśli zobaczysz jakąkolwiek plombę zaznacz w bilansie „zęby z próchnicą”, jeśli nie, zaznacz to samo i koniecznie wyślij do stomatologa! Badania przeprowadzaj najdłużej jak się da, w końcu znudzone dziecko to ciekawskie dziecko! Przy pytaniach typu „co to” wymyślaj jak najdziwniejsze odpowiedzi, albo komentuj „jakie ciekawskie/niewychowane/ niemądre dziecko” (niepotrzebne skreślić). Połóż na biurku kilka plastrów, a na pytanie malucha o to do czego służą konspiracyjnym szeptem powiedz „do zaklejania buzi gadatliwym dzieciom”. Z satysfakcja obserwuj rosnące przerażenie dziecka, im bardziej Cie znielubi tym większa szansa, ze więcej nie przyjdzie, a Ty będziesz mieć spokój, w końcu nie każdy pediatra musi lubić dzieci! A Wy, moi drodzy, jakie macie doświadczenia z publiczną i nie tylko służbą zdrowia?

Nasz Patronat: Kid’s Biz Fair 2015

MAMA W DOMU

Nasz Patronat: Kid’s Biz Fair 2015

Eksperyment – burza w słoiku

MAMA W DOMU

Eksperyment – burza w słoiku

Pod namiot z dziećmi – mini poradnik

MAMA W DOMU

Pod namiot z dziećmi – mini poradnik

Przyzwyczajeni do wygód, najczęściej wybieramy noclegi w komfortowych kilku gwiazdkowych hotelach. W końcu łazienka w pomieszczeniu obok, świeżo wyprana pościel i podane pod nos śniadania kuszą każdego. A do tego jakie to proste i przyjemne jadąc z dziećmi! Jednak w ten weekend postanowiliśmy zaszaleć i powrócić do czasów „z przed dziećmi”, w których to ciepłe wolne dni spędzaliśmy nad jeziorem nocując w namiocie. Tylko tym razem zabraliśmy ze sobą dwóch młodocianych biwakowiczów. Wiecie co? Gdy teraz piszę o naszym weekendzie spędzonym pod namiotem wydaje mi się to takie przyjemne, świetne i pełne przygód. A jak wyglądało naprawdę? Przyznaje się, że księżniczka przyzwyczajona do wygód w pierwszej chwili była sceptycznie nastawiona. To nawet mało powiedziane, była wręcz przerażona wizją łazienki ogólnodostępnej z ustawiająca się od rana kolejką, do tego sama myśl o śniadaniach z użyciem konserw i brzęczących nad uchem komarach przyprawiała ją o ból głowy i chęć zostania we własnym domu. Chyba domyślacie się, że ta księżniczka to właśnie ja! Człowiek przyzwyczaja się do wygód, a gdy zasmakuje życia w komfortowych warunkach nie łatwo mu zasnąć na karimacie! Wymyślając miliony powodów, dla których nie powinnam jechać pod namiot dotarłam do dnia „0”. Spakowani i gotowi wyruszyliśmy na poszukiwania przygody! Mimo początkowej niechęci, patrząc na uśmiechnięte buziaki i iskierki podekscytowania w oczach Krzysia i Damiana, w końcu przestawiłam myślenie z pesymistycznego na to, które towarzyszyło moim dzieciom. Powiem Wam, że było warto, a wracając do domu żałowałam, że czas tak szybko minął. Znam wielu rodziców, którzy nocują pod namiotami z kilkumiesięcznymi maluchami, znam też takich, którzy boją się wyruszyć z dzieckiem w wieku szkolnym. Skąd te różnice? Może to przywiązanie do komfortu, może obawa przed czymś nowym, obcym. Dla tych, którzy jednak mają ochotę pobiwakować w te wakacje, zamieszczam nasz mini poradnik, nie jest on profesjonalny, bo oczywiście daleko nam do prawdziwych podróżników, ale mam nadzieję, że znajdziecie w nim coś dla siebie (i nie zapomnicie o tym wspomnieć w komentarzu :)), a także poznacie nasze opinie na temat wyposażenie biwakowicza. Wybór namiotu Kolor i stylistyka to oczywiście rzecz gustu. Co się tyczy cech na jakie zwracaliśmy uwagę, to podstawą naszego wyboru była wielkość spakowanego namiotu. Wybraliśmy trzyosobowy namiot z przedsionkiem. Kusiły nas oferty na namioty typu „2 seconds” z szybką funkcją rozkładania (wystarczy go podrzucić – gorzej ze złożeniem trzeba potrenować, bo na początku nie jest łatwo). Dlaczego się na niego nie zdecydowaliśmy? Bo lubimy klimat rozbijania obozowiska, montowanie mini domu to czysta przyjemność, wprowadza urlopową atmosferę, a jaką daje frajdę dzieciakom! Do tego wcale nie trwa długo, na Family Adventure (na którym byliśmy) jedna z konkurencji polegała na rozkładaniu podobnego namiotu na czas, nam zajęło to niecałe dwie minuty, a rekordziści złożyli w 70 sekund! Wybrany przez nas namiot nie jest duży, jednak spokojnie mieścimy się w nim naszą czteroosobową rodziną, a i bagaże mają swoje miejsce. Jednak docelowo mamy w planach zakup całkiem innego namiotu, montowanego na bagażniku dachowym auta. Jest zdecydowanie droższy, ale przydatny szczególnie przy wyprawach na jakie chcemy się wybrać w przyszłym sezonie. Karimata czy materac? Kolejny dylemat przed jakim stanęliśmy szykując się do wyprawy to decyzja co do wygody spania – bierzemy karimaty czy też dmuchany materac? Pierwsza opcja zajmuje niewiele miejsca, ale często zdarza się, że maty w nocy rozsuwają się i możemy spać na ziemi. Materac zajmuje więcej powierzchni, musimy do niego zabrać pompkę i trochę się napracować zanim osiągniemy upragniony poziom napompowania – lepiej zrobić to porządnie, inaczej (my rodzice – jako osoby cięższe) będziemy spać „w dziurze”, wiem co mówię, pierwsza noc pod tym względem była koszmarna. Śpiwór – czyli w co się zawinąć Kocyk, śpiwór czy kołderka? Kupując tzw. mumię nie byłam do końca przekonana. Zarówno ja, jak i dzieci lubimy się w nocy rozkopać, a w takim szczelnym worku nie jest to możliwe. Na początku porozsuwałam śpiwory tworząc z nich kołderki, ale noce nie były jednak tak gorące i szybko zasunęliśmy się tak, że ledwo było nam widać głowy. Śpiwory mumie jednak oceniam na bardzo wygodne. Biwakowanie od kuchni Na Campingu możemy skorzystać z baru, ale płacąc za śniadanie 20 zł od osoby uznałam, że to najdroższe parówki i kanapka z dżemem jakie jadły moje dzieci! Na szczęście wiele z takich miejsc udostępnia prąd dla obozowiczów, którzy mogą spokojnie ugotować obiad na przenośnej kuchence elektrycznej czy zagotować wodę w czajniku. Praktykowane jest również gotowanie na małej butli gazowej. W czasach naszych podróży bez dzieci butla i zestaw garnków były naszą podstawą wyposażenia, teraz jednak stawiamy na mniejsze gabarytowo kuchenki i śniadania we własnym zakresie. Zwykła kanapka z mielonką i pomidorem smakuje niesamowicie w leśnych okolicznościach przyrody! Co jeszcze zabrać? Nie jest to może must have wyjazdowy, ale warto zaopatrzyć się w krzesełka turystyczne, są wygodne i zajmują niewiele miejsca. Jeśli jednak wolicie być bliżej przyrody, ale nie chcecie siedzieć na ziemi zaopatrzcie się w koc piknikowy, najlepiej z matą od spodu (dzięki temu nie wybrudzi się). Aby spokojnie odnaleźć wszystkie niezbędne rzeczy w czeluściach namiotu, a nocą bez potknięcia udać się do obozowej toalety, potrzebujecie oczywiście porządnej latarki. Te w telefonach są całkiem fajnym gadżetem, ale proponuje coś mocniejszego. My korzystamy z warsztatowej latarki ze światłem ledowym, którą lepiej nie świecić po oczach Największą zmorą biwakowiczów są oczywiście komary! Prawdziwy obozowicz bez sprayu, plasterków i opasek się nie obędzie. Na kolejne dni warto przygotować sobie maść na ukąszenia, bo niestety zawsze jakiś zbłąkany komar kamikaze, któremu odstraszacze nie są groźne zostawi po sobie pamiątkę. Pisząc tekst chciałam dodać jakieś zdjęcia z naszego biwaku na Mazurach, jednak jak się okazuje w aparacie jest ich niewiele, do tego na żadnym nie ma namiotu, wniosek jest jeden – tak dobrze się bawiliśmy, że aż zapomnieliśmy o pamiątkowych fotkach, czyli warto pojechać z dziećmi pod namiot! Dla lubiących biwakowanie i obcowanie z przyrodą polecam również wpis o tym w co się bawić w lesie! Poznaliście już nasz niezbędnik biwakowicza, a Wy co dodalibyście do listy?

Impreza w stylu Myszki Mickey

MAMA W DOMU

Impreza w stylu Myszki Mickey

Ogrodowa tabliczka

MAMA W DOMU

Ogrodowa tabliczka

Magiczny dzień dziecka, czyli sobota na polskich bezdrożach

MAMA W DOMU

Magiczny dzień dziecka, czyli sobota na polskich bezdrożach

Ach śpij kochanie

MAMA W DOMU

Ach śpij kochanie

Ogródek dla wróżki czy elfa

MAMA W DOMU

Ogródek dla wróżki czy elfa

Kolorowy piasek

MAMA W DOMU

Kolorowy piasek

MAMA W DOMU

Jak przetrwać długą podróż z dzieckiem – część druga

Podczas długich podróży umilamy sobie czas poprzez wspólne śpiewy, zgadywanki i gry. Ale o tym mogliście już poczytać w poprzednim wpisie. Zdarza się jednak, że nuda wkrada się do naszego samochodu, wtedy z pomocą przychodzą nam zabrane z domu akcesoria. Dzisiaj porozmawiamy o hitach i kitach jakie zabieramy w podróż. Pamiętajcie jednak, że nasze opinie są całkowicie subiektywne i to co dla nas jest strzałem w dziesiątkę, dla innych może się okazać wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Podstawą dla młodego pasażera jest wygodny fotelik. Na co zwracacie uwagę przy jego zakupie? Dla mnie poza komfortem musi się on wyróżniać wysokim poziomem bezpieczeństwa. Dlatego sprawdzam testy jakie przeszedł, patrzę na sposób mocowania (preferuje te z systemem isofix) i na elementy styropianowe, czy nie są uszkodzone i jakie jest ich łączenie (mieliśmy fotelik, w którym dwa razy przełamał nam się styropianowy zagłówek). Nigdy nie kupuję tańszych wersji na promocji w supermarkecie ani używanych fotelików. Wiem, że dużo osób jednak tak robi, ale uważam, że fotelik samochodowy to inwestycja nie na rok tylko na lata i w razie wypadku to on ma ogromny wpływ na to co się stanie mojemu dziecku. Przebrnęliście już przez moją krótką refleksję dotyczącą bezpieczeństwa jazdy (przepraszam, ale musiałam napisać, nie mogłam się powstrzymać, mam świra na tym punkcie i gdyby się dało najchętniej zamontowałabym na tylnym siedzeniu klatkę bezpieczeństwa jak w samochodach rajdowych), zatem pora skupić się na umilaczach podróży! Kiedy nie mamy ochoty słuchać już siebie nawzajem (w końcu ile można przebywać razem w ciasnym wnętrzu auta), możemy włączyć radio, ewentualnie ciekawą płytę z piosenkami, a najlepiej, żeby mówił do nas ktoś obcy, na przykład lektor czytający ciekawą bajkę! Wybór audiobooków jest przeogromny, wystarczy zerknąć na ofertę pierwszej lepszej księgarni. Jednak zanim wciśniecie magiczny przycisk „kup teraz” sprawdźcie koniecznie czy Wasz odtwarzacz samochodowy obsługuje dany format plików. My niestety tak się raz nacięliśmy! Zapakowani w kilka fantastycznych opowieści, podczas długiej podróży próbowaliśmy odpalić płytę, a w radiu cisza… Smutne miny dzieci śnią mi się po nocach, więc nie powtarzajcie moich błędów! Jeśli nie audiobook to może książka? Długich opowieści nie polecam zabierać do auta, podczas jazdy wzrok bardzo się męczy próbując czytać. Lepiej wybierzcie propozycje, w których należy odnaleźć jakiś przedmiot na obrazku jak Mam oko, czy Na Budowie. Idealne będą też krótkie wierszyki, im śmieszniejsze tym lepiej (nasz faworyt – Pan Pierdziołka spadł ze stołka). Gry edukacyjne przystosowane do podróży również mogą okazać się hitem, a zadanie idealnie spełnia Czu Czu, innych takich nie znamy, więc jeśli wiecie o ich istnieniu, koniecznie dajcie znać w komentarzach. A co jeśli dziecko lubi rysować lub układać puzzle? Myślicie, że podczas jazdy samochodem to niemożliwe? A właśnie, że może się udać, jeśli mamy specjalny stolik podróżnika z tacką, z której nic nie wypada. Ceny wahają się od 60 zł do 200 zł, ale jaki to pomocny wynalazek! Wielu rodziców inwestuje dodatkowo w tzw. rogale czy też zagłówki. Są kolorowe, mają ciekawe wzory, ale u nas niestety się nie sprawdzają. Przed spaniem dzieciaki marudzą, że jest im w nich za gorąco, a jak zasną głowy bezwładnie spadają im w dół, więc żaden pożytek z miękkich zagłówków dla moich chłopców. Za to pluszowe osłonki na pasy bezpieczeństwa sprawdzają się bardzo dobrze! Sam pas często podrażniał skórę szyi czy ramion, a dzięki nakładce nie mamy już tego problemu. Długa podróż wymaga dużych zapasów spożywczych. Wszelkie przekąski, bidony czy butelki z piciem nie muszą walać się po tylnej kanapie. My nakładamy na tył przedniego fotela organizery, w których dzieci samodzielnie układają swoje jedzenie i zabawki. Oczywiście im więcej kieszonek do uzupełnienia tym ciekawiej! To wprowadza kolejny plus, skończyły się częste prośby „mamo podaj”, gdy wszystko znajduje się w zasięgu małych rączek! Poznaliście nasze typy jeśli chodzi o to co zabieramy w podróż, a czy teraz zdradzicie co pakujecie do swoich samochodów wybierając się z dziećmi w dłuższą trasę?

MAMA W DOMU

Jak przetrwać długą podróż z dzieckiem? – Poradnik cz. 1

Weekend pod znakiem „4×4”, czyli kolejnej naszej przygody off-roadowej obfitował nie tylko w dobrą zabawę, ale również w setki kilometrów spędzonych w aucie (ponad siedem godzin trwała nasza podróż do bazy imprezy w Łagowie, trasa turystyczna podczas imprezy spowodowała, że nasza czteroosobowa rodzina spędziła w aucie ponad 12 godzin – jak to teraz policzyłam, to sama jestem w szoku, do tego niedzielna droga powrotna, ponad 600 km i kolejne 7 godzin jazdy). Co najważniejsze wcale nie było nudno, a pytanie „czy daleko jeszcze” padło nie więcej niż dwa razy! Co jakiś czas pytacie mnie w prywatnych wiadomościach o to czym zająć dziecko podczas podróży. Postanowiłam wyjść naprzeciw Waszym zapytaniom i spisać w jednym miejscu nasze pomysły na pożegnanie nudy podczas jazdy autem. Zresztą nie tylko ja Wam dzisiaj odpowiem, ale i inne matki-blogerki, które zgodziły się odpisać na postawione w temacie pytanie. Jestem jedną z tych szczęśliwych matek, których dzieci wprost uwielbiają podróżować i rzadko kiedy narzekają! Jednak i tym najwytrwalszym latoroślom zdarza się nudzić będąc przypiętym pasami do fotelika! Dlatego wyruszając w podróż mamy sprawdzone sposoby na zabawy – głównie słowne. Zdradzę Wam dziś kilka pomysłów, przetestowanych w naszym aucie. Po pierwsze wspólne rodzinne śpiewanie. Cieszcie się, że nie nagrałam żadnego filmiku! Wasze uszy mogłyby nie wytrzymać zderzenia z trzema wyjcami próbującymi odtworzyć „Mam tę moc!”. Nasz repertuar nie ogranicza się oczywiście do jednego utworu! Podczas trasy nucimy hity Fasolek, Aidy, a nawet radiowe hity jak „Bałkanica” czy góralskie „W murowanej piwnicy”. Zabawa niestety nie trwa długo z powodu zbyt wrażliwych (na nasze pieśni na trzy głosy) uszu taty – kierowcy, który rozważa zamontowanie dźwiękoszczelnej szyby odgradzającej go od pasażerów! Gdy skończymy już śpiewać szalone hity, przechodzimy do przeróbek piosenek i tak np. „Koła autobusu” mają niezliczoną ilość zwrotek, bo do autobusu kolejno wsiadają zwierzaki i tak „krówka w autobusie robi mu,mu,mu”, a „kaczka w autobusie robi kwa,kwa,kwa”, aż skończą nam się pomysły na dwu- i czworonogi. Jednak nie odbiegamy od tematu zwierzęcego, bo kolejnym ulubionym zajęciem, zaraz po śpiewaniu jest zgadywanie! Jedno z nas wyobraża sobie jakieś zwierze, a pozostali gracze mają za zadanie odgadnąć co autor miał na myśli zadając pytanie, na które odpowiedzieć można tylko „tak” lub „nie”. Pytania dotyczą koloru sierści, wielkości czy też umiejętności latania i miejsca zamieszkania (np. czy to zwierzę można spotkać w zoo, czy to zwierzę ma pióra itp.). Zabawa jest wciągająca do czasu, aż ktoś nie wymyśli czegoś ponad nasze siły, jak ostatnio Damiś, który wymyślił sobie Wilkołaka! Skąd on to wziął nie wiem do dziś, powiem tylko, że nie zgadliśmy! Podczas każdej podróży bardzo ciekawi nas co jest za oknem. I tak liczymy mijane domy, aby sprawdzić czy więcej ich jest po prawej czy też po lewej stronie. Poszukujemy traktorów, stogów siana czy pasących się krów – wszystko zależy oczywiście od terenu przez jaki przejeżdżamy i pory roku! Przejeżdżając przez las wypatrujemy schowanych za drzewami zwierząt, na moście wypatrujemy kaczek pływających po rzece, a jadąc po autostradzie oglądamy inne samochody. A propo samochodów, zdradzę Wam, że jeszcze kilka lat temu nie potrafiłam odróżnić BMW od Mercedesa. A teraz o jakie auto mnie nie zapytacie rozpoznam je po znaczku! Tak mnie te moje maluchy wyszkoliły, że podczas jazdy przeprowadzamy punktowany konkurs, kto najszybciej rozpozna markę samochodu jadącego z naprzeciwka! W trakcie jazdy wspomagamy się również wieloma akcesoriami dzięki, którym szybciej mija nam czas, ale o tym napiszę w kolejnym poście! A teraz przeczytajcie porady innych mam, które zechciały podzielić się swoimi pomysłami na zapobieganiu nudy podczas podroży! My gramy w grę „Zgadnij jakie to zwierzątko?” jedna osoba wymyśla jakieś zwierzę i opowiada o nim krótko, ale tak żeby nie podpowiedzieć od razu za dużo, a reszta zgaduje. Dzieciaki mają mnóstwo radości zarówno przy zgadywaniu jak i wymyślaniu takiego zwierzątka, żeby inni nie mogli zgadnąć . – zdradza Kasia M. z bloga glowlifestyle.pl Mówiłam właśnie ostatnio Mężowi, że mamy szczęście, że tyle podróżujemy z dziećmi i nigdy w podróży nie korzystaliśmy z urządzeń elektronicznych ( teraz czasami córka gra „na telefonie”). My zawsze śpiewaliśmy wspólnie, czytam dzieciakom, teraz córka sama czyta. Dzieci mają takie „tacki” nakładane na foteliki ( córce nakładam po prostu na kolana) i sobie rysują, bawią figurkami ( młoda, gdy miała kilka lat, uwielbiała małe figurki z Puchatka i się nimi bawiła godzinami) synek bawi autkami. Bawimy się też w zgadywanki: co to jest i opisuje się coś tam i na zmianę odpowiadamy my – rodzice, a potem dzieci. – odpowiada Jagodzianka (blogowanko-jagodzianka.blogspot.com) U Marty z www.domowybajzel.pl  najlepiej sprawdzają się audiobooki (ulubione „Basia” i „Teodor”), zagadki w różnej formie (genialne Czuczu i „Zagadki Jacka i Agatki”), książeczki z naklejkami, gry magnetyczne i ksiażki obrazkowe (nie mogę czytać podczas jazdy ze względu na chorobę lokomocyjną). A najlepszym rozwiązaniem jest zaplanowanie podróży w godzinach drzemki dziecka. My z córką zasypiamy od razu, jeździmy pks i mamy zabawę, że jak tylko wyjedziemy za Kraków to zasypiamy. Ale nie zawsze jest tak kolorowo. Wtedy mamy takie zabawy: na zmiany podajemy kolory i szukamy za oknem rzeczy z tym kolorem. Trzeba znaleźć 6. Inna to wymyślanie historii. Każdy opowiada kawałek i coś mega dziwnego i sprawdzamy jak następny opowiadający wybrnie z takiego scenariusza – to metoda Kasi z bloga zamieszaniewgarach.wordpress.com Autorka bloga mojewichrowewzgorze.blogspot.com odpowiada: U nas różne zabawy dają radę. Pierwsza to skojarzenia. Ktoś rzuca hasło i jedziemy w kółko. Wiek dzieci nie ma znaczenia. Muszą tylko mówić. Dla ułatwienia dodajemy na początku zawsze „mnie się x kojarzy z…”. Dzieci mają nieskończoną wyobraźnię. Często jest przy tym ubaw po pachy. Druga rzecz dla trochę starszych to wymyślanie słów z liter na tablicach rejestracyjnych samochodów w zasięgu wzroku (wcale nie trzeba blisko podjeżdżać ). Aha, i jeszcze uczymy się znaków drogowych. W sensie najpierw pokazujemy jakiś znak i mówimy co znaczy, a potem prosimy, żeby go znaleźć, albo pytamy co według nich znaczy taki czy inny znak i cała dyskusja. A ja z dzieciństwa pamiętam, że zimą, jak jechaliśmy na święta, to lubiliśmy liczyć choinki z lampkami przed domami – ja po jednej stronie drogi, mój brat po drugiej – no i oczywiście, kto miał więcej, ten wygrywał dodaje blogerka http://btth.pl/ A Wy jakie macie metody?  Chcecie dodać swój pomysł?

Urodziny w stylu Batmana

MAMA W DOMU

Urodziny w stylu Batmana

W świecie orientu

MAMA W DOMU

W świecie orientu

Wakacje z dziećmi. Teneryfa

MAMA W DOMU

Wakacje z dziećmi. Teneryfa

Magiczny labirynt

MAMA W DOMU

Magiczny labirynt

Farby z pianki do golenia

MAMA W DOMU

Farby z pianki do golenia

Personalizowanie serce DIY

MAMA W DOMU

Personalizowanie serce DIY

Impreza w stylu Star Wars

MAMA W DOMU

Impreza w stylu Star Wars

5 sekund junior

MAMA W DOMU

5 sekund junior

Na ostatnią chwilę, czyli Rzeżuchowa Gąsienica i Wściekłe Pisanki

MAMA W DOMU

Na ostatnią chwilę, czyli Rzeżuchowa Gąsienica i Wściekłe Pisanki

MAMA W DOMU

Wracasz do pracy po urlopie macierzyńskim? Sprawdź 3 cechy idealnego pracodawcy

Myślami cały dzień jesteś przy swoim Maluchu, a tu kolejne raporty do przejrzenia. Potrzebujesz zadzwonić do opiekunki, ale Twoja skrzynka pęka w szwach od maili do klientów. Całe szczęście, że to tylko Twoje obawy, a nie rzeczywistość. Wracasz do pracy po urlopie macierzyńskim i nie wiesz, czego się spodziewać? Przeczytaj 3 cechy idealnego pracodawcy. Rozumie Twoją sytuację Idealny pracodawca dla młodej mamy doskonale rozumie, co możesz przeżywać i o czym myśleć. Czego możesz oczekiwać? Przede wszystkim szczerej rozmowy o tym, czy wszystko jest w porządku i czy wszystkie warunki są dla Ciebie odpowiednie. Powinnaś być traktowana na równi z innymi pracownikami – pracodawca nie ma prawa do lekceważącego podejścia. Badania pokazują, że młode mamy zaskakują samoorganizacją pracy, dyscypliną i sumiennością. Co Ty możesz zrobić? Bez ogródek powiedz, czego się obawiasz. Według badań ponad jedna czwarta młodych mam boi się problemów z powrotem do pracy. Jeśli zarówno Ty, jak i Twój pracodawca czy manager będziecie mieć takie same oczekiwania i zrozumienie wzajemnej sytuacji, szybciej dojdziecie do porozumienia. Przestrzega przepisy Idealny pracodawca dla młodej mamy świetnie zna przepisy dotyczące praw matki do urlopu macierzyńskiego i wychowawczego. Czego możesz oczekiwać? Powrotu na takie samo stanowisko. Jeśli jest to niemożliwe, pracodawca ma obowiązek zapewnić Ci stanowisko równorzędne. Wysokość wynagrodzenia nie może być niższa, niż przed urlopem. Jeśli masz umowę o pracę, przysługuje Ci płatny urlop macierzyński. Długość urlopu macierzyńskiego to 18 tygodni przy pierwszym porodzie i 20 tygodni przy każdym kolejnym. Co Ty możesz zrobić? Nieznajomość prawa szkodzi. Dlatego przed powrotem do pracy lub, najlepiej, przez samym urlopem, dobrze zapoznaj się z przysługującymi Ci prawami. Nie daj się nieprzyjemnie zaskoczyć. Daje możliwości rozwoju Idealny pracodawca dla młodej mamy rozumie, że możesz być nieco w tyle z nowinkami z branży. Czego możesz oczekiwać? Zapytaj, czy masz możliwość uczestniczenia w dodatkowych kursach doszkalających. Jeśli w Twojej firmie odbywają się szkolenia wewnętrzne – nie bój się z nich skorzystać. Pracodawca powinien być otwarty na Twoją chęć nauki. Co Ty możesz zrobić? Jeśli czas na to pozwala, jeszcze w trakcie urlopu macierzyńskiego rozejrzyj się za kursami e-learningowymi. Staraj się nie wypadać z obrotu wiadomości w branży, w której pracujesz. Internet daje przecież ogromne możliwości – wykorzystaj to. Pamiętaj, że doszkalając się, inwestujesz przede wszystkim w siebie i swoje umiejętności. Podsumowując, idealny pracodawca wcale nie musi być utopijnym marzeniem. Kluczem do sukcesu jest jednak zrozumienie, że satysfakcja ze współpracy dojdzie do skutku dopiero przy chęci z obu stron. Masz prawo oczekiwać godziwego traktowania ze strony pracodawcy, ale sama daj też coś z siebie. Szczerość i ustalenie wzajemnych oczekiwań są tu najważniejsze. Artykuł przygotowany we współpracy z serwisem ofert o pracę Gowork.pl.

Króliki Wielkanocne DIY

MAMA W DOMU

Króliki Wielkanocne DIY

MAMA W DOMU

7 weekendowych aktywności, które pozwolą każdej mamie wypocząć

Weekend to czas na wypoczynek po wyczerpującym tygodniu. Wiele z nas, mam i nie tylko, czeka na ten moment, by wreszcie oddać się naszym małym przyjemnościom samodzielnie czy też wspólnie z dziećmi. Warto oderwać się choć na chwilę od obowiązków, aby w nowy tydzień wejść z większą energią. Oto kilka aktywności, które możecie wykorzystać jako inspirację, nie tylko od święta! 1. Przyjaciele i rodzina Weekend to najlepszy czas na spotkanie ze znajomymi. W ciągu tygodnia często nie mamy czasu, pracujemy, opiekujemy się dziećmi. Wolne dni powinny być jednak przeznaczone na zresetowanie się, odmianę, odświeżenie starych kontaktów. W czasie weekendu często spotykamy się z rodziną, której normalnie, w ciągu tygodnia nie mamy okazji odwiedzić. Często w niedziele wiele rodzin spotyka się na obiad, podwieczorek. Wracają stare historie, które słyszeliśmy już tysiące razy, lecz niektóre nigdy się nie starzeją. 2.Czas dla urody Odrobina relaksu w wannie, z maseczką, serialem i lampką wina – to kobiety lubią najbardziej! Nie powinnyśmy odmawiać sobie tego od czasu do czasu. Pozwólmy tatusiowi czy dziadkom zająć się dziećmi, chociaż przez godzinkę, a tę chwilę przeznaczmy dla siebie. Po takim domowym SPA wkroczymy w nowy tydzień z lepszym samopoczuciem. 3.Hobby Sobota i niedziela to idealny czas na nasze hobby. W ciągu tygodnia często je zaniedbujemy przez prace i obowiązki domowe. Bez znaczenia, czy są to zajęcia na świeżym powietrzu czy w pomieszczeniu – weekend to czas dla zajęć, które naprawdę kochamy. Niektórzy z nas robią to co uwielbiają na co dzień, większość musi jednak wygospodarować na hobby trochę czasu. 4.Ćwiczenia Ćwiczyć powinniśmy teoretycznie każdego dnia. Zazwyczaj w weekend mamy jednak więcej czasu, który możemy poświęcić na sport. Aktywność fizyczna, samemu lub z rodziną to bardzo wartościowy czas. Spacer, wycieczka rowerowa nie są zbyt obciążające, a doskonale nadają się na wiosnę i lato. Warto wyposażyć rodzinę w rowery i ruszyć w drogę. Rowery w promocyjnych cenach znajdziemy w sklepach internetowych. Ciekawe okazje znaleźć można między innymi na stronie Kupon.pl. 5. Film Weekendowy wypad do kina, czy seans domowy to frajda zarówno dla rodziców jak i dzieci. Duża paczka popcornu, owoce zamiast chipsów, ciekawy film – to recepta na super relaks. 6.Wspólne gotowanie W dzień wolny możemy także poeksperymentować w kuchni. Rodzina z pewnością ucieszy się z małej odmiany, a dzieciaki z chęcią pomogą przyrządzić coś smacznego. 7.Książka Dobra książka to wspaniały sposób na oderwanie się od codzienności. Może to być lektura wybrana dla siebie przez mamę, czy też dziecięca bajka czytana siedzącym na kolanach maluchom. Wspólne czytanie to również dobra zabawa! Nie potrzebujemy do tego specjalnych przygotowań. Wystarczy fotel, kubek herbaty i ulubiona lektura. Gdy zrobi się cieplej fotel może zastąpić hamak, a herbatę zimna lemoniada. A Wy jak lubicie wypoczywać – leniwie czy aktywnie? Pozwalacie sobie na odrobinę egoizmu czy też spędzacie wyjątkowo rodzinne weekendy? //

Wielkanocne muffinki

MAMA W DOMU

Wielkanocne muffinki

Sztuka Aborygenów

MAMA W DOMU

Sztuka Aborygenów

Mały ogrodnik

MAMA W DOMU

Mały ogrodnik

Kartki wielkanocne

MAMA W DOMU

Kartki wielkanocne