BOBOFASHION
Mały pacjent kontra służba zdrowia
Pisałam Wam wcześniej, że dziś zamieszczę nietypowego posta o naszej „kochanej” służbie zdrowia – i oto on. Sobota dla nas zaczęła się normalnie i nic nie zapowiadało zdarzeń, które nastąpią wieczorem. Nigdy nie pisze o chorobach Ali, bo zapewne wszyscy się z tym borykamy i tak samo martwimy o nasze maleństwa. Śniadanie, angielski, obiad, spacer, zabawa – sobota jak każda inna. Stan zdrowia Ali przez cały dzień bardzo dobry. Około 20 kolacja, po której położyłam Alę spać. Po niespełna godzinie słyszę nietypowy jak na Alę ostry krtaniowy kaszel i trudności podczas oddychania. Natychmiast zadzwoniłam do prywatnej przychodni mającej nocny dyżur w naszym rejonie i przyjeżdżającą na tego typu wezwania. Dyspozytor słysząc kaszel i oddech Ali w słuchawce zdiagnozował to jako bezpośredni przypadek zagrożenia życia i kazał wezwać pogotowie ratunkowe. Odpowiadam temu Panu, że 4 latkę, która nie łapie oddechu i proszę o szybki przyjazd. Odpowiedź była taka sama – proszę dzwonić na pogotowie. Szybko zadzwoniłam na 919. Pani z pogotowia poprosiła żebym wyszła z Ala na balkon lub otworzyła zamrażalnik tak żeby zimne powietrze schłodziło krtań. Po 15-20 min przyjechało pogotowie – dwóch sanitariuszy i pani doktor. Po spojrzeniu na Alę zapytała czemu wzywam pogotowie, a nie pediatrę? Mówię, że dzwoniłam ale odmówili przyjazdu i kazali dzwonić na pogotowie. Pani doktor poprosiła żebym zadzwoniła do tej przychodni dyżurującej bo chce z nimi porozmawiać, że będą płacić za ich przyjazd i przepychanki słowne – Ala oczywiście nie ma się wcale lepiej a ci sobie telefonicznie dyskutują o kompetencjach. Założyli welfron dali steryd o szybkim działaniu, gdyż zdiagnozowali ten przypadek, jako podgłośniowe zapalenie krtani. Po czym kazali wezwać pediatrę w celu ustalenia dalszego leczenia. Po ok. 40 minutach przyjeżdża pani doktor z przychodni i mówi: -mój Boże, kto zostawia dziecko z welfronem w domu? Odpowiadam; -że pogotowie było i to oni, -no tak chirurg był, mówi pod nosem pani doktor, co on może wiedzieć, Następnie mówi; -skoro jest założony welfron należy natychmiast jechać z Alicją do szpitala. No to ja szybko chce zabrać co niezbędna bo już mieliśmy taką sytuację z ostrą pokrzywką rok temu i wiem jak to się odbywa. A pani doktor mówi, że nas nie zabiera, żebyśmy jechali na własną rękę. Ja oczy w słup????? Ale jak, co, dlaczego? Pani doktor odpowiada: jakby wezwała nas pani to byśmy zawieźli, ale skoro wezwało nas pogotowie, to nasze procedury nie przewidują takiej sytuacji i musimy transport sobie sami zorganizować. Chyba, że znajdę nebulizator to przepisze mi receptę na ów steryd i Ala zostanie w domu, a welfron zdejmą mi w przychodni. O 1 w nocy zaczęło się dzwonienie po znajomych – jest miał sąsiad z bloku obok, zostajemy w domu. Weekend w szpitalu z dzieckiem brrrrrrrrr. W nocy czekało nas jeszcze wykupienie sterydu i inhalacja nebulizatorem. Zagrożenie minęło , ale stan Ali jest stabilny I tak minął z najdłuższych dni w moim życiu. To co wypłakałam to moje. Pisze o tym, żeby pokazać przypadek pewnej niekompetencji w służbie zdrowia o dziwnych procedurach i finansowaniu ustalonych w przepisach przypadkach.