Ciąża 13 grudnia 2016

Nie będziemy rodzić po ludzku bo odbiorą nam do tego prawo

Od kilku dni media „trąbią” o przyjętych przez Sejm zmianach w ustawie dotyczącej standardów opieki okołoporodowej. Wiąże się to z likwidacją wypracowywanych w ostatnich latach przepisów medycznych, dotyczących okresu ciąży, fizjologicznego porodu, połogu oraz opieki nad noworodkiem.

Prace nad standardami opieki okołoporodowej rozpoczęły się na wniosek Ministra Zdrowia prof. Zbigniewa Religi w 2007 roku. Powołał On wówczas Zespół Ekspertów, a następnie stworzył dokument, zgodny z wytycznymi WHO, zasadami medycyny opartej na dowodach naukowych i dostosowany do systemu ochrony zdrowia w Polsce. Celem było między innymi przestrzeganie praw pacjenta i zwiększenie satysfakcji pacjentek z opieki okołoporodowej.

W wyniku nowelizacji ustawy kobiety stracą prawo do:
– chodzenia w czasie porodu,
– zmiany i doboru wygodnej pozycji,
– korzystania z prysznica,
– spożywania wody w trakcie porodu,
– ochrony krocza,
– bezpośredniego kontaktu z dzieckiem po porodzie („skóra do skóry”),
– udziału w porodzie partnera/osoby towarzyszącej,
– wsparcia w karmieniu piersią,
– poszanowania godności i intymności.

W myśl nowych przepisów, wszystko to co miało pozwolić nam „rodzić po ludzku” będzie zależało od widzimisię lekarzy i położnych danego szpitala. A w razie jakichkolwiek nieprawidłowości pacjentki nie będą mogły wnosić skarg ponieważ najzwyczajniej w świecie, nie będą miały do czego się odwołać!

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że głosy tysięcy kobiet nie mają w tym kraju żadnego znaczenia, a dobro grupy zawodowej (czytaj – lekarzy) przedkłada się nad dobro pacjentek. To z kolei daje przerażającą wizję powrotu do czasów gdy sale porodowe były wieloosobowe, gdzie kobiety były upokarzane i nieludzko traktowane, a swoje noworodki matki mogły „oglądać” tylko podczas karmienia.

Z tamtych czasów krąży wiele historii pełnych bólu i cierpienia. Założę się, że niejedna wasza koleżanka, ciotka, matka czy babka doświadczyły takich traumatycznych przeżyć, do których z pewnością wolałyby nigdy nie wracać.

Dziś, dzięki prowadzonym od 1994 roku akcjom „Rodzić po ludzku”, sytuacja jest zupełnie inna, aczkolwiek mimo to wciąż słyszy się opowieści o kobietach, które zostały potraktowane przez położne i lekarzy, niczym zwierzęta. Sama zresztą również nie wspominam dobrze swojego ostatniego porodu, po którym długo czułam się źle, zarówno fizycznie, jak i  psychicznie – co zawdzięczam “cudownej” położnej, na którą pechowo trafiłam.

Strach więc pomyśleć co może się dziać na polskich porodówkach jeśli nowelizacja ustawy wejdzie w życie. Nie zdziwię się jeśli efektem tego będzie wzrost depresji poporodowych i ogólnej niechęci do rodzenia.

Chociaż z drugiej strony, nie pozostaje nam nic innego, jak wiara w to, że kwestia standardów w opiece okołoporodowej, to nie tylko sucha ustawa na kawałku papieru, ale przede wszystkim etyka.  Miejmy nadzieję, że personel medyczny pomimo zmian będzie dążyć do tego by owe standardy były coraz wyższe i bardziej przyjazne pacjentkom.

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Agnie Szka
7 lat temu

Monika Lichocka

Olga Kloda
7 lat temu

Wraca średniowiecze!!! Dobrze ze nie żyje w tym chorym kraju. Pierwsze dziecko rodziłam niestety w Polsce i rownież trafiłam na „cudowna” położna. Oczywiscie dziecko od razu zabrane (cesarskie cięcie), musiałam sie dopominać zeby mi syna pokazali… drugiego szkraba rodziłam na szczęście w uk rownież cc i od razu skóra do skory i nikt nigdy nie zabierał dziecka na badanie kąpanie szczepienia itp lekarze i położne przychodziły na sale do nas. Inny świat a w Pl raz ze teraz nie jest rewelacyjnie to wraca średniowiecze… aż strach

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Olga Kloda

No ja jestem bardzo ciekawa co to będzie… Ale jak pomyślę o ostatnim porodzie i zbliżających się zmianach, to aż boję się myśleć o potencjalnym kolejnym porodzie.

Klaudia Juskowiak Kercz
Reply to  Olga Kloda

Od razu pomyślałam o tym, że teraz to się raczej nie będę decydowała na następny poród.

Witold Wiński
7 lat temu

Przecież zawsze wszystko zależało od lekarza prowadzącego. Więc skąd ten płacz.
A co do średniowiecza to douczcie się! To właśnie wtedy przeprowadzono pierwsze cesarskie cięcie gdzie matka i dziecko przeżyli. W średniowieczu kobiety rodziły w kobiecym kręgu dzięki akuszerkom. Mężczyźni nie mieli wstępu do izby gdzie odbywał się poród. W średniowieczu kobieta sama wybierała pozycję porodu za radą akuszerki.
Poród na leżąco czy siedząco wprowadzono w XVII w. – wieku rozumu we Francji – po to by lekarzowi było wygodnie.
Tak więc zanim zaczniesz krzyczeć „średniowiecze” ze strachem w oczach dowiedz się o tej epoce czegoś więcej 😉

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Witold Wiński

Owszem, ale póki jest ustawa, która prawi o pewnych standardach, w razie czego mamy się do czego odwołać, możemy wymagać… a jak ta ustawa zniknie to będziemy skazane na łaskę personelu szpitala, któremu nikt nie podskoczy.
Poza tym, rozumiem Pana spokój, bo jakby nie patrzeć jest Pan bezpieczny i nie będzie Pan rodzić dzieci, ani w „średniowieczu”, ani teraz…

Przyborek Maggie
7 lat temu

W moim przypadku kiedy urodziłam syna na drugi dzień słyszałam rozmowę pielęgniarek które zastanawiały się czy syna czy córkę urodziłam bo im się opaski pomyliły maaasakra

Marta Kosmowska
7 lat temu

To juz lepiej rodzic samemu w domu w Pl to od kad slysze nawet o wode trzeba walczyc a w innych krajach to soki daja na szybszy porod i jedzenie rowniez! Jak bym miala rodzic w Pl nie zdecydowalabym sie… wspolczuje tylko. Ja wspominam wszystko super od poczatku az do wyjscia ze szpitala ale rodzilam w Norwegii!

Sylwia
Sylwia
7 lat temu

Rodziłam 4 miesiące temu. Każdego dnia wspomnienie porodu powraca jak jakiś koszmar. Moje prośby, prawa i życzenia nie były w ogóle brane pod uwagę. Też miałam pecha do położnej. Była „zmęczona i chciała iść już do domu bo to jej 8 poród na tej zmianie”. Nie było informowania mnie o tym co robi, nacięcie krocza bez uprzedzenia, mimo, iż prosiłam o ochronę krocza i informowanie. Krzyczała na mnie, czułam się poniżona. Najgorzej jednak wspominam „opiekę” okołoporodową. Wcześniejsze wizyty w szpitalu, brak poszanowania intymności, prywatności, zero informowania – o wszystko trzeba było dopytywac. Nie rodziłam po ludzku, a tak bardzo chciałam…… Czytaj więcej »

Gry planszowe i nie tylko 12 grudnia 2016

Jeśli tak uważasz, popełniasz błąd czyli sekret “Wsiąść do pociągu”

Mimo, że przed chwilą wspólnie się bawiliście, Twoje dziecko dalej z uporem maniaka powtarza: pobawisz się ze mną?  Ile razy można tego słuchać, prawda? Ale zaciskacie zęby i wracacie do zabawy, bo przecież jesteście świadomi, że czas szybko leci i wkrótce maluch nie będzie chciał spędzać z Tobą czasu na zabawie.

Jeśli tak myślisz, popełniasz błąd.

Często słyszę od innych rodziców, że mimo zmęczenia po pracy starają się bawić z dziećmi w ich zabawy: przecież wystarczy, że powiem parę razy brumm brum, przejadę samochodzikiem tam i z powrotem, wypiję wyimaginowaną herbatkę, czy przebiorę lalkę. W myślach uspokajamy nasze sumienie i odhaczamy zadanie na dziś, czyli codzienna zabawa z dzieckiem zaliczona. No bo z dziećmi trzeba się bawić, prawda? Wszędzie o tym mówią i piszą, więc nie będę gorszy/a, a w dodatku “mądre poradniki” powtarzają, że za chwilę będzie za duże i nie będzie się chciało z nami bawić. Gwarantuję, Wam, że jeśli tak będziecie podchodzić do wspólnej zabawy, to  Wasza pociecha szybko przestanie Was męczyć pytaniem: pobawisz się ze mną? A nie o to przecież chodzi, by odwróciła się od Was na pięcie, bo jesteście nudni.

Jak zatem bawić się z dzieckiem, jak spędzać z nim czas?

Przede wszystkim być obecnym w jego życiu, wiedzieć czym się interesuje, co go śmieszy i bawi, a co sprawia, że się boi. Znaleźć choć godzinkę dziennie, by wspólnie się z nim pobawić, ale nie odtwórczo, schematycznie. Jeśli chcecie, by mimo upływających lat Wasze dziecko chętnie spędzało z Wami czas, to teraz musicie zainwestować w te relacje.

Świetnym sposobem są wszelkiego rodzaju gry planszowe. Wśród nich możemy znaleźć gry familijne, strategiczne, wojenne, edukacyjne, przygodowe i wiele innych. Z łatwością każdy odnajdzie coś dla siebie – dobrze czytacie, nie tylko coś idealnego dla dziecka, ale i dla rodzica. Fantastycznie jest, gdy gra wciąga wszystkich graczy – tego małego, jak i dużego.  Przyznam, że ja już namierzyłam grę, którą pokochał mój pięciolatek i moja druga połówka – a nie jest trudno sprostać wymaganiom, jakie oni stawiają.

Jaki jest zatem sekret gry planszowej “Wsiąść do pociągu: USA”?

Przede wszystkim bardzo proste zasady, turowość, losowość i jej wykonanie zarówno pod kątem graficznym, jak i wykończenie elementów gry, np. plastikowe miniaturki wagonów. 30 kart biletów, sprawia, że w grę można grać wręcz nieustannie, doskonaląc swoją taktykę.

Palcem po mapie

Gra polega na budowaniu połączeń kolejowych na mapie Stanów Zjednoczonych zgodnie z wylosowanymi trasami na biletach. Za każdą utworzoną linię zdobywa się punkty, a wygrywa oczywiście osoba, która zbierze ich najwięcej. Każdy ma szansę na zwycięstwo.

Przygotowanie do rozgrywki nie zajmuje wiele czasu – wystarczy rozłożyć planszę (jest duża, więc potrzebny spory stół lub podłoga) i przetasować oraz rozdać karty. Łatwe reguły sprawiają, że rozgrywka jest dynamiczna, nie trzeba długo czekać na swoją kolej i zastanawiać nad ruchem. Dużym plusem jest to, że do gry można zaprosić np. gości, którzy w mig zrozumieją, o co chodzi w zabawie. A im więcej grających osób, tym więcej emocji.

Jeśli nie graliście z dziećmi dotąd w nowoczesne planszówki, śmiało możecie od tej właśnie zacząć. Jest prosta, a może Was pochłonąć i dostarczyć dużo dobrej rodzinnej zabawy.

W pudełku znajdziecie wspomniane już 30 kart biletów z trasami np. z Los Angeles do Nowego Jorku, 140 kolorowych wagoników, 144 ilustrowane karty kolorowych wagonów, planszę z mapą Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, 5 drewnianych znaczników, kartę podsumowania i kartę premii za najdłuższą trasę oraz oczywiście instrukcję.

Gra jest przeznaczona dla dzieci od 8 lat, ale już pięciolatek poradzi sobie z nią przy niewielkiej  modyfikacji zasad i naszym wsparciu. Wystarczy zagrać w otwarte karty biletów i wagonów, by w razie problemów podpowiedzieć maluchowi.

“Wsiąść do pociągu: USA” jest niewątpliwie tytułem, który powinien na długo zapaść Wam w pamięć. Nie zawiedziecie się na niej, ani na jej innych wersjach. To jest klasyk wśród gier planszowych i nasz numer jeden wśród gier na długie zimowe wieczory.

Wpis jest elementem współpracy z Rebel.pl

Więcej informacji o grze znajdziesz na stronie GramywPlanszowki.pl | GwP https://gramywplanszowki.pl/gra/562/wsiasc-do-pociagu-usa

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marta Porcz
7 lat temu

Znam ten ból ale chociaż te parenascie minut dziennie bawie sie co tylko sobie zażyczy.

Anna Jankowska
7 lat temu

Nie jesteś jedyna 🙂 Jeden z pierwszych wpisów na moim blogu był dokładnie o tym 🙂

Barbara Heppa-Chudy
7 lat temu
Reply to  Anna Jankowska

Anna, wklej link. Poczytamy 🙂

Alicja Malinowska
7 lat temu

Jesteśmy pierwszym pokoleniem matek, które mają takie wyrzuty sumienia. W czasach sprzed pralek automatycznych, produktach spożywczych do kupienia nie ugotowania matki nie miały czasu na celebrowanie macierzyństwa. A te które miały ludzi od prania i gotowania, miały też nianie. Właśnie nianie i guwernantki to dowód, że kobiety lubiły być matkami od czasu do czasu, nie non stop 🙂

Elzbieta Jankowska-Koszela

Nie nie jesteś najgorsza….tez tak mam,marzę żeby wyciągnąć kopyta po pracy, w tedy całe tałatajstwo leży kolo mnie, w zamian za zabawę w dom i gotowanie w mini garnka, chodzimy do kina na premiery bajek 😉

W roli mamy - wrolimamy.pl

Skąd ja to znam :p

Barbara Heppa-Chudy
7 lat temu

Uwielbiam planszówki, to tak jak napisałaś, taka forma zabawy, która bawi nas wszystkich. Szczęście, że młody szybko łapie zasady i gramy już od dawna w naprawdę super gry. Choć jest dzieckiem ruchliwym, to nad planszą potrafi się skoncentrować i jesteśmy w stanie rozgrywać mega długie sesje.
A „Wsiąść do pociągu” – bardzo fajna!

W roli mamy - wrolimamy.pl

Gra jest genialna. Aż zdziwiłam się z jaką łatwością radzi sobie z nią pieciolatek

Dom 9 grudnia 2016

Dlaczego my nie mamy w domu choinki?

Ledwo zniknęły z półek sklepowych wieńce i znicze, zaczęły pojawiać się pierwsze bombki, łańcuchy i świecące Mikołaje. Zaraz za nimi przyszły dekoracje świąteczne, najpierw w sklepach, a później na ulicach. Szlag jasny by je trafił.

– Mamusiu, a właściwie to dlaczego my nie mamy w domu choinki?

– Bo za wcześnie, jeszcze nie ma świąt.

– Ale wszędzie już są.

Na początku było lajtowo, potem Duśka zaczynała marudzić coraz bardziej, by w końcu wypalić:

– Wstyd mi, że nie mamy w domu choinki, wszyscy już mają!

Jacy kuźwa wszyscy?! Tego się niestety nie dowiedziałam, ale „wszyscy już mają, tylko ona jedna biedna nie”.

– Kotek, wstydzić to się powinni ci wszyscy, którzy ubierają choinki w połowie Adwentu. To jeszcze nie ta pora. Choinkę ubiera się w Wigilię, można dzień przed, ale nie wcześniej.

– Taaak? To dlaczego w sklepach są?

Przyznaję się, zdradziłam jej największą tajemnicę marketingowców 😛

– W sklepach są po to, żeby wszyscy nawydawali dużo pieniędzy na niepotrzebne rzeczy, bo są święta. Tak to działa. Potem w domu jedzenie się psuje. I w ogóle kupuje się różne głupoty, bo są święta, potem się to wyrzuca. To tak, jakbyś pieniądze wyrzuciła.

– Naprawdę??

Magia świąt ma sens tylko wtedy, kiedy użyjemy jej we właściwym czasie. W innym przypadku możemy sobie w ogóle darować zdobienie domu na święta. Stojąca od początku grudnia choinka w Wigilię będzie jeszcze jednym gratem i nijak nie wywoła w nas tej cudownej atmosfery, którą pamiętam z dzieciństwa. No, ale wtedy choinkę ubierało się właśnie w Wigilię i nikomu nawet do głowy nie przyszło, żeby robić to wcześniej.

Dziś nie umiemy czekać. Nie tylko dzieci, my – dorośli też nie. Chcemy choinkę, stawiamy choinkę, chcemy prezentów, idziemy do sklepu. Nie patrzymy na kalendarz, mamy gdzieś tradycję. Wydaje nam się, że nie ma znaczenia „kiedy” ważne, żeby „w ogóle”. W efekcie dzień wigilijny niczym nie różni się od innych dni powszednich. Z magicznych dni świątecznych zrobiliśmy świąteczną atrapę. A potem gonimy, sami nie wiemy za czym i szukamy, sami nie wiemy czego. Coraz szybciej i szybciej, bo niewiadome ucieka. A może właśnie czasem trzeba się zatrzymać i poczekać?

W moim domu choinka stanie w Wigilię, może dzień przed, jeśli Duśka wyrobi się ze sprzątaniem, ale szczerze mówiąc, wątpię, bo piątek to dzień tańców, nie będzie miała czasu. Wcześniej choinki postawić nie pozwolę. Teraz ją to wkurza, ale myślę, że przyjdzie taki czas, gdy doceni ten mój ośli upór.

Subscribe
Powiadom o
guest

10 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Och Wychowanie
7 lat temu

Rzeczywiście, magia to coś niepowtarzalnego, unikalnego. Jak tu mówić o niepowtarzalnej atmosferze świąt, kiedy przez około półtora miesiąca rekwizyty świąteczne są wszechobecne, gdziekolwiek człowiek by się nie ruszył. W tym roku tak bardzo dużo wcześniej opatrzyłam się z Mikołajami, że prawie bym przeoczyła 6 XII.

Małgorzata Kandziora

My ubieramy choinke zawsze w wigilie rano

Barbara Heppa-Chudy
7 lat temu

Witaj w klubie. U mnie tradycyjnie dzień prze Wigilią.

Iwona Migda
7 lat temu

U mnie tydzień przed tak ubieralismy choinkę w domu rodzinnym i tak tez robię teraz a rozbieramy na trzech króli… Nie za długo nie za krótko Dla nas w sam raz ⛄❄

Magdalena Chilmanowicz

Popieram całym serduchem. U mnie w domu zawsze choinkę ubieralismy w Wigilię. To jest cały klimat tych świąt ☺ W tym roku niestety zrobimy to parę dni wcześniej bo na święta jedziemy do rodziców. Ale jeśli kolejne będą będziemy spędzać u siebie to Choinka będzie ubrana dopiero w Wigilię

Paulina Garbień
7 lat temu

My ubieramy na początku grudnia, bo światełka i świąteczne piosenki nastrajają mnie pozytywnie, tak świątecznie, ozdabiamy za wczasy mieszkanie, cieszymy się tym, nie musimy się spieszyć, za to zaraz po nowym roku choinkę rozbieramy i chowamy, ot taka nasza rodzina tradycja

Barbara Heppa-Chudy
7 lat temu

No a ja da odmiany do oporu, czyli do Matki Boskiej Gromnicznej – do 2 lutego, chyba że zaczyna się sypać, wtedy szybciej na balkon (a wiosną do ogródka ;))
W zeszłym roku choinka zamiast tracić igły, zaczęła wypuszczać przyrosty 😉

Paulina Garbień
7 lat temu

Czyli każdy się musi nacieszyć tylko po swojemu ?

Andrzej Heppa
7 lat temu

Dodałem gdzies komentarz i nie wiem gdzie.Trochę to pokręcone z tym przechodzeniem z FB na waszą stronkę.Podsumowując -dobry tekst.

W roli mamy - wrolimamy.pl

Andrzej Heppa dziękuję 🙂 Niestety komentarz przepadł w czeluściach internetu 🙁

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close