Czy dziecko skomplikowało moje życie?

Czy dziecko skomplikowało moje życie?

Podobno rodzica zrozumie tylko drugi rodzic. Coś w tym jest. Życie „dzietnych” i „bezdzietnych” to dwie, wystrzelone w przeciwległe galaktyki bajki. Można do tego tematu podejść płytko i stwierdzić, że PRAWDZIWE ŻYCIE zaczyna się dopiero wtedy, kiedy zostajesz rodzicem. Ja jednak, zanim wydam jakąś opinię, lubię sobie czasem użyć mózgu i przeanalizować to i owo, żeby nie sprawić komuś przykrości, albo najzwyczajniej w świecie, nie palnąć głupoty. A twierdzenie, że życie zaczyna się dopiero wtedy, kiedy zostajemy rodzicami jest klasycznym przykładem głupoty właśnie. Dlaczego? Dlatego, że same siebie w ten sposób umniejszamy (bo chyba nie zawsze miałyśmy dzieci?), a dodatkowo, HELOOOŁ! nie każdy chce mieć dzieci i co? I to znaczy, że żyje mu się jak w bajce? Coś mi się wydaje, że nie do końca ;) 

 

Nic nie jest takie jak przedtem

Owszem. Kiedy zostajemy rodzicami nic już nie jest takie jak przedtem. Od tej pory jesteśmy we trójkę. I koniec kropka. Musimy nasze życie dostosować do nowego członka rodziny, bo przez najbliższe lata to właśnie on będzie na świeczniku. Wakacje z dzieckiem czy bez dziecka? Nawet jeśli mamy możliwość zostawienia go pod opieką dziadków, niekoniecznie będzie na to gotowy, albo będzie miał na to ochotę. Wyjazd na tydzień? Może się uda. Wyjazd na dwa, tylko z dzieckiem. A jak z dzieckiem to już nie to samo, no bo… no bo kurczę dzieckiem trzeba się po prostu opiekować! I nie ma w tym nic odkrywczego!

Dziecku trzeba zapewnić odpowiednie warunki do spania, mycia, jedzenia, podróżowania… Jesteśmy za dziecko odpowiedziani. Proste. Patrząc na rodzicielstwo przez pryzmat dodatkowych obowiązków, rzeczywiście można stwierdzić, że dziecko komplikuje życie. I to tak konkretnie. Pojawia się i od razu, bez pardonu, tak wiesz… z grubej rury, daje Ci jasny sygnał, że od tej pory, to właśnie ono będzie najważniejsze. A, że do tego jest takie słodziutkie, pulchniutkie, nieporadne, no i… Twoje przede wszystkim, to serce oddajesz mu jeszcze zanim się urodzi. Komplikacja życia level master.

_dsc0555 _dsc0561

W sumie to… po co Ci to dziecko?

No i tak teoretycznie to wypadałoby tylko narzekać i odradzać wszystkim znajomym tę komplikację całego życia (i na całe życie). Ale jednak. Dostajemy coś w zamian. Dostajemy nowe okulary, które pozwalają nam spojrzeć na świat z innej perspektywy. Tej prostszej, dziecięcej. Dostajemy najlepszego w świecie kopa motywacyjnego do zmiany na lepsze. No bo trzeba dziecko nauczyć jak ma żyć. Trzeba mu to właściwie pokazać. Trzeba zgłębić tajniki żywienia, walczenia z chorobami, trzeba troszkę się „douczyć”, bo dziecko zaczyna zadawać pytania, na które wstyd nie znać odpowiedzi. To taki pozytywny doping do zmian na lepsze.

Moje dziecko nie skomplikowało mojego życia. Ono je paradoksalnie uprościło! Już wiem czym jest prawdziwy brak czasu. Działam dzięki niemu w jakimś logicznym schemacie dnia, ustalam priorytety, nie tracę czasu, nie zajmuję się pierdołami… Już wiem, że trzeba korzystać z chwili, bo kolejna może nie nadarzyć się zbyt szybko. Bo jesień, bo brzydka pogoda, bo zaraz może znów jakieś przeziębienie. Tak właśnie było z naszym weekendowym wyjazdem prawie pod granicę polsko-czeską (może zgadniesz po zdjęciach gdzie jest ten park?) :) Niedługo napiszę Ci po co tam byłam, ale w tajemnicy powiem Ci, że to była dla nas podróż życia :) Zdecydowaliśmy się na wyjazd dosłownie z dnia na dzień. Czy dziecko nam w tym przeszkodziło? Absolutnie nie! Cieszyło się na podróż samochodem, a my cieszyliśmy się, że możemy mu przy okazji pokazać kawałek Polski.

SMART Rodzice

Kiedyś pakowanie na taki kilkudniowy wyjazd spędzał mi sen z powiek. Zawsze o czymś zapominałam. A to nie zabraliśmy kaszki, a to zapomniałam o śpioszkach, a to smoczków zabrakło. Z wyjazdu na wyjazd jednak, byliśmy coraz bardziej „SMART”. Zaczęliśmy spisywać wszystko na listę, później wkładaliśmy wszystkie potrzebne w trakcie jazdy rzeczy w ściśle określone kieszonki torby. W głębokiej kieszonce sok – jako szybkie źródło witamin, w „płaskiej” musy, jako zdrowa przekąska, która pozwalała nam dłużej cieszyć się spokojną podróżą, bo taka forma jedzenia dla Matiego jest milion razy ciekawsza niż zwykłe jedzenie jabłuszka (z resztą Mati jest obrażony na wszelkie skórki a ja w podróży nie wyobrażam sobie obierania jabłuszek) ;) Wolę wygodniejsze formy. I to i to witaminy, w dodatku bez konserwantów, cukru ani żadnych substancji słodzących. Tylko w SMART formie ;)

_dsc0441 _dsc0435

_dsc0452 _dsc0518 _dsc0511 _dsc0489

Zmuszona do… zmiany na lepsze

Moje dziecko zmusiło mnie do wyrobienia zdrowych (dla ciała i ducha) nawyków, które dzięki dziecku weszły mi w krew. Nareszcie wykorzystujemy rodzinnie każdą wolną chwilę. Nareszcie skupiamy się na tym, żeby podróżować, zwiedzać i dokumentować nasze wyprawy. Nareszcie dbamy o zdrowie tak na serio, bez ściemy. Jemy po 5 posiłków dziennie. Wszyscy razem. Pilnujemy 5 porcji owoców i warzyw dziennie, eksperymentujemy w kuchni, żeby urozmaicać dietę Matiego (a przy okazji i naszą). To jest to! Dzień zaczyna się od obudzenia mnie przez dziecko i kończy na wspólnym zasypianiu. W ciągu tego dnia musimy znaleźć czas na wszystko. Musimy działać SMART. Mati po zabiegu wycięcia migdałka, o którym wspominałam Ci miesiąc temu, nadal nie poszedł do przedszkola. Uznaliśmy, że po pierwszej terapii antybiotykami, musi się wzmocnić. Musi nabrać odporności, odżywić wymęczony antybiotykoterapią organizm.

Ale dla mnie to już żadne wyzwanie… żadna przeszkoda. Wystarczy trochę poczytać, pomyśleć. Zadbać o odpowiednią suplementację. Zadbać o dostarczenie witamin każdego dnia. To nie jest trudne! Owoce i warzywa są w stanie zadbać i o naszą odporność (witamina C) i o naszą skórę (witamina A), i o naszą energię (wysoka zawartość „dobrych” węglowodanów). W domu zazwyczaj jemy owoce w podstawowej wersji. Na wszelkich wyjazdach i podróżach natomiast, posiłkujemy się sokami lub musami. Szklanka soku pomarańczowego pokrywa dzienne zapotrzebowanie na witaminę C, a soku marchwiowego – zapotrzebowanie na witaminę A! Zostają Ci tylko 3 porcje w ciągu dnia. Nic trudnego, nic strasznego, nawet na wyjeździe na drugi koniec  Polski. Trzeba działać SMART! A rodzice są w takim działaniu najlepiej wyszkoleni.

Dziecko nie komplikuje życia. Dziecko podkręca tylko jego obroty. A robi to w taki sposób, że my-rodzice, mamy z tego same korzyści. 

_dsc0453

_dsc0443

_dsc0483

_dsc0458

_dsc0473

_dsc0581

_dsc0587

Wpis powstał w ramach kampanii „Soki i musy – witaminy w wygodnej formie”, która jest finansowana z budżetu Unii Europejskiej, Rzeczypospolitej Polskiej oraz ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw, stanowiących wraz z wkładem finansowym członków wkład własny KUPS.

legalka