Dwie córki.

11 komentarzy

Kiedy dowiedziałam się o drugiej ciąży pomyślałam, że fajnie byłoby mieć siurka dla płciowej odmiany w domu. Chciałam syna za pierwszym, chciałam za drugim razem. Takiego w obdartych Conversach, długich włosach merdających po rzęsach i pięścią, zawsze gotową obronić siostrę. Wiadomo, że co za dużo to nie zdrowo, my mamy w domu jedną pełnowartościową łazienkę a trzy kobiety pod jednym dachem, 24 na dobę to jazda bez trzymanki. Poza tym wydawało mi się, że PT, emerytowany sportowiec, chciałby mieć jakiegoś gostka do pokopania piłki w ogrodzie i żelowania grzywki. Podobno każdy facet chce mieć syna a jeśli twierdzi inaczej to kłamie. Nic bardziej mylnego. W jego chęci posiadania #2 zwyciężyła przedsiębiorczość i stwierdził, że zniesie w domu trzecie PMS i ewentualnie stworzy konspirację z pozbawionym męskości kotem. Poza tym, aktualnie budzi się rano z trzema laskami w łóżku.

Jedną z zalet posiadania dwójki dzieci tej samej płci, na dodatek w małym odstępie czasu, jest nowa para butów oszczędność. Do przesiania i oddania ciuchów Hanki zabierałam się jakieś dwa lata. Ciuchy zaległy w piwnicy a ja przechodząc obok worków odwracałam głowę w drugą stronę. Kiedy więc zaszłam w drugą ciążę, los przekornie pokazał mi „faka” i uraczył drugą córką. Z perspektywy czasu wiem, że to była najlepsza możliwa opcja a nieoddanie ciuchów po Hance to był znak od boga płodności. Czy tam tego od  USG, jak kto woli.

Kiedy więc lekarz podczas USG poinformował nas, że piłka a i owszem, o ile będzie w księżniczki, pochyliłam głowę, uderzyłam w pierś i przeprosiłam się z ciuchami. Worki w ilości zawstydzającej niejedną hurtownię odzieży zostały przesiane i przesortowane. Część, która przez rok była siedzibą myszy w garażu, została od razu wyrzucona. Druga część wyprana, kolejny raz przesiana bo część rzeczy okazała się być szmatami, które nie wytrzymały opcji 90 stopni a reszta została wyprasowana.

Kiedy urodziła się #2, okazało się, że ma problemy ze skórą. Naskórek schodził jej płatami, skóra bardzo się łuszczyła. Każdego wieczoru namiętnie smarowałam ją oliwkami, które jak się później okazało, można było rozbić o kant tyłka. Częściową ulgę przyniosły dopiero emolienty, oliwki, olej kokosowy i Linomag. Ponadto położna poleciła nam przyjrzeć się, w czym pierzemy ciuszki. No to się przyjrzałam. Ciuchy wyprane przed porodem trzeba było wyprać po raz kolejny, traktując je delikatniejszymi środkami czystości. Ciuszki wyprałam w Bobini baby. Tego od charakterystycznego smoka na opakowaniu.

20160530_171708_HDR

Bobini baby to hypoalergiczny proszek do prania dziecięcych ciuszków, nadający się już dla noworodków. Oparty jest na bazie naturalnego mydła, które dobrze wypierze zbiegłą z pieluchy kupę i nie powoduje podrażnień skóry, która z kolei w przypadku Nadii była już w kiepskim stanie. Nie posiada enzymów, które mogą powodować alergię. Alergia to zło. A my wystarczająco źle zaczęliśmy już wjazd w nowe życie. Nie posiada barwników, które mogą wzmagać reakcję alergiczną, zwiększając wrażliwość skóry na inne składniki. I to właśnie między innymi było przyczyną podrażnień u Nadii. Nie zawiera wybielaczy, mogących wywoływać podrażnienia i nie zawiera fosforanów. Ma skoncentrowaną formułę, dzięki czemu jest bardzo wydajny.

Tak jak ze skórą Nadii walczyłam przez trzy tygodnie, tak po zmianie proszku problem ustąpił niemalże natychmiast. Hanka w kwestii chemii i kosmetyków była niewybredna, można było ją smarować olejem po frytkach a nowych ciuszków… Już nawet nie prałam. Podobno drugie dziecko jest zupełnie różne od pierwszego. Zastanawiam się, czym jeszcze zaskoczy mnie kolejne macierzyństwo…

_DSC0311 _DSC0319 _DSC0332

11 Komentarzy/e
  • Malwina

    Odpowiedz

    Utożsamiam się z tym teksem w 10000000% 🙂 Lena – pierworodna- atopowiec od urodzenia, Kornelia – mniej wrażliwa skórnie astmatyczka od roku. Emolienty, proszki, płyny i oliwki także testowałyśmy. Na spękaną noworodkową skórkę u nas sprawdziła się parafina ciekła – najtańsza=najlepsza, pomimo wydanych milionków na „markowe” kosmetyki od 1 dnia życia…. Bobini rzeczywiście bardzo dobry 🙂

  • Paulina

    Odpowiedz

    Ja też używam bobini i jestem zadowolona. Zero podrażnień

  • Dorota

    Odpowiedz

    Mnie los obdarzył dwójką dzieciaków , pierwsze rodzaju żeńskiego drugie męskiego – oboje alergicy, Amelia ciuszki prane miała w Jelp a Hubert w Dzidziusiu…ale i tak bez olejków nie obyła się żadna kąpiel tej dójki do ukończenia 2 roku życia.
    Jako matka szalonej dwójki mogę powiedzieć, że w moim przypadku drugie dziecko zupełnie nie przypominało pierwszego i nie to że płeć mam na względzie.

  • Paulina

    Odpowiedz

    U nas było tak samo. Pierworodny, także wczesniak jak jego młodsza siostra, nigdy żadnych problemów, proszki, alergie, jedzenie wszystko mógł nic nie było. Za to młodsza Pociecha od małego coś. Mleko na sterydach bo nie przybierają na masie, ciuchy w specjalnym proszku bo zaraz coś wyskoczyło, oliwka tylko BAMBINO. Obecnie rok i skaza białkowa. Mają rację mówiąc że każde dziecko inne. 😉

  • Anna K-P

    Odpowiedz

    Wbrew powszechnej opini oliwka nie nawilza skóry dziecka, jedynie natłuszcza, dlatego przy problemach skórnych lepiej jej nie stosowac. Co do proszku to uzywam od poczatku i bardzo sobie chwale. Wole go od znanego na litere L.

  • Anna

    Odpowiedz

    Ja uzywalam do prania loveli a teraz u mojego dwulatka swietnie sprawdza sie proszek.bialy jelen. Bobini tez stosowalam.
    Cudne te twoje dziewuszki. Ja mam chlopca i nieraz z lezka w oku spogladam w sklepie w strone slodkich sukieneczek. Ech… Ale mlodego kocham nad zycie i w sumie jakby drugi mial byc taki fajny to moze byc i chlopak ?

    • Edzia

      A ja mogę polecić Ziajkę olejek do kąpielj a po kąpieli ziaja med natłuszczająca emulsja do ciała do skóry atopowej.

  • Magda

    Odpowiedz

    Polecałabym zapoznać się ze składem wszelkich środków do prania dla niemowląt. Im mniej składników tym lepiej. Bobini ma jedne z łagodniejszych składów, zwłaszcza płyn do prania. Proszek też nie jest zły.

  • BeeMammy

    Odpowiedz

    A moje po emolientach dostalo wysypji. Od tamtej pory zostalam wierna hippowi. Dwie sztuki tej samej plci to fajniejsza sprawa. I malo tego nawet trojka jest spoko.

  • Beata

    Odpowiedz

    My pierzemy ciuszki w Loveli i chyba jest ok. Tylko mamy problem delikatny ze skórą na brzuszku, musimy oliwić

  • Ola

    Odpowiedz

    Nie wyobrażam sobie tak nie szanować ubrań by trzymać je w miejscu gdzie zjadły je myszy a do tego te pranie w 90 stopniach w życiu o czymś takim nie słyszałam po to by je potem wyrzucić. Nie ma to jak marnowanie wody i ubrań i to w dobie kryzysu klimatycznego.

Skomentuj