Na pewno, tak jak ja lubisz otaczać się pięknymi zapachami. W mojej łazience latem czy wiosną znajdziesz flakony z kwiatowym i orzeźwiającym zapachem. Właśnie takie kojarzą mi się z kwitnącymi kwiatami, wakacjami czy letnimi spacerami. Kiedy za oknem robi się chłodno, pada deszcz lub śnieg, zmieniam zapach. Jesienią i zimą sięgam po słodkie i ciężkie nuty, uwielbiam się nimi otulać. Otacza mnie milion pięknych zapachów, jest jednak taki jeden, najpiękniejszy zapach na świecie.
Lubię zapach poranku, wtedy, kiedy wszyscy w domu jeszcze śpią. Otwieram okno w salonie. Do mieszkania wpada zapach nowego dnia. Rano lubię też zapach kakao, które przygotowuję dla Mai. Lubię zapach prania, które suszy się na dworze. Nie ma dla mnie niedzieli bez zapachu gotującego się rosołu. Lubię zapach pieczonego ciasta tak jak lubię zapach przygotowywanych potraw. Czekolada, ach ten zapach! Kiedy przechodzę niedaleko piekarni, cieszę się z zapachu pieczonego ciasta. Delektuję się pięknymi zapachami podczas kąpieli. Lubię zapach książek, gazet i albumów ze zdjęciami. Wczesną wiosną lubię zapach bzów, a później jaśminu i konwalii. Zimą lubię zapach pomarańczy. Mogłabym pisać i pisać.
Kojarzę zapachy z sytuacjami, miejscami, spotkaniami, pięknymi momentami. Kiedy poznałam Poślubionego pachniałam różowym C-thru, dzisiaj już niedostępnym w żadnej drogerii. Boże Narodzie pachnie piernikiem, zupą grzybową, kompotem z suszu i gotowaną kapustą z grochem. Pierwsze chwile po urodzeniu Maksymiliana pachniały świeżo zaparzoną herbatą. Nasze ostatnie nadmorskie wakacje jeszcze w trójkę pachniały żelkowymi misiami i różowymi drażetkami.
Jest jednak taki zapach, ponad tymi wszystkimi pięknymi. Najpiękniejszy zapach. Zapach moich dzieci. Zapach ten, to miłość, szczęście, radość. Dzieciństwo, beztroska, bezbronność, szczerość. Skąd on się bierze? Nie mam pojęcia. Mogłabym całymi dniami siedzieć z nosem wtulonym czy to w Maję, czy w Maksa. Zachwycam się nim przy każdym pocałunku, każdym uścisku. Wdycham intensywnie spacerując z Maksem zamotanym w chustę. Delektuję się tym zapachem rano, zaraz po przebudzeniu, ale również z nim kończę dzień.
Tak bardzo chciałabym go zapamiętać. Móc bez problemu odtworzyć za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Wtedy, kiedy moją twarz będą zdobiły zmarszczki, a włosy pokryje siwy pył. Przypomnieć go sobie, gdy z dumą będę na nich patrzyła. Takich mądrych i szczęśliwych dorosłych, ale wciąż moich dzieci. Dlaczego nie istnieje taki flakon? Nie musiałby być wcale piękny, jak te wszystkie flakony na półkach w drogeriach. Wystarczyłaby zwykła szklana buteleczka. Buteleczka którą nosiłabym , żeby mieć ten najpiękniejszy zapach zawsze przy sobie.