Sobota. 28 maja. Kolejny raz już świętujemy trzecie urodziny Mai. Tym razem jest piknik. Czekoladowe muffiny, owoce, lemoniada, gofry i wiele radości. Przez myśl mi nie przeszło, że już za parę godzin powiem witaj synku.
Po parkowych i piknikowych szaleństwach wracamy do domu. Jestem taka zmęczona, ale chyba jeszcze bardziej szczęśliwa. Poślubiony nadzoruje kąpiel Mai, ja w kuchni przygotowuję kolację. Kolorowe kanapki, bo takie lubimy najbardziej. Siadam w moim ulubionym fotelu z kubkiem herbaty i talerzem. Nie zdążyłam zjeść do końca. Zaczęło się.
Zaczęło się jak na filmach, ogromną kałużą. Ogarnęła mnie panika. Poczułam się tak jakbym przyszła na zajęcia i dowiedziała się, że egzamin który miał być w przyszłym tygodniu ma być za parę minut. Poślubiony uspokoił i rozdzielił zadania. Majuszka, w przeciwieństwie do mnie też wiedziała co robić. Jakie mam mądre dziecko!
Za kilkadziesiąt minut taksówka, a w niej Pan Taksówkarz. Poślubiony poinformował, że rodzę, że do szpitala musi mnie zawieź. Biedny był taki wystraszony! W taksówce ogarnęłam już sytuację. Przecież jestem przygotowana. Przecież nie mogłam się doczekać. Ogarnęła mnie fala spokoju. Taksówkarz dojechał.
Izba przyjęć. Cisza i spokój. Przemiła Pani doktor, która pokazała mi jak bije serduszko Maksia i że za parę godzin będę go już na rękach trzymał. Dojechał też Poślubiony i pojechaliśmy windą rodzić. Jakie to śmieszne, że nic się tutaj nie zmieniło! Śmiejemy się też, że idealnie trafiliśmy z różnicą trzech lat. Spacerujemy żeby przyspieszyć akcję. Wyścig na korytarzu. Skurcze coraz silniejsze. Gorący prysznic, a później spacerowania ciąg dalszy. Zupełnie inny poród niż ten majuszkowy. Bardziej świadomy. Wiedziałam co się dzieje z moim ciałem i co mam robić. Potrafiłam zrelaksować się między skurczami i złapać energię na każdy następny. Do tego cudowna położna! Skarb! Kilkanaście silnych skurczy i Maksymilian jest już z nami. Witaj Synku!
Witaj Synku idealny, maleńki, doskonały. Jesteś z nami dopiero 5 dni, a ja nie mogę sobie wyobrazić jak to było przedtem. Od razu przestroiłam się na podwójną mamę. Uwielbiam tą naszą czteroosobową Rodzinę.