Matka na finiszu.

19 komentarzy

Finisz.

Ostatnia prosta, pod tyłkiem tykająca bomba. Czekam z niecierpliwością na główkę dyndającą między nogami, wsłuchuję się w skurcze, których jak na złość nie ma po to, by w rezultacie dowiedzieć się, że #2 przestało się spieszyć na świat. Gryzę pazur, nie mogąc doczekać się aż będę mogła rozpakować wózkowy klamot i odwinąć z folii materac do łóżeczka. Gdyby nie fakt, że mieszkamy na zadupiu pod lasem, czekałabym na osiedlowy lans. Polanszę się wśród jeleni.

I w końcu mogę się ruszać, chociaż słowo „ruszać” jest tu mocno nie na miejscu. Bo jak czuje się matka na finiszu?

Matka w 9 miesiącu ciąży toczy się jak foka na dopasie, niepewnie balansując z nogi na nogę. Kiedy uda jej się dotrzeć z punktu A do punktu B, chętnie wyrżnęłaby radosne salto albo chociaż zamlaskała płetwami w samozachwycie gdyby nie fakt, że czuje się przy tym jakby zdobyła co najmniej Mount Everest jadąc na rolkach tyłem. Jedyne o czym marzy więc to żeby móc spokojnie zejść z tego świata gdzieś w miejscu przeznaczonym do spoczynku.

Niedzielny obiad u rodziców i nagle okazuje się, że musisz wbić się w coś innego niż zapierdziały dres z dziurą w kroczu w razie, gdybyś nie zdążyła go ściągnąć w razie awarii. Siadasz przy stole i nagle okazuje się, że twoja odległość od talerza mierzona jest w metrach. Moje piersi z wagi pół śmiesznej nagle awansowały do krowich wymion obijających się przy każdym kroku o brzuch. Mlaskają przy tym wesoło a jak chcę zawiązać buta to zarzucam na plecy. Mogę śmiało brać udział w konkursach typu „dotknij językiem nosa” albo „dotknij cyckiem brzucha”. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i znając moje szczęście do kobiecych kształtów, już niedługo znowu będę obrazem nędzy i rozpaczy.

Każda przyziemna rzecz typu założenie gaci i zaczynasz pluć sobie w brodę (o co nie trudno jak się wieje jęzorem 24 na dobę niczym flagą w maju), że nie dałaś się wyciągnąć kumpeli na jogę dla zaawansowanych. Próbujesz podnieść nogę do góry i nagle okazuje się, że leci nie w tą stronę co trzeba, a gdy już uda ci się wprowadzić współrzędne skarpety, na drodze staje wam brzuch.

Przed wizytą u swojego lekarza prowadzącego nagle orientujesz się, że wypada podkosić co nieco.
RAZ ZAPOMNIAŁAM.
Od tamtej pory obok boeinga stoi maczeta. Siadasz na fotel, który skrzypi w posadach błagając o litość, zadzierasz (he, he) nogi do góry a tam można kręcić „Boso przez świat, wyprawa Amazonka”. Kiedy więc nachodzi dzień wizyty, foczym pędem wrzucasz się do wanny, odpalasz spalinówkę i z pomocą lusterka jedziesz wszystkie niziny. Sytuacja wygląda dramatycznie po wyjściu z wanny bo nagle okazuje się, że odpływ się wziął i go zatkało z wrażenia. Ciebie też zatkało gdy zobaczyłaś ogrom zniszczeń w łazience.

Marzę o tym, żeby nie budzić się każdego ranka z kacem w krzyżu. Czuję się jak po studenckim koglu moglu procentami, gdzie jedyną możliwą opcją powrotu do domu był teleport gnatami po ścianach i latarniach. Rano wiesz, że dokonałaś niemożliwego, udało ci się zmartwychwstać. W ciąży jest podobnie, twój kręgosłup błaga o zrozumienie. Kiedy już uda ci się ułożyć w pozycji nie wymagającej podsumowania słowami „nosz k*rwa”, nagle okazuje się, że żebra wbiły ci się w wątrobę albo inne jelito a młode wkomponowało odnóże w przeponę. I zaczynasz od nowa.

Jeśli drugie dziecko urodzi się bez włosów, składam reklamację w dziale poczęcia. Przełyk żre mnie jak po setce śliwowicy z pieprzem. Leżysz i czujesz, że zbiera ci się na wymianę gazów przełykowych a gdy wstajesz z nadzieją na solidne „ABC” z głębin, kończysz z niemowlęcym ulaniem. Podobnie sprawa wygląda od dupy strony. Zawsze, ale to zawsze wtedy, kiedy stoisz w kolejce do kasy. Szukasz stanowiska, gdzie szybko i bez tłumu, bynajmniej nie dlatego, że wyszłaś tylko po chleb a wrócisz z wagonem ziemniaków. W kolejce do kasy zawsze zachodzi w twoich jelitach reakcja gazowa, co nie zdarza się w żadnych innych warunkach. I zawsze potem następuje kolejna, tzw. przyciąganie z dupy. Kiedy już myślisz, że możesz sobie ulżyć, za tobą zbiera się tłum niczego nieświadomych ofiar.

I wiesz, że już za chwilę nastąpi unpack 2016. Że gazy, że hormonalne koko dżambo i łom między kręgami odejdą w niepamięć. Nie możesz doczekać się finiszu, nawet jeśli zakończy się bólami partymi i wyrokiem za zaciupanie położnej.

Jednocześnie cieszysz się ostatnimi chwilami samotności, ogarniasz wzrokiem czysty dom i wiesz, że już nigdy nic nie będzie takie samo. Czwórka. Dwa plus dwa.

19 Komentarzy/e
  • Karolina

    Odpowiedz

    Oj się przeszło to koko dżambo 🙂 Ale trzmaj się, będzie dobrze! 🙂

  • Paulina

    Odpowiedz

    Zazdroszczę bez cienia ironii.
    Powodzenia 🙂

  • Joanna

    Odpowiedz

    Niesamowicie się uśmiałam ? lubię te Twoje teksty bez owijania w bawełnę z tym dystansem i humorem ?
    Już końcóweczka, dasz radę ?

  • Iwona

    Odpowiedz

    U nas koko dżambo po raz trzeci, 22 tydz. Z jednej strony nie mogę się doczekać naszej księżniczki, a z drugiej chce sie jeszcze dobrze wyspać 😉

  • MatkaCz.

    Odpowiedz

    ahahhahahahaha! Oplułam ekran xD trafiłam tu przypadkowo, przeczytałam calutkie i padłam ze śmiechu! 😀 W samo sedno! Powtórkę z rozrywki przeżyłam w sierpniu, też z opóźnieniami i odczucia dokładnie identyczne! Czekając z niecierpliwością na pierwszy skurcz (oczywiście śpiąc na podkładach od 37 tc!) skończyło się na cc 9 dni po terminie z zerowym postępem porodu 😀 tiaaa <3 POWODZENIA! 😀

  • Marta

    Odpowiedz

    Powodzenia na tej ostatniej prastej 🙂

  • gośka

    Odpowiedz

    Hehehehe piękne 😉 ja bym jeszcze dodała dopuszczanie w gacie przy kichaniu ;)jesteś w sklepie, stoisz do kasy, kręci cię w nosie, kichasz….. I jej. Czujesz że mocz sączy się po nogach…..kurwa to było straszne. I straszne to było to, że miałam tak wielki brzuch że nawet nie mogłam sama okiełznać puszczy amazońskiej między nogami. Nawet lusterko nie pomagało bo kurwa rączki były za krótkie!!! P

  • Nati

    Odpowiedz

    Popłakałam się ze śmiechu powiem tak trafione w sedno w 100% ja przeszłam dwa takie zawirowania ☺
    życzymy z dziewczynami moimi szybkich skurczy i porodu tylko oszczędź polozna no chyba ze okaże się jedzą to ja zjedz przy partych ?

  • Olga

    Odpowiedz

    Ja dwa i pół miesiąca temu modlitwy do Boga zanosilam bo pod sercem bliźniaki nosiłam…. I teraz nie wiem co gorsze koko dzambo ciążowe czy brak snu od 2,5 miesiąca i krzyki dziecka zarzynanego niczym prosie razy dwa bo przechodzimy kolki… Uff i tak i tak źle ale uśmiechy podwójne wynagradzaja wszystko 😉 trzymaj się!

  • aska

    Odpowiedz

    Poplakalam sie ze smiechu 😉
    Dobrze wiedziec, co mnie czeka 😉

  • madeinania

    Odpowiedz

    Twoja szyjka też se jaja robi? Po 8 tygodniach leżenia, modłów o „chociaż jeszcze jedną dobę” i doczekaniu słów lekarza: „no, teraz już można”, nic się nie dzieje! Wredna jędza z tej szyjki… A gabarytowo tylko + 5 kg w całej ciąży, a i tak samodzielna depilacja, pedicure, wiązanie butów i zakładanie skarpetek są awykonalne. Wytrwałości 🙂

  • MartynaG.pl

    Odpowiedz

    To naprawdę CUDOWNY okres! Chociaż może Ci ciężko… rozkoszuj się tym :*

  • Iga

    Odpowiedz

    Odliczam dni razem z Tobą..mam tak samo dosyć i czekam wreszcie na koniec nocnych wycieczek do toalety?

  • Agata

    Odpowiedz

    Ja sie poddalam w osmym miesiacu po „becku” na czytery litery podczas akrobacji z maszynka do golenia. Wstyd w kieszen – gacie i spodnie zakladal mi maz… Akrobacje na kibelku i po prysznicu to po prostu legenda. Przezylam dwa razy, chociaz za drugim razem bylo latwiej – dziecie nie wbilo mi stopy w watrobe bo po prostu nie chcialo wisiec glowa w dol 🙂 Juz niedlugo. Powodzenia.

  • Paulina

    Odpowiedz

    U mnie takie koko dżambo skończyło się ponad tydzień temu 🙂 Doczekałam się.
    Świetny wpis, jak zawsze 🙂 Uwielbiam Cię czytać.

  • Jadzka

    Odpowiedz

    brakuje mi Twoich przekleństw!! choć bez nich i tak jest czad! Powodzenia

  • Zattara

    Odpowiedz

    A ja zazdroszcze…. wszystkiego. Marzylam o ogromnym brzuchu i wszystkimi zwiazanymi z nim trudnosciami. Nie mialam ani tego brzucha ani trudności. Skonczylo sie na cesarce w 32 tc. Ale to nic. Wazne ze dziś spi slodko przy mnie moj synus.
    Powodzenia i nie narzekaj. To cudowny czas!

    • matka-nie-idealna

      Każdy ma inne spojrzenie na ciążę, każdy ma prawo przeżywać ją pi swojemu. Kiedy się leży przez 4 miesiące po 24h na dobę i łamie depresja, nie ma nic cudownego w tym czasie. To tak jak każdy mówi „ale ci zazdroszczę, że sobie tak leżysz” albo „też bym sobie tak poleżała”. Nie ma w tym nic fajnego.

Skomentuj