Kryzys? Zróbmy sobie dziecko!

7

Tomek i Kasia to małżeństwo z 12 letnim stażem, przed ślubem spotykali się 4 lata. Owocem ich miłości jest 10 letni syn Antek i 4 miesięczna córeczka Klaudia, ale…

Czy ciąża zmieniła coś w ich życiu?

Przez pierwsze lata małżeństwa oboje byli tak szczęśliwi i zakochani w sobie, że rodzina mówiła wszystkim wkoło, iż młodzi powinni uczyć się miłości od nich. Po urodzeniu się Antka, Tomek awansował i oboje mogli pozwolić sobie na to, aby Kasia została z dzieckiem w domu.

Lata mijały, Antek rósł, Tomek wspinał się po szczeblach kariery, a Kasia stawała się coraz lepszą panią domu. Początkowo podobało jej się takie rozwiązanie. Wysypiała się, dwa miesiące wakacji spędzała nad polskim morzem, a ferie zimowe w górach. Gdy wyjeżdżali, Tomek nadganiał z pracą, w końcu nie musiał się spieszyć, by zdążyć na rodzinną kolację.

Z czasem ich życie z szybkich obrotów spadało na coraz wolniejsze, w związku pojawiła się rutyna. Kasia zarzucała mężowi nieobecność w domu, Tomek Kasi nadmierne rozleniwienie. Nie mógł pojąć, że Kasia siedzi w domu, a i tak ma panią do sprzątania, która przychodzi do nich dwa razy w tygodniu. Oboje czuli jak oddalają się od siebie, sprawy, o których kiedyś rozmawiali przestały mieć znaczenie. Kasia przestała pytać Tomka o pracę, Tomek przestał wykazywać zainteresowanie losem serialowych bohaterów, o których Kasia zawsze opowiadała z nutą podekscytowania. Wspólnym tematem został już tylko Antek. Nawet plany wakacyjne stały się tylko decyzją Kasi, to przecież ona lepiej znała ich syna.

Ich związek zaczął przechodzić kryzys, każdy miał swoje sprawy, swoich znajomych. Tomek zaczął wracać z pracy bardzo późno, często pod wpływem alkoholu. Zawsze miał tą samą wymówkę – „spotkanie z ważnym klientem”. Kasia natomiast coraz bardziej popadała w nic nie robienie, straciła jakąkolwiek motywację do starania się. Przestała gotować obiady, planować wycieczki za miasto. Jej jedynymi zajęciami było odprowadzenie syna do szkoły, odebranie go i zakupy. Dni spędzała albo na oglądaniu swoich seriali, albo wizytach w galeriach handlowych. Tomek zarabiał na tyle dobrze, że nowe buty raz w tygodniu były normą.

Przed najbliższymi Tomek i Kasia nadal uchodzili za kochającą się rodzinę. Rodzice podziwiali, że dla dobra rodziny Kasia poświęciła karierę, a Tomek stanął na wysokości zadania i został panem domu, który utrzymuje całą ich trójkę.

Mijały miesiące, w związku zaczęło robić się naprawdę nieciekawie. Tomek pojawiał się w domu już tylko w weekendy, tłumaczył że codzienne dojazdy do Skierniewic byłyby dla niego uciążliwe. Po roku takiego zawieszenia podjął wreszcie decyzję o odejściu. Tłumaczył, że oprócz 10-letniego syna nic więcej nie łączy go z Kasią i że jeszcze nie jest za późno, aby każde z nich ułożyło sobie życie na nowo.

W dniu, w którym przyjechał do domu, by porozmawiać z żoną, Kasia czekała na niego z nowiną. Wyjęła z szuflady test ciążowy, na którym widoczne były 2 różowe kreski. „Jestem w ciąży, będziemy mieli dziecko” powiedziała uśmiechając się do Tomka. Mimo iż plany Tomka zostały pokrzyżowane, ucieszył się bardzo z tej radosnej nowiny, w końcu za parę miesięcy miał pojawić się nowy członek rodziny. Decyzję o odejściu odłożył, przynajmniej na jakiś czas… Z drugiej strony pomyślał, że ciąża Kasi wróży nową przyszłość dla ich związku.

Miesiące mijały, Kasia rosła, Tomek nadal dużo pracował. Weekendy spędzali u rodziców albo w sklepach na kompletowaniu wyprawki. Najbliżsi myśleli, że ciąża jeszcze bardziej umocniła ich związek i że po porodzie Tomek rozważy zmianę pracy na coś bliżej domu.

W zasadzie ciąża niczego nie zmieniła, nie sprawiła, że małżeństwo znalazło wspólne tematy. Teraz obok Antka nadrzędnym tematem był wybór wózka, nosidła i łóżeczka, i nic poza tym. Kiedy urodziła się Klaudia, Tomek wziął tydzień urlopu, by w tych pierwszych dniach po porodzie być przy Kasi, wspierać ją. Przewijał małą, zaprowadzał Antka do szkoły, przyglądając się z boku można by powiedzieć, że ich życie to taka słodka sielanka.

Miesiąc po porodzie odebrałam od Kasi telefon, która płakała do słuchawki mówiąc, że Tomek postanowił odejść, bo ma kochankę i że to łajdak i oszust. Okazało się, że Tomek sam powiedział jej o nowej przyjaciółce. Mijały tygodnie, relacje pomiędzy małżonkami zaczęły przeradzać się w wojnę, nie tylko słowną i esemesową, ale też psychiczną. Kasia chcąc zrobić Tomkowi na złość ograniczyła mu kontakty z dziećmi, opowiadała w koło jaki to  łajdak i jak oszukał wszystkich, a tak naprawdę na boku organizował sobie nową rodzinę. Prawda była jednak inna…

Tomek, pomimo iż postanowił odejść od Kasi, nie zamierzał odchodzić od dzieci. Powiedział Kasi, że będzie mieszkał z rodziną, do momentu aż Klaudia skończy rok. Obiecał brać czynny udział w wychowywaniu dzieci, nawet kosztem pracy. Dla Kaśki był to sygnał, że jeszcze nic straconego, że skoro Tomek się nie wyprowadza, to może chce drugiej szansy.

I tak z nic nierobiącej pani domu Kasia zaczęła sprzątać, gotować, dbać o siebie i męża. Ale Tomek był niewzruszony, trwał przy swojej decyzji o odejściu. Zarzucił żonie, że wykorzystała go, by ratować ich związek. Przecież Kasia przed zajściem w ciążę przy jakiejkolwiek próbie przytulenia odpychała Tomka na kilometr. Kiedy już było bardzo źle postanowiła wykorzystać to, że wrócił do domu pijany. Ktoś na górze chciał, że wyszła z tego Klaudia, niewinna mała istotka, która miała być lekiem na całe to zło.

Czy Tomek został z Kasią pomimo tego wszystkiego? Nie.

Czy Tomek miał kochankę? Nie, to była tylko wymówka, żeby odejść. Tomek przestał kochać Kasię i nawet dziecko nie powstrzymało go przed odejściem.  Za dużo negatywnych uczuć pojawiło się w ostatnich miesiącach w ich związku. Miłość do Kasi wygasła, tak jakby ktoś nagle wyłączył pstryczek. Wiedział, że jak zostanie zrobi to tylko i wyłącznie dla dzieci, ale to byłoby tylko odwlekanie decyzji w czasie. Jak nie teraz to odszedłby za rok, może dwa lata, nie wiadomo w jakim stanie psychicznym. Podejrzewał, że słabym.

Tomek wywiązuje się z roli ojca bardzo dobrze – wynajął mieszkanie w bloku obok, żeby być blisko dzieci, zmienił pracę, aby spędzać więcej czasu z rodziną. Teraz relacje z Kasią pomalutku się poprawiają, Kasia zaczyna rozumieć, co zrobiła źle. Tomek też. Oboje nie są jeszcze gotowi na nowe związki, wiedzą już na pewno, że to była słuszna decyzja.

Ratowanie związku dzieckiem nie ma sensu. Jest to zabieg czysto higieniczny i krótkookresowy. Prędzej czy później para dojdzie do wniosku, że dziecko nie jest lekarstwem na kryzys w ich związku i się rozejdzie. Dziecko zostanie, a związek nie…

 

=============================

Jeżeli spodobał Ci się ten post, udostępnij go w swoich kanałach social media. Wystarczy, że klikniesz któryś w poniższych ikonek 🙂

=============================

Jeśli chcesz być z nami w ciągłym kontakcie, zachęcam do:

→ Polub nasz profil na Facebooku lub profil na Bloglovin. Dzięki temu będziesz na bieżąco z nowościami na blogu.

→ Śledź nas na Instagramie. Znajdziesz tu sporo zdjęć z codziennego życia, których zazwyczaj nie publikuję na blogu.

Share.

About Author

Mama dwuletniego Stefka i sześcioletniego Aleksandra, zakochana w macierzyństwie, modzie i swojej pracy :)

7 komentarzy

  1. Przykre to, że ludzie próbują załatać pewne uczuciowe dziury w związku dziećmi właśnie. Oczywiście – one są spoiwem, to taki cel, w który oboje patrzą. Ale czy to jest sposób na kryzysy? Czy to jest sposób na ratowanie małżeństwa? Odpowiedź jest właśnie w tym wpisie.

    • Dziecko tylko w nielicznych przypadkach okaże się kołem ratunkowym dla związku, niestety w większości przypadków związek nie jest w stanie przetrwać próby a dziecko, które sie pojawia jeszcze bardziej je dzieli. Oczywiście oboje pragną być wspaniałymi rodzicami, ale żyjącymi osobno.

  2. salus salus on

    niestety pewni ludzie tak robią…
    wpis bardzo dobry, tylko nieststy do tych ludzi nie dotrze…

    • Wiesz jak to jest, moje słowa może i nie trafią do tych ludzi, ale fajnie byłoby gdyby chociaż garstka z nich to przeczytała. Dziękuję za kom. 🙂 Pięknej soboty dla Ciebie.

  3. Właśnie dlatego trzeba dbać o relacje z partnerem, Mimo obowiązków wobec dzieci, pracy nie zapinać o sobie. Dzieci kiedyś wyfruną z gniazda a zostaniemy sami i stwierdzimy, że nic nas nie łączy. Motylki w brzuchu, pamietacie?

    • Motylki? Ehh kiedyś były, teraz to tylko rutyna i zwykła codzienność:) Oczywiście, ze związek należy pielęgnować i przed dzieckiem i tym bardziej po jego narodzinach. Z drugiej strony nie róbmy dzieci z powodu kryzysu w związku.

Leave A Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.