Pytania, których nie zadaję przyszłym i świeżo upieczonym mamom.


Ciekawość – rzecz ludzka. Czasami podszyta wścibskością a często zupełnie niewinna, wynikająca z troski albo zwyczajnej kobiecej solidarności. Pytamy bez ukrytych i złych intencji. W końcu, jako mamy zyskujemy bezkresny temat do wspólnych rozmów z równie albo bardziej doświadczonymi koleżankami. Czasami po prostu chcemy coś skonsultować i spojrzeć na sprawę lub problem z innej perspektywy. I choć mnie bardzo często korci, nauczyłam się moją ciekawość kontrolować.

Pewnie jestem dziwolągiem, ale zwykle w rozmowie priorytetem są dla mnie uczucia innych. Obawa przed poruszeniem nieodpowiedniego tematu (a więc wywołanie zakłopotania czy smutku) jest czasami tak wielka, że wolę się wstrzymać. Jestem pewna, że sprawiam wrażenie odwrotne do zamierzonego. A przecież jestem zainteresowana i chętna do rozmowy. Tyle, że liczę na to, że druga strona sama zacznie wątek, jeśli będzie chciała. Nie wiem, kiedy to stało się dla mnie tak ważne, ale kilka sytuacji nauczyło mnie, żeby najpierw pomyśleć a potem otwierać usta. Na przykład jedna sprzed nastu laty, którą dokładnie wryła się w moją pamięć. Było to na studiach a my z M. spotkaliśmy się z grupką znajomych. Niezbyt bliskich ale takich, z którymi łączyła nas wspólna pasja. Jedna z dziewczyn opowiadała o jakiejś chorobie, którą niedawno przeszła. Na twarzy miała wyraźne ślady po pryszczach, ale M. połączył je z czymś zgoła innym:

– Miałaś ospę?

– A nie, to moje pryszcze.

Odpowiedziała zupełnie spokojnie, bez śladu zawstydzenia, ale wiecie jak to jest. Często ludzie to świetni aktorzy. Może przed spotkaniem spędziła długie minuty próbując zakryć niedoskonałości? Może zawstydził ją fakt, że ktoś i tak je zauważył? Może to tylko moje błędne przypuszczenia? Nie wiem. W każdym razie razem z M. chcieliśmy wtedy zapaść się pod ziemię i było nam strasznie niezręcznie. Zwłaszcza M. przeżywał to jeszcze przez jakiś czas.

A macierzyństwo? Cóż, to temat tak samo solidaryzujący, co dzielący kobiety na różne obozy. Niewinne pytanie może zostać źle odczytane – jako ukryty zarzut czy chęć wygłoszenia wykładu. Poród, karmienie, wychowanie etc. Dlatego właśnie wolę się dwa razy zastanowić, zanim wejdę na niepewny grunt. Co dziwne, pytania, które ja uznaję za … powiedzmy „kontrowersyjne”, mnie osobiście rzadko kiedy dotykają. Jeśli uznaję, że są zbyt prywatne, odpowiadam zdawkowo albo wymijająco, w formie żartu. Czasami warczę w duchu, czasami się uśmiechnę, ale nie przechodzę do obrony. Może też dlatego, że nie odczytuje ich jako atak?

Tak czy inaczej, ja to ja a reszta może być zupełnie inna. Z wieloma pytaniami jestem szczególnie ostrożna a poniżej to tylko kilka wybranych przykładów.

Kiedy dziecko?

Zaczynam od mocnego kalibru, ale czyż nie jest to coś, co interesuje wszystkich, jak tylko para stanie się małżeństwem? Nigdy, przenigdy nie zadaję tego pytania. Zawsze sobie myślę, że może chcą i bardzo się starają, ale się nie udaje. Może ciąża była, ale ją stracili? A może któreś nie chce dziecka i zdecydowanie nie chcą tego tematu poruszać?

Jesteś w ciąży?

Brzuch przyszłej mamy musi być naprawdę jak okrągła piłka, żebym nie miała wątpliwości. W innych przypadkach, zwłaszcza gdy krągłości zakryte są przez luźne ubranie, nigdy o to nie zapytam. Byłam kiedyś świadkiem, jak na takie właśnie pytanie padła odpowiedź: „Nie, trochę mi się przytyło”. I nie chcę powtórki 😉 Ma to też swoją cenę w postaci komicznych sytuacji. Kiedy pierwszy raz spotkałam się z Kasią, miała taki właśnie zaokrąglony brzuch. Dość oczywisty, ale nie dla mnie! Kiedy więc usłyszałam: „No, jestem w ciąży”, sama poczułam się głupio. Czyżbym zakładała coś innego? 😀

Wybraliście już imię?

Z jakiejś przyczyny to pytanie wydaje mi się bardzo osobiste. Kiedyś przekonałam samą sobie, że to przecież nic wielkiego i najwyżej przyszli rodzice nie odpowiedzą. Z drugiej strony, niektórzy tylko czekają na zainteresowanie w temacie. Zadałam je ostatecznie z wielkim trudem, jakbym ingerowała w ich prywatną sferę.

Karmisz piersią?

Choć jestem wielką zwolenniczką karmienia naturalnego i mogę je promować zawsze i wszędzie, pamiętam, że nie każdy musi uznawać je za jedyną opcję. A jeśli uznajemy prawo każdej mamy do karmienia swojego dziecka według własnego uznania, to pytanie temu przeczy i narzuca jeden jedyny kierunek. Być może dlatego nie pytamy o to, czy dziecko karmione jest butelką, bo karmienie piersią (zwłaszcza dłuższe niż kilka pierwszych miesięcy) nadal jest rzadkością. Czymś wyjątkowym. Trendem, który dopiero powraca. Tak czy inaczej jestem niemal pewna, że jeśli mama podaje mleko modyfikowane, zapytana o coś takiego, poczuje się niekomfortowo. Bo przecież mleko mamy jest zdrowsze, to natura. Być może wzbudzimy poczucie winy i przymus do wytłumaczenia swojego wyboru.

Jedyna opcja to dyplomatyczne: „Karmisz piersią czy mlekiem modyfikowanym?”. Sprawa wygląda podobnie z pytaniami o formę i czas rozszerzania diety („Zdecydowałaś się na BLW?”) czy miejsce spania dziecka („Śpi już w swoim pokoju?”).

Jest grzeczne?

Ulubione pytanie starszych pokoleń, choć nie tylko. Ilekroć je słyszę, uśmiecham się w duchu, ale odpowiadam bez uwag: „Tak, śpi dobrze, ma apetyt i jest spokojne” (ewentualnie: „Nie, śpi jak królik, je niewiele ale za to cały dzień i drze się jak syrena!”). Przecież o to chodzi w tym dość niefortunnym określeniu, prawda? Przeczytałam masę opinii, jakie to pytanie złe i krzywdzące, ale jestem pewna, że osoba pytająca nie ma na myśli zachowania dziecka. Chce tylko wiedzieć, czy dobrze się chowa. Choć nie rozumiem, dlaczego określenie „grzeczne” tak bardzo się przyjęło. Unikam go jak tylko mogę.

Kiedy kolejne?

Pytanie samo w sobie nie wydaje mi się jakoś specjalnie nie na miejscu, ale wszystko zależy od tego, kiedy zostaje zadane. Jeśli zaledwie parę tygodni po porodzie – fail! Jeśli z kolei kilka długich lat po pierwszym porodzie – epic fail! Świeżo upieczeni rodzice, zazwyczaj zmęczeni i oszołomieni, boją się nawet myśleć o kolejnym. W drugim przypadku, długi czas zwlekania z kolejną ciążą może mieć różne przyczyny, niekoniecznie takie, które rodzice chcą poruszać ze znajomymi. Dlatego, jeśli już bardzo chciałabym wiedzieć, wymyślam bardziej delikatne metody na zadanie tego pytania.

***

Wszystko ostatecznie i tak zależy od relacji z drugą osobą. W gronie przyjaciół wolno więcej. Tam gdzie zaufanie, tam jest i więcej szczerości i otwartości. I oczywiście śmiałości w dzieleniu się prywatnymi sprawami. Powyższe przykłady dotyczą szczególnie rozmów ze znajomymi, których znamy pobieżnie. Wtedy o wpadkę nietrudno, dlatego zawsze wolę powiedzieć mniej niż za dużo.

Zdarzyło Wam się zadać jakieś niefortunne pytanie? A może sami musieliście nie raz na takie odpowiadać? Kiedy według Was można pozwolić sobie na większą bezpośredniość?

(zdjęcie: wikihow.com)

Previous Zakupowe HITY marca.
Next 5 kroków do makijażu na 5+

Suggested Posts

Zadbaj o nie już dziś i rób to regularnie! Zobacz, jak ja to robię.

Hello Monday!

Dieta japońska – banalnie prosta i skuteczna!

Wyginam śmiało ciało!

Wszystko zaczęło się od wspaniałej czwórki …

Bloguję bo …

1 Comment

  1. Maria Krupka
    14 kwietnia 2016
    Odpowiedz

    Mnie ciągle pytają kiedy drugie, bo mam 3,5 letnią córkę. I najczęściej nikt nie czeka na odpowiedź, ale zaczyna mówić, że to za duża różnica wieku będzie, itp. A ja bardzo bym chciała, ale nie mogę, więc tylko kwituję takie wypowiedzi uśmiechem i zmieniam temat.

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *