fbpx

Nie ma to jak pójść do jakiejś przychodni i spędzić parę chwilę w poczekalni. Wtedy, jeżeli tylko chociażby gestem, wzrokiem lub odwróceniem głowy przejawicie odrobinę ciekawości tym, o czym rozmawiają współczekający, zostaniecie wciągnięci w rozmowę i poinformowani o wszystkim. Dosłownie o wszystkim! I o historiach rodzinnych i o porodach i o chorobach no i przede wszystkim o ich leczeniu. No, bo przecież po to jesteś w przychodni – prawda? Co z tego, że nie lekarz udziela tych informacji – to akurat nie problem, bo przecież wszyscy znają się na leczeniu najlepiej a na lekach to już na 1000%.

Jeżeli jednak zachowasz kamienną twarz i udasz brak zainteresowania toczącymi się rozmowami to i tak do Twoich uszu dojdą złote rady, porady i najlepsze sposoby na wszystko, nie mówiąc już o narzekaniu i politykowaniu.

Jestem przekonana, że wiecie, o czym piszę. Myślę, że zdarzało Wam się uczestniczyć lub być świadkami takich sytuacji w przychodniach lub poczekalniach. Przyznam się szczerze, że i ja czasem uczestniczyłam w takich rozmowach, – bo w ten sposób czas szybciej mija. Ale ostatnio, ze względu na nagromadzenie się obowiązków domowo-blogowo-fundacyjnych oraz pracy, staram się czas oczekiwania wykorzystywać na co innego. Więc jak tylko mogę to albo książka albo komputer.

Dzisiaj wiedziałam, że będę czekać 45 min na Kubę w przychodni rehabilitacyjnej. Chciałam ten czas wykorzystać na przygotowanie odpowiedzi na maile Czytelników. A że wygodniej, łatwiej i szybciej pisze się na komputerze to usiadłam sobie w kąciku i spokojnie zabrałam się za pracę. Niedaleko mnie siedziała Pani, której dziecko również uczestniczyło w korektywie – tyle tylko, że w grupie młodszej. Najwidoczniej liczyła na jakąś rozmowę, bo dwa razy zagadała, ale ja nie pociągnęłam rozmowy dalej, więc odpuściła sobie moją osobę i sięgnęła po telefon i gdzieś zadzwoniła…

No i niestety nie napisałam już ani jednego słowa:( Dlaczego?

Bo rozmowa telefoniczna tej Pani była tak wciągająca, nie mówiąc już o głośności i jej gestykulacji, że na niczym innym już nie mogłam się skupić. Co więcej po tym kilkunastominutowym wykładzie o chorobach dzieci i o lekach u nich stosowanych, stwierdziłam, że muszę wrócić na 1 rok studiów – wszystko, co wiem, czego się uczyłam na studiach i po nich, co teraz  piszę i staram się Wam przekazywać jest BŁĘDNE!!! Pora zamykać bloga i wracać do podstaw!

Nie będę przytaczać całej rozmowy, bo nie chcę Was zamęczać, ale napiszę Wam

5 podstawowych zasad postępowania z chorym dzieckiem według Pani z poczekalni

Zasada 1

Dziecko z gorączką nie jest na tyle chore, że musi zostawać w domu! – Szkoda, żeby traciło zajęcia w szkole, wiec najlepiej dać mu rano lek przeciwgorączkowy i zaprowadzić go do placówki

Zasada 2

Jeżeli mamy w domu jakiś lek na przeziębienie lub grypę to można podać dziecku – nie zaszkodzi a może pomoże (nie będę tu wymieniać nazw handlowych leków o których była mowa – ale chodziło o leki złożone, występujące w tabletkach lub w proszku do sporządzania roztworów, działające na gorączkę, katar, kaszel)

Zasada 3

Jeżeli nie mamy leku z pkt 3 a mamy w domu jakiś antybiotyk, który został po poprzedniej terapii, należy podać dziecku – im szybciej podamy antybiotyk tym szybciej dziecko wyzdrowieje

Zasada 4

Jeżeli dziecko nie chce połknąć leku, należy go wymieszać z Colą lub Nestea albo dać mu te napoje do popicia leku

Zasada 5

Nie ma sensu iść do lekarza, bo i tak lekarz zawsze daje to samo, czyli antybiotyk. Na dodatek przecież lekarz jest w zmowie z apteką i wysyła tam pacjentów, żeby zostawili tam pieniądze.

Czy Wy też jesteście w szoku – czy tylko ja widzę tu problem (problemy)? Przyznam się, że już przy pierwszej radzie o gorączce padłam, przy każdej kolejnej padałam coraz bardziej i do tej pory ciężko mi się z tego szoku pozbierać. Zastanawiam się nawet czy to nie był jakiś koszmar senny.

Nie chcę tu wyjaśniać każdego punktu, bo jeśli czytacie mój blog to kwestie te przewijają się w nim cały czas. Ale dla swojego spokoju musze wam napisać:

Każdy z tych punktów jest ZŁY, NIEPRAWIDŁOWY, BŁĘDNY, GŁUPI, NIEROZSĄDNY!

Tak nie WOLNO postępować!

Takie postępowanie jest nieodpowiedzialne i niebezpieczne!

P.S. Tej Pani w przychodni też to wyjaśniłam, ale chyba ciut za delikatnie bo nie przejęła się tym zupełnie:(

Mam nadzieję, że chociaż Wy tak nie postępujecie.

Bo nie postępujecie – prawda?