Mam takie swoje ulubione wspomnienie z dzieciństwa związane z przygotowaniami do Świąt Bożego Narodzenia. Sobota. Pewnie początek grudnia. Budzi mnie zapach pierniczków i krzątająca się w kuchni Mama. Szybko wstaję i biegnę pomagać. I tak co roku przez wiele lat.
Podjadanie surowego ciasta, a zaraz później jeszcze ciepłych pierniczków wyciągniętych z piekarnika. Ręce brudne z mąki. Świąteczne melodie w tle, ale przede wszystkim ten zapach! Ten, który daje znać, że święta są tuż tuż. To moje wspomnienia. Maja będzie miała takie same. Wiedziałam to już od naszego pierwszego oczekiwania na Święta. Wtedy kiedy jeszcze beztrosko kręciła się w moim brzuchu.
Miniona sobota. Pachnie w domu przyprawami korzennymi. Pierniczenie. Szybko liczę, że to już właściwie nasze czwarte, a trzecie odkąd Maja jest z nami. Przypominam sobie jak to było dwa lata temu. Półroczna Maja w bujaczku z ciekawością zerkająca na to co robimy. Rok temu, największe zainteresowanie tym, żeby zjeść jak najwięcej surowego ciasta. W tym roku ogromna zmiana! Czynny udział w całej produkcji. Z uśmiechem na buzi i tą dziecięcą radością, którą tak uwielbiam!
Pierniczki wyszły doskonałe! Mamy sprawdzony przepis przekazywany z pokolenia na pokolenie. Z Wami też już się nim dzieliłam i wiem, że i Wam wychodzą przepyszne! Zostało nam dekorowanie, a później tylko zapuszkować i czekać na 24 grudnia. A jakie są Wasze sposoby na świąteczne pierniczki?