Piszę ja sobie na blogu o wychowaniu dzieci, o naszych alternatywach dla klapsów. Ba! Potępiam kary cielesne a ich stosowanie staram się przedstawiać obrazowo, żeby podziałało na wyobraźnię. Tymczasem od jakiegoś czasu w moim własnym domu, na moich oczach, regularnie dochodzi do aktów agresji i złości. Jest zazdrość, są protesty. Ręce czasami biją, czasami ciągną za włosy i szczypią znienacka. Małe, słodkie rączki. Zgadnijcie czyje!
Najczęściej kiedy poruszamy temat zazdrości u rodzeństwa, skupiamy się na starszakach, bo w końcu to one były kiedyś jedynakami i wraz z pojawieniem się brata czy siostry, przeżywają sporą rewolucję. Już w ciąży staramy się przygotować naszego jedynaka – czytamy, rozmawiamy i włączamy w szykowanie wyprawki i pokoiku. A potem chuchamy i dmuchamy, dzielimy czas i całuski po równo. Czasami się udaje, czasami nie. Nam się udało, o czym nie raz pisałam. Antek sporadycznie zabierze zabawkę, czasami krzyknie na Ninę, kiedy ta plącze mu się między nogami. Poza tym jest cierpliwy i czuły – wczoraj uczył ją chodzić i zapinal spinki na głowie.
To z naszej słodkiej Ninki zrobił się taki bokser! Najpierw było ciąganie za włosy, ot z czystej ciekawości. Nasze reakcje i zakazy działały niesamowicie zachęcająco, bo potrafiła próbować do skutku. Jej ulubionym obiektem stały się okulary, które potrafi w sekundę zerwać nam z nosa. Studiowanie twarzy też często kończy się z palcem w oku – delikatności to ona musi się jeszcze nauczyć. A teraz jeszcze nadszedł ten radosny okres, kiedy odmowa spotyka się z płaczem i złością. Jak jej coś nie pasuje – pac w głowę. Antek zagląda jej przez ramię podczas oglądania książeczki – pac w głowę. A niech on tylko spróbuje się do mnie przytulić – pac w głowę!
Zrobiła się z niej temperamentna zazdrośnica. O ile mnie to bardzo zaskoczyło, to w zasadzie dziwić nie powinno. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, tylko ja i ona. Wcześniej Antek zupełnie jej nie przeszkadzał, ale najwyraźniej dorosła do etapu, kiedy zaczęło mieć to dla niej duże znaczenie. My to rozumiemy, reagujemy i tłumaczymy. Ninie, że nie wolno, że Antek jest kochany a Antkowi, że Nina jeszcze nie rozumie, że to złe i wszyscy musimy ją tego oduczyć, przykładem. Tylko jego to nam żal, bo chłopak mimo wszystko jest cierpliwy i nie odpłaca się siostrze lewym sierpowym. Jeszcze. I oby tak zostało.
A tak na marginesie jeszcze dodam, że mnie te ostatnie demonstracje Niny jednak rozbawiają. Widać, że rośnie i już nie jest małą, bezbronną kuleczką, której do niedawna było wszystko jedno. Ma dziewucha swoje zdanie, pokazuje palcem czego chce a na znak odmowy tak kręci głową, że włosami zarzuca na lewo i prawo! Ma charakterek, po mamusi 😉
Fantastycznie się obserwuje jak te maluchy nagle pokazują swój charakterek. Wiadomo, że są rzeczy trudne, ale zawsze cieszy, że dziecko się po prostu rozwija.
U G długo pracowaliśmy, aby przestał bić i gryźć. Teraz R też powoli zaczyna pokazywać rogi. Dziękuję za moc zdjęć mojej ulubienicy:) Lubię podpatrywać Waszą podpatrywać Waszą cudolinkę:*