Bezsilna.






" Zachowania agresywne u dzieci nie są przejawem złego charakteru, lecz ważnym sygnałem dla rodziców i nauczycieli. Czasami wskazują  na chwilową frustrację, innym razem na głębszy problem. Na dorosłym spoczywa obowiązek zrozumienia tego przekazu oraz nauczenie dzieci przekształcania agresji w konstruktywne działanie"
                                                                                                         Jesper Juul - Agresja- nowe tabu?
Jest źle.
Od kilku dni powiedziałbym, że jest tragicznie.
Wymuszanie, bicie, nerwy, krzyk, płacz. Czekamy tylko, aż sąsiedzi uznają, że znęcamy się nad swoim dzieckiem i zadzwonią na policję.  Tak, źle jak teraz jeszcze nie było.
Wszystko jest na NIE. Jeśli nie zrobimy czegoś po myśli Antka, wpada on w szał. Nie mam już powoli siły eksperymentować kolejnych metod wychowawczych, jestem wyczerpana, a nasze dotychczasowe metody zawodzą. Powoli staję się kłębkiem nerwów i przeobrażam się w tykającą bombę. Muszę pamiętać, że nie mogę wybuchnąć, muszę znaleźć szybkie rozwiązanie by ją zdetonować. Wiem, dobrze wiem, że jak zawiodły inne metody, należy spróbować i tej, dlatego wertuję książki, pytam, dociekam. Będę próbować, walczyć, pomagać ile się da. Tylko niech ktoś ześle na mnie pokłady cierpliwości, spokoju, opanowania i siły.

Kiedy wszystko zawodzi, zaczynam szukać winnych. Znajduje oczywiście jednego winowajcę-  siebie. Zaczynam się obwiniać i oskarżać.  Stwierdzam, że skoro jestem z Antkiem niemal 24 godziny na dobę od dwóch lat, to wina musi być tylko po mojej stronie. Myślę, że jestem złym rodzicem, że z czymś nie podołałam, zawiodłam, że gdzieś popełniłam karygodny błąd. Powoli brak mi sił. Powoli brak mi chęci. Powoli brak mi wiary w to, że będzie lepiej.

Dziś miało miejsce apogeum. (Opowiem Wam to w niezły skrócie.)
Po prawie dwugodzinnym spacerze, poinformowałam Antka jadącego na twistcarze, że kierujemy się już powoli do domu. Zgodził się i chętnie ruszył w wyznaczonym kierunku. Mnie w międzyczasie dopadł kurier, który wręczył mi dość dużych rozmiarów paczkę. Wracaliśmy rozmawiając, co będziemy robić w domu, śmialiśmy się i ogrzewaliśmy w promieniach słońca. Nagle, jakieś 20 metrów od domu, Antek wpadł w szał. Zszedł z Twistcara, i zaczął uciekać w kierunku ulicy. Zostawiłam jego pojazd i z paczką pod ręką i wielką torbą z zakupami, pobiegłam ile sił w nogach w jego kierunku. Śmiejąc mi się w oczy, wracał ze mną do miejsca, w którym histeria się zaczęła.Wytłumaczyłam, że nie wolno uciekać na ulice, wyjaśniłam czemu i przypomniałam, że jedziemy do domu. Po 2-3 metrach schemat się powtórzył, potem znowu i znowu i tak z 5 razy. Wreszcie doszliśmy do porozumienia i przejechaliśmy kolejne, magiczne 3 metry. Wtedy rozpętało się piekło. Antek porzucił swój pojazd, położył się na ziemi i leżał, drąc się ile sił w płucach. Ja zaś czułam jak pot z pleców kapie prosto na chodnik, a moje ciśnienie podnosi się do niebezpiecznych liczb. Czułam jak ogrania mnie frustracja, zdenerwowanie i bezsilność. Opanowałam jednak nerwy, przykucnęłam i wyjaśniłam, że jestem zmęczona, że mam ciężkie zakupy, że musimy już iść do domu, że pobawimy się razem, że chciałbym by mi pomógł. Stałam nad nim około 20 minut. Zamiast być lepiej, było gorzej. Mijający ludzi rzucali na nas gniewne spojrzenia. Antek zaczął uciekać. Nie miałam już siły go gonić. Powolnym krokiem zbliżyłam się do niego. Naciągnęłam na ramie torebkę, pod pachę wzięłam paczkę, a za dosłownie dwa palce złapałam wypadającego mi co chwilę Twistcara i nerwowo złapałam za rękę Antka.  Prowadziłam go do domu bez słowa. Czułam, że pot się ze mnie leje. Paczka i jeździk co chwilę wypadły mi z rąk, co Antek wykorzystywał to na ucieczkę. Ze łzami w oczach i wściekłością łapałam go za rękę i szłam dalej.  Przez chwilę szedł nawet spokojnie, później zaczął "wisieć" na ręce, za którą go trzymałam.  Darł się i kopał.  Miałam dość.
Podniesionym głosem, mówiłam jak w wojsku " Idziemy do domu, raz, dwa. Przestań. Uspokój się".
Całej sytuacji przyglądało się stado gapiów z tymi szyderczymi spojrzeniami.
Najbardziej mnie drażnią te matki idealne. Te wspaniałe mamusie, które mają dzieci cud, miód i które komentują  głupio takie zachowania jak dziś. Które patrzą na takie matki, jak dziś ja, krytycznym spojrzeniem. Te które prowadzą za rękę już 6 latka i zapomniały co to znaczy Bunt, bądź te które wiozą w gondoli niemowlę i myślą, że nigdy ich to nie spotka.  Jestem wściekła. Jestem zła.
Głównie, przez nie, bo dałam się wpędzić w poczucie bezsilności, bezradności. Pokazałam, że nie daję rady, a może gdybym stała nad tym jego wijącym się ciałem jeszcze 5-10-30 minut dłużej, uspokoiłby się. Może gdybym go posadziła i usiadła obok niego, pozwalając się mu wypłakać, byłoby lepiej. Może obyłoby się bez ciągnięcia za tą cholerną rękę! Może nie miałabym takiego poczucia winy, jakie mam teraz!
Po powrocie do domu, płakał w przedpokoju. Nie dał się rozebrać.  Po 15 minutach jego płacz ucichł. Przytulił mnie. Był cały mokry, rozgrzany, zapłakany. Przytulałam go i rozmawiałam z nim. Zasnął 30 minut później.

Dostałam, od Was wiele wsparcia na Istagramie i  Facebooku po publikacji wpisu. Dziękuję Wam za to, że dałyście mi nadzieję  i motywację. Pokazałyście, bym nie przejmowała się ludźmi, a wyłączyła się na nich. Bym otoczyła się bańką mydlaną, w której schowam się ja i mój syn.  Będę stała ramię w ramie z nim i pomogę mu przejść przez ten ciężki okres. Moją metodą na takie zachowanie będzie spokój i opanowanie ( i wiadro melisy każdego dnia). Potrzebuję siły i ogromnych pokładów cierpliwości. Muszę przez to przejść! Musimy przejść przez to razem!











Komentarze

  1. To chyba jakieś przesilenie jesienne... U nas było to samo, mimo że Zuza ma prawie 5 lat nie rozumiała nic co do niej mówię.. Matki idealne? One takie idealne na ulicy... Dziecko to dziecko, ma swoje prawa i humory jak każdy. Ważne, by się przyznać do tego, a nie udawać...

    ściskam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kamila! Ja wymiękam. Chyba wrócę do wózka ;(
      Wytrwałości i dla Was życzę. ;*

      Usuń
  2. A myślałaś o jakiejś konsultacji z psychologiem dziecięcym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A po co? To naturalny wiek każdego dziecka który musi przebyć a mamy niestety razem z nim.Nie potrzeba tu żadnego psychologa ani psychiatry itd.Potrzeba jedynie matczynej mądrości spokoju i cierpliwości. Dasz sobie radę Asiu.Matki są niesamowite. Pozdrawiam Justyna mama czwóreczki.

      Usuń
    2. Oj Justynko, podziwiam! Czwóreczka to dopiero wyzwanie ;)
      Najgorzej jest, jak nie mam czasu, jak mam chwilę, a On akurat wtedy nie chce iść, nie słucha.;(
      Jestem wściekła, jak chcę go podnieść z podłogi/ziemi/ a On specjalnie się odchyla, ucieka, wygina. ;( Mimo, iż wiem, że to przejściowe, to czasem jest mi wstyd ;(

      Usuń
  3. Nie zalamuj zie. To taki wiek!!!! Tez mam takiego uparciucha. Nie mysl, ze robisz cos zle, najwazniejsze to byc konsekwetnym I powtarzac, ze zle robi. Ja moich chlopcow "wychowalam" na karnym jezyku. Oczywiscie kazda Mama byla madrzejsza od drugiej, ale ja zaufalam Niani. I dziala. Rzadko kiedy ida na kare, ale to jedyna sposoba na uspokojenie "potwora". Nie lam sie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie miałam pisać, że kiedyś jak oglądałam Supernianie, i rzucające się w sklepie/dworze/domu dzieci to obiecywałam sobie, że moje dziecko takie nie będzie. I co? I masz babo placek!

      Usuń
  4. Halo to ja keepmymoments@Gmail.com
    Jakże mi bliższa jesteś.po tym wpisie. Uśmiałam się i zobaczyłam siebie ;) mamy to samo ale od dawna i Codziennie.
    Było raz tak, że toto jechał w wózku i nagle Powiedział, że chce iść sam. Ok niech idzie. Ale on jak Antek zaczął wiać.na ulice i się śmiać. By go złapać, by nie wpadł pod samochód puscilam wózek, który po skarpie zjechał pod samochód;) Dziecko uratowalam. Nie muszę mówić jak wściekła wracałam do domu ;)

    Też nie nawidze matek idealnych i matek dzieci spokojnych co to tylko krytykować potrafią a same nigdy.podobnych sytuacji od swych anioleczkow nie zaznaly;)

    Bańka cudna metafora. Właśnie tak trzeba. A dookoła niech ludzie mówią i robią co chcą. Ty wiesz sama jak najlepiwj reagować na swe dziecko. Nie oni. Łeb do góry. Będzie lepiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana! Przyjedź tu do mnie! Kupię zgrzewkę wina!
      Ja nie sądziłam, że dziecko potrafi doprowadzić dorosłego do takiego stanu. Trzęsłam się z nerwów, złości, bezsilności. Później płakałam z 15 minut. Do tej pory na wspomnienie dzisiejszego dnia mam łzy w oczach. Generalnie wymiękam..
      Przecież jak tak dalej pójdzie, to ja do sklepu z nim nie będę mogła iść, bo o ile rozpacz i krzyki to małe zło, to jak wpadnie w szał i pozrzuca coś, to weź się wypłać później..
      Jestem wściekła i ledwo żyję. Na myśl, że jutro ma być tak samo, jest mi słabo.
      Drugie dziecko? Da się urodzić od razu 18latka?

      Usuń
  5. Moje drugie dziecko było takie temperamentne. Od drugiego roku życia zaczęła robić akcje w czasie spacerów, histeria, darcie, wrzaski, uciekanie. Potem chwila spokoju, i nawrót jeszcze gorszy po rozpoczęciu przedszkola. Nie było dnia, żebyśmy spokojnie wrócili do domu. Koszmar. Niedługo skończy 4 lata, teraz jest dużo lepiej, nawet jeśli się rozpłacze, rozzłości, zapragnie porzucić rower czy wózek z lalkami, to rozumie, że musi iść dalej, i podąża za mną - jeszcze niedawno musiałam ją siłą zaciągać. Myślę, że w takich momentach każde spojrzenie wydaje nam się wrogie. Ale chyba gorsze od spojrzeń są głupie rady ludzi, któzy się wtrącają nie mając nic mądrego do zrobienia-powiedzenia, tak że tego. :* Odeśpij, odpocznij, jesteś normalna i masz normalne dziecko. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki! To ma aż tyle trwać? Ja nie mam siły ;( i tak dzień w dzień? ;(

      Usuń
    2. Tak to było u nas... Oczywiście, że zdarzają się lepsze dni, albo nawet kilka, myślimy, że to już po, a tu bach, znowu. ;D Ale w końcu minie. Dziecko musi nabyć tą dojrzałość emocjonalną, każde w swoim tempie. Fochy mamy do dziś, zdarzają się próby wymuszenia, płacz na klatce schodowej przez 4 piętra, ale chociaż da się coś wyegzekwować, porozmawiać, wytłumaczyć, dojść do ładu, nie tak dawno temu nie do pomyślenia. :-)

      Usuń
  6. Przerabiałam to, nieraz rycząc z bezsilności.. trzeba przetrwać, nie ma wyjścia. Teraz mam powtórkę z rozrywki.. bo córa bunt dwulatka przechodzi.. a syn zbuntowany prawie 6 latek też tak potrafi dać w kość ;) (razem tworzą mieszankę wybuchową). Będzie lepiej.. zobaczysz.. bunt co jakiś czas da o sobie znać, ale będzie już przybierał inne formy. Cierpliwości.. dasz radę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli to nie trwa dzień w dzień? Potrzebuję przerwy chociaż 2 dniowej ;(

      Usuń
    2. Są przerwy.. i trzeba chyba ładować baterie tymi miłymi chwilami.. zrobić coś dla siebie może jak śpi (żeby nie zwariować:) ) To minie.. a czym będzie starszy tym bardziej będzie się można dogadać. Muszę przyznać, że od kiedy pojawiło się na świecie moje drugie dziecko.. to wszystko wydaje się już łatwiejsze. Bunt jest ale ja już mam sporo dystansu..

      Usuń
  7. Nie przejmuj się innymi. Ludzie zawsze będą komentować i wtrącać się w nie swoje sprawy. I pamiętaj jesteś super mamą , najważniejszą dla tego małego Buntownika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;*** dzięki za te budujące słowa ;*

      Usuń
    2. Nie jestes sama... moj urzadzil wczoraj histerie na cale gardlo akurat jak malutka zadnęla..tez czasm martwie sie co sasiedzi o nas mysla...jak wracamy,a mlodh drze sie na cala klatke schodowa idac na 3 pietro...

      W nosie miej matki idealne!

      :-) zycze duzo cierpliwości!

      Usuń
    3. Dzięki Megi! Będziesz mi świecić przykładem jak zajde W ciążę. Będę o lekcje się Ciebie prosić. Lekcje z życia :-*

      Usuń
  8. U nas również wszystko na nie - jednak w łagodnej formie. Głowa do góry :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój też jest taki nerwus, nie wiem skąd mu się to bierze, co prawda nie wykłada się już na podłogę ale potrafi krzyczeć, kopać nogami i bić rękami. Też chce mi się wtedy płakać, po chwili się uspokaja i tuli, przeprasza. Sama nie wiem czy to minie, wiem na pewno że trzeba mu pomoc z tymi negatywnymi emocjami sobie radzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. trzeba im pomoc tylko czasem już mi brak siły :-( będzie dobrze! Musi być prawda?!

      Usuń
  10. Cierpliwość i ja poproszę najlepiej kilka ton od razu, co do poczucia winy, po jakimś czasie minie, ja już się nie obwiniam jestem tylko człowiekiem, a nie maszyną i mam swoje granice

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie jesteś sama :). Ja mam dzień w dzień tak. Ciężkie zakupy, wózek, dziecko uciekające w jedną stronę, pies w drugą... Jak tylko usłyszy, że idziemy już do domu wtedy zaczyna się prawdziwy dramat... Czasem ledwo wejdę na to trzecie piętro z zakupami, psem, który też nie chce iść do domu i wyrywającym się, wrzeszcącym dzieckiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zrozum mnie źle ale cieszę się, że mnie rozumiesz i nie jestem z tym sama :-* jak coś to będę pisała do Ciebie w gorszych chwilach! :-)

      Usuń
    2. Ok, będziemy się razem wspierać :) Twój post dodał mi otuchy, bo myślałam że tylko ja mam takie "trudne" dziecko. Trzymaj się i pamiętaj, że MAMY MOC!

      Usuń
  12. Jak ja Cię rozumiem... Mój 15-miesięczniak odkąd nauczył się chodzić, z każdego spaceru wraca z rykiem. Schemat zawsze ten sam: Bąbel nie chce iść w tę stronę w którą mama, a gdy mama chce go wziąć na ręce lub wpakować do wózka to histeria taka jakby mu kości łamali... Odruch wymiotny, kaszel, glut po pas i ryczy przez godzinę... Też staram się być opanowana, ale sama nie wiem czy to wystarczy... Trzymam kciuki za Was, a gdy już odkryjesz jak okiełznać buntownika... daj mi koniecznie znać!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za kilka tygodni, dam znać czy jest lepiej ;D Trzymaj się i Ty! ;)

      Usuń
  13. oj tam kochana nie ma matek idealnych - choć mnie ostatnio też TO SPOJRZENIE innej matki dobiło - byłam z córką w przychodni i ona zabiera wszystkim domownikom telefony (ma niecały roczek, ale nie ogląda bajek) i lubi bawić się że dzwoni. Jedna pani cały czas bawiła się swoim telefonem i córka pokazywała na niego i "da da da" mówiła, że chce, na co inna mamusia: "no taka mała a już telefon chce, jak tak można dziecko wychować". AAAAAAAAAAAAAA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie to jakby dzieci nie mieli, te komentarze strzelają.. ;/

      Usuń
  14. cóż, wszystko mija. Czasem szybciej, czasem wolniej, ale chyba zawsze nie w takim tempie jakbysmy chciały. Nie należy się poddawać. Jesteś zajebistą matką i masz zajebiste dziecko, które ie potrafi w inny sposób pokazać i zademonstrować swojego podejścia do świata, pojmowania czy tego że coś mu sie podoba a coś nie. My dorosli czasem dostajemy fioła od różnych emocji a co dopiero taki młody człowiek który nie wie jak ma sobie radzić. Głowa do góry ;)) I miej w nosie innych ludzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! Po takich słowach jest mi o wiele lepiej ;*

      Usuń
  15. Przyznam się, że i ja kiedyś byłam krytyczna wobec takich mam. Dopóki sama nie zostałam mamą. I wiem jak Ci było ciężko. Mimo, że Krzyś jest dużo młodszy. Znam te wszechwiedzące spojrzenia....

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie w moje skromne progi ;) ;)

Popularne posty