niedziela, 29 marca 2015

Dywan, czyli dwulatka w Kościele

Jak już zapewne wiecie, nasza Hania nie ma problemu z wyrażaniem własnego zdania. Jak pewnie większość dzieci pomiędzy drugim a trzecim rokiem życia, większość jej wypowiedzi opiera się na słowach "NIE", "CHCĘ", "NIE CHCĘ", które czasem (na szczęście coraz częściej, ubiera w grzeczniejsze formy). Tak więc nasza córka zdążyła przejść już pierwszy bunt wiary i z przytupem stwierdziła, że ona do Kościoła nie pójdzie. 
Jaka była radość matki - teolog, kiedy ostatnio Hania zażyczyła sobie własne Pismo Święte (dostała od naszych znajomych wersję dziecięcą), a dziś nie mogła się doczekać kiedy pojedziemy do Kościoła...

Tak, odkąd postanowiliśmy nieco obniżyć poziom i zaczęliśmy chodzić na Msze dziecięce, nasza 2-latka nie może się doczekać niedzielnej Mszy Św. Wystarczą bardziej zrozumiałe słowa, piosenki, chmara dzieci i... dywanik.
Dywanik w Kościele jest magiczny. Ważne, żeby choć jedną stopą na nim stać! Wtedy Hania czuje się prawdziwym uczestnikiem Mszy Św. i zazwyczaj przez cały czas grzecznie uczestniczy w modlitwie. 
Dziś z okazji Niedzieli Palmowej dywan wypełniony był po brzegi. Zanim się spostrzegłam, moja córka wskoczyła ochoczo na skraj dywanu, dostrzegła małą przerwę między dziećmi i już była w "centrum." Niestety czasem mylą się jej jeszcze kierunki i "z grzeczności" siada tyłem do ołtarza, a twarzą do pozostałych dzieci, pilnie obserwując ich zachowania i wykonywane gesty liturgiczne. Niezwykle fascynujące jest dla niej klaskanie w dłonie. Bywa, że jeszcze długo po powrocie do domu ćwiczy się w tej sztuce, bo (nie zdając sobie sprawy z efektu licznej grupy), chce klaskać tak głośno, jak dzieci w Kościele. 

Swoją drogą - pójście z dzieckiem do Kościoła często jawi się nam, wierzącym, jako nie lada wyzwanie. Warto znaleźć na to odpowiedni czas i miejsce, ale na pewno nie warto odkładać tego do czasu aż "dziecko będzie starsze". Dobrze jest, kiedy Malec ma szanse od początku uczestniczyć w życiu wspólnoty, do której należy i widzieć czym żyją jego rodzice.

No dobra - przyznaję - z Jasiem jeszcze nie jest tak kolorowo. Zazwyczaj musimy go gonić, gdyż pcha się wszędzie gdzie widzi schody i tak, albo próbuje wbić się do ministrantów, albo na ambonę - ewidentnie ciągnie go do służby ;)


2 komentarze:

  1. Fanek tez siedzial wczoraj grzecznie tyłem do ołtarza haha :D zainteresownany głównie tym co robią dzieci a nie ksiądz :P ale i na nich przyjdzie pora.. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, przyjdzie pora :) Teraz liczą się chęci i żeby mieli okazje poznać wiarę rodziców. Hania bardzo lubi piosenki religijne z pokazywaniem -- miło patrzeć :)

    OdpowiedzUsuń