piątek, 6 marca 2015

boję się jej...

Hania je kanapkę z ogórkiem, który za nic w świecie nie chce się trzymać całości i zjeżdża na blat stoliczka. 
H: Ten ogórek jest złośliwy....NIE BĘDĘ TAKIEGO JADŁA!
W kuchni na blacie stał napój, który z racji tego, że był otwarty już dłuższy czas przeznaczony był do wylania. Za nim na parapecie stał tymbark w szklanej butelce - jak najbardziej dobry do spożycia.
Hania wskazując w tę stronę poprosiła mnie o picie, na co ja odpowiedziałam, że soczek jest już niedobry i trzeba go wylać.
Kiedy ja błogo nieświadoma niczego pojechałam na Zumbę, w domu rozegrała się następująca scenka:
Hania poprosiła o picie. Michał zaproponował jej tymbarka (który prędzej stał za zepsutym napojem). Hania wypiła napój ze smakiem po czym ze śmiertelnie poważną miną oznajmiła swemu ojcu:
"Dałeś mi zepsuty soczek - POWIEM MAMIE!"

TARAM.... Zaczynam się jej bać!

A teraz wieści dobre lub złe - jak kto woli. Mama M. "dorobiła się" własnego laptopa, w związku z czym istnieje szansa/ryzyko - że będzie mnie tu więcej :))))))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz