23 lut 2015

Poniedziałkowa myśl

na tydzień cały...

 Od wczoraj znów życie kłody pod nogi nam rzuca. No dobra, nie kłody, tylko takie tam patyczki. Ech, życie...za co pytam się ja?

Zaczęło się niewinnie, od mego samochodu. Na wycieczkę małą mieliśmy sobie jechać, jako że mojego ostatni to dzień był z nami. Wieczorem już do pracy musiał się zabierać, więc aby czasu nie marnotrawić, postanowiliśmy gdzieś sobie pojechać. Otworzyłam auto, Różę w foteliku umościłam i pozapinałam. Już jej się pyszczek cieszył na tę wyprawę. Zasiadłam wygodnie w fotelu, odpalam, a tu wrrrr...i wrrr. Echo. Auto nie chce zapalić. Odruchowo sięgnęłam włączyć światła i okazało się, że je dopiero wyłączyłam. Także mój samochodzik stał sobie kilka dni na włączonych światłach. Zapewne wytrzymały zapalone tylko jedną noc, bo z rana już pewnie akumulator zdechł. Jak on zdechł, to i światła też zdechły. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nawet jednego palca do tego nie przyłożyłam :) Choć raz nie obarczono mnie winą za zaistniałą sytuację. 
Zamiast wyruszyć na rodzinną przejażdżkę, dzwoniliśmy do szwagra, aby nas poratował. Jako, że przy niedzieli na niewiele się to zdało, auto grzecznie sobie do dziś stało na parkingu. Niedawno szwagier je odpalił, zabrał do siebie na rekonwalescencję, a mnie tu sąsiedzi telefonami zalewają, "bo chyba, kochana, ktoś Ci auto buchnął. No podjechało takich dwóch, wsiedli i kurz, aby został za nimi. Dzwoń se Pani lepiej na pomoc". Nie ma to jak wszechobecne oczy, wszystko widzą, wszystko słyszą i wszystko najlepiej wiedzą:)

Trochę się tym moim zepsutym samochodem zmartwiłam. Bo dwie wielkie paczki miałam dziś wysłać, umówiona już byłam ze znajomym i jego kurierem. No i na pomoc ich liczyłam, bo ja za Boga na pewno sama nie wytaszczę tych paczek z auta. Nie ma mowy. Wózek po Róży, w stylu takim starodawnym, sprzedałam. Mój mi zapakował w dwie paczki, solidnie. Kombinował pół dnia, co by tego metra wzdłuż, wszerz i w górę, paczki nie przekroczyły. Udało mu się, jak zawsze wszystko, takiego zmysłu praktycznego jak On to ja nie posiadam. A jemu to i za trzech się trafiło, taki zmyślny jest. Cholera. Także pokombinował, kleiliśmy ten wózek taśmą z pół dnia, jakże romantyczne to były chwile...Zapakował później te paki do auta, mówiąc: "Zajedziesz, to ci wyciągną te paczki, nie zapomnij aby adresu tych ludzi, jak to masz w zwyczaju, co byś nie jeździła w te i wewte." Grunt to wiara we własną żonę...

A tu taki klops z tym autem. I paczki nadal nie wysłane. Ale ciągle powtarzam, że zawsze jest tak, jak ma być, a najlepiej to widać z góry. Więc uspokoiłam się trochę i martwić przestałam. Do ludzi napisałam, że opóźnienie będzie z tą wysyłką. Jednodniowe na szczęście.

A dla Was mam piękny cytat na dzisiejszy dzień, na mój wczorajszy i na cały ten tydzień:)

Oto i one, słowa mego mistrza:
"Ale są nieraz takie chwile, że porządnych słów trza by nie wiadomo ile powiedzieć, a i tak się nie zrównają choćby z jedną kurwą, bo jakby puste, ślepe i kulawe były. I za głupie na to wszystko, choć porządne. Porządne słowa dobre są, kiedy życie jest porządne." 

A poniżej zdjęcia z sobotniego wypadu rodzinnego do wilka (w tym momencie Róża pokazuje na swój brzuszek, wydymając go, jak umie najwięcej) i Czerwonego Kapturka (Młodsza rączką pokazuje na główkę:). Ciągle chce tam jeździć. Ciągle jej mało słuchania bajki, dodam że w mojej ulubionej wersji (wilk - Wł. Hańcza i to jego cudowne "ł -l"), i oglądania przez szybkę całej scenerii baśniowej.





2 komentarze :

  1. Niemiła przygoda z samochodem, ale Cię pocieszę teraz może być tylko lepiej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, dziękuję:) mój odebrał od mechanika i zapomniał świateł wyłączyć :))) bo w jego aucie same sie wyłączają:) i nie pomyślał, że u mnie trzeba ręcznie - o - taki wygodny:))) a tak a'propo - uwielbiam Cię czytać:)

      Usuń

Dziękuję za wizytę , a zwłaszcza za poświęcenie kilku minut na przeczytanie moich bzdur ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...