MATKA NIE IDEALNA

Pokój noworodka. Osobno czy w sypialni rodziców?

Ciąża i przyszłe dziecko to zdecydowanie drogi interes. Pomijając lekarzy, badania i wszystkie medyczne wydatki, pan tatuś z niepokojem obserwuje zjawisko znikających zer na koncie. Kiedy myślisz, że masz już wszystko, że przecież to drugie dziecko i masz sporo klamotów po pierwszym, nagle okazuje się, że nie masz nic. Bo na przykład stary zostawił ciuszki po pierwszym w garażu. A podczas zimy w garażu melanż ... Artykuł Pokój noworodka. Osobno czy w sypialni rodziców? pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

Kula

KURA KU RAdości

Kula

MAMOWO

Chrzcisz dziecko? To wpis dla Ciebie.

Nie będę wnikać po co, dlaczego i z jakiego powodu to robisz. Nie będę namawiać Cię do robienia bądź nierobienia TEGO KROKU. Nawet nie będę zaczynała tematu chrzczenia dzieci pod przymusem rodziny.Nie. To nie temat, który tu poruszę. Przynajmniej nie w tej chwili. Jeśli więc nie chcesz chrzcić swojego dziecka, możesz wyłączyć tą stronę i […]

Dzień z życia rodzica (1)

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Dzień z życia rodzica (1)

HELOWA MAMA

Prawdę mówiąc...

Przez pierwsze lata życia naszych dzieci wtłaczamy do ich głów i serc szczytne ideały. Jednym z nich jest prawdomówność. Z niewyjaśnionych przez naukę przyczyn, przekazujemy kolejnym pokoleniom mit na temat pozytywnych skutków mówienia prawdy zawsze i wszędzie. Prawdę jako cnotę przedstawiają wszystkie religie świata, a poradniki psychologiczne pełne są bzdur typu: na kłamstwie nie da się zbudować udanego związku. Jak to nie? Kłamstwo jest niezbędne, aby zbudować udany związek! Przykłady można mnożyć:-nie, nie wyglądasz grubo kochanie.-nie, rozmiar nie ma znaczenia.-nie, nie podobają mi się wulgarne silikony dwudziestoletnich siks. Fuj!-ależ skąd, nie oglądam Wikingów żeby popatrzeć na klaty!-oczywiście, że gotujesz lepiej niż moja matka.-prawdziwy mężczyzna powinien mieć brzuch!-jakie porno?! Samo się włączyło.Choć wszyscy zdajemy sobie sprawę z faktu, jakim piekłem byłoby życie w wiecznej prawdzie, nadal wbijamy do dziecięcych głów szkodliwe banialuki. Na efekty nie trzeba czekać długo...-dlacego ma pani siwe zęby? Nie dba pani o nie? Tseba myć po jedzeniu.-ale glubaśna kobieta! Zobac mamo, nigdy takiej nie widziałam!-a jak cię nie było, to tata puścił bąka i nawet nie pseplosił!-chłopcyku, ale mas wielką głowę!W tym momencie powoli lecz konsekwentnie zaczynamy przystosowywać dziecko do prawdziwego życia. Oczywiście, nadal utrzymujemy, że należy zawsze mówić prawdę, namawiamy jednak do stosowania tak zwanych niedopowiedzeń: nie musisz mówić sąsiadce, że ma wąsy. Ona o tym z pewnością wie. Następnie przechodzimy do nauki półprawd: jakby babcia pytała, powiedz, że mamusia ugotowała  obiad, ale nie mów, że to była kanapka z dżemem. Aż wreszcie przychodzi dzień w którym po prostu każemy dziecku otwarcie kłamać: nie, nie możesz powiedzieć cioci, że sukienka którą dla ciebie uszyła jest okropna i drapie! Powiedz, że jest piękna i dziękujesz.I tak oto pomiędzy trzecim a piątym rokiem życia, kończy się wiek niewinności. To proces nieunikniony i ze wszech miar pożądany, bez niego wykluczony jest przyszły sukces życiowy i zawodowy ( wyobraź sobie, że mówisz swojemu szefowi to, co naprawdę o nim myślisz). Oczywiście, zanim dziecko nauczy się kłamać tak dobrze jak większość dorosłych, czeka nas wiele kłopotliwych sytuacji. Wielokrotnie zostaniemy obrzuceni gniewnymi spojrzeniami grubych, których nasze dziecko nazwie grubymi, chudych nazwanych chudymi, śmiesznych z których będzie się śmiało w głos, starych, którym policzy zmarszczki, a przede wszystkim durnych, którzy nie pojmują, że w dziecięcych prawdach nie kryje się ani złośliwość, ani ocena.

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Równowaga ma to do siebie, że czasem się ją traci

Piękna to rzecz: chcieć zawsze umieć podejmować właściwe decyzje, dobierać odpowiednie słowa, radzić sobie z każdą przeciwnością. Być alfą i omegą, nieść pomoc słabszym i uciśnionym, wieść życie, w którym sukces pogania sukces. Szukanie ideału chyba leży w ludzkiej naturze. Nie ma w tym nic złego ani nieodpowiedniego. Do czasu… Od czasu do czasu zdarza mi się otrzymywać wiadomości od czytelniczek. Na niektóre odpowiadam szybko, na inne potrzebuję kilku, kilkunastu dni. W ostatnim czasie, nie będę ukrywać, przyszło ich trochę więcej. I wiecie co? Nie z każdą z nich czuję się dobrze. Chciałabym móc coś poradzić, jakoś pomóc. Tymczasem… nie jestem ideałem, do którego dążycie. Jak to robisz, że spełniasz się w macierzyństwie w tak młodym wieku? Że nie brakuje ci sił, energii, że masz pasję, którą chcesz rozwijać? Dlaczego nie zrzędzisz i nie marudzisz, tak jak inne matki? Skąd bierzesz na to siłę? To tylko jedna z wiadomości, jakie otrzymałam po ostatnim tekście. Podczas gdy ja… zrzędzę i marudzę, tak jak inne matki. Tak, jak inne kobiety i inni mężczyźni. Narzekam, jak mi ciężko, bo chciałabym się wyspać. Opłakuję swój brak wykształcenia i ględzę, jak to nikt mnie nie rozumie, a mąż mnie nie wspiera (tfu! co za bzdura!). Jestem normalna, taka jak Ty. Mamy tę samą tajemną moc. Są rzeczy, których nikt Ci nie powie… A ja to zrobię! Na przekór, bo wiem, że człowiek – ideał nie istnieje i jeśli zetkniesz się z jego karykaturą, pamiętaj, że to tylko zdolny aktor. Nadmuchana lala, która niedługo pęknie. Każdy, kto udaje, w końcu pęka. Pisałam o tym, żeby nie straszyć młodych matek i będę się trzymać tego aż po grób. Macierzyństwo nie jest powodem do lęku, a daje siłę, której się po sobie nie spodziewasz. Nie sprawia jednak, że zyskujesz nowy rozum, a wraz z nim stalowe nerwy, opanowanie, dystans do siebie i świata. Tak jak każda inna kobieta, pozostajesz krucha i wrażliwa, a to dodaje życiu barw… i często doprowadza do łez. A łzy są normalne i nie ma powodu, by o nich nie mówić. Bycie mamą niesie ze sobą łzy. Zarówno te z radości, jak i te po brzegi wypełnione brakiem sił, bezradnością. Zwłaszcza w początkowym okresie, kiedy niesiona jesteś burzą hormonów. Przeszłaś ciążę, przeszłaś poród, masz cudowne dziecko… i płaczesz. Bo ono płacze, bo nie śpisz, bo… powodów jest milion. Dzieci potrafią wykończyć każdego, choćby był ze skały. Ale dają też energię, siłę i motywację, o czym często piszę i co wychwyciła czytelniczka, którą cytuję wyżej. Mnie także zdarza się być matką, jaką być nie chciałam. Choć nie miałam wyraźnych planów, nie zakładałam, że nie założę czapki i nie podam smoczka, to wiele w swoim postępowaniu bym zmieniła i z pewnością jeszcze niejeden raz pożałuję wypowiedzianych w emocjach słów. Będąc matką, czasem masz prawo mieć dość – nawet swojego dziecka. Bądź sobą Z dążenia do ideału zrobiono modę. Coś na kształt kolejnego punktu z listy „to do” – zostać idealną matką, idealną partnerką, idealną panią domu. Idealna papka, która niejedną kobietę doprowadza na skraj załamania. Kiedy tylko powinie Ci się noga, załamujesz ręce i rzucasz wszystko, bo przecież do niczego się nie nadajesz. A ja powtórzę za kimś mądrym, że nie myli się tylko ten, który nic nie robi. Im więcej robisz, tym więcej błędów przed Tobą. Zapamiętaj to i powtarzaj sobie za każdym razem, kiedy masz już dość. Ja też chciałam dogodzić wszystkim. Nie mówiłam o tym, że mi źle, że czegoś mi się nie chce, że coś mi nie pasuje. Byłam tą nadmuchaną lalą, która pękła z hukiem. Znalazłam złoty środek, równowagę. Nie czuję się ze sobą źle, kiedy marudzę i nie czuję się źle, kiedy się chwalę. Wychodzę z założenia, że w każdej sytuacji można znaleźć coś dobrego, a wyrzucenie z siebie kiepskich, złych emocji wnosi pewnego rodzaju porządek w myśli. Mogę Ci tylko doradzić, abyś była sobą i pozwalała sobie na emocje, także te złe. Bo to nie jest tak, że osiągasz w sobie równowagę i od tej pory już zawsze jest dobrze. Równowaga ma to do siebie, że niewiele potrzeba, by ją stracić. Twoim zadaniem jest zrobić wszystko, by ją odzyskać. Każdy wpis to kawałek mojego serca. Jeśli coś Ci się w nim spodobało, pokaż mi to! Możesz zostawić komentarz, udostępnić wpis czy dać kciuka w górę na Facebooku. Choćby najdrobniejsza reakcja jest dla mnie wyjątkową nagrodą. Dziękuję! Wpisy o podobnej tematyce:Wprowadzam porządek w życieBlog to moje podwórkoJesteś piękna!Artykuł Równowaga ma to do siebie, że czasem się ją traci pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

OLOMANOLO

Jaglane Rafaello, które pokochają Wasze dzieci

Ten kto wymyślił słodycze wyświadczył ludzkości przysługę. Sami powiedzcie, jaki odsetek populacji świata dałby pokroić się za czekoladkę albo cukierka? Ja na pewno. Szczególnie, gdy ciśnienie w pracy spada albo humor się psuje. Słodycze to lekarstwo na wszystko, szkoda tylko, …

OPTYMISTYCZNIE

#ModowyPiątek, opaska – warkocz DIY.

Mistrzem maszyny to ja nie jestem, igły i nitki również. Jednak to tak banalnie proste, że na pewno każda z nas da sobie radę. Skoro ja dałam – Ty też będziesz potrafić. Kiedyś, gdzieś w czeluściach internetu wpadła mi w oko właśnie taka opaska. Jako, że lubię sobie czasem „podłubać” i pokombinować postanowiłam dzisiejszą drzemkę Nikoli przeznaczyć właśnie na stworzenie takiego cuda Co jest nam potrzebne? materiał, ja mam kilka metrów dresówki i z niej skorzystałam, jednak jeśli macie nawet starą koszulkę w ulubionym kolorze – też się nada

PANNA OCEANNA

Mama modna latem

Bardzo lubię ten cytat, choć udoskonaliłabym je, jeszcze o odpowiednie ubranie, bieliznę. Tak wiele daje kobiecie odpowiednio dopasowana bielizna, idealnie leżące ubranie i podkreślające jej kobiecość buty.  Nie szata zdobi człowieka jak to mówią, ale owa szata daje pewność siebie, poczucie atrakcyjności  oraz nadaje seksapilu.  Moje ulubione sieciówki już święcą perełkami w internecie i

Hobbity

KURA KU RAdości

Hobbity

MAMA TRÓJKI

MUS OWOCOWY Z SASZETKI-ZRÓB GO SAMA+NIESPODZIANKA

                      Dzieciaki uwielbiają owoce, warzywa, soki i wszelkie przeciery. Często stawałam przed dylematem: owoc czy mus? Jak miało plecak i miejsce pakowałam owoc, choć wiedziałam, że mus na pewno by wypiły, a owoc czasem wracał do domu w opłakanym stanie. Obity, wygnieciony, nadgryziony-do wrzucenia. Kupowałam więc saszetki, które po opróżnieniu lądowały w koszu. Mało eko.

Żyj zdrowo, bądź aktywny! Wiosenna kampania Diagnostyki.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Żyj zdrowo, bądź aktywny! Wiosenna kampania Diagnostyki.

go to dance

DWARAZYW

go to dance

Blog o modzie dla dzieci i nastolatek DwaRazyW Ile bym dała, by znów rozkoszować się ciepłym piaskiem, szumem oceanu i błogim lenistwem. kombinezon - Nosweet

BUUBA

A co by było gdyby…

40 stopni upału i ten dzień nie zapowiadał się dobrze. Pędziłam wtedy na wesele, ubrana w czarną szyfonową suknię z odsłoniętymi ramionami. Mając naście lat nie zdawałam sobie sprawy, że moje pierwsze szpilki odmówią posłuszeństwa, a dokładniej – moje obolałe stopy. Po dotarciu na miejsce wielka sala buchnęła chłodną klimatyzacją. To było jak zbawienie. JakoCzytaj dalej

Daj dziecku brudny patyk

ALE MAMO!

Daj dziecku brudny patyk

Idealne buty do biegania?

SOFIE LIFE AND FASHION

Idealne buty do biegania?

Deszczowy depresyjny dzień, ty biegasz po kanałach TV przegryzając chipsy, użalasz się nad swoim wyglądem i brakiem kondycji fizycznej. Aż dochodzisz do wniosku, że to najwyższy czas, by rozpocząć przygodę z bieganiem. Ale chwila! Czy na trening można wyjść w byle jakim obuwiu?Wielkim błędem jest rozpoczynanie biegania w starych butach albo w butach zupełnie do tego nie przystosowanych (jak tzw. tenisówki, trampki itp.). Bieganie w nieodpowiednich butach często powoduje bóle i przemęczenie stóp. Może tez być główną przyczyną urazów (nie tylko samych stóp, ale także kręgosłupa i stawów).Jeśli masz zamiar biegać po lesie, na miękkiej ściółce lub po łące porośniętej trawą, możesz zapomnieć o amortyzacji w pierwszych butach.Domyślam się, że w ciągu pierwszych kilku miesięcy, nie będziesz biegać dalej niż 3-5 kilometrów na jednym treningu. Przystanki będą dosyć częste, a tempo wolne. Zastanów się zatem, czy potrzebujesz super zamortyzowanego buta za 400- 600 złotych.Amortyzacja w bucie ma zapobiegać kontuzjom kolan, śródstopia, mięśni ud. Jeśli biegasz po miękkim podłożu, rolę amortyzatora spełnia samo podłoże (czyli choćby leśna ściółka).Moja rada jest taka. Kup pierwsze buty w dowolnym sklepie. Załóż je na stopę i przejdź się i przebiegnij. Jeśli uznasz że są  wygodne- kupuj. Jednak daję ci słowo, że po jakimś czasie stwierdzisz że są nieodpowiednie. Będziesz już wówczas wiedzieć czy potrzebujesz butów na asfalt, czy do lasu, miękkich czy twardych itd. Nie przejmuj się zatem zbytnio pierwszym zakupem.Jeśli stać Cię na wydanie 300-400 złotych na pierwszy but i nie obawiasz się straty pieniędzy,udaj się do firmowego sklepu dla biegaczy. Tam zbadasz swoją stopę, poznasz jej typ i wybierzesz najlepszy but spośród kilku zaprezentowanych modeli. Zasady doboru butów do biegania1. Buty kupujemy po południu, kiedy po całym dniu nogi są zmęczone i nabrzmiałe. Podczas biegu również będą one obrzmiewać i but nie powinien ich wtedy obciskać.2. Buty mierzymy w skarpetkach podobnych do tych, których będziemy używali w trakcie treningów.3. Przymierzamy oba buty! U większości ludzi stopy delikatnie różnią się rozmiarem. But musi być więc dopasowany tak aby nie obciskał większej stopy.4. But musi być troszkę większy – duży palec u stopy powinien mieć swobodę ruchu. Z drugiej jednak strony but powinien dobrze trzymać stopę, więc jeżeli przesuniemy stopę w bucie maksymalnie do przodu, pięta powinna nam się nadal dobrze w bucie trzymać. Za mały but spowoduje bolesne odbicia i otarcia podczas biegu!5. Pięta nie powinna ruszać się w bucie podczas biegu i ocierać ścięgna achillesa.Rodzaje (typy) budowy stopyKażda stopa ma nieco inną budowę i podczas biegu reaguje na podłoże w trochę inny sposób. Wyróżnia się trzy zasadnicze sposoby pracy stopy podczas biegu i marszu:1. Stopa neutralna – stopa neutralna to taka, w której podczas biegu ciężar ciała rozprowadzany jest równomiernie po całej stopie począwszy od początku nastąpnięcia, czyli od pięty, poprzez stawianie całej stopy aż do wybicia i jej oderwania. Stopę taką można rozpoznać po tym, że gdy patrzymy na nią od tyłu, pięta ustawiona jest w linii prostej z nogą a ciężar ciała jest na pięcie równomiernie rozłożony. Osoby posiadające stopy neutralne powinny używać butów amortyzujących bez stabilizatora stopy. Większość producentów oznacza taki model jako „cushion”.2. Stopa pronująca – pronowanie stóp jest zjawiskiem bardzo częstym, zwykle związanym z płaskostopiem. W stopie pronującej podczas biegu ciężar ciała przenoszony jest przede wszystkim na wewnętrzną krawędź stopy. Pięty w przypadku stóp pronujących często odstają od linii prostej na zewnątrz. W przypadku silnego pronowania buty zużywają się w charakterystyczny sposób: podeszwy butów wypychane są na zewnętrzną część stopy. Bardzo ciężkie pronowanie określane jest czasem mianem „kaczego chodu”.3.  Stopa supinująca – w przypadku stóp supinujących, ciężar ciała przenoszony jest przede wszystkim na zewnętrzną krawędź stopy. To zjawisko jest rzadziej spotykane i osoby, których dotyczy mogą swobodnie nosić buty dla osób o stopach neutralnych. Ja mam stopę neutralną, biegam w większości po asfalcie, dlatego zdecydowałam się na zakup butów asics puls 7 przede wszystkim dlatego, ze mają bardzo przystępna cenę i odpowiadają moim oczekiwaniom. Porównując je do moich starych dobrych asics'ów  to tak jakby przesiąść  się do mercedesa ;) Jest nadzieja, że treningi będą bardziej owocne, a półmaraton osiągnięty wcześniej niż zakładałam. 

NEBULE

Klocki Incastro, które rozwijają myślenie

Dawno nie pokazywałam żadnych ciekawych i edukacyjnych zabawek. Mam wrażenie, że rynek już jest tak nasycony różnymi produktami dla dzieci, że ciężko jest znaleźć coś interesującego, rozwijającego, a i nie zrujnuje naszej kieszeni. Wszędzie to samo i wieje nudą. Innowacyjne klocki Incastro  Na szczęście macie mnie – uwielbiam wyszukiwać takie perełki, później testować i Wam…

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Matka Polka Hejterka...

Polska hejtem stoi, nie da się tego ukryć. Od morza do Tatr, od polityki po rodzicielstwo, od młodych po starych, hejtuje prawie każdy. Jedni bardziej, inni mniej, jedni głośno, inni cichutko, tylko dla siebie, jedni publicznie wylewają żale, inni w domowym zaciszu, jedni robią to bezpośrednio, inni napuszczają innych i w końcu, jedni hejtują nie wstydząc się swoich personaliów, a inni, jak tchórze, ukrywają się pod modnym ostatnio słowem "anonim".Przyczyn hejtu jest wiele. Zazwyczaj jest to niezadowolenie z czegoś, co nas dotyczy bardziej lub mniej, a czasem nie dotyczy wcale, ale fajnie jest wtrącić swoje trzy grosze. Jest też zazdrość, bo ktoś inny ma lepiej (przynajmniej w mniemaniu hejtującego) więc trzeba mu dokopać, życzyć jak najgorzej, a już jak nie można mu zaszkodzić, to przynajmniej zepsuć dzień. Frustracja, niezadowolenie z siebie, niedowartościowanie... wszystko to prowadzi do tego, że siadając za klawiaturę komputera ponosi nas fantazja, jad leje się strumieniami i dajemy wyraz swoim najgorszym emocjom. Niefajnie, ok, ale w niektórych dziedzinach nawet zrozumiałe. W niektórych jednak będzie mnie to zaskakiwało, denerwowało i dziwiło chyba już zawsze. Matki - hejterki, tego nie zrozumiem nigdy.Jawi mi się taka (kobieta, matka, hejterka), jako nie do końca zadowolona z życia, zahukana przez męża/matkę/teściową (niepotrzebne skreślić), sfrustrowana, zaniedbana kobieta, która w ten sposób próbuje zwrócić na siebie uwagę. Wrzuca, wymyśla, kombinuje. Nie to, żeby specjalnie, jej zwyczajnie na nerwy działają każde zadowolone matki. Siedzi, czyta, przegląda zdjęcia i nakręca się nienawiścią. Bo tamta jest ładniejsza, częściej się uśmiecha, mąż jej pomaga, chodzi na spacery, wyjeżdża na wakacje, ma więcej, ma mniej, ale fajniejsze, dzieci jakieś takie inne niż jej. Bo tamta karmi piersią, a ona nie lub odwrotnie. Bo tamta miała cesarkę albo rodziła naturalnie, nie ważne w sumie jak, i tak na pewno miała lepiej. Ona jest po prostu nieszczęśliwa i nakręca się w tym swoim nieszczęściu czytając, oglądając, delektując się tym, że jej i tak zawsze jest gorzej. A niechby tylko obiekt jej hejtu spróbował się na coś pożalić... oooo, to się jej już w głowie przewraca, przecież to to nawet na połowę tego co ma nie zasługuje, a jeszcze jęczy szmata ostatnia. Ja to dopiero mam źle i niedobrze. A niechby ktoś zwrócił takiej uwagę, że przecież można coś zmienić, ruszyć się, uśmiechnąć, zadziałać... No jak, przecież seriale same się nie obejrzą, a mama nie zawsze może przyjechać, tylko co dwa dni, babcia tylko popołudniami, a teściowa przecież się nie rozdwoi, musi przecież ugotować obiad. Jak ona biedna ma się gdzieś ruszyć, jak odpocząć też kiedyś trzeba... No i przecież jad sam się nie uleje...Jest wiele kontrowersyjnych tematów, wiele rozbieżnych zdań na pewne sprawy, wszystkie można poruszyć z klasą. Nawet szczepienia, karmienia czy porody można opisać z szacunkiem dla drugiej strony, używając racjonalnych argumentów, nikogo nie obrażając czy opluwając. Niestety, matka - hejterka nie bawi się w argumenty, matka - hejterka miesza z błotem jak leci, nie liczy się z żadnymi świętościami, oskarża, atakuje. Potrafi posunąć się do zarzucenia innej matce, że jej winą jest choroba dziecka, że gdyby była lepszą matką, to do tego by nie doszło. Stosuje ciosy poniżej pasa, byle dotknąć, zranić, poruszyć. Jest przecież anonimowa, nic jej nie grozi, nie ma sobie nic do zarzucenia, a tamtej na chwilę zachwieje się jej lepszy świat. Problem w tym, że anonimowość internetu jest często bardzo złudna. Wydaje się, że anonim na zawsze pozostanie anonimem, ale w końcu można trafić na kogoś, kto postanowi sprawdzić tą drugą stronę. I wtedy na pewno zostanie zauważona.Ja wiem, że rodzajów matek - hejterek jest więcej. Są matki wymądrzające się, negujące wszelkie inne racje. Są takie co pozjadały wszystkie rozumy i każda inna to idiotka. Czasami nasze własne matki czy teściowe to hejterki, co podstawiają nogi, wypominają błędy i niejednokrotnie podcinają skrzydła młodym matkom. Ale najbardziej zastanawiają mnie właśnie anonimowe matki - hejterki. To muszą być naprawdę zawiedzione życiem kobiety. A przecież tak niewiele trzeba, żeby znaleźć jakieś pozytywy, znaleźć wspólny język z innymi matkami, zaprzyjaźnić się, znaleźć wsparcie i pocieszenie w cięższych chwilach. Znam wiele kobiet, które na pierwszy rzut oka powinny siąść i płakać, załamać się, spuścić głowę i zrezygnować, a one się ciągle uśmiechają, działają, ciągną swój wózek zadowolone z życia. Mało tego, niejednokrotnie zarażają swoim optymizmem inne kobiety. Nie jestem w stanie pojąć, że matka, matce, kobieta, kobiecie...PS.Mój post nie jest o nikim konkretnym. Jest to bardziej obraz anonimowej, hejtującej kobiety oczami mojego męża, ale jakoś tak mi się wbił w głowę, że jak po raz kolejny czytam na blogach komentarze pełne jadu, to właśnie taka pani staje mi przed oczami... Myślę sobie, co taka komentatorka chciała wnieść nowego do sprawy, po co to wszystko pisze i bach... Zahukana frustratka... Przepraszam, tak mam...

OPTYMISTYCZNIE

Jak odpieluchować i nie zwariować? Mini poradnik dla rodziców.

Nasze odpieluchowanie trwało około 3 tygodni zanim przestały zdarzać się „awarie”. Gdybym przeczytała wcześniej wpis taki jak ten, z pewnością trwałoby to krócej. Nie rozumiem rodziców, którzy twierdzą że nie będą uczyć dziecka załatwiania swoich potrzeb do nocnika, gdyż wolą aby proces ten odbył się naturalnie, bez ich inicjatywy. Czemu więc uczą je mówić, liczyć, odróżniania kolorów? Skoro w końcu samo się nauczy. Tak samo z sikaniem, pójdzie do pierwszej klasy z pieluchą, zobaczy że reszta dzieci korzysta z toalety i też samo zacznie tak robić. Sorry, ale to dla mnie śmieszne. Myślę że takie podejście wynika trochę z lenistwa rodziców. Wydaje im się że tak jest wygodniej – zmienić Post Jak odpieluchować i nie zwariować? Mini poradnik dla rodziców. pojawił się poraz pierwszy w Optymistycznie.

Mama na pełny etat

Niezwykła tęcza

 Na ostatnich zajęciach w przedszkolu, dzieci dowiedziały się jak powstaje tęcza i jakie ma kolory. Podsumowaniem naszych kolorowych zabaw było stworzenie własnej tęczy.  Dziś zdradzę Wam sposób jej wykonania. Moim zdaniem efekt wyszedł świetnie. Zaznaczę, że pracę wykonały 3 latki. Dlaczego to niezwykła tęcza? Bo zrobiona gąbką do mycia naczyń :D   POTRZEBUJEMY: - gąbkę do naczyń - farby -

Dlaczego i jak dziecku odmawiać

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Dlaczego i jak dziecku odmawiać

Czasem ciężko odmówić dorosłemu, a co dopiero dziecku. Jest wiele powodów, dla których nie chcemy odmawiać, np.: – strach przed psychicznym skrzywdzeniem dziecka – strach przed dziecięcą złością i dziecięcym płaczem/ histerią – strach przed byciem niesprawiedliwą/ym – strach przed tym, co ludzie pomyślą, gdy dziecko będzie płakać w wniebogłosy – brak wewnętrznej pewności o słuszności odmowy – do każdej sytuacji można dorobić ideologię, dlaczego nie trzeba odmówić. I pewnie wiele innych powodów, które możesz podać. Przyszło mi z pomocą kilka myśli z literatury dotyczącej rodzicielstwa bliskości i zgłębienie na wszystkie sposoby tematu asertywności. Oto wnioski, które mi niezwykle pomagają asertywnie odmawiać dziecku (i nie tylko): 1. Granice są subiektywne. Mają uczyć dzieci, jakie wartości wyznaje rodzic – to Juul. Szybka analiza, na czym mi naprawdę zależy i sprawa staje się prosta. Zależy mi np. na tym, żeby dzieci miały szczęśliwe, radosne dzieciństwo, a ubrania mogę wyprać, poza tym i tak szybko z nich wyrosną. I tak można w każdej kwestii. 2. Dziecko – jak każdy człowiek – ma 50% szans na to, że uzyska zgodę drugiej osoby, gdy pyta lub prosi (idea asertywności). Nie nauczy się tego inaczej niż doświadczając, że jedne prośby są spełniane,  inne nie. 3. Odmawiać można szanując drugą osobę. Stosując komunikaty, które nie urażą osoby, której odmawiamy. 4. Odmowę można „zmiękczyć” podaniem jej powodu, a także okazując empatię i zrozumienie. Pomocna jest tu niezwykle akceptacja uczuć, której uczą autorki „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”. 5. Proces uczenia się przez dzieci przyjmowania odmowy jest krótszy i mniej bolesny dla obu stron, jeśli odmowa jest asertywna, czyli najlepiej, żeby był to tzw. komunikat „ja”. Jest to spójne z tym, co twierdzi Juul odnośnie określania własnych granic przez rodzica. Juul proponuje mówić do dzieci, o tym, co dla nas ważne, na czym nam zależy w pierwszej osobie. Z pomocą komunikatu „ja” wyrażamy WŁASNE uczucia i potrzeby. Nie martwcie się, można to zrobić także odmawiając. Scenka z 2latkiem,który chce iść na plac zabaw, a jest zimno i kropi deszcz. S: „Na plac, ideee na plac abaw” (pisownia wymowy) M: „Nie chcę, żebyśmy szli na plac zabaw, jest zimno i pada. Trzeba iść do domu” Z 2latkiem nie jest łatwo. „Nieee, mama. Na plac abawwwww!” M: „Wiem, że bardzo chcesz iść na plac zabaw. Nie zgadzam się jednak, bo jest zimno i boję się, że będziesz chory” Powtarzam: „Trzeba iść do domu” Tu z reguły jest koniec i idziemy do domu, lecz jeśli nie, można kontynuować zgodnie z prawdą. Na przykład, jeśli dziecko nie było już kilka dni na placu zabaw, podkreślić: „Wiem, że chcesz iść na placyk. Dawno nie byłeś i bardzo się za nim stęskniłeś. Też bym chciała, żebyś mógł iść. Gdyby było ciepło, mógłbyś biegać, zjeżdżać na zjeżdżalni, huśtać się wysoko. Pójdziemy, jak tylko wyjdzie słońce (jeśli tej obietnicy możemy dotrzymać albo pójdziesz z babcią/nianią, cokolwiek czego możemy na pewno dotrzymać i później spełnić obietnicę)” Oprócz komunikatu „ja”  jest tu kilka składowych w tym, co mówi mama: – akceptacja uczuć – podanie powodu odmowy w formie prawdziwych faktów – opisanie własnych uczuć odnośnie prośby (obawa, że dziecko się przeziębi – wyjaśnienie, pod jakim warunkiem mogłaby ta prośba dziecka być spełniona (słońce) – pofantazjowanie, co by można robić, gdyby warunek był spełniony – podanie, kiedy będzie mogła być ta prośba spełniona (jak tylko wyjdzie słońce). Uwagi końcowe: Rodzice z reguły nie wierzą, że akceptacja uczuć może coś zdziałać i szykują się na długie tyrady. Dobrze wyrażona akceptacja uczuć, czyli zauważenie dziecięcej potrzeby – „chcenia”, to klucz do dobrze przyjętej odmowy. Odmowa uczy dziecko, że ktoś może mu odmówić, ale też tego, że skoro rodzic mu odmawia, to ono też będzie mogło odmówić. Płacz, złość kilkulatka w odpowiedzi na odmowę jest naturalnym odruchem, gdyż dziecko uczy się dopiero przyjmować odmowę. Akceptacja jego uczuć związanych w podawaną przez dziecko potrzebą, a także z rozczarowaniem odmową, pomaga mu sobie z nią poradzić. To cenna umiejętność na przyszłość. Im wcześniej nauczymy dziecko, że czasem mówimy „nie”, tym szybciej i łatwiej to przebiegnie. Odmowa jest główną formą wyznaczania granic dziecięcego świata, dzięki którym dziecko czuje się bezpiecznie. Z czasem te granice będą się rozszerzać i będzie mniej powodów do odmowy. A po „zaprawie” z testującym granice dwulatkiem na pewno łatwiej.  

BAKUSIOWO

Jak schudłam 5kg w jeden miesiąc?

Owszem, mogłabym schudnąć i 10, ale oberwałabym jojem tak, że zostałoby mi jeszcze ze 20 na plusie po tym rozrachunku :)

Make One Wish

w czasie deszczu

Nie cierpię deszczu. Nie znoszę wilgoci w powietrzu, puszących się włosów, ponurego nieba i senności jaka mnie wtedy ogarnia. Nie wspominając o tym, że nie umiem wyjechać z garażu… Ale deszcz jest ważny i potrzebny. Każdy o tym wie. Poza… Czytaj dalej →

PANNA OCEANNA

Kulinarne inspiracje

Jak już wracać to z tym co lubicie najbardziej. Kulinarnie, smacznie, zdrowo.  Ponieważ wielu z Was tęskniło, postanowiłam mimo wszystko wziąć się w garść, nie dać się spadkowi formy, energii, mocy i zacisnąć zęby, by ruszyć na nowo do Was.  Zatem kto ciekawy jak przygotować pyszny makaron ze szpinakiem i tuńczykiem, kisiel domowej roboty, zawijane piersi z kurczaka czy rewelacyjny hummus

Blogujące Mamy na Południu czyli jak połączyć przyjemne z pożytecznym

SZCZYPIORKI

Blogujące Mamy na Południu czyli jak połączyć przyjemne z pożytecznym

To już chyba czas na zmiany

…bo jestem mamą

To już chyba czas na zmiany

przegląd kolekcji SS 2016 - ciąg dalszy

DWARAZYW

przegląd kolekcji SS 2016 - ciąg dalszy

Mamy Sprawy

kisiel jabłkowy babci Iwonki

Są takie smaki z dzieciństwa, które towarzyszą nam później przez całe życie. Te niezapomniane kulinarne wspomnienia tworzą zazwyczaj, choć nie zawsze, nasze mamy i babcie. I takie raz powstałe i utrwalane przez lata smakowe wrażenia, ciężko powielić komuś innemu. Tak jest, że ten jeden określony ideał może być stworzony tylko jedną ręką.  Jeśli ktoś inny podejmie się tej próby, niestety … Czytaj WięcejArtykuł kisiel jabłkowy babci Iwonki pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

MAMOWO

Pancakes bez jajek i mleka.

Ostatnio wyszukuję wiele różnych przepisów na jedzenie bez jajek. Kilka dni temu wstawiłam na IG pancakes owsiane, jednak mi samej płatki owsiane nie służą i mam później cały dzień z głowy, więc tym razem  przedstawiam pancakes bez jaj, mleka, za to na zwykłej mące. Składniki: Szklanka mąki białej Szklanka mleka roślinnego (u mnie ryżowe bez […]

Lwia Straż – w poszukiwaniu godnego następcy tronu Króla Lwa

Makóweczki

Lwia Straż – w poszukiwaniu godnego następcy tronu Króla Lwa

Król Lew. To jedna z tych bajek, która stanowi część mnie, mojego DNA. Każdy kadr, każde słowo czy muzyka wysyłają mnie w podróż do przeszłości. Do najgłębszych emocji kilkuletniej Marlenki. Pamiętam jak bajka pojawiła się w kinach, a ja mieszkałam w miejscowości w której kina nie było. Jak pojechałam do rodziny, do Białegostoku i mama powiedziała mi, że może mnie zabiorą na seans ‚Króla Lwa’, piszczałam  podekscytowana z radości! I nawet mówili, że się uda, a potem.. nie zabrali. Chyba nie było miejsc. Ale ja bym na schodach siedziała, tak bardzo chciałam ją zobaczyć. Chlipałam po cichu w kibelku, ze złamanym sercem. Obejrzałam na DVD… chciałam napisać DVD, serio, ale to raczej pomyłka ;), VHS! Jedna na miasteczko pewnie, ale rodzice upolowali. Emocje sięgały zenitu! Muzyka na wstępie, od razu w zachwycie, na wdechu. Potem ogromne łzy kiedy zginął tatuś. Wiecie, jestem jedynaczką, córeczką tatusia. Wyobraźnia zrobiła swoje. Następnie elementy zabawne z Timonem i Pumbą, po szczęśliwe zakończenie. Potem od nowa i kolejny raz, następny, póki wszystkie teksty były opanowane na pamięć. Następnie przyszła kolej na gadżety z ‚Króla Lwa’. Połowa lat 90-tych w Polsce. Wszystko tak cenne, jak absolutnie nic dla naszych dzieci nigdy nie będzie. Karteczki – skrupulatnie wymieniane jedna za drugą. Rodzice jeżdżący po okolicznych miastach, żeby coś dostać, bo w 6-tysięcznym miasteczku nie było niczego atrakcyjnego. Upolowane z podziemi legginsy – różowe z królem lwem. Szpan na dzielni! Niestety żyły tylko jeden dzień, bo MM, chłopczyca poszła w nich grać w ‚palanta’. A chodnik był nierówny. Płakałam ja, płakała mama. Bo drugich kupić się nie dało tak łatwo. Tyle emocji, marzeń, fantazji! Okiem Pana Taty: „Jest taki stereotyp, że faceci nie płaczą, a nawet jak się już im zdarzy to nie powinni się do tego przyznawać, bo wstyd. Jest jednak jeden wyjątek. Nie ma mocnego na scenę śmierci Mufasy. W tym wypadku nikt nikogo nie ocenia, raczej byłbyś dziwakiem gdybyś nie uronił wtedy ani jednej łzy. Dokładnie pamiętam jak ponad 20 lat temu całą rodziną zasiedliśmy przed telewizorem i daliśmy się pochłonąć tej bajce. Na TEJ scenie płakali oczywiście wszyscy, łącznie z głową rodziny ;). Jak ktoś interesuje się Disneyem od strony biznesowej, to wie, że „Król Lew” to była bajka przełomowa dla tej firmy. To był ogromny sukces, które tchnął w Disneya nowe życie, a efekty tego przełomu możemy obserwować do dziś. Część tego świata poznają szczęśliwie i nasze dzieci! Jakiś czas temu zostaliśmy zaproszeni na specjalny pokaz Króla Lwa… W KINIE! Moje marzenie spełniło się po 20 latach. Śpiewałam, płakałam i zaśmiewałam się! Osoby siedzące dookoła, musiały mnie mieć za wariata, ale co tam. Było idealnie! Pokaz był wstępem do kontynuacji Disneyowskiego hitu wszechczasów. I tak oto po wielu latach pojawia się ‚Lwia Straż’. Już nie trzeba marzyć o kinie, ponieważ serial animowany będzie wyświetlana w TV! Serial zadebiutuje 18 kwietnia na kanale Disney Junior. „Głównym bohaterem serii jest Kion, drugi syn Simby i Nali, który zostaje przywódcą Lwiej Straży – grupy zwierząt ochraniającej Lwią Ziemię. Godzinny odcinek stanowi początek przygód, a ich kontynuację widzowie będą mogli śledzić w animowanej serii „Lwia Straż”. Akcja toczy się na afrykańskiej sawannie, gdzie Kion powołuje nowych członków Lwiej Straży. Zgodnie z tradycją o ochronę Lwiej Ziemi dbały lwy – najsilniejsze, najszybsze i najodważniejsze zwierzęta. Kion postanawia jednak to zmienić i zaciąga do straży swoich przyjaciół, którzy jego zdaniem doskonale pasują do tej ważnej roli. Są to: Bunga – nieustraszony ratel, Fuli – pewna siebie gepardzica, Beshte – beztroski hipopotam oraz Ono – najbystrzejsza czapla. W serialu pojawią się także niezapomniani bohaterowie: Mufasa, Timon, Pumba, Rafiki, Zazu i starsza siostra Kiona, Kiara – przyszła królowa Lwiej Ziemi.” Animacja przygotowana jest tak, że zainteresuje się nią 3-4-latek ale i dziecko w wieku szkolnym. Zabawna, pozbawiona przesadnej przemocy, za to z masą zagadek i dobrego humoru! Oraz masą tańca i muzyki. To będzie hit! A teraz zaproście przed komputery swoje maluchy i razem posłuchajcie piosenki „Jaki piękny dzień” Wkręca się, c’nie? :) My z dzieciakami w duchu lwich fascynacji postanowiliśmy przygotować kilka pyszności nawiązujących do bajki Lwia Straż. Jak nam wyszło? Cóż… cukierników z nas może nie będzie, ale dzieciaki były zachwycone! :)