Młoda Mama w Dolinie Hipsterów
Wyjazd z niemowlakiem? Świetny pomysł!
Przed urodzeniem dziecka byłam osobą bardzo aktywną. Skłamałabym mówiąc, że nie bałam się pewnego rodzaju uziemienia po porodzie. Przeprowadziłam się do rodziców i nie zakładam, że przed ukończeniem przez Henia pół roku będziemy się gdziekolwiek z Rzeszowa ruszać. Tymczasem, po dwóch miesiącach jego życia, postanowiliśmy przeprowadzić się do Warszawy. To była nasza pierwsza daleka podróż z Heniem, przed którą – nie będę ukrywać – wszyscy drżeliśmy. Jak zniesie tak długą podróż niemowlę? Co ze sobą zabrać i czym je zająć? Z perspektywy czasu mogę Ci powiedzieć, że wyjazd z niemowlakiem to bułka z masłem. Jeśli niedawno na świecie pojawiło się Twoje dziecko – ruszaj z nim w drogę! Tak, to naprawdę łatwe. Taki maluszek prawie całą drogę śpi – zakładam bowiem, że jest zdrowy. Kołysanie i szum naprawdę szybko i skutecznie powinny go uspokoić. Henio pierwszą podróż zniósł naprawdę dobrze i z następnymi nie było wiele gorzej. Okazuje się jednak, że im jest starszy, tym z tymi wycieczkami jest trudniej – dlatego właśnie zachęcam Cię do podróżowania, odkąd maluszek skończy 2-3 miesiące, kiedy dziecko jest mało aktywne. To zwyczajnie wygodne, nie boję się użyć tego słowa. Z czasem będzie już tylko bardziej absorbujące. Jak przygotować się do podróży z niemowlakiem? Jest kilka rzeczy, o które dbamy przed każdą podróżą tak samo. Z biegiem czasu lista rzeczy koniecznych do podróży rośnie i dlatego przedstawię Ci ją rozszerzoną o „głupotki” – czyli to, co nie jest niezbędne, ale… no, bez tego ani rusz! Jeśli jesteś mamą, z pewnością będziesz wiedziała, co mam na myśli. Niezbędnik małego podróżnika Dobry fotelik. Tak, jeśli planujecie częste podróżowanie, nie ma co na nim oszczędzać. My przy zakupie pierwszego fotelika nie zadbaliśmy o to wystarczająco, za co biję się w pierś – z drugim poszło znacznie lepiej. Od początku jednak pamiętaliśmy, żeby robić postoje co 2-3 godziny. To ważne dla kręgosłupa naszego syna. Częściej niż samochodem podróżowałam z Heniem autobusem – starałam się więc wybierać przewoźników, którzy na trasie przewidują krótki postój (nasza najdłuższa dotychczasowa podróż to 5 godzin, dlatego jedna przerwa wystarcza). Kiedy Mały skończył mniej więcej pół roku, podróż bez przerwy była nie tylko niezdrowa, ale i zwyczajnie niemożliwa. Heniek nudził się na tyle, że nie tylko bardzo krzyczał, ale i zwyczajnie próbował wydostać się z fotelika. Ubranka na każdą pogodę. Może to śmieszne, że o tym przypominam, jednak… no cóż, i mnie zdarzało się o tym zapominać. Wyjeżdżałam z Warszawy w upale, więc nie spodziewałam się chłodu w Rzeszowie. Zupełnie niedawno spotkało mnie jednak spore zaskoczenie, dlatego ostrzegam – jak mawiała moja babcia: „Lepiej nosić niż prosić”. A że mądrą kobietą jest, warto jej posłuchać! Łóżeczko. Oprócz tych klasycznych łóżeczek turystycznych, na rynku dostępne są świetne torby, które rozkładają się w łóżeczko. Zupełnie niedawno odkryłam ten genialny wynalazek i z żalem doczytałam, że na Henia są już za małe. Żałuję, że nie wiedziałam o ich istnieniu wcześniej! Jeśli w jakieś miejsce jeździcie częściej (np. do dziadków), warto – w miarę możliwości – przygotować tam stały kącik malucha. Będzie to miejsce, które on zna i dobrze się w nim czuje, a Twój bagaż będzie o kilka kilo lżejszy. A każda mama wie, że każdy gram jest na wagę złota! Sprzęt do kąpieli. Turystyczne wanienki, wiaderka… a nawet zwyczajne dmuchane baseny, które cenowo wychodzą najkorzystniej – to opcje dla najmniejszych. Z czasem bowiem można malucha kąpać pod prysznicem, choćby w brodziku. Przed wyjazdem jednak warto go do wody lanej bezpośrednio na ciało przyzwyczajać, bo może okazać się zbyt dużym zaskoczeniem! Henio od jakiegoś czasu „bierze prysznice”, jednak nie uderzam wodą bezpośrednio w jego ciało – najpierw odbijam ją od dłoni, by zmniejszyć moc uderzenia. Nie wiem, czy to poprawne zachowanie, ale na pewno skuteczne. Mój syn jest znacznie mniej przestraszony, a taki był ostateczny cel. Sprzęt do karmienia. To najczęściej zajmuje nam pół walizki, bo nie karmię Henia piersią. Masz matka, co chciałaś! – można by rzec. Tacham więc butelki, smoczki, mleko modyfikowane, kaszki, no i jeszcze szczotkę do mycia tych cudów. Dodatkowo jeszcze termos z gorącą wodą i butelka z zimną. I od pewnego czasu także obiadki w słoiczkach i jakąś małą przekąskę, np. chrupki kukurydziane. Te ostatnie baaardzo przydają się w drodze! To kompletnie niepraktyczne, ale cóż – Henio coś jeść musi! Pieluchy, chusteczki nawilżane, żel do dezynfekcji rąk. Niby wszędzie można je kupić, więc nie ma co pakować całych wielkich paczek, jednak kilka(-naście) sztuk warto mieć zawsze pod ręką. Dodatkowo tzw. „jednorazowy” przewijak, który często można użyć wielokrotnie. Nigdy nie wiadomo, czy na trasie będzie dostępne miejsce do przebrania dziecka, a czasem zdecydowanie bardziej higienicznie będzie przebrać je gdzieś na trawie czy na kanapie w samochodzie niż w brudnej toalecie na stacji. Książeczka zdrowia, leki, krem z filtrem 50, krem do pupy. Zdecydowanie to wszystko może się przydać, choć nikomu nie życzę. Krem z filtrem latem jest natomiast zwyczajnie konieczny, dorośli też nie powinni o nim zapominać! Dodatki dla małego podróżnika Tutaj nie będę się długo rozwodzić. Każda mama wie, co lubi jej dziecko – i to właśnie zabierze ze sobą w podróż. Ja mogę tylko podpowiedzieć, co sprawdza się u nas. Miś Whisbear. To nie jest ukryta reklama, ja po prostu Ci go polecam. Bywa, że szum samochodu nie wystarcza mojemu synowi i wtedy z pomocą przychodzi nam szumiś. W dodatku, często zastępuje on Heniowi przytulankę w trasie. Ulubiony pluszak. Jak napisałam wyżej – Heniowi długo zastępował go szumiś. Ostatnio natomiast na topie jest panda. Całe szczęście, że nie jego słoń, bo ten jest większy od mojego dziecka i o ile w samochodzie jakoś dalibyśmy radę, o tyle w autobusie nie wyobrażam sobie go wozić. Grające zabawki. Tak, jestem mamą i je polecam – nie do uwierzenia? A jednak! W trasie sprawdzają się jak mało co! Wszystkie grzechotki, śmiejące się pluszaki, grające kierownice – to one umilają czas mojemu synowi, kiedy już wszystko inne go nudzi. Z biegiem czasu pewnie wyprze je tablet z włączoną bajką. Po kilku kursach na trasie Warszawa – Rzeszów, mogę już odważnie powiedzieć, że nie boję się podróży z moim niemowlakiem. Chętnie zabieram go ze sobą wszędzie – nawet na spotkania z innymi blogerkami. W żaden sposób mnie on nie ogranicza! W dodatku, ludzie go lubią i dotychczas naprawdę nie spotkałam się z nieprzychylnymi komentarzami ze strony innych podróżujących w autobusach dalekobieżnych. Kierowcy zawsze są skorzy do pomocy, a współpasażerowie często zabawiają moje dziecko… bo tęsknią za własnymi, które zostawili w domu. Chętnie dowiem się, co Ty zabierasz w podróż, kiedy wyruszasz gdzieś ze swoim dzieckiem. Może jest coś ważnego, o co powinnam powiększyć swoją listę? Przede mną pierwszy lot samolotem z synkiem, dlatego każda uwaga mile widziana – a ja z pewnością podzielę się spostrzeżeniami po powrocie! Wpisy o podobnej tematyce:Na wakacje jadę tylko tam, gdzie dociera OkiemMamy.plPodróż pociągiem z niemowlakiemCo mi dała przeprowadzka do Warszawy?Artykuł Wyjazd z niemowlakiem? Świetny pomysł! pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.