antoonovka
Świat wirtualnie – idealny, a na końcu mały test.
Zacznijmy od tego, że nie jestem idealna w absolutnie żadnym calu. Jestem normalna. Jak każda z nas zmagam się z problemami dnia codziennego, mam swoje troski i zmartwienia, o których nie mówię, bo to jest tylko internet, który uwielbia karmić się ludzką tragedią, a przecież to nie moja droga. Mam też radości, które chowam tylko dla siebie i mnóstwo zdjęć uwielbianych, które nigdy nie pojawią się na wirtualnych kartkach bloga. Bo to zdjęcia tylko nasze, takie których nie chcę pokazywać, za to chcę do nich wracać wiedząc, że nikt poza naszą rodziną ich nie zna i nigdy nie pozna. I cellulit mam, którego nienawidzę, 10 nadprogramowych kilogramów przytulonych w ostatnim półroczu, a od pewnego czasu znowu jem bez opamiętania. Słodycze są moją codziennością, te same słodycze, których udało mi się pozbyć wróciły. I tak obiecuję, że od jutra, a jutro tylko kolejny kilogram mi dochodzi. Wrzucam ładne zdjęcia, bo nie mam ochoty pokazywać swoich wad. Jeżeli łudzisz się, że po przytyciu 30 kg i zrzuceniu 40, a później znowu przybraniu 10, z niewielką aktywnością fizyczną mogę poszczycić się jędrnym udkiem i zgrabną pupą to się mylisz. Nie lubię swojego ciała w obecnej formie i z liczbą rozstępów zdobiących moje nogi. To, co mi nie odpowiada na razie ukrywam, staram się wrócić do zdrowszego trybu życia i może w końcu uda mi się wypracować nawyk ćwiczeń, bo na razie
Artykuł Świat wirtualnie – idealny, a na końcu mały test. pochodzi z serwisu Antoonovka.