W Dniu Babci i Dziadka

MÓJ MAŁY ŚWIAT

W Dniu Babci i Dziadka

Urywki chwil, przebiegające przez głowę ciepłe wspomnienia i nieukojony smutekPamiętam, że wakacje spędzałam u dziadków. Na myśl przychodzą mi długie kąpiele w wannie na które mi pozwalali, wieczorne spacery po mleko i przejście przez mały most tuż obok torów.Wiele razy tamtędy szłam z nimi za rękę i wiele razy czekaliśmy aż przejedzie pociągPewnego lata zabrali mnie i moją siostrę na wakacje nad morze, kolejowy wyjazd z noclegiem w wagonach. Niewiele pamiętam ale bardzo wyraźnie przybijanie piątki z moim dziadkiem i ciężar Jego dłoni. I to że głośno się śmiałamPamiętam pokrojone w kostkę kanapki na śniadanie i kolacje, które zawsze dostawałam od dziadka. Byłam już taka duża a On kroił je dla mnie mimo wszystkoTen porządek u nich w mieszkaniu, tak inny od mojego domu gdzie panoszyła się trojka rodzeństwa.wyjścia na działkę i zjadanie owoców z krzakówsok malinowy smak barszczu i sałatki jarzynowej którą jedliśmy u nich na święta.i obiad który zawsze czekał nawet jak przychodziliśmy zupełnie znienacka..Te tysiące dni które u nich spędziłam w dzieciństwie metalową ciężką figurę konia której nie wolno nam było ruszać.Tą ciężką metalową figurę konia, którą jeszcze niedawno chowali przed moimi dziećmi, najpierw razem potem tylko Babcia a teraz..została tylko metalowa figura koniaIch wieczorne wizyty u nas w niedzielę i zawsze 6 grudnia. Zaraz po ich przyjściu odwiedzał nas Mikołaj, mieli z nim układy Piosenkę Czarny Baranie śpiewaną dziesiątki razy przez Babcię kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką.Codzienne powroty ze szkoły z obowiązkowym wstąpieniem do Nich po drodze..Smak karpatki którą zawsze piekła mi Babcia na urodziny, herbata z mlekiem która tylko u nich tak smakowałaWyjątkowy dźwięk dzwonka do ich drzwi..I Jego bawiącego się z Julą tak jakby wiedział że to już ostatni raz, miał racje.I ten obiad na który mieliśmy w niedzielę do nich przyjść ale On umarł.. I choć łzy mi kapią dziś na klawiaturę nie chcę niczego zapomnieć.Wydawało mi się, że Babcia zawsze tam będzie w tym mieszkaniu nr. 31Dziadka już nie było ale dopóki była Babcia to i On nie odszedł do końca..Miałam jechać z dziećmi w piątek do szpitala gdzie  Babcia już leżała ale szkolny obowiązek starszej wydawał mi się taki ważny. Przesunęłam wyjazd na sobotę a Ona w piątek umarła..W trzy miesiące pokonała ją choroba co najmniej o 10 lat za wcześnie.Ich naprawdę już nie ma.Mieszkanie nr 31 które zawsze kojarzyło mi się z czasem dzieciństwa, stoi pusteA ja nie powiedziałam Im za to wszystko dziękuję..Bóg musi istnieć Oni nie mogli po prostu zniknąć..

Rzeczywistośc szpitalna czyli wrażenia po naszym krótkim pobycie na oddziale

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Rzeczywistośc szpitalna czyli wrażenia po naszym krótkim pobycie na oddziale

Przez ostanie lata zdążyłam już zapomnieć jak wygląda życie na oddziale szpitalnym. Kiedy byłyśmy z Julianna częstymi gośćmi na oddziale niemowlęcym, później dziecięcym miałyśmy już system działania w czasie pobytu. Ostatnie z takich wizyt były już nawet mniej uciążliwe z racji różnorodności zajęć którymi mogłam zająć dziecko po możliwość włączenia na laptopie bajek i odetchnięcia choć na moment.Dziś naprawdę nie wiem jak przetrwałam te wszystkie dni tam spędzone bo kiedy trafiłam na oddział z Aleksandrem czułam że nie dam rady wytrwać tam ani chwili. I jeśli jeszcze początek był znośny bo pusta cicha i chłodna sala o 3 nad ranem dawała nadzieję tak poranek bardzo szybko ją rozwiał. Wystarczyło jedno zdanieMusimy dziecko przenieść do sali z innymi dziećmi, w tej osobnej położymy dziećmi z rota wirusem..Rota wirus - słowo które powoduje zimne poty i najczęściej przedłuża pobyty na oddziale o kolejny tydzień....Szpitalna rzeczywistość to jak zatrzymanie czasu na chwilę, zaczynasz skupiać się na sprawach o których do tej pory rzadko myślałaś. Tak mocno odczułam te dni w kategorii pobytu w innym świecie że postanowiłam podzielić się z Wami moimi wrażeniamiSzpitalny czas..  który stoi w miejscu. Na co dzień od 8 do 12 czas ucieka mi nie wiadomo kiedy tam o 13:00 patrzyłam z niedowierzaniem na zegarek bo czułam się już jak po całym długim dniu.Rano odliczasz minuty do obchodu bo wtedy przynajmniej coś się dzieję, później do drzemek dziecka, bo samo zabawianie roczniaka w łóżeczku czy na rękach przez kilka godzin dziennie jest żmudną pracą. On marzy o chodzeniu bieganiu i raczkowaniu a Ty wiesz że nie możesz go wypuścić na podłogę żeby poszalał. To nie ta kategoria bakterii jak w domu. Tu każde spotkanie z czymś może skończyć kolejną infekcją a kolejna infekcja przedłuża pobyt. Czytasz więc książki już na sto różnych sposobów, samochód pluszaka czy inną zabawka wcieliłaś w dziesiątki ról a okno jest źródłem inspiracji do wymyślania dwudziestej już dziś historii. Po kilku godzinach wymiękasz psychicznie do wieczora jeszcze daleko on nudzi się i walczy żeby go wypuścić. Upragnioną drzemkę przerywa pielęgniarka lekarz albo płacz innego maluszka.. Dochodzisz do granicy zmęczenia..Świeże powietrze.. Które w rzeczywistości szpitalnej zdaje się zabijać.Tkwicie w 8 na tej małej sali na której jest duszno i powietrze ze świeżością nie ma już nic wspólnego ale okna otworzyć, ba nawet uchylić nie można. Nie ogarniam jakim cudem przebywanie w sali gdzie wirusy czwórki dzieci mieszają się ze sobą kręcą i namnażają jest wg rodziców lepsze dla zdrowia dzieci niż uchylenie lekko okna na wysokości 3 metrów nad podłogą i delikatne wietrzenie sali. Skąd przekonanie że przy chorych dzieciach okna się nie otwiera.Czy to ważne jak małe jest dziecko? Czy tym dzieciom do zdrowia naprawdę potrzebny jest duszny koktajl wirusowo bakteryjny czy może jednak oddech chłodniejszego świeższego powietrza.Myślałam, że tego nie przetrwamy przyzwyczajeni że mamy okno otwarte praktycznie cały rok. W trakcie choroby praktycznie nie zamykamy okien żeby pozbyć się wirusów. Aleksander przebywa od pierwszych dni życia w mieszkaniu przy otwartych oknach. Czuliśmy się tam jak bez powietrza.Paranoje potęgował fakt, że mamy z dziećmi narzekały że gorąco i duszno jednocześnie otulając trzymiesięczne dzieci w śpiworki a na moje propozycje uchylenia okna reagowały paniką ewentualnie zgodą na 5 minutowe wietrzeni jak one wyjdą z sali. Zabierały te swoje maluszki na korytarz zawijając w trzy kocyki, same wychodząc w krótkim rękawie a my we dwójkę zostawaliśmy w sali nakładają jedynie dodatkową bluzę. Jesteśmy kosmitamiWojna podjazdowa na korytarzu. W tym wypadku nie mówię o kolejnej wojnie z rodzicami czy personelem. To raczej walka z przeciwnikiem który ma niesamowitą przewagę nad nami,  jest niewidoczny. Bakterie, wirusy, szpitalnie zmutowane zarazki. Odczułam to tak mocno ze względu na niewielką infekcję jaką miał Olek a która spowodowała problem z oddychaniem. Musieliśmy trochę odleżeć unormować pracę układu oddechowego i wracać do domu. Trochę poleżeć oznaczało kontakt z tymi wszystkimi drobnoustrojami a ja żeby zminimalizować ryzyko złapania kolejnych przyjemności rozpoczęłam wojnę podjazdową. Już samo wyjście z sali na korytarz gdzie czekała na nas kolejna mieszanka było ryzykowne, dlatego zgodnie  z dobrymi radami ordynatorki która chciała nas szybko wypuścić siedzieliśmy w sali. Czasem jednak musiałam z niej wyjść, choćby do toalety czy kuchni. W mojej głowie były one potencjalnym zagrożeniem. Do głowy przychodziły mi myśli typu jak przemknąć nie oddychając, może kupić maseczkę albo załatwić sobie na wyjscie z sali fartuch :)Ograniczyłam  się jedynie do nagminnego mycia rąk z dezynfekcją po każdym wyjściu na teren wroga i do jak najkrótszego przebywania poza salą. Tu znowu pojawiła się jedna z paranoi rodziców którzy to w kuchni okno otwarte trzymali non stop, wietrzyli miejsce do którego znosili zarazki swoich dzieci a w salach to samo powietrze zagrażało życiu ..:/ Kuchnia to było najprzyjemniejsze miejsce w szpitalu. Być może trochę popadłam w tym temacie w paranoje ale jeśli miałam ryzykować 2 dni w szpitalu i szybki powrót do domu dla spacerowania po korytarzu wolałam nawet przesadnie unikać kontaktu z innymi chorymi.Smutne dzieci. Wiadomo ciężko oczekiwać radości na oddziale szpitalnym, choć ona tam jest bo małe organizmy jak tylko odrobinę się podleczą nabierają nowej energii z którą nie wiadomo co zrobić. Nie był to też oddział gdzie pacjenci cierpieli na naprawdę ciężkie choroby. Smutne dzieci to dzieci których rodzice nie poświęcają im czasu. I nie jest to temat który dotyczy szpitala ale ja spotkałam się właśnie w szpitalu z tym problemem tak bliskoPamiętam jak kiedyś moja znajoma cieszyła się że Jej córka leży w szpitalu na badaniach co było dla mnie dość dziwne. Cieszyła się bo miały dużo wolnego czasu, ona wolne w pracy i całe dnie mogła spędzić z dzieckiem. Siedziały razem czytały rysowały kolorowały rozmawiały i przytulały się. Pomimo trudnych badań ten czas był dla nich fajny.I teraz ja jestem w sali z dwuletnią dziewczynką i jej rodzicem. Dziewczynka cały dzień spędza w łóżeczku, poza posiłkami i naprawdę krótkimi chwilami na rękach może 30 mint na cały dzień ona siedzi w łóżeczku. Co dziwne ona się wcale nie buntuje raz na jakiś czas próbuje zwrócić uwagę rodzica ale szybko się poddaje. Z tą dziewczynką nikt się nie bawi, opiekun wrzucił do środka zabawki niekapek z sokiem i siedzi obok z komórką albo..śpi, czasami coś tam z nią porozmawia. Dziewczynka sama zasypia czasami wydaje mi się z nudów, siedzie patrzy się na rodzica albo na nas, ma chwile kiedy zaczyna płakać lub coś wymyślać ale rodzic ja za to karci.Wyobrażacie sobie dwulatka który kilka dni prawie nie wychodzi z łóżeczka, siedzi w nim i patrzy się przed siebie albo leży i pije sok. Sam zasypia budzi się zabawia. Pomimo, że dziecko wydawało się bardzo grzeczne było bardzo smutne.Radosnym uśmiechniętym dzieckiem dziewczynka była kiedy odwiedzała ją babcia i po prostu poświęcała jej czas..Szpitalny wypis bardzo cieszy człowieka..

Macierzystwo w trybie slow

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Macierzystwo w trybie slow

Macierzyństwo potrzebuje ciszy i spokoju.Powolnego poznawania siebie nawzajem bez pośpiechu w żadnym kierunku.Czasu na głaskanie po rączkach całowaniu stóp i wtulenia w śpiące dziecko. Bez dążenia do realizacji narzuconych zadań i bycia perfekcyjnym.Trudne w dzisiejszym świecie Dookoła bombardują nas hasłami w których musisz! wiedzą lepiej czego nie powinnaś i jaki zły wpływ będą miały Twoje decyzję. A Ty zamiast skupiać się na cieple płynącym od dziecka wgłębiasz się i analizujesz słowa innych.Ledwo urodzisz a już marnujesz sobie życie siedząc w domu, niszczysz swoją przyszłość bo nie dbasz o swój rozwój, masz po ciążowy mózg jak kalafior bo nie byłaś z dzieckiem w tych wszystkich koniecznych miejscach, bo Ono Cię ogranicza.A ograniczenia w dzisiejszym świecie to zło!!Jestem przerażona jak negatywnie postrzegane jest zrezygnowanie z pewnych działań na rzecz opieki i czasu z dzieckiem.Od początku ciąży radość i oczekiwanie zakłócane są niepokojącymi radami o nie marnowaniu sobie życia i trzymaniu swojej pozycji.W wielu chwilach po urodzeniu dziecka dociera do nas że straciłyśmy jedno lub drugie, dodatkowo dobiją nas reklamą z perfekcyjną mamusią i serialem gdzie dziecko od urodzenia baraszkuje na najdroższym dywanie a mama z uśmiechem się przygląda.A jeśli realnie spojrzymy na swoje życie i tak naprawdę wyliczymy zyski i straty. Czy naprawdę szczęście da nam i naszemu dziecku to wyjście do restauracji w dwa tygodnie po porodzie?Czy szalone wielogodzinne zakupy z niespełna półrocznym niemowlęciem.Czy przypadkiem zwykły wypad na koc do parku, leżenie z wyciągniętymi nogami i twarzą  skierowaną ku słońcu nie dałyby nam więcej radości niż kolejna impreza u znajomych..Goni nas czas jesteśmy o tym dogłębnie przekonane chcemy więcej niż możemy, albo nawet chcemy zrobić więcej niż potrzebujemy.Perfekcyjna w domu, nie marnująca ani chwili, nie odpuszczająca żadnego obowiązku nawet jeśli w przeciągu kilku tygodni ich liczba wzrosła o 200%.Płaczesz bo miesięczne dziecko nie chce zająć się samo sobą, nie śpi po trzy godziny między karmieniami i tylko chce być ciągle przy Tobie. Jesteś przerażona bo Ono nie da się odłożyć do leżaczka, łóżeczka i Ty nie możesz ugotować posprzątać.Zamiast dać sobie i Jemu prawo do leżenia na łóżku ssania piersi czytania książki i bycia ze sobą szukasz rozwiązań jak odzyskać wolność byle szybko już! bo czas goni.Nie szukasz rozwiązań dzięki którym ono będzie ciągle przy Tobie a Ty będziesz ciągle przy nim..Ile razy czułaś frustracje z powodu niewykonania zaplanowanej listy, albo zmarnowania swojego czasu bo inni mogą robić to czy tamto a ty taka ograniczona.A ile razy pomyśląłąś ile więcej szczęścia masz w swoich ramionach niż Ci którzy macierzyństwa nie doświadczyli albo doświadczyli ale zmarnowali bo wszystko trzeba było już szybko.Macierzyństwo w tempie slow, powoli w Waszym tempie w zgodzie z potrzebami bez konieczności wybiegania z domu kiedy oczekuje tego świat.Bez presji z żadnej strony, także z wnętrza siebie żeby jak najszybciej wrócić do ludzi bo zdziczejesz.Z szacunkiem dla dziecka i jego czasu adaptacji do nowego świata.  To dzięki Aleksandrowi udało mi się odkryć w czym tkwi głębia macierzyństwa.Cały ten post to również moje doświadczenia kiedy tak bardzo byłam zła że inni już mogą tyle rzeczy a ja nie.Ale teraz już wiem i jeśli z czegoś rezygnuję bo opieka nad nim tego wymaga nie pozwalam sobie myśleć że to moja strata. To mój zysk bo czas który spędzę z nim tutaj nie zatrzyma się i nie wróci kiedy zatęsknię. Kiedy poczuje że wolałabym kołysać go w ramionach niż spacerować po galerii nie dam rady tego czasu cofnąć.Nauczył mnie że dziecku trzeba dać tyle bliskości ile ono potrzebuje i wbrew krążącym opiniom nie uzależnię go w ten sposób od siebie.Daję bezpieczeństwo i pewność powrotu w bliskie miejsce a Ono samo z odwagą pójdzie w świat.I niech obrażają się Ci którzy nie potrafią zrozumieć dlaczego nie wezmę dziecka pod pachę i nie pójdę wszędzie..Jestem ogromnym zwolennikiem pozwolenia dziecku na samodzielność a mamie na rozwój. Ale niech to się dzieje spokojnie bez głupiej presji narzuconej przez wyścig szczurów.Nie odrywajmy od siebie na siłę małego dziecka które potrzebuje mamy bo Pani w gazecie napisała i koleżanki mówiły.Jesteś mamą tu i teraz na wszystko znajdzie się czas nie musisz z porodówki biec do pracy bo piękna matka w reklamie karmiła biegnąc na zebranie, kobieta sukcesu. Nie musisz pędem wracać do życia towarzyskiego bo okrzyczą się kurą domową czy choćby gotować trzydaniowego obiadu w wysprzątanej kuchni żeby nie mówili żeś nieporadna i niezorganizowana.Po prostu kochaj i spędzaj z dzieckiem czas, powoli bez pośpiechu a na wszystko inne przyjdzie odpowiedni moment.Dajmy mu czas tyle ile potrzebuje, niech to się dzieje w trybie slow.

Chłopiec

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Chłopiec

UciekaUcieka mi Aleksander bo tylko stanie na nogi robi papa i biegnie w przeciwnym kierunku.Ucieka mi czas bo minęło 12 miesięcy i już nie mam w domu niemowlaka a kolejne coraz większe dziecko.Uciekają mi wspomnienia i obraz maleńkiego dziecka które przyniosłam do domu.Na szczęście mogę do tego wrócić do tamtych chwil, dzięki wpisom na blogu, takich jak tutaj czy tutaj.Chłopiecna początku był wielką niewiadomą i wątpliwością.Moja córka miała mieć siostrzyczkę. Taki był plan i takie oczekiwania.Chłopiec który z czasem rozkochał w sobie matkę na początku sprawiał że bardzo często płakałam.Płakałam po usg bo nie tak to sobie wyobrażałam. Dwie siostry miały szansę być najbliższymi sobie osobami, które godzinami będą ze sobą rozmawiać, czuć podobnie i mieć wspólną przestrzeń.Taka łatwa definicja najbliższej osoby - siostra.A co  z bratem, co będzie ich łączyć i czy w ogóle się dogadająPrzecież to dwa zupełnie światy.Płakałam bo Aleksander urodził się jako dziecko wymagające, i to dobiło mnie jeszcze bardziej.Już zaakceptowałam fakt że będzie syn zaczęłam czerpać przyjemność z wyszukiwania chłopięcych ubranek wyobrażałam sobie jaki będzie i udało nam się w końcu zgodnie wybrać imię a tu..On ciągle płacze, nie śpi jest nieodkładany i nienawidzi wózka....Je co godzinę, ssa prze kolejną.W ten oto sposób wspólne spacery odbywały się sporadycznie i tylko my wiemy iloma trudnymi emocjonalnie sytuacjami się kończyły. Ile razy musieliśmy wzywać taksówkę bo on od godziny płakał i nie dał się ani usypać ani odłożyć do wózka ani nakarmić..Ile razy wpadałm w rozszypkę emocjaonalną bo nie potrafię sobie z nim poradzićUspokajał się w domuPrzestaliśmy wychodzić, przez pół roku nawet osiedlowy sklepik omijałam szerokim łukiem Julianka do zerówki trafiała sporadycznie najczęściej dzięki pomocy znajomych którzy ją zawozili i odbierali.Pewną ulgę przyniosła nam chusta i do dziś uważam że to najlepszy zakup bo choć musiałam ciągle być w ruchu to jednak działała i w niej spał.To były najtrudniejsze momenty w moim życiu, byłam rozdarta miedzy córką którą zaniedbywałam i której było mi okropnie żal w całej tej sytuacji i synem który męczył mnie swoja problematycznością. Byłam cholernie zła na niego że zabiera mój czas który miałam dzielić miedzy ich oboje. Że nie mogę zostawić go na minutę bo żadna zabawka nie zajmowała jego uwagi, bo z nikim nie mogłam zostawić go na chwile i nawet przy tacie wpadał w nieukojony płacz. Ale zaparłam się w sobie zrobiłam wszystko żeby dać mu tyle nieustannej obecności ile potrzebował  i podążać za nim i za jego potrzebami rezygnując ze swoich. Jeśli potrzebował piersi co godzinę karmiłam, jeśli potrzebował być ciągle na rekach nosiłam jeśli potrzebował budzić się w nocy co godzinę wstawałam karmiłam głaskałam po plecach. Kombinowałam dotąd aż znalazłam sposób, żeby w tym wszystkim nie zostawić Julianki samej sobie.Były tygodnie kiedy musiałam go karmić dopiero jak zasnął, usypiać na rękach karmić przez sen i odkładać na 15 minutową drzemkę. Były tygodnie kiedy karmiłam go tylko na stojąco i takie kiedy wieczorem nie mogłam wstać z łóżka bo jak tylko odsunęłam się na parę kroków on się budził.  Nie uczyłam go na siłę usypiać nie zostawiałam w łóżeczku żeby nauczył się zajmować sobą, nie zostawiałam na siłę z nikim i nie zabierałam nigdzie poza pobliskim parkiem.Czułam, że jeśli w tak dramatyczny sposób reaguje i komunikuje swoje wyjątkowe potrzeby to musi być wyjątkowym dzieckiem.Pisze to wszystko bo dziś widzę jaka spotyka mnie za to nagrodaAleksander jest cudownym rocznikiem, wesołym i radosnym. Kiedy potrzebuje bliskości przychodzi i z ufnością się przytula. I nie tylko do mnie do taty do siostry również.Biegaja z siostrą po domu i śmieją się na cały głos a kiedy przychodzi do domu tato on biegnie do drzwi prawie potykając się o własne nogi i woła to swoje tata tata.W sumie to biegną oboje przepychając się w drzwiach do przedpokoju Dostaje od niego tyle dziecięcej bliskości i miłości ile nie byłam sobie w stanie wyobrazić. Stał się idealnym dzieckiem dającym ogromne pokłady radości,a może to ja zrezygnowała z wydumanych wyobrażeń o dziecku..Czuje i wiem że cały ten wysiłek który mimo złości nerwów i cholernego zmęczenia wkładałam w zaspokojenie jego potrzeb przyniósł takie efekty.Czy jeśli na siłę brałabym go w pełne ludzi miejsca albo zostawiała samego pomimo jego protestów byłby dziś taki beztroski? Byłby chłopcem z ogromnym potencjałem który odważnie sięga po nowe umiejętnościWiem, że bardzo trudno uwierzyć że takie dzieci istnieją że rodzą sie maluchy z którymi nie da sie isc z wozkiem na spacer albo na zawyczajne zakupy. Wiem to bo sama bym w to do końca nie wierzyła gdyby nie mój syn.Jako matce takiego dziecka, ulgę przyniósł mi artykuł który gdzieś przypadkiem do mnie trafił o dzieciach High Need Baby.Dziś wiem, że urodziłam dziecko o wyjątkowych potrzebach, które potrzebowało wsparcia by w swoim bardzo powolnym tempie akceptować kolejne elementy świata poza brzuchem mamy. Urodziłam kolejną wrażliwą osobę dla której musimy być ogromnym wsparciem.Z perspektywy czasu, cieszę się bardzo że mój syn jest takim człowiekiem bo kto lepiej zrozumie moją wrażliwą i emocjonalną córkę jak nie jej wrażliwy młodszy brat..

Patrzysz i kochasz

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Patrzysz i kochasz

Jest taki moment który jak niewiele innych pozwala poczuć ogrom miłości jaki mamy pod swoją opieką. Kiedy położysz się obok śpiącego dziecka poczujesz jego ciepło zapach wsłuchasz się w jego spokojny oddech i po prostu patrzysz.W całej codzienności próbie zapanowania nad wszystkimi obowiązkami przy mojej dwójce bardzo skupiam się na obowiązkach, ewentualnie na świadomości z ilu spraw nie załatwiłam i ilu nie załatwię bo nie mam jak tego zrobić  kiedy mam ich pod opieką.Często czuję że nie ogarniam trochę zawalam choć przecież powinnam już mieć jakiś plan codzienności który to wszystko pozwolić połączyć. Są takie dni kiedy na pierwszy plan wysuwa się zmęczenie przytłoczenie i monotonia,  a potem jakby do pary dołącza potrzeba zrobienia czegoś atrakcyjnego nie związanego z macierzyństwem czy opieką nad dziećmi.W inne dni z kolei sprężam się i motywuje do zorganizowania, opanowania chaosu. Spinam pośladki jak tylko potrafię bo przecież sama chciałam zostać matką dwójki dzieci. Więc uwijam się łącząc gotowanie obiadu zabawę z młodszym i starszą znajduje czas na spacer książki sprzątanie rozmowy tulenie w miedzy czasie wyciągając z dna pokłady cierpliwości.W tej mojej nowej rzeczywistości zabrakło pewnych wyjątkowych chwil. Nie wiem dlaczego zgubiłam potrzebę przyglądania się mojemu śpiącemu synowi.Dziś kiedy wbrew wszystkiemu położyłam się obok niego spojrzałam na błogi uśmiech malutkie dłonie i ucałowałam jego ciepłe pachnące niemowlęctwem czoło zdałam sobie sprawę od jak dawna tego nie robiła. Jak sama na własne życzenie przekładając konieczność ogarniania świata nad czas z dzieckiem, pozbawiłam się tych najpiękniejszych chwil kiedy kochasz,Patrzysz i kochasz.Ze starszą córką notorycznie i z wielką przyjemnością po wieczornym czytaniu przytulałam się i zasypiałyśmy razem albo chociaż cieszyłam się jej wtuloną we mnie ciepłą dziecięcą obecnością.Z młodszym przez długi czas ostatnich dni nawet nie dopuszczałam takiej potrzeby do głosu, po prostu kładłam go spać i szłam wykorzystać jego sen na nadrabianie niezrobionego.Przegapiłam tak dużo tych chwil.Dobrze że jeszcze gdzieś we mnie znalazło się miejsce w  którym potrzeba pobycia z nim wydostała się na zewnątrz ponad te inne codzienne myśli.Leżąc z nim tuląc jego małą ciepłą pachnącą osobę ucieszyłam się że jest.Przez tych kilka chwil nie myślałam o niczym innym tylko dziękowałam za dar bycia Jego mamą.To sposób na wszystkie kryzysy na całe to pojawiające się zmęczenie macierzyństwem. Na frustracje z powodu braku czasu,Przyglądanie się naszym śpiącym dzieciom, widok który zmiękcza serce, wyzwala ogromną falę uczuć i pozwala przywrócić na nowo dobrą hierarchię w codzienności.Pozwalaj sobie na te chwile jak najczęściej, nie przedkładaj porządku, internetu czy innych obowiązków nad możliwość pocałowania w czoło śpiącego dziecka.Taka chwila daję nam nową moc.

Pospiesz się kontra wstanę pół godziny wcześniej

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Pospiesz się kontra wstanę pół godziny wcześniej

Twórczy bałagan czyli inspiracje na kącik ucznia

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Twórczy bałagan czyli inspiracje na kącik ucznia

Odliczamy dni do końca wakacji choć wcale nie ze smutkiem, z niecierpliwością.Po małym kryzysie pod hasłem boję się szkoły pozostał tylko ślad. Ktoś zasiał w Jej głowie niepewność. Mój sposób to dać Jej pewność że będę jej pomagać że szkoła to miejsce gdzie pozna wiele nowych ciekawych informacji i odnajdzie odpowiedzi na wiele pytań. A jest dzieckiem ciekawym i szukającym wiedzy.W plan naszych przygotowań szkolnych wpisuje się opanowanie chaosu wśród przyborów plastycznych starszej. Mamy tego mnóstwo, również dlatego że wielu rzeczy nie wyrzucamy tylko zbieramy aby potem wykorzystać. Kolorowe papiery, kartony, skrawki, dziesiątki kredek farby sztuk kilkanaście. Mazaki naklejki szablony kartki rysunki.. Ratunku!!!Nie ma miejsca na zeszyt do szkoły.. :) do tego miłość mojej córki do wyciągania wszystkiego i zostawiania na blacie biurka.Przede mną wyzwanie, niewielkim kosztem ogarnąć ten chaos i zaplanować wszystko tak aby sprzątanie było proste. W innym wypadku znowu skończy się upychaniem wszystkiego gdzie się da a potem... sami sobie wyobraźcie :)Nie będzie to wielka metamorfoza pokoju ze względu na czekającą nas nieuniknioną przeprowadzkęJedynie drobne pomysły na organizacje przestrzeni na której ułożyć trzeba tą naszą różnorodność przedmiotów.Dziś inspiracje, poszukiwanie sposobu na twórczy porządekCzekam również na Wasze pomysły jak uporządkować biurko ucznia ŻrodłoIkea    ŹródłoElfa

Atrakcje na wakacje

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Atrakcje na wakacje

Wakacyjne kadry

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Wakacyjne kadry

Karmienie piersią, emocjonalna huśtawka

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Karmienie piersią, emocjonalna huśtawka

Tornister pierwszoklasisty

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Tornister pierwszoklasisty

Jeune premierPołowa wakacji, a my od września zaczynamy szkołę podstawową. Mojej córce szkoła kojarzy się jeszcze z nieznanym ciekawym pełnym przygód miejscem. Wyobrażenia i podekscytowanie wygrywają i sprawiają że choć wakacje fajne to szkoła kusi atrakcyjnością. Chciałoby się mieć pewność, że ta szkoła faktycznie nie zabije ciekawości i indywidualizmu mojego dziecka. Nie wtłoczy jej w żadne sztywne ramy czy nie przypnie łatki niegrzecznego dziecka. Na ten moment mam jeden plan, nie patrzeć na oceny i porównanie w stosunku do innych. Będę ją wspierać w tym jaka jest nawet jeśli będzie to niewychowawcze w ocenie innych. Tyle, że nasza edukacja jest na poziomie jakim jest, więc niepewności jest przeogromna. Z pójściem do szkoły wiąże się mnóstwo dylematów. Od samego początku, najpierw wybór szkoły później wybór wyprawki. Jednym z pierwszych punktów który przychodzi do głowy jest tornister.W naszym kraju przyjęło się, że idealnym tornistrem na pierwsze lata jest sztywna duża skrzynka, Zamiast decydować się na jak najmniejszy poręczny i wygodny wielu rodziców wybiera wielkie często większe niż uczeń tornistry pierwszoklasisty.Kwestia usztywnianych pleców, regulowanych wyścielanych szelek jest bezdyskusyjna ale co dalej?Tornister powinien mieścić się pomiędzy ramionami a pasem dziecka, tylko wtedy dziecko może skompensować ciężar plecaka miednicą utrzymując prawidłową postawę.Jeśli plecak sięga niżej tzn że jest za duży a jego waga wymusza nienaturalną pochyloną w przód, szkodliwą dla kręgosłupa postawę  dziecka.Drugi równie ważny punkt to waga. I tu zasada prosta im lżejszy tym lepiej.A czym kierować się dalej?Tornister ucznia może przypominać te popularne u nas  modele ale może też wzorem nawiązywać do szkolnej teczki. Tyle, że kupno takiej w naszych warunkach to naprawdę trudna sztuka i wiąże się z wysoką ceną. Dziwnie zaakceptować, że wybór kończy się zanim się jeszcze zacznie ewentualnie tam gdzie zaczyna się kwestia finansowa. Tym bardziej, że tornister typu teczka przez wiele lat był wymagany w naszych szkołach, był też najpopularniejszy i zapewnia podobno lepsze rozłożenie ciężaru książek w stosunku do ciała dziecka.Zostaje estetyka.. i tu zaczyna się problem. Z jednej strony rozumiem, że producenci odpowiadają na potrzeby rynku a z drugiej jednak coraz popularniejszy skandynawski styl i wkradająca się w nasze życie minimalizm powinny dać do myślenia również producentom tornistrów.Zaczynamy więc poszukiwania i tu ykhm...no jest słabo nie ma co liczyć że wejdziesz do większego sklepu wyposażonego w plecaki i znajdziesz wybór czegoś nie przejaskrawionego. Szansa jest w internecie ale na polskich stronach trzeba naprawdę poszukać głęboko..W kwestii estetyki pozostaje jeszcze jeden ważny punkt, dziecko. Tornister ma być dla dziecka to jemu ma się on podobać i to ono ma z nim chętnie chodzić.Trzeba znaleźć kompromis między naszym poczuciem estetyki a tym co zapiera dech w piersiach naszego ucznia. Dodatkowo warto pamiętać, też o tym że nawet jeśli uda nam się wybrać wyjątkowo estetyczny wzór to w zderzeniu z wyborem kolegów z klasy już po rozpoczęciu roku szkolnego dziecko może przestać akceptować to na co zgodziło się wcześniej. Najczęściej na pierwszym miejscu będą ulubieńcy z filmów animowanych i tu zaczyna się zgrzyt. Moim rozwiązaniem była umowa zawarta z córką, w której ustaliłyśmy, że plecak wybieramy w miarę neutralny bez bohaterów bajek, natomiast pozostała część wyprawki może być w całości opakowana motywem ukochanej Krainy Lodu. Wydaje mi się to bardzo rozsądne jako, że łatwiej wymienić kredki czy piórnik na nową miłość niż plecak, który jednak jest sporym wydatkiem. Z czasem okazało się, że Jula sama zdecydowała że woli zabawkę z Krainy Lodu a przybory szkolne wybierze sobie inne.Jeune premierGenialne tornistry  belgijskiej marki  Jeune premier to właśnie jeden z tych tornistrów najbardziej na świecie spodobał się Juliannie. Wszystkie wykonane z najlepszej jakości materiałów z dużą dbałością o szczegóły. Niebanalne wzory i kolory które nie biją po oczach są kontrpropozycją dla popularnych kolorowych akcesoriów dla dzieci.Inspiracje ze świata, wyjątkiem jest nr.2  który możemy kupić na polskiej stronie nawet w rozsądnej cenie.1,  2,  3,  4,  5,  6,  7Tornistry dostępne w polskich sklepach internetowych..1,  2,  3,  4,  5, I typowe na naszym rynku tornistry1,  2, 3,  4,  5,  6,  7,  8Co wybierzemy my? Nie mam pojęcia z jednej strony Jula chciałaby plecak teczkę i bardzo jej się podobają z drugiej zakup takiej to dość spory koszt a wśród ogólnodostępnych plecaków upodobała sobie "Porządny Tornister" wzór kocham taniec dostępny w Rossmanie a zaprojektowany jak w zeszłym roku przy współpracy z Endo.Jako, że zeszłoroczny tornister Rossmana i Endo ma pozytywne opinie wśród tych, którzy się zdecydowali, a same grafiki Endo zawsze pozytywnie przyciągały moją uwagę, być może zaopatrzymy się w ten a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze wydamy na wymarzoną Elsę.

Czas pięknych miejsc

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Czas pięknych miejsc

Oświęcim dla blogujących mam vol.2

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Oświęcim dla blogujących mam vol.2

Pierwsze długie miesiące życia mojego wspaniałego syna to czas kiedy moja obecność była obowiązkowa. Miałam niewiele możliwości wyjścia gdziekolwiek bez mojego małego towarzysza. Trochę zmęczona czekałam już na odrobinę oddechu.Jak tylko Aleksander dorósł do zostawania na kilka godzin z kimś innym niż ja zaczęłam to wykorzystywać.Przez ostatnie lata zanim pojawił się Alek, Julianna była już dzieckiem które dawało sporo swobody. Odzwyczaiła mnie od wielu ograniczeń związanych z małym dzieckiem.To chyba jeden z najpoważniejszych minusów jakie widzę w dużej różnicy wieku miedzy dziećmi.Ciężko wrócić do pewnych rzeczy. Przyszedł moment kryzysu, kiedy bycie dla mojego syna jedyną osobą dającą stu procentowe ukojenie zaczęło być bardzo męczące i marzyłam o wyjściu gdziekolwiek na kilka godzin.Pamiętam tych kilka dni kiedy karmiąc go przeszukiwałam internet w poszukiwaniu możliwości zapisów na jakieś spotkanie dla blogujących mam, warsztaty o blogowaniu, czegoś co pozwoli mi poczuć że to jest dla mnie tylko dla mojego rozwoju.Sprawi że choć ta odrobina mojego czasu nie będzie związana z moim synem. W ten oto sposób znalazłam info o zapisach na Spotkanie blogerek w Oświęcimiu.Jak wybawienie, z jednej strony na tyle blisko, żeby wieczorem spokojnie wrócić a z drugiej na tyle daleko żeby spędzić cały dzień poza domem. Wymarzony oddech :)Wysłałam więc maila. I wyszło idealnie.28 czerwca Oświęcim trafiłam do sali multimedialnej w Centrum Żydowskim razem z kobietami które pierwszy raz widziałam na oczy.  Na szczęście wiele rzeczy nas mamy łączy dlatego nawiązanie porozumienie nie trwało długo.Dokładnie tam odbył się chyba najważniejszy etap tego spotkania.Spotkanie Oświęcim dla Blogujących mam, zorganizowane przez trzy dziewczyny Kasię Rudnicką z Kaslava.pl , Amelię Tylec z Mama Ahoj i Klaudię Zaczyńską z Potworkowa kraina to nie tylko czas na rozmowy przy kawie, ciekawe prelekcję czy upominki od sponsorów.Przede wszystkim to licytacje przedmiotów przekazanych od sponsorów, z których pieniądze miały wspomóc leczenie chorej na mukowiscydozę małej Agnieszki Słowik.Bardzo ciężka i nieuleczalna choroba, a koszty leczenia dziecka zrzucone w większości na rodzinę.Ogromnie się ucieszyłam, że organizatorki nie skupiły na prezentach dla uczestniczek a właśnie na wyszukaniu przedmiotów na licytację. Okazało się, że takie spotkanie poza motywem przyjemnego spędzenia czasu w gronie ciekawych ludzi może mieć drugi głębszy sens.Sam fakt , że do wylicytowanych na aukcjach kwot każda z mam dorzuciła jeszcze więcej zaokrąglając każdą kwotę na miarę swoich możliwości. świadczy o tym,  że spotkałyśmy się tam w jakimś szczególnym celu.  Fajnie było poczuć, że wszystkie razem staramy się jak najwięcej. W sumie uzbierałyśmy 2065 zł, kwotę która zaskoczyła nas wszystkie.Na początku spotkania dołączyła do nas mama Agnieszki, dzięki czemu organizatorki mogły przekazać w naszym imieniu kartkę pamiątkową oraz upominki przygotowane przez Tulakowo, Stella-felt oraz Pidida specjalnie dla tej małej dzielnej dziewczynki.Chwilę później czas na słodkości pyszny tort przygotowany przez Domowe Wypieki oraz pierniczki z logo spotkania. Potem przyszedł czas na coś wspierającego nasz rozwój i rozwój naszych blogów. Wykład na temat budowania wizerunku marki w internecie, który przygotował dla nas Andrzej Kozdęba, autor bloga JaMówię.to Każdy kto chciał dowiedzieć się czegoś w temacie mógł wyciągnąć naprawdę wiele cennych wskazówek. Wizerunek blogera od planowania jakim blogerem chciałbym być po uświadomienie nam, że najważniejsze jest to jak widzą nas inni w sieci, co niekoniecznie pokrywa się z tym jak widzimy się my. Do tego prelekcja przeprowadzona w dynamiczny ciekawy sposób bez nudy i ziewania u słuchaczek.  I pamiątkowe selfie o którym ja nic nie wiedziałam. Pozytywne spotkanie z pozytywnym kreatywnym człowiekiem.Dalsza część odbyła się w Cafe Bergson, kawiarni mieszczącej się  w ponad stuletnim domu. Wyjątkowy klimat i wnętrze. Wiele ciekawych  elementów wystroju. Do dyspozycji miałyśmy dwa pomieszczenia dzięki czemu organizatorki mogły zadbać o naszą linię. Przejście z antresoli na najniższy poziom domu pomogło nam spalić odrobinę tych kalorii, które dostarczyłyśmy do organizmu wraz z pysznym obiadem z Tawerny Villa Toscana w OświęcimiuTutaj w sali nieco pod ziemią :) odwiedzili nas prawnicy.I choć brzmi to trochę jak z powieści kryminalnej celem tej wizyty była raczej prewencja a nie realnie grożące nam konsekwencje prawne :). Maja oraz Marcin Mróz starali się jak najprostszym językiem przedstawić nam zagadnienia prawne związane z blogowaniem. Prawo własności tekstów czy zdjęć, możliwości jakie mamy w momencie gdy ktoś wykorzystuje naszą własność, jak legalnie wykorzystać zdjęcia czyjegoś autorstwa, skąd brać darmowe fotografie. Do tego wszystko informację na temat  konkursów loterii i zasad przeprowadzani konkursów na Facebooku.Udało się jasno i przejrzyście rozświetlić te strefy prawa które dotyczą blogowania.Następny etap to kosmetyczne spotkanie z marką Mary Kay i metamorfozy. Przedstawicielki firmy zaproszone na spotkanie zaprezentowały nam produkty, zaproponowały kilka przykładowych zabiegów jak np spa dla dłoni. Później parę słów o makijażu i o dbaniu o siebie. Podstawowe kroki i powody dla których musimy pamiętać o tych kilku chwilach dla siebie. Miałyśmy szansę wykonać sobie makijaż kosmetykami zaprezentowanymi na spotkaniu, niestety wielkiej metamorfozy nie było. Kosmetyki ciekawe, myślę że warto przyjrzeć się ich składom jeśli ktoś potrzebuje czegoś specjalnego. Na pewno na plus było prowadzenie spotkania. Energia, wiedza i dobre przygotowanie a do tego siła kobiecości bijąca od przedsiebiorczej kobiety stojącej przed nami.Drugim etapem metamorfozy były fryzury wykonane przez fryzjerki ze Studia Fryzur Cameleon. Ja osobiście nie oddałam im swoich włosów ale to tylko dlatego, że jako jedna z pierwszych wracałam do domu. Przyznam, że trochę żałuje bo moje włosy od zawsze żyjące własnym życiem być może miały szansę zostać ujarzmione w efektowną fryzurę. Niektóre dziewczyny przeszły jednak niesamowitą odmianę do tego stopnia, że długo musiałam zastanawiać się jak wyglądała Aneta z bloga Nasza droga do przed zmianą fryzury. I dopiero w domu na zdjęciach skojarzyłam wygląd przed ;) Na koniec spotkania przyszedł czas na pamiątkowe zdjęcia w wybranych koszulkach od koszulka.pl i selfie na które znowu się nie załapałam.. ;)Otrzymałyśmy też mnóstwo upominków od sponsorów spotkania oraz wylicytowanych przedmiotów. I powiem Wam, że kiedy zobaczyłam te torby nie wiedziałam co powiedziećI tu chcę bardzo podziękować Lidii z bloga Retromoderma.Dzięki Tobie mogłam spokojnie dojechać na miejsce i wrócić, opcja powrotu autobusem była by bardzo trudna.Wielkie dzięki!Zdjęcia które możecie zobaczyć wykonał dla nas Krzysztof Roszkowski Fotorosz.pl, Funpage Krzysztofa tu KLIKUczestniczki spotkania: Retromoderna TulakowomamaTynaMyLifeStyleMagdalena AchtelikMonika-JAusente dreams4 kilogramyMalaluuShe Mother i gilewska.pl  Nasza droga doi ja Mój mały świat Sponsorom, którzy przekazali przedmioty na licytację bardzo dziękuje. Razem mogliśmy zorganizować tą odrobinę pomocy.sire.pl,  Oillan,  posterilla.pl,  koszulka.pl,  Chocolissimo,  Rosarium Sklep Dla Włosomaniaczek, Always Polska,  Topgal Polska ,  Homedelight,  Wydawnictwo Babaryba,  Pidida,  Gołuchowska Manufaktura Mydła i Pachnidła AD.1558, 71 Prints,  MagneSowy, Inter Sp. z o.o.,  Karmelowe.pl, Skrzynka Smaku,  herbatczar.pl,  Nikka Candles & Soaps,  Towary Niezwykłe,  Manufaktura Czekolady,  Phytavie,  Wydawnictwo Naukowe PWN,  PartyLite,  Wydawnictwo Dwie Siostry, LOVI Karmienie miłością,  Buziak Style,  Ori Twój Sukces,  AKATJA,  Pampers Maluszkowi,  Nasza droga do,  Kangoo Wrap,  LennyLamb,  MamaPotrafi.pl,  posterilla.pl,  Anna Sękowska Fotografia dziecięca ciążowa noworodkowa rodzinna Bellove Moments,  Karot-ART Moda dziecięca i biżuteria,  Buciki Gucio,   petiteclub.pl,  Mamy dziecko,  yerbamarket.com,  Decovena,  Little Beetle,  Pracownia – CZARNA MAŁPA,  KING HOME,  MamiPapi showroom,  Szczęśniaki, Makalulu,  Elemele,  Torebesa, ByKokita,  Topgal Polska,  KillyS – Piękno w Twoich rękach,  Torebki Justyny K,  Lemon Art Gallery,  Butik Malucha,  Ori Twój Sukces,  Baby-Box,  Różana,  Ławeczka,  Polly Pattern,  Tulakowo,  Polka DOT baby,  HandMade Kasi,  Oczka w głowie,  Przygoda szycia,  HABU HABU,  Stella-felt,  Robótki z klasą,  Bialskie Cuda,  MINKY-owy Zakątek

Czas dla siebie

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Czas dla siebie

Potrzeba mi więcej czasu,tak dużo żeby zmieścić wszystkie pragnienia i marzenia.Pracując nad reorganizacją codzienności wpisuję w stały plan dnia czas dla siebie.Bez możliwości rezygnacji z tego punktu w planieOd kilku lat jestem mama, tą mamą która przez pewien czas wierzyła że mając dzieci musi rezygnować z siebie. Bo na to co moje nie ma miejsca w świecie opieki nad dzieckiem, problemów z codziennością. Teraz wiem, że całe to przekonanie to jedna wielka ściema.Choć nadal tak realna i żywa bo powtarzana przez nas, kobiety matki które same zostały tak nauczone.Jak długo można stawiać siebie na końcu za potrzebami innych członków rodziny. Kilka miesięcy a może lat zagryzać zęby czuć się pomijana zgubić gdzieś przyjemność życia. Po pewnym czasie każdą z nas dopadnie potrzeba zadbania tylko o siebie. Spełnienia choć kilku z tych pragnień, które siedzą gdzieś z tyłu głowy a które odganiasz miesiącami bo dziecko mąż rodzina.. Dopadnie i co z tym zrobisz zaakceptujesz i ruszysz z planem naprawy albo zamkniesz głęboko w sobie i tylko będziesz zagryzać zęby na co dzieńCholerne poczucie, w którym zostałyśmy wychowane , a nasze mamy miały wtłoczone do głowy. Dobra matka to ta która tak dużo poświęca. Im bardziej rezygnuje z siebie tym lepszą matką w oczach postronnych się staje bo to dla dzieci ich dobra dla trwałości rodziny. I tylko potem kiedy dogania nas frustracja poczucie beznadziejności już nikt z nami nie ma ochoty rozmawiać bo o czym skoro od lat my to dzieci a nasze Ja już przestało istnieć.Kobieta od dnia porodu nie może beztrosko podjąć niepopularnych decyzji. Wyjazd, spotkanie dłuższe wyjście bez dziecka. Zaraz usłyszysz ale jak to czy ono nie cierpi nie tęskni jak możesz zostawiać.Mogę i powinnam choć czasem tak trudno to zrobić wbrew mieszkającym w głowie chorym regułom macierzyństwa. Bo pójdziesz na zakupy i musisz bardzo się wysilić żeby pomyśleć na nich tylko o sobie. Chcesz wybrać się gdzieś na spotkanie to tysiąc myśli przytłoczy Cie, bo może jednak nie powinnaś zostawiać ich samych na cały dzień. Czasem nawet godzina u fryzjera potrafi być zbytnim luksusem bo po co i co za te pieniądze mogłabyś zrobić dla innych.A kilka lat minie i dzieci dorosną. Zajmą się budowaniem swojego życia. Nasze córki patrząc przez lata na nas będą powielać syndrom umęczonej poświęcającej wszystko matki albo buntować się i żyć skrajnie w drugą stronę. Synowie, czy nie będą wymagać podobnych zachowań od żony..  A my zostaniemy z tymi swoimi poświęconymi latami. Czy będzie jakaś szansa nadrobić zaczynać od nowa, nie mam pojęcia a co jeśli nie?A może lepiej pokazać im zdrowe reguły. Nauczyć że każdy jest ważny i dla każdego znajduje się w ciągu dnia czas.Jeśli chcesz być ciekawym człowiekiem musisz mieć kontakt z czymś poza domową codziennością.Jeśli chcesz cieszyć się macierzyństwem musisz mieć szansę na odskocznie.Jeśli chcesz być cierpliwą spokojną mamą to potrzebujesz oddechu od codzienności.Inni ludzie spotkania wyjazdy czy przyjemności wszystko to sprawia że rozwijasz się Ty i Twój potencjał. Nie dajmy się ograniczać do obowiązków i kilku społecznie zaakceptowanych przyjemności dla matek.Jeśli chcesz skacz ze spadochronem albo zrób tatuaż. Jeśli wolisz prawo jazdy to przestań odmawiać sobie tłumacząc, że ciągle są ważniejsze wydatki..Ciągle rezygnując z zajmowania się samą sobą dochodzimy do momentu kiedy potrzeby odepchnięte na bok wyłażą z każdego zakamarka naszego samopoczucia. To właśnie dlatego stajemy się sfrustrowane przemęczone zdegustowane i nerwowe. To właśnie najprostsza droga do złośliwości chamskich komentarzy i próby pokazania jaką jesteśmy super matką bo się poświęcamy.Najprostsza droga do zazdrości kobietom które dbają o siebie.Nie może być tak, że codziennie odmawiamy sobie czasu dla siebie albo dajemy sobie prawo do tych chwil kiedy już padamy ze zmęczenia. W miarę możliwości powoli z miesiąca na miesiąc, w miarę rozwoju naszych dzieci musimy szukać czasu dla samych siebie. W tym zagonieniu narzuceniu sobie miliona obowiązków. Bo jak można poznać siebie i swoje potrzeby bez spędzonych w samotności chwil. Kiedy tym naszym potrzebom damy dojść do głosu. Po kilku latach życia w przekonaniu że muszę być dobrą mamą a bycie dobrą mamą to zapatrzenie w dobro dziecka i rezygnacja z siebie musiałam zacząć oddychać i łapać kontakt robiąc coś więcej.Czas dla siebie każdego dnia.Punkt wyjścia, który pozwala zmienić nasze myślenie

Plusy przedszkola

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Plusy przedszkola

Czerwiec

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Czerwiec

Projekt matka

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Projekt matka

Karmię,  #karmię swobodnie

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Karmię, #karmię swobodnie

Chrzest Aleksandra

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Chrzest Aleksandra

To był taki dzień choć niby zaplanowany to niezaplanowany w ogóle.Przez tych kilka miesięcy przyzwyczaiłam się że mój syn nie lubi nowości i zmian.A tu Chrzest goście zamieszanie cała MszaW mojej głowie od samego rana siedziała tylko jedna myśl  "jakoś to przetrwać" Bałam się okropnie tego jak będzie wyglądać ten dzieńI zupełnie nie miałam głowy do niczego innego.Niedziela Aleksander ani minuty nie spał od rana, pomimo prób usypiania noszenia spacerów po osiedlu.Zaczynam Go ubierać a On tego tak nie lubi Ania z aparatem a ten pojękuje, kombinujemy tu korale tu mamby i smoczek w buzi.Brat dzwoni pyta o jakieś sznurówki,sznurówki?nie wiem o co chodzi ale w Krakowie to i w niedzielę kupi więc chyba wysyłam go do jakiegoś sklepu na D.Chyba bo dokładnie to nie pamiętam.Chciałam nakarmić Olka possał kilka razy chwycił niezwykle interesującą go tego dnia pierś i opryskał mlekiem pół mojej sukienki.. jedynej w której w razie czego mogłabym Go nakarmić bez rozbierania się do naga, dobrze że nie miałam czasu o tym za bardzo pomyśleć załamać się i marudzić.Julę mi Ania uczesała miejsca w samochodach dla brata zabrakło i znowu Ania ratuje przygarniając Go do swojego, ciasto od mojej mamy w drodze się rozpadło..Chrzestnych do kościoła poganiam bo proboszcz na papierki czeka..Do kościoła dotarliśmy z przemęczonym głodnym dzieckiem które nie potrafiło zasnąć ani spokojnie zjeśćNa szczęście w naszej parafii kościół ma dwa poziomy i schody :)I jeszcze dobrze wszystko się nie zaczęło a już ja z Aleksandrem wędrowaliśmy po schodach góra dół z charakterystycznym bujaniem tak ukochanym przez mojego syna.I zasnąłtak słodko że przespał całą Mszę na moich rękachCzas na odreagowanie przyszedł wieczorem, kiedy jeszcze na chwilę wszyscy zajrzeli do nas.Kolejny raz uratowała nas chusta,zapewniła mojemu synowi ukojenie, ciepło a chwilę później sen Za każdym razem doceniam bliskość a jednocześnie swobodę którą daje na ten kawałek materiału.Kilka ruchów a chwilę później mój mały chuścioszek śpi.To był szczególny dzień dla nasNie tylko rodzinna uroczystośćbo podejmując decyzję o sakramencie podjęliśmy decyzje jakie wartości chcemy przekazać dzieciom. Nie ważne czy kiedyś wiara będzie czymś istotnym w ich życiu i ile razy przestaną wierzyć. Zapomną przypomną sobie o niej i jak długo będą szukać swojego sposobu na wiarę, takie ich prawo podjąć własną decyzję w dorosłym życiuChodzi o pewne wartości które jeśli zostaną w ich sercach pozwolą im być Człowiekiem zawszeChrzest Aleksandra zatrzymany w kadrach dzięki Ani www.aniagrochal.pl 

Najszczęśliwsze dziecko w okolicy

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Najszczęśliwsze dziecko w okolicy

Wiosna

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Wiosna

Prawdziwe wyzwanie

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Prawdziwe wyzwanie

Nawet nie wiesz co potrafisz mamo

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Nawet nie wiesz co potrafisz mamo

Lek na całe zło

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Lek na całe zło

W krainie marzeń

MÓJ MAŁY ŚWIAT

W krainie marzeń

3 miesiace

MÓJ MAŁY ŚWIAT

3 miesiace