PUDEŁKO MAMY

Koniec urlopu macierzyńskiego. Co dalej?

Roczny urlop macierzyński ma swoje plusy i minusy. Niewątpliwie plusem jest to, że możemy być z dzieckiem przez cały jego pierwszy rok życia. Dzięki temu nie ominą nas ważne momenty. Pierwsze ząbki, raczkowanie, pierwsze kroki i pierwsze słowa. Jeszcze niedawno kobiety nie miały tego przywileju i bardzo wcześnie, bo już po 20 tygodniach od urodzenia, musiały wracać do pracy. Minusem jest jednak to, że  po tak długiej przerwie, często się zdarza, że niestety, ale nie ma do czego już wracać… Jedyne co czeka na mamę to wypowiedzenie. Zatem co zrobić gdy urlop macierzyński się kończy? Możemy pójść na zaległy urlop wypoczynkowy, ale wiadomo to tylko czasowe rozwiązanie. Możemy też pójść na urlop wychowawczy, ale z tego pieniędzy nie będziemy mieć. Możemy poprosić o zmniejszenie wymiaru czasu pracy i wtedy pracodawca nie może nas zwolnić przez 12 miesięcy. Ale czy mamy ochotę pracować w firmie gdzie nas nie chcą? Ja bym nie chciała. Możemy też zajść w kolejną ciążę – jak to zrobiła część moich koleżanek, ale wiadomo… zachodzimy w ciążę, bo chcemy mieć drugie dziecko, a nie dlatego, że jest to sposób na uniknięcie zwolnienia z pracy U mnie ten pomysł odpadał. O drugim dziecku nie myślimy. Znaczy ja myślałam jeszcze niedawno, ale wiadomo… od samego myślenia dzieci się nie biorą, a nawet jeśli to myśleć musi dwoje, a tu niestety… że tak powiem… nici z tego Zatem co mi pozostało? Powrót do pracy. Do nowej pracy, ponieważ z poprzednim pracodawcą rozwiązałam umowę za porozumieniem stron ze względu na zmianę miejsca zamieszkania. Z tego właśnie powodu musiałam szukać po 10 latach pracy w tej samej firmie, nowego zatrudnienia. Trudno jest zaczynać wszystko od nowa po tak długim stażu. Od czego zaczęłam? Od samodzielnego poszukiwania pracy. Pierwsze CV wysłałam jeszcze na 3 miesiące przed ukończeniem urlopu macierzyńskiego. Dlaczego? A to dlatego by nabrać pewności siebie, poznać zasady jakie panują na rozmowach rekrutacyjnych, nauczyć się lepiej odpowiadać na pytania, które często padają na wszystkich spotkaniach kwalifikacyjnych, by lepiej radzić sobie ze stresem. Jaki był tego efekt? Otrzymałam propozycję pracy już na pierwszej rozmowie.  Nie byłam jednak nią zainteresowana, bo nie chciałam jeszcze wracać do pracy. Te rozmowy traktowałam jako sprawdzenie samej siebie i polecam tę metodę wszystkim. Po kilku takich spotkaniach poczułam, że we właściwym czasie, ze znalezieniem pracy nie powinno być problemu. Tak więc po krótkiej rozgrzewce postanowiłam delektować się ostatnimi miesiącami, urlopu macierzyńskiego. Kiedy z dniem 3 sierpnia podpisałam rozwiązanie umowy o pracę straciłam prawo do ubezpieczenia zdrowotnego. Tak to jest jak się żyje w wolnym związku… Cóż nasz wybór Dlatego też zależało mi na zarejestrowaniu się w Powiatowym Urzędzie Pracy. Nie liczyłam na podsunięte pod nos gotowe oferty pracy, ale właśnie na ubezpieczenie. Nie liczyłam też na zasiłek dla bezrobotnych , bo wiedziałam, że nie przysługuje on osobom , które rozwiązały umowę o pracę za porozumieniem stron. I tutaj mam niespodziankę dla osób, które znajdują się w takiej sytuacji jak ja. Osoby które rozwiązały umowę o pracę za porozumieniem stron, ale z powodu zmiany miejsca zamieszkania mają prawo do zasiłku dla bezrobotnych. To było dla mnie miłe zaskoczenie. 700zł  drogą nie chodzi, a ponad tyle wypłacają przez 3 miesiące gdy staż pracy wynosi od 5 do 20 lat. Przez kolejne 3 miesiące jest to 80% tej kwoty. Biorąc pod uwagę, że nie liczyłam na nic, ucieszyła mnie decyzja Urzędu Pracy. Mimo to nie jest to kwota, która by mnie satysfakcjonowała biorąc pod uwagę, że zarabiałam znacznie więcej. Po  powrocie z wakacji postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i tym razem zacząć intensywnie i na poważnie szukać pracy. Po pierwszych kilku rozmowach rekrutacyjnych nabrałam dystansu i pewności siebie. Najwięcej dała mi do myślenia rozmowa, która trwała zaledwie kilka minut, a która zaczęła się od warunków zatrudnienia, czyli od wynagrodzenia jakie bardzo znana firma w Polsce mi zaoferowała, a mianowicie było to minimum! Praca w księgowości, wymagania spore, moje doświadczenie niemałe, a w zamian zaoferowano mi minimalne wynagrodzenie… Pomyślałam, że to się nie dzieje naprawdę i chyba ktoś żartuje. Próbowałam poprowadzić dalej tę rozmowę, ale usłyszałam, że skoro nie zgadzam się na takie warunki to tracimy czas. No cóż…. Szkoda. Tym bardziej, że wiązałam z tą firmą duże nadzieje, ale widać taką mają politykę pracy, nie szanują potencjalnych kandydatów na pracownika. Inne rozmowy były już znacznie przyjemniejsze. Na szczęście nie było ich wiele, bo na jednej z nich tak bardzo spodobałam się, że z rozmowy rekrutacyjnej wyszłam z umową o pracę. Długo dochodziłam do siebie po tym dniu, ale w końcu chyba już pierwszy szok minął. Szybko musiałam wziąć się w garść i zorganizować wszystko na nowo. Nie jest łatwo gdy nagle wszystko zmienia się o 180 stopni. Gdy trzeba powierzyć dziecko komuś innemu i wybrać żłobek czy niania? Gdy trzeba nagle wsiąść za kółko i odnaleźć się na zakorkowanych drogach dużego, nieznanego miasta. Gdy trzeba poradzić sobie z nowymi obowiązkami, z nowym rytmem dnia, pobudką o 5:30 zamiast o 9:00. Trzeba na nowo nauczyć się dnia, w którym mniej niż dotąd mojej ślicznej córki Plusem jest to , że ja i Le możemy zamiennie sprawować opiekę nad Niną, a pomocy potrzebujemy jedynie przez 6 godzin tygodniowo. Dzięki temu Nina ma nas przez cały czas i dodatkowo chwile na zabawy z innymi dziećmi. Kiedyś myślałam, że ten kto nazwał macierzyński urlopom musiał być mężczyzną, bo żadna kobieta nie powiedziałaby, że czuje się jak na urlopie. Teraz jednak gdy cały mój dzień Od 5:30 do późnych godzin wieczornych, zajęty jest mnóstwem dodatkowych obowiązków, a i tak wiele z nich nadal pozostaje zaniedbanych… przyznaję, że jednak było lightowo A gdzie tu do emerytury? ************** Inspiracją do dzisiejszego wpisu była Daria, która również niedawno wróciła do pracy. Daria jest również autorką bloga Zaraz wracam (klik) W każdy poniedziałek pojawi się post , którego inspiracją możecie być Wy. Wystarczy, że podrzucicie mi słowo klucz. Dzisiejszym było hasło „praca”. Szczegóły na profilu fanpage Pudełko Mamy (klik). Zapraszam! Artykuł Koniec urlopu macierzyńskiego. Co dalej? pochodzi z serwisu Pudełko Mamy.

PUDEŁKO MAMY

Protest matki przeciwko braku sprawiedliwości

Sprawiedliwość – nie ma jej, nie było i nie będzie… Ja wiem, że jedyne co mogę zrobić to ponarzekać… Może chociaż w ten sposób sobie ulżę? Jestem pewna, że są wśród Was takie, które przyłączą się do mojego protestu Młoda para stara się o dziecko. Jeśli mają szczęście udaje się od razu, jeśli nie to przed nimi droga do szczęścia, która wiele wymaga od przyszłych rodziców. No, ale tak szczerze… od kogo więcej? Tak! Od matki! To ona w pierwszej kolejności przechodzi szereg badań, to ją czeka mnóstwo wizyt, a i często różnego rodzaju zabiegów. Wszystko to jest mało przyjemne, a do tego stresujące i bardzo męczące. I gdzie tu sprawiedliwość ? Przychodzi czas, że udaje się! Są dwie kreski! No i teraz to dopiero się zaczyna… 9 miesięcy ciąży (niesprawiedliwości)! O ile wszystko jest w porządku to pół biedy, a co gdy ciąża jest zagrożona i trzeba leżeć? No to leżymy. Praca, dom, rodzina, życie intymne… wszystko schodzi na dalszy plan. I znowu stres, badania, badania i jeszcze raz badania. Nawet gdy ciąża przebiega prawidłowo to i tak lekarz prowadzący ciążę widzi nas, rozbierającą się, częściej niż nasz partner. To niesprawiedliwe! Mdłości, rozstępy, wypadające włosy, dodatkowe kilogramy, brzuch który przysłania nam wszystko, skurcze, napinający się brzuch, kopniaki od środka, opuchnięte stopy, problemy z cerą, ograniczona dieta, zakaz spożywania alkoholu… Jeszcze żeby tak nasz partner ulżył nam jednocząc się w tych trudach…. ale gdzie tam! Jest wieczór. Wspólnie zasiadacie przed telewizor by obejrzeć film, Ty wystawiasz mu pod nos stopy z nadzieją, że zrobi Ci masaż jak za starych dobrych lat i nawet się nie obejrzysz jak usłyszysz dźwięk otwierającego się piwa i odgłos zjadanych chipsów. Spoglądasz w jego kierunku oczami kota ze Shreka i co słysz? „Nie możesz. Jesteś w ciąży”. No kuźwa dobrze, że przypomniał! I kto musi znosić te trudy? Matka! To ma być sprawiedliwość? Dochodzimy do porodu… Tak, tak ja wiem, że są tacy ojcowie którzy decydują się być z nami w tym niezwykłym, ale i trudnym momencie. Trzymają za rękę i pozwalają obrzucać się wyzwiskami. To dla nas jednak za mało! Nie dość, że nie czują bólu to mało tego, prosto z porodówki biegną do pubu, do kumpli i świetnie się bawią do rana opijając nowo narodzone dziecko. A my matki? Do rana chodzimy… dobre sobie… próbujemy chodzić krokiem przypominającym krok świeżo upieczonego jeźdźcy konnego, po nieprzespanej nocy, w za dużej koszuli z podkrążonymi oczami, do tego wykańcza nas laktacja, cycki bolą, brzuch boli, macica boli, łeb pęka, dziecko płacze… Tracisz poczucie realności, nie wiesz czy jest dzień czy noc i jedyne nad czym się skupiasz to żeby nie pomylić i nakarmić własne dziecko, a nie koleżanki z łóżka obok. A ten Ci dzwoni i mówi jak to źle się czuje bo ma kaca… Albo przychodzi w odwiedziny rozgląda się po pokoju i z zachwytem mówi: „No! Jak w hotelu tu macie!”, a potem siada na krześle i zasypia…. bo jak twierdzi „tutaj panuje taka atmosfera, że od razu chce się spać”. Mało tego, po 3 dniach na sucharach i wodzie dostajesz  pierwszy szpitalny obiad, a ten Ci go wyje z talerza z okrzykiem radości „Ja! Ale masz fajnie! Obiad jak na koloniach! Będziesz go jeść?” No to już nawet nie jest brak sprawiedliwości, to są żarty! A potem to już niby z górki no nie? Tylko dom, dzieci, wiecznie niekończące się sprzątanie, pranie, ząbkowanie, wciąż nieprzespane noce, krzyki, płacze, obiady, kupy, zakupy… Jednym słowem URLOP macierzyński czyli tzw. niesprawiedliwość, bo przecież nasi biedni faceci muszą iść do pracy, a my możemy siedzieć sobie w domu. „Siedzieć w domu”… dobre sobie. Ja bym powiedziała , że niesprawiedliwość jest, ale po naszej stronie! Może zamieńmy się i niech oni „sobie siedzą” w domu, co nie? Jeszcze niech chodzą w ciąży i rodzą dzieci. My matki wiemy czym by to się skończyło – wyginięciem ludzkości A wiecie co jest najgorsze? Co jest największą niesprawiedliwością? Cały trud jaki wkładamy od samego początku, od starań o ciąże, badań, samej ciąży, poprzez poród i wychowanie dziecka do pierwszego słowa gdy pada…: „tata”. Pomyślałam sobie, to musi być przypadek! Ale gdy „tata” zaczęło być powtarzane całymi dniami na widok taty jak i mamy załamałam się… Mówię sobie „drugie słowo to będzie mama”. Aha… akurat! Nina zaczęła mówić „tato”. Nie zdziwię się jak odmieni słowo „tata” przez wszystkie przypadki, a na „mamę” wciąż będę czekać :/ Sprawiedliwości nie było nie ma i nie będzie! A na koniec żeby Cię jeszcze dobić usłyszysz: „Nie no cały tata z niej/ z niego!” ********** Inspiracją do dzisiejszego wpisu była autorka bloga MamaDa W każdy poniedziałek pojawi się post , którego inspiracją możecie być Wy. Wystarczy, że podrzucicie mi słowo klucz. Dzisiejszym było hasło „sprawiedliwość”. Szczegóły na profilu fanpage Pudełko Mamy (klik). Zapraszam! Artykuł Protest matki przeciwko braku sprawiedliwości pochodzi z serwisu Pudełko Mamy.

PUDEŁKO MAMY

Motywacja. Co zrobić gdy jej brak?

Motywacja… gdy jej brakuje umiera pasja. Do niedawna motywacja nie była mi potrzebna. Pisałam z zaangażowaniem. Kończąc jeden post myślałam już o kolejnym, a w tekstach nie brakowało poczucia humoru. Dziś tego nie czuję. Brakuje mi chęci, nie potrafię się zmotywować, a co dziwne nie brakuje mi pomysłów na nowe tematy, wciąż w głowie pojawiają się nowe. Dlaczego zatem z niechęcią spoglądam na leżącego w kącie laptopa? Nie założyłam bloga z myślą o konkurencyjności czy gonitwie w zdobywaniu popularności, niemniej jednak byłabym hipokrytką gdybym napisała, że nie zależy mi na słupkach, czyli statystykach, które pokazują jak wiele osób czyta moje teksty. I właśnie to jest dla mnie sukcesem – Wy! Kolejni czytelnicy i nowe komentarze. Ostatnio jednak słupki są niższe. Dlaczego? No właśnie… Brak motywacji = brak publikacji nowych tekstów, a skoro na blogu cisza to i Wasze wizyty są rzadsze. Zniechęca mnie też to co widzę w tym wirtualnym świecie, nie do końca wszystko mi się podoba. Wciąż wałkowane są te same tematy. Niekiedy pojawiają się akcje i posty, które na celu mają głównie nabicie statystyk, a nie pomoc innym. Pisanie tekstów na tematy kontrowersyjne, chwytliwe, bo akurat wszędzie o tym głośno to trzeba dołożyć coś od siebie. Taki temat przecież wywoła gorącą dyskusję w komentarzach. To nie dla mnie… Nie potrafię i nie chcę pisać na takie tematy. Denerwuje mnie też zakłamanie niektórych blogerek. Wszystko takie piękne i idealne… podczas gdy u mnie w domu burdel na kółkach. Lans, lans i jeszcze raz lans! Szkoda tylko, że ten wykreowany obrazek często różni się od tego rzeczywistego. I kłamstwa! Jedna ze znanych mi blogerek ostatnio okazała się oszustką. Została zdemaskowana, choć działała w ten sposób od roku. A ja naiwnie wierzyłam, że jest chora! Brałam udział w akcji, którą zapoczątkowała! I po co jej to było?! By osiągnąć popularność? Bycie chorym na raka jest trendy i cool? Dotknęło mnie to bardzo, zwłaszcza, że widziałam jak odchodzi chora na raka matka. Naprawdę chciałaby być na jej miejscu? Jakby tego było mało sama angażowała się w pomoc chorym dzieciom licytując na aukcjach z których dochód miał iść na pomoc dzieciom. Szkoda tylko, że za wylicytowane rzeczy okazała fałszywe dowody wpłaty. Kobieta, która sama jest mamą. W głowie się nie mieści! Przesyłki oczywiście odebrała, ale pieniędzy nie wpłaciła…  Konto na IG już zniknęło, blog i fanpage też. I co z tego? Sprawa ucichnie, a ona za jakiś czas pewnie jeszcze wróci. Jeśli tak wygląda w blogowaniu droga do sukcesu, to ja go nie odniosę… To wszystko sprawiło, że zabrakło mi chęci i motywacji. W dodatku frustrują mnie moje ulubione blogerki. Gdy widzę jak moje blogujące koleżanki praktycznie codziennie lub co drugi dzień wrzucają nowe testy na bloga… Jak Wy to robicie? Nie czujecie wypalenia? Nie brakuje Wam motywacji i chęci? Wciąż prowadzicie bloga na pełnych obrotach? Jeśli tak to może ja po prostu do tego się nie nadaję? Pudełko Mamy miało być odskocznią, a ostatnio coraz częściej to od niego uciekam. Miałam nie ścigać się, a jednak zależy mi by nie odstawać w jakości , treści i formie. Nie czytam innych blogów, nie komentuję innych postów, nie udzielam się w nominacjach i konkursach, rzadko a nawet prawie wcale nie biorę udziału w akcjach innych blogerek, nawet tych ulubionych. To pewnie mój błąd. Powody? Takie same jak te wymienione wyżej. Skupiam się ostatnio na tu i teraz, bo wiem, że być może niedługo będę musiała wrócić do pracy i czas spędzany z Niną zostanie mi bezpowrotnie zabrany. Ubolewam nad tym… Wykorzystuję każdy dzień na byciu z córką. Ona tak bardzo zmienia się ostatnio! Tyle nowych umiejętności! I już wie co chce robić w życiu! Postanowiła zostać kaskaderem i codziennie przyprawia mnie o zawał serca pokazując nowe sztuczki. Życie na krawędzi – tak można opisać ostatnio życie Niny.  A tak na serio to z jednej strony boję się, że coś mnie ominie, a z drugiej obawiam się, że nie znajdę pracy. Do tego blog, który ostatnio zaniedbałam i wakacje, które mnie rozleniwiły… Tegoroczne lato było czasem, który starałam się maksymalnie wykorzystać na byciu z rodziną. I tak oto straciłam zapał… Jak go odzyskać? :/ Artykuł Motywacja. Co zrobić gdy jej brak? pochodzi z serwisu Pudełko Mamy.

PUDEŁKO MAMY

Życie to pudełko pełne czekoladek…

Forrest Gump powiedział: „Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, co Ci się trafi”. Niezwykle trafne spostrzeżenie… Kiedy cofam się pamięcią do chwil gdy wszystko wydawało się być takie beznadziejne i przewidywalne, nie mogę wyjść z podziwu jak bardzo moje życie mnie zaskoczyło swoim scenariuszem. Życie to jest niewątpliwie wielkie pudełko czekoladek. Sięgamy po te, które kuszą swoi  wyglądem, a w zamian dostajemy gorzki smak. A niekiedy ta niepozorna, zwykła czekoladka jest tą, która zachwyca już samym zapachem kryjąc w środku słodycz, której długo poszukiwaliśmy. Każda napotkana osoba w naszym życiu jest taką czekoladką – zagadką, wszystko to co nas spotyka, każdy jeden – na pozór zwykły dzień, każda decyzja, czyjeś spojrzenie, niespodziewany telefon, wiadomość od kogoś z kim nie rozmawialiśmy od lat, chwila gdy na teście ciążowym odkrywamy dwie kreski, zdrada bliskiej osoby, niepokojąca diagnoza lekarska, wygrana w lotto, rozstanie, nowa miłość… Każde z tych zdarzeń może być chwilą, która nas całkowicie zaskoczy, taką na którą nie byliśmy przygotowani, która wywróci nasze poukładane życie do góry nogami dosłownie w ułamku sekundy. Nie wiemy co każde z tych wydarzeń kryje w sobie, czym nas zadziwi i czy będzie to wspomnienie do którego będziemy wracać czy o którym będziemy woleli zapomnieć. To właśnie jest esencja smaku pudełka z czekoladkami. Gdyby nie to, że życie potrafi zaskakiwać, to czy warto byłoby żyć? Bo przecież nie chodzi o to, by zawsze było słodko, bo gdyby nie gorycz życia nie wyciągalibyśmy wniosków z tego co się wydarzyło, nie dążylibyśmy do realizacji planów i przestalibyśmy się rozwijać. Niepowodzenia są naszym kołem napędowym do tego by nie stać w miejscu, a słodkie chwile nagrodą za wytrwałość. Musimy wierzyć w to, że pomimo iż pudełko jakim jest nasze życie, serwuje zbyt długo te gorzkie smaki, to przecież gdzieś w tym zbiorze są te słodkie chwile, które czekają na nas i na właściwy moment. Pudełko kojarzy mi się też  z czymś magicznym, tajemniczym i bardzo osobistym. To takie miejsce do którego chowamy to co dla nas najcenniejsze. Coś jak „Pudełko Niny” , o którym Wam pisałam. Takim miejscem dla mnie jest mój blog. Nie bez powodu nazwany właśnie Pudełkiem Mamy. Chowam tu wspomnienia, doświadczenia, emocje i wiele chwil zatrzymanych w tekstach i na fotografiach. Wszystko to jest dla mnie pamiątką do której chętnie wracam. Pudełko Mamy jest pudełkiem, którym dzielę się z Wami, a dzięki Waszym odwiedzinom i komentarzom, Wy także stajecie się częścią tego magicznego i bardzo ważnego dla mnie miejsca. Ten blog ma być pudełkiem z którego każda z Was, może wyjąć to czego w danej chwili potrzebuje, bo znajdzie tu chwile refleksji, zadumy i radości, a także wsparcie i porady oparte na naszych doświadczeniach. Ten blog to pudełko dla każdej kobiety i dla każdej mamy. To, że będę prowadzić bloga…. zaskoczyło samą mnie Nie spodziewałabym się tego po sobie To jedna z tych czekoladek w moim pudełku życia, która sprawiła mi wielką niespodziankę. Jaki ma smak? Hmmm…. trudno powiedzieć. Raz smakuje mi bardziej innym razem mniej Największą niespodzianką jednak dla mnie jest to co dzieje się teraz, to że spotkałam Le w momencie gdy wydawało mi się, że do końca życia będę już sama. To było takie oczywiste, że moje życie nie ma szans na zmianę… A czekała mnie największa ze zmian. Nowe miasto, nowy dom, rola mamy. To najlepsza czekoladka z całego pudełka! Chcę się nią delektować jak najdłużej. I oby nigdy nie utraciła swojej słodyczy Życzę Wam aby Wasze pudełka czekoladek dostarczały Wam wielu ciekawych i niespodziewanych doznań. Niech życie nieustannie Was zadziwia! Miejcie jak najczęściej zaskoczone miny, tak jak ja na zdjęciu… Spotkać na drodze małpę, która zmierza w Twoim kierunku, a która w Twoich wyobrażeniach miała mieć kilka centymetrów…? BEZCENNE! Artykuł Życie to pudełko pełne czekoladek… pochodzi z serwisu Pudełko Mamy.

Roczek Niny – moje święto!

PUDEŁKO MAMY

Roczek Niny – moje święto!

PUDEŁKO MAMY

Kobiecość niejedno ma imię. Ile nas tyle jej twarzy

Kobiecość niejedno ma imię i niejedno ma oblicze. Niedawno pisałam Wam o byciu sexy mamą w poście pt.: Sexy mama? To ja! Otrzymane słowo klucz mogłoby trochę nawiązywać do poprzedniego tematu, ale kobiecość to coś znacznie więcej niż bycie sexy. A co dokładnie kryje się pod tym pojęciem? Gdyby zadać pytanie każdej z nas, to pewnie uzyskałabym mnóstwo różnych wypowiedzi, bo każda z kobiet jest inna, a co za tym idzie kobiecość w naszym rozumieniu przybiera twarz nas samych. Zatem ile nas tyle samo różnych twarzy kobiecości? Na przestrzeni lat nasza kobiecość bardzo się zmieniła. Co innego oznaczała ona dla naszych babć, a co innego dla naszych mam. Jeszcze czym innym jest dla nas dziś. Kobiecość nie tylko oznaczała co innego, ale i miała swoje określone prawa, zakazy i nakazy. Dziś kobiety są wyzwolone. To nie tylko żony i matki, to także kobiety na stanowiskach niegdyś przeznaczonych wyłącznie mężczyznom, a rola matki i żony nie przeszkadza nam w zdobywaniu nowych doświadczeń i wysokich pozycji zawodowego. Udowodniłyśmy, że śmiało możemy konkurować z mężczyznami w tzw. „męskich zawodach”. Mało tego… możemy z nimi wygrywać! Nie tylko na polu zawodowym przejęłyśmy rolę mężczyzn. Często to my kobiety robimy ten pierwszy krok w nawiązaniu nowej relacji z mężczyzną. Przestałyśmy czekać na ruch z drugiej strony, przestałyśmy dawać się uwodzić. Już nie udajemy kokietek, teraz to my zdobywamy i porzucamy. Kiedyś było to nie do pomyślenia! A jak wygląda kobiecość w związku? Często kobiety zarabiają lepiej niż ich partnerzy, przez co stają się niezależne. To daje im poczucie bezpieczeństwa i silnej pozycji. Związek się rozpada? Małżeństwo przestaje się układać? Dzisiejsza kobieta często w takich sytuacjach podejmuje szybką decyzję bo wie, że poradzi sobie w życiu bez mrugnięcia okiem. Nasza kobiecość jest na tyle silna, że może równać się z męskością. Dzisiejsze kobiety to nie tylko silne singielki, to często samotne matki, które z powodzeniem radzą sobie z obowiązkami jakie spadły na nie bo tzw. „męskość” nie stanęła na wysokości zadania. Co sprawiło, że tak bardzo zmieniła się nasza kobiecość? Z delikatnej, niezaradnej, kruchej wręcz kobietki, potrzebującej silnego, męskiego ramienia, przeobraziłyśmy się w  silną, niezależną, często nawet wyrachowaną kobietę z zasadami, dla której mężczyzna przestał być „Bogiem”.  Szanujemy i kochamy naszych mężczyzn, ale nasz partner stał się dla nas dokładnie tym co oznacza pojęcie „partner” – żyjemy na równych zasadach, wymagamy by nas również szanowano, by nas zauważano i doceniano. Nasze zdanie w końcu zaczęło się liczyć! Nie tylko w naszych domach mamy coś do powiedzenia, ale nasz głos słyszany jest na całym świecie. Wypowiadamy się w kwestiach politycznych i sprawach tego świata. Podejmujemy ważne decyzje. Czy to kryzys męskości jest tego powodem? Czy może to, że przez lata nasza kobiecość ograniczała się do roli uległej i podległej swojemu mężczyźnie kobiety, której miejscem był jedynie dom i dzieci? I gdybym zatrzymała się w tym miejscu to wszystko byłoby pięknie… Jestem jak najbardziej za tym aby rola kobiety nie ograniczała się jedynie do rządzenia w kuchni, ale boję się jednocześnie o to, że przekroczymy pewne granice i utracimy to co mamy najcenniejsze: KOBIECOŚĆ, która jest naszą SIŁĄ! Drogie kobiety! Nie stańmy się bardziej męskie niż sami mężczyźni. Dziś kobiecość nie kojarzy się już z subtelnością. Czy to źle czy dobrze? Może zatraciłyśmy to co miały nasze matki i babcie? Być może stajemy się zbyt męskie? Być może zamiast przyciągać mężczyzn stałyśmy się zbyt podobne do nich? Stajemy się konkurencją i zagrożeniem dla mężczyzn, przejmujemy często ich rolę łowcy i zdobywcy. Nie kusimy już gdy zakrywamy nasze krągłości ubierając się jak facet w  koszule, garnitury i spodnie „bojówki”. Spotykam kobiety, które przeklinają i do tego ostentacyjnie palą papierosa. Ten widok nijak się ma do niezwykle kobiecej Sharone Stone z „Nagiego instynktu. Patrząc na Sharone wielu mężczyzn chciało być tym papierosem w jej ręce, patrząc niekiedy na nas, wielu panów niestety, ale ma ochotę uciec… Zatem uciekamy od tych utartych, być może stereotypowych atrybutów kobiecości? Może jednak warto pamiętać by w walce o równouprawnienie zachować granice pomiędzy kobiecością i męskością? Walczmy o swoje miejsce, ale pozostańmy nadal delikatne, pełne gracji i subtelności. Pozwólmy się zdobywać, nie zapominajmy o swoim wdzięku, przestańmy być dla mężczyzn kumplem, z którym można wyjść na piwo i pogadać. Bądźmy dla nich tym o czym marzą, a nie czego się boją. *************** Inspiracją do dzisiejszego wpisu była Ania Waligóra Aniu, Twoje „słowo klucz” zmotywowało mnie do zastanowienia się nad swoją kobiecością. dziękuję W każdy poniedziałek pojawi się post, którego inspiracją możecie być Wy. Wystarczy, że podrzucicie mi słowo klucz. Dzisiejszym było hasło „kobiecość„. Szczegóły na profilu fanpage Pudełko Mamy (klik). Zapraszam! Artykuł Kobiecość niejedno ma imię. Ile nas tyle jej twarzy pochodzi z serwisu Pudełko Mamy.

PUDEŁKO MAMY

Sexy mama? To ja!

Sexy mama? A kto to taki u diabła? Czy to może te wszystkie celebrytki, które pokazuje się nam w mediach i stawia za wzór? Dbałam o swój wygląd w ciąży, staram się również dbać o niego teraz, choć czasu na to mam zdecydowanie mniej. Ale wkurzają mnie obrazki z kolorowych gazet, odstawionych mam celebrytek, które są wychwalane i przedstawiane nam jako wzór do naśladowania. Zdjęcie z plaży młodej mamy, jej łaski brzuch, a pod spodem komentarz: „Tak powinien wyglądać brzuch po porodzie”. Sorry! Ale nie uważam, że właśnie tak powinien wyglądać. Mój wyglądał jakbym nadal była w ciąży przez co miałam ochotę zrobić sobie sesję zdjęciową, której nie zdążyłam. Nikt by nie zauważył różnicy, naprawdę. Jeśli kogokolwiek można by postawić za wzór mamy zaraz po porodzie to uważam , że świetnym przykładem jest Księżna Kate. Ona nie wstydziła się wyjść do fotoreporterów w sukience która podkreślała wciąż zaokrąglony brzuszek. Ale czy to może być sexy? Ja uważam, że tak! Wyglądała pięknie i widać było, że jest szczęśliwa. To my decydujemy o naszym samopoczuciu i naszej wartości. Jeśli będziesz czuć się sexy to inni też tak będą Ciebie postrzegać. Niestety brutalna prawda jest taka, że sporo mam zapomina o sobie przez co bardzo zaniedbuje swój wygląd i to nie jest kwestia pieniędzy. Rodzi się dziecko i trach! Wszystko się zmienia. Niektóre kobiety zapominają, że wciąż mogą wyglądać atrakcyjnie i czuć się sexy pod warunkiem , że zadbają o to. I wcale nie musimy za wzór brać tych wszystkich znanych mam i nie musimy stawać na głowie by robić się na bóstwo zaraz po urodzeniu dziecka. Dajmy sobie czas na oswojenie się z nową sytuacją. Czy zaraz po porodzie nie mamy prawa mieć dodatkowych kilogramów, zmęczonej twarzy i dresu na sobie? Czy naprawdę musimy mieć płaskie brzuchy, wkładać szpilki, sukienki, pamiętając jednocześnie o pełnym makijażu i nienagannej fryzurze? Czy tylko wtedy mamy prawo czuć się sexy? Pomijam już fakt, że pewnie większość mam celebrytek może sobie pozwolić na fryzjerów, kosmetyczki, drogie ubrania i co najważniejsze nianie do dzieci, bo przecież trzeba mieć jeszcze czas aby ten swój „sexy look” ogarnąć, ale skąd ten nasz zachwyt nad nimi się bierze? Patrzymy w lustro i przecież widzimy, że nie wyglądamy jak z okładki gazety, to dlaczego lajkujemy i komentujemy „Wow! Super, ekstra!”, „Tak promieniejesz, macierzyństwo ci służy”… No ja nie iem komu służą nieprzespane noce? Kolki? Ząbkowanie? Odpieluchowanie? Odstawianie od piersi? Robicie to z uśmiechem na twarzy? Macie wtedy czas na „sexy loox”? Pewnie, że nie! Aby czuć się sexy wystarczy, że wciąż będziemy rozpieszczać same siebie i mimo nadmiaru obowiązków trzeba postarać się na znalezienie odrobiny czasu dla siebie. Spróbujmy znaleźć chwilę na ćwiczenia, na choć jedno wyjście, raz  miesiącu do fryzjera czy do  kosmetyczki, na znalezienie okazji by jednak ten codzienny dres zamienić na ładną sukienkę. Jest coś w tym, że czujemy się wtedy bardziej wyjątkowo. Ale przecież nie da się tak 24 na dobę! I wiecie co? Tym wszystkim gwiazdom też się to nie udaje, tylko wciska się nam kłamstwa, bo one nigdy nie pokazują się bez makijażu. Jeśli już zostaną gdzieś przypadkiem sfotografowane to wtedy jest wielkie poruszenie i ogólnonarodowe dziwienia „Jak tak można wyglądać”?! A jak postrzegają nas mężczyźni? Czy dla nich mama może być sexy? I nie mówię tu o naszych facetach, ale nie macie wrażenie, że ktoś zwraca na Was uwagę i spogląda z zainteresowaniem, które nie słabnie nawet gdy zobaczy w pobliżu Was waszego partnera, ale znika od razu w momencie gdy wasze dziecko podbiega do Was i woła „mama”? Dlaczego mężczyźni nie boją się konkurować z innym facetem, ale na widok dziecka uciekają gdzie pieprz rośnie? A przecież my mamy jesteśmy bardziej sexy! Oto dowody: Mamy większy biust! (no dobra chyba że po 2 latach przestajemy karmić piersią, to nie… ale za to 2 lata nasz dekolt rządzi ;)) Po porodzie mamy zdecydowanie bardziej zaokrąglone biodra. A przecież mężczyźni to lubią! Przykład? Kim Kardashian. Jakies jeszcze wątpliwości? Jak nikt potrafimy opatrzyć rany. Do tego przytulimy i jeszcze zaśpiewamy ulubioną piosenkę. Którego mężczyzny nie pociągają pielęgniarki? Temperatura 37 to dla nas stan podgorączkowy ale wiadomo, że dla mężczyzny to stan niemal agonalny. Kto lepiej zajmie się chorym, wręcz umierającym mężczyzną niż doświadczona matka, dla której nawet 39 to pestka? Ogarnie dom, zakupy, dzieci, chorego faceta i jeszcze mu do łóżka przyniesie śniadanie! Jako matki mamy w sobie więcej empatii, zrozumienia i wyrozumiałości. Potrafimy słuchać nawet tych najbardziej niestworzonych historii i każdą z nich potrafimy się zachwycić. „Taaaaaką rybę złowiłem!” Potrafimy ekscytować się na widok nowych zabawek, a który facet tego nie potrzebuje? Czy gotując nie wyglądamy sexy? Lekko zmęczone, ocieramy pot ręką z czoła, próbujemy naszego dania i niechcący wtedy nasz pyszny sos spływa na nasz dekolt… Na filmach to działa! W domu też powinno Kobieta- matka przetrwa wszystko. Niczego się nie boi, z każdym problemem sobie poradzi. Czy taka siła nie jest sexy? Pamiętajcie drogie mamy. Kij w oko wszystkim tym odpicowanym celebrytkom. Nie trzeba wyglądać jak one by czuć się sexy, ale pamiętajmy, że o siebie musimy dbać! Zawsze! Nie zaniedbujmy siebie i naszych partnerów. Zalotny wzrok naszego mężczyzny to najlepszy dowód na to , że wciąż jesteśmy sexy. Nie zmarnujmy tego! A oto najlepszy dowód na to, że mama może być postrzegana jako kobieta seksowna. Strzeżcie się wszystkie! Przystojny Joseph Gordon-Levitt juz na Was czyha  https://www.facebook.com/JoeGordonLevitt/videos/vb.192551487435190/1059224357434561/?type=2&theater Artykuł Sexy mama? To ja! pochodzi z serwisu Pudełko Mamy.

Droga do zapomnienia drogą do szczęścia?

PUDEŁKO MAMY

Droga do zapomnienia drogą do szczęścia?

La donna è mobile, czyli kobieta zmienną jest

PUDEŁKO MAMY

La donna è mobile, czyli kobieta zmienną jest

A na starość chcę być sama...

PUDEŁKO MAMY

A na starość chcę być sama...

Gdy wszystko się kończy i czas spakować walizkę

PUDEŁKO MAMY

Gdy wszystko się kończy i czas spakować walizkę

Gdy nasze dziecko rozwija się wolniej... Przełom!

PUDEŁKO MAMY

Gdy nasze dziecko rozwija się wolniej... Przełom!

Dzień Ojca. Dzień, który dotąd dla mnie nie istniał

PUDEŁKO MAMY

Dzień Ojca. Dzień, który dotąd dla mnie nie istniał

Nie być jak Scarlet O'Hara! Czyli jak zwalczyć prokrastynację?

PUDEŁKO MAMY

Nie być jak Scarlet O'Hara! Czyli jak zwalczyć prokrastynację?

Jestem dumna!

PUDEŁKO MAMY

Jestem dumna!

Cisza, której dźwięk burzy ściany

PUDEŁKO MAMY

Cisza, której dźwięk burzy ściany

Pierwsze tygodnie w nowym świecie. Jak uchronić noworodka przed dodatkowym stresem?

PUDEŁKO MAMY

Pierwsze tygodnie w nowym świecie. Jak uchronić noworodka przed dodatkowym stresem?

A czy Ty jestes Power Mamą? Życzę Ci byś nigdy nie musiała nią być...

PUDEŁKO MAMY

A czy Ty jestes Power Mamą? Życzę Ci byś nigdy nie musiała nią być...

Codzienność z dzieckiem to niezła zabawa. Aby ją przetrwać trzeba być kreatywnym

PUDEŁKO MAMY

Codzienność z dzieckiem to niezła zabawa. Aby ją przetrwać trzeba być kreatywnym

Poczuj się jak bohater filmu Tarantino. Posprzataj, otrzep ręce i poczuj satysfakcję

PUDEŁKO MAMY

Poczuj się jak bohater filmu Tarantino. Posprzataj, otrzep ręce i poczuj satysfakcję

Dobry moment na odstawienie dziecka od piersi. Czy istnieje? Kiedy przestać karmić piesią?

PUDEŁKO MAMY

Dobry moment na odstawienie dziecka od piersi. Czy istnieje? Kiedy przestać karmić piesią?

Dzień Matki. Zupełnie inny niż wszystkie...

PUDEŁKO MAMY

Dzień Matki. Zupełnie inny niż wszystkie...

Wolność to stan umysłu. Zdecyduj jakim chcesz byc ptakiem

PUDEŁKO MAMY

Wolność to stan umysłu. Zdecyduj jakim chcesz byc ptakiem

Ospa u niemowląt. O tym jak wyglądała nasza historia zmagań z chorobą

PUDEŁKO MAMY

Ospa u niemowląt. O tym jak wyglądała nasza historia zmagań z chorobą

Być mamą + konkurs!

PUDEŁKO MAMY

Być mamą + konkurs!

Przyjaciółka z ogłoszenia. Tak blisko...

PUDEŁKO MAMY

Przyjaciółka z ogłoszenia. Tak blisko...

To jednak ojciec jest lepszym rodzicem. Sprostowanie i oficjalne przeprosiny

PUDEŁKO MAMY

To jednak ojciec jest lepszym rodzicem. Sprostowanie i oficjalne przeprosiny

To matka jest lepszym rodzicem. Smutna prawda o ojcach

PUDEŁKO MAMY

To matka jest lepszym rodzicem. Smutna prawda o ojcach

Uśmiech, który może skrzywdzić

PUDEŁKO MAMY

Uśmiech, który może skrzywdzić

Kiedy słyszę słowo "uśmiech", przed oczami mam obraz mojej pięknie uśmiechniętej córeczki. Nie ma dla matki niczego cudowniejszego jak ten moment. To co zapamiętujemy do końca życia, to pierwszy krzyk i wesoła twarz naszego dziecka. Dlatego nie pozwólmy nikomu zniszczyć tego szczęścia!Mogłabym napisać wyłącznie o uśmiechu, dzięki któremu rodzi się miłość. Pierwsze spojrzenie, uśmiech, błysk w oku, to coś... Czy to  nie od uśmiechu wszystko się zaczyna?Lub też o tym, że dzięki niemu możemy zacząć dzień w lepszym nastroju. Zamiast się złościć na cały świat i ludzi dookoła, zacznijmy się do nich uśmiechać! Jestem pewna , że znajdą się tacy którzy go odwzajemnią. Uśmiech to cudowna forma kontaktu w każdym języku.A może o uśmiechu, który pojawia się na Waszej twarzy przy okazji wspominania przeszłości? Albo o kilku ciekawych faktach na temat uśmiechu, na przykład o tym, że:Badania wykazują, że uśmiechamy się częściej gdy jesteśmy w towarzystwie niż gdy jesteśmy sami. Dzięki uśmiechowi łatwej nawiązujemy kontakty i więzi. Na żarty opowiedziane w grupie zawsze ludzie reagują głośniejszym śmiechem niż na te przeczytane w samotności. Uśmiech powoduje wydzielanie endorfin w mózgu. Uśmiechajmy się zatem jak najczęściej! Nawet jeśli miałby to być sztuczny uśmiech ;)Podczas śmiania się szybciej oddychamy, a co za tym idzie zwiększa się dotlenienie krwi. Czyli śmiech to zdrowie :)Dwie grupy mięśni są odpowiedzialne za uśmiech. Aby przekonać się czy ktoś uśmiecha się do nasz szczerze, zwróćcie uwagę na mięśnie oczu. Jeśli w kącikach oka pojawiają się zmarszczki możecie być pewni, że to szczery uśmiech.Naukowcy również dowiedli tego ( z pewnością to byli amerykańscy naukowcy, ich badania a często sam przedmiot badań bywa zaskakujący!) , że w mózgu istnieją "neurony lustrzane", które powodują, że na widok uśmiechniętych ludzi sami zaczynamy się uśmiechać. Zatem uwaga! Uśmiech jest zaraźliwy! Zrzędy i marudy niech się maja na baczności!Mogłabym te wszystkie wątki rozwinąć znacznie bardziej, ale wiecie co przychodzi mi na myśl gdy myślę o uśmiechu mojej córki? Zaraz po wielkiej radości jaką odczuwam na jej widok przychodzi strach. Boję się o to, że ktoś zechce ją skrzywdzić. Chciałabym Was przestrzec i uzmysłowić Wam jak wiele od Was zależy, by w przyszłości fałszywy uśmiech nie zwiódł Waszego dziecka.Wiecie, że TYLKO co dziesiąty rodzic podejmuje z dzieckiem rozmowę na temat seksu, aby zapobiec w ten sposób wykorzystaniu seksualnemu? Uważam, że z dzieckiem należy rozmawiać na ten temat i mówić mu, że  seks to miłość, że wiąże się z odpowiedzialnością, dojrzałością i ludźmi dorosłymi. Mam nadzieję, że czasy gdy opowiadało się, że dzieci przynosi bocian, albo, że znajduje się je w kapuście dawno minęły, a rodzice podchodzą do tematu na poważnie. Dzięki temu, dziecku łatwiej będzie rozpoznać ewentualne zagrożenie. Nikt nie wmówi mu krzywdząc je, że to jest właściwe. Będzie potrafiło rozpoznać różnice między dobrym, a złym dotykiem. Nie ma nic złego w tym jeśli powiesz swojemu dziecku: "Twoje ciało jest twoją prywatną własnością. Wszystko co zakryte bielizną, jest intymną, prywatną częścią twojego ciała i nikt nie może dotykać cię w te miejsca" *. Dajmy naszemu maluchowi poczucie bezpieczeństwa, tak by wiedział, że jeśli coś złego go spotka będzie mógł do nas przyjść i o wszystkim nam powiedzieć.Przestrzegajmy przed fałszywym uśmiechem złych ludzi, nauczmy dzieci dystansu do obcych, niech będą dziećmi empatycznymi, ale nigdy naiwnymi! Niech nigdy nikomu obcemu nie mówią jak ma na imię, czy jak mają na imię jego rodzice. Ktoś może to wykorzystać i za jakiś czas próbować wmówić dziecku, że przysłała go jego mamusia - Ania.Wasze dziecko protestuje i często mówi "nie"? Bardzo dobrze! Niech nie będzie dzieckiem uległym. Istnieje większa szansa na to, że powie "nie" w kontakcie z osobą, która będzie chciała je skrzywdzić. Nie naciskaj też dziecka na pieszczoty. Jeśli dziadek, babcia, ciocia jedna, druga , piąta chcą na siłę całować Twoje dziecko, a ono się wyrywa i krzyczy "nie!", pozwól mu na jego własne zdanie. Niech ono stawia granice w kontaktach z innymi ludźmi. W przeciwnym razie w sytuacji zagrożenia może uznać "że tak trzeba" bo dorośli wiedzą lepiej, mają przecież rację.Nie chodzi o to by dziecko straszyć, ale uświadamiać i uczulać na to, że mogą spotkać ludzi, którzy będą się uśmiechać, będą sprawiali miłe wrażenie, a mogą chcieć je skrzywdzić. Oczywiście wszystkie rozmowy na temat seksualności i zagrożeń dawkujemy odpowiednio z wiekiem dziecka. Małemu dziecku wystarczy jeśli zakażemy kontaktów z obcymi osobami, a gdy dorasta tłumaczymy mu więcej, ale wciąż bez drastycznych szczegółów. To ma być nauka, a nie straszenie, pamiętajcie o tym.Nie zniechęcajmy się. Jestem przekonana, że takie rozmowy przyniosą dużo korzyści, dzięki niej Wasze dziecko będzie czuło, że może Wam ufać i o wszystkim powiedzieć. Wy za to poczujecie się spokojniejsi o jego bezpieczeństwo, a Wasze relacje staną się jeszcze silniejsze.* Cytat pochodzi z: www.psychotekst.pl*********************Inspiracją do dzisiejszego wpisu była czytelniczka Katarzyna Anc - Szczepłek, która prowadzi bloga Niunioki.  W każdy poniedziałek pojawi się post , którego inspiracją możecie być Wy. Wystarczy, że podrzucicie mi słowo klucz. Dzisiejszym było hasło "uśmiech". Szczegóły na profilu fanpage Pudełko Mamy (klik). Zapraszam!

Gdy nasze dziecko rozwja się wolniej...  O tym jak pomagać i jak nie przeszkodzić w prawidłowym rozwoju niemowlaka

PUDEŁKO MAMY

Gdy nasze dziecko rozwja się wolniej... O tym jak pomagać i jak nie przeszkodzić w prawidłowym rozwoju niemowlaka