THE MOMENTS OF LIFE

Te cholerne przecinki

"Czasem najtrudniej jest postawić kropkę. Nadużywamy wtedy przecinków, chcąc przedłużyć to, co w rzeczywistości już dawno powinno mieć swój koniec." Gentelman  Początkowo chciałam napisać, że przecinki niemal każdego dnia pojawiają się w naszym życiu, jednak określenie "pojawiają się" byłoby nieodpowiednie, gdyż nie biorą się one znikąd - to my jest stawimy, to my pozwalamy, aby stanowiły element naszego życia. Nie zawsze przecinki są złem, które nas blokuje i nie pozwala iść na przód. Czasami są one przystankiem, który daje nam czas na dojrzewanie do postawienia tej ostatecznej kropki, która wpłynie na naszą przyszłość. Bo w życiu są sytuacje które nie są proste i które wymagają czasu, przemyślenia i upewnienia się w swojej decyzji.Jednak najwięcej przecinków odnajdujemy w naszym życiu codziennym, w sprawach przyziemnych i tych które w całości zależą od nas samych. Są to sprawy podejmowane na co dzień, nie wymagające od nas zbyt dużego poświęcenia, a jedynie odrobiny chęci. Wszystko w naszych rękach i od nas zależy jak wielka liczba przecinków będzie nam towarzyszyła na co dzień i jak ich ilość wpłynie na nas samych.  *******Dziecko - istota, która narodziła się z miłości i która stała się dla nas całym światem. (I tu mogłabym popłynąć w kwestii przecinków). Od jutra będę bardzie stanowcza. Dziś jestem tak bardzo zmęczona, że odpuszczam. "Kochanie ale ty już dzisiaj jadłeś słodycze.....dobrze, niech będzie ale to ostatni żelek w dniu dzisiejszym". Kużwa ileż ja razy mówiłam, że na coś nie pozwolę, że Syn jest za mały na takie rzeczy... i całe g... z tego wyszło!! Bo po ciężkim dniu w pracy padałam na twarz, Młody spokojnie oglądał kolejną bajkę, a ja mogłam jeszcze kolejne 5 min poleżeć w ciszy. Kolejne 5 min, które było niczym balsam dla mojego organizmu. Zamiast stanowczości kolejny przecinek, który niestety nie przybliżał mnie do postawienia kropki, a jedynie był zwiastunem Armagedonu nad którym coraz ciężej zapanować. Tłumaczę sobie, że ten rodzaj przecinków nie należy do grupy złych - przecież jesteśmy tylko ludźmi i aż rodzicami. Bycie mamą idealną skończyło się blisko 3 lata temu, kiedy Kacper przyszedł na świat :-) Ludzie wokół nas są fundamentem nas samych. Gdy czytam wpisy innych mam, gdy rozmawiam z osobami ze swojego otoczenia, gdy wreszcie robię podsumowanie swojego własnego życia rozumiem jak ogromne znaczenie mają ludzie, którymi się otaczamy. Jak ich osobowość wpływa na naszą. Jak ich humory wpływają na nasze samopoczucie. I wzajemnie. Jednak robiąc rachunek sumienia właśnie w tej sferze widzę najmniej przecinków, które bolały najmocniej... Czujesz to, a po pewnym czasie wręcz wiesz to na 100%, że jakaś osoba Cię męczy, że masz jej dosyć i powinnaś zakończyć tą znajomość. Czujesz, że ona jest blisko ciebie z jakiegoś powodu. Z powodu, który nie daje obustronnych korzyści. Rośnie w tobie ten nerw, których chciałabyś wyrzucić z siebie, jednak poczucie, że możesz skrzywdzisz swoimi słowami tą osobę uniemożliwia Ci podjęcie odpowiednich kroków. Jestem silna. Dam sobie radę. Ona mogłaby zostać za bardzo zraniona. Kolejny przecinek, pomimo, że umysł już dawno postawił kropkę.Wezmę się za siebie. Schudnę 3-4 kg i będę czuła się jak dawniej, jak po urodzeniu dziecka. O dziwo po narodzinach dziecka byłam o wiele szczuplejsza niż teraz i czułam się genialnie. Po powrocie do aktywności zawodowej, która z aktywnością nie ma nic wspólnego przyszło tu i ówdzie i nie sposób tego nie zauważyć. Obwiniam, że siedzący tryb pracy plus 2h w samochodzie podczas powrotu do domu są główną przyczyną tego stanu. Mogłabym sobie wmawiać, że to początki niedoczynności, Hashimoto....no właśnie ale wielu osobom się udało pomimo opisanej wyżej sytuacji. Bo z niedoczynnością można żyć, z Hashimoto można schudnąć 20 kg - wystarczy chcieć. Mam wrażenie, że kobiety (zaliczam się do nich) często obarczają wszystko dookoła za swój stan :( Na dietę nie przejdę jednak zdrowy tryb życia i walka ze swoimi słabościami to coś innego. I już zebrałam się w sobie, wiem, że dam sobie radę...dochodzi 17:00, wchodzę do domu i czuję ten zapach...bo maż przecież z natury szczupły, a i 100% mężczyzna więc lubi zjeść. Kuźwa kolejny przecinek. Pieprzony przecinek, który odkłada mój plan od blisko roku.Rodzina, nasz związek, nasza praca, nasze postanowienia Noworoczne, chęć rozpoczęcia zdrowego trybu życia.... tam te przecinki mogą już boleć i mogą mieć znaczący wpływ na nas samych.Dlatego W Nowym 2017 Roku życzę Wam wszystkim zdrowia, zdrowia i  jeszcze raz zdrowia, oraz wszystkiego co najlepsze, aby postanowienia Noworoczne zostały zrealizowane i abyście mieli w sobie tą wewnętrzną siłę, która nie pozwoli Wam się poddać.Żeby w Waszym życiu była jak najmniej przecinków i abyście nie bali się kropek bo czasami koniec czegoś starego może być początkiem czegoś lepszego :-) PozdrawiamKarolina

Zanim usiądziesz do wigilijnego stołu

THE MOMENTS OF LIFE

Zanim usiądziesz do wigilijnego stołu

Małymi kroczkami wchodzimy w gorący okres przedświąteczny. Okres kiedy z uśmiechem na twarzy oglądamy dekoracje świąteczne zdobiące witryny sklepów, a wieczorami z wielkim zaangażowaniem przeszukujemy internet w celu znalezienia "perełek" jakimi możemy obdarować naszych najbliższych. Łapiemy się na tym, że cały miesiąc planujemy i podejmujemy działania dla tych kilku bezcennych sekund - radości naszego dziecka z widoku prezentu otrzymanego od Świętego Mikołaja. Bo kiedy zostajemy rodzicami Święta mają dla nas inny wymiar - magiczny i niepowtarzalny.Znów będziemy mogli usiąść przy wigilijnym stole, podzielić się opłatkiem z najbliższymi nam osobami życząc sobie zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Bo to właśnie zdrowie w życiu jest najważniejsze - reszta jest kwestią naszej ciężkiej pracy lub przypadku. Celebrujmy ten czas i przeżywajmy go jak najintensywniej. Cieszmy się z każdej chwili. Do tych wszystkich intensywnych przeżyć dodajmy uczycie, które spowoduje, że te Święta będą dla nas jeszcze bogatsze i radośniejsze. Poczucie, że daliśmy komuś szansę na zdobycie tego najcenniejszego zdrowia, którego niestety im zabrakło, że dołożyliśmy swoją małą cegiełkę dzięki której przyczyniliśmy się do budowy czegoś większego, czegoś co ma o wiele większe znaczenie niż dobra materialne. Że daliśmy im gwiazdkę z nieba, podtrzymaliśmy płonący w nich ogień nadziei i zachęciliśmy do dalszej walki o zdrowie dla ich dziecka.Jakiś czas temu otrzymałam maila od rodziców niespełna 2-letniej Lilki. Dziewczynki, która pomimo tak młodego wieku przeszła bardzo dużo. Za dużo jak na tak małą bezbronną istotę. Proszę przeczytajcie.Moja córka Liliana za 5 dni skończy 21 miesięcy. Gdy miała niecały rok po raz pierwszy trafiliśmy do zaufanego neurologa. Niepokoił nas fakt, że Liliana jeszcze nie siedzi, nie robi „papa”, jest bardzo cicha. Wcześniej swoje uwagi zgłaszaliśmy 3-krotnie trzem różnym lekarzom pediatrom, ale wszyscy twierdzili, że na wszystko przyjdzie czas i żeby się nie martwić. Tak więc od lekarza neurologa trafiliśmy od razu do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie celem dokładniejszego zbadania tematu.(...) Rezonans wykazał, że u dziecka niemal rocznego mielina w mózgu jest nawinięta na poziomie 6-go miesiąca. Jest to tak zwana choroba demielinizacyjna.Po kolejnych wielu badaniach w marcu tego roku zapadła diagnoza – autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Lila miała wtedy już rok i 4 miesiące. Nadal nie raczkowała, nie siedziała, miała problem z ruchem rąk, nie miała w nich kontroli, nie potrafiła złapać zabawki, miała problemy z jedzeniem, wypychała jedzenie językiem, co było spowodowane przez jej podwyższone napięcie w buzi. Nie gaworzyła. była bez energii do życia.(...) W miniony wtorek Lila miała zrobiony ponowny rezonans mózgu. Nie wykazał on żadnych zmian względem poprzedniego rezonansu, mielina nie nawinęła się nawet o miesiąc. Płacz i niedowierzanie. W tym momencie było już wiadomo, że diagnoza, która była postawiona z 95-98% prawdopodobieństwem nie sprawdziła się. Jeżeli byłaby prawidłowa to rezonans wyszedłby pozytywnie. Co na to lekarze? Nie wiedzą. Wszyscy neurolodzy z IMiD zebrali się w dniu wczorajszym, żeby omówić dokładnie rezonans wraz z radiologiem. Oni nie mają pojęcia, nie wiedzą gdzie szukać, czego szukać.(...) Bardzo liczymy na to, że gdzieś zagranicą znajdzie się jakiś ekspert, który powie w końcu dlaczego u mojego dziecka mielina w mózgu się nie rozwija od ponad roku i co zrobić, żeby to zmienić. Wiadome jest jedno – będzie to dużo kosztowało. Wiem, że właśnie w Bielefeld jest jakiś szanowany profesor, który mógłby się przyjrzeć naszemu problemowi. Dosłownie przed chwilą dostałem maila od bardzo szanowanego doktora z Barcelony, specjalisty od chorób autoimmunologicznych leczącego niestety tylko dorosłych, że pomocy powinniśmy szukać w Children’s Hospital of Philadelphia lub University of Pennsylvania. Cóż… nie znam jeszcze kosztów, ale z własnej kieszeni nas na pewno na to nie stać. Potrzebna nam pomoc dobrych ludzi. Zgłębiam jeszcze temat przeszczepu komórek macierzystych. Wiem, że eksperymentalne prace pod kątem remielinizacji są prowadzone w USA w Mayo Clinic, Rochester, Minnesota. Niestety póki nie ma diagnozy to nikt nie podejmie się takiego zabiegu. Dlatego tak kluczowe jest otrzymanie prawidłowej diagnozy. Rehabilitacja pochłania część naszych środków, bo jeździmy na rehabilitację 4 razy w tygodniu. Jedna sesja 100 PLN. Wizyta u lekarza w poniedziałek 400 PLN, ortezy na nogi 1200 PLN, zastrzyki z botuliny w nogi będą kosztować 5000 PLN, ale tu część zrefunduje NFZ. Są to wydatki, z którymi jesteśmy w stanie sobie poradzić własnymi siłami. Nie damy jednak rady wyjechać za granicę w celu diagnostyki i leczenia bez Waszej pomocy.Jeżeli ktokolwiek słyszał o jakimś specjaliście neurologu dziecięcym zagranicą to bardzo proszę również o informację.Mama i Tata LilkiSzczegółowe informacje o chorobie Lilki możecie znaleźć na stronie Fundacji Kawałek Nieba -> TUTAJlub na stronie poświęconej Lili i jej chorobie na FB - >TUTAJ  Pomóc Lilce można dokonując wpłaty na konto:Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”Bank BZ WBK31 1090 2835 0000 0001 2173 1374Tytułem:“467 pomoc dla Liliany Leśniak”wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Liliana:Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”PL31109028350000000121731374swift code: WBKPPLPPBank Zachodni WBKTitle: „467 Help for Liliana Lesniak”Address: Poznanska 14/8, 84-230 Rumia, PolandAby przekazać 1% podatku dla Lilki:należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1%’ wpisać “467 pomoc dla Liliany Leśniak Statystki nie kłamią i pokazują, że odwiedzających mojego bloga jest kilka tysięcy dlatego liczę, że chociaż część z Was poświeci chwilę i przekaże chociaż niewielki grosz na ratowanie zdrowia tej cudownej dziewczynki.Dobro wraca, a czasami ze zdwojoną mocą :)Niech te Święta będą magiczne nie tylko dla nas ale i dla innych dzięki nam

Warmińsko Mazurskie Spotkanie Blogerów vol.6

THE MOMENTS OF LIFE

Warmińsko Mazurskie Spotkanie Blogerów vol.6

Podziwiam tą kobietę, która będąc Mamą dwójki dzieci, kobietą aktywną zawodowo i osobą mając jedynie 24 h w ciągu doby potrafiła dodatkowo zorganizować spotkanie dla blogujących mam. Organizacja spotkania poszła tak sprawnie, że zabrakłoby dnia na wszystkie przewidziane atrakcje dlatego każda z uczestniczek była przygotowana na weekendowe Warmińsko Mazurskie Spotkanie Blogerów vol.6.  A to wszystko dzieło jednej osoby - Roksany, autorki bloga Dzwoneczkowa. Brawo Roksana :-)Każdego dnia miałam okazję uczestniczyć w pogaduchach o tematykach bliskich memu sercu. Ale od początku - na pierwszy ogień poszła Sylwia, która opowiadała o zdjęciach i istocie ich podpisywania w celu dotarcia do jak najszerszego grona odbiorców. Natomiast Ania zawodowo zajmująca się fotografią poruszyła temat zdjęć wykonywanych stricte na Instagram przy użyciu naszych telefonów. Każda z nas miała okazję dowiedzieć się jakie błędy popełniłyśmy na naszych profilach, czego unikać, oraz w jakim kierunku powinnyśmy podążać. Trafne spostrzeżenia dające do myślenia oraz ukierunkowujące na kolejne działania.Podczas spotkania odwiedziła nas Agnieszka aktywnie działająca w Fundacji Przyszłość Dla Dzieci. Fundacji pozyskującej środki na rehabilitacje, badania, zabiegi, leki, przejazdy, (...) dla dzieci chorych, którzy takiego wsparcia potrzebują. Fundacji, która pod swoimi skrzydłami skupia dzieci do 18 roku życia i której zakres działania jest tak obszerny, jak rozległe są potrzeby związane z chorobami dzieci. Dzięki sporemu zaangażowaniu firm wpierających WMSB podczas spotkania została przeprowadzona licytacja oferowanych produktów dzięki, której cała uzyskana kwota została przekazana na rzecz Fundacji Przyszłość Dla Dzieci.  Drugi dzień zaczął się bardzo aktywnie - Ania poprowadziła warsztaty fotografii wykonywanej telefonem. Warsztaty, które zaciekawiły i w całości wciągnęły chyba każdą uczestniczkę spotkania - nawet mnie pomimo, że Młody był ze mną i miał całkowicie odmienne zdanie w kwestii spędzenie tego czasu :) Kątem oka podglądałam poczynania innych uczestniczek, wytężałam słuch, aby jak najwięcej informacji do mnie dotarło :-) Efekty tych dwóch godzin są na prawdę imponujące i miło było je oglądać na Instagramie innych uczestniczek spotkania.Ponadto były pogaduchy o kosmetykach i nowinkach kosmetycznych dzięki pani Anecie z firmy Golden Rose, o miodach dzięki firmie Miody Wileńskich oraz o świecach zapachowych pobudzających nasze zmysły dzięki Party Lite. Dziękuję Wam dziewczyny za ten miło spędzony czas i cieszę się, że mogłam uczestniczyć w WMSB vol. 6 p.s. Zdjęcia wykonane przez Roksanę, Agnieszkę i mnie :-)Pozdrawiam Karolina 

I like Instagram

THE MOMENTS OF LIFE

I like Instagram

Czym zająć 2latka - 3latka?

THE MOMENTS OF LIFE

Czym zająć 2latka - 3latka?

Mogłabym pół dnia spędzić na dziale z atrakcjami dla dzieci - zwłaszcza z tymi dla 2latka i 3latka. Uwielbiam miejsca przepełnione puzzlami, grami, zabawkami i wszystkim tym co jest odpowiednie dla wieku mojego Syna :-) Gdy już wchodzę w takie miejsce - przepadam. Na (nie)szczęście tuż obok mojej pracy znajduje się Hurtownia Zabawek, którą odwiedzam regularnie i z której nigdy nie wychodzę z pustymi rękoma.Nie wszystkie moje zakupy to strzały w 10. Czasami to co wydawało mi się zabawką mogącą zaciekawić Kacpra okazuje się w Jego mniemaniu mało interesujące :-) Dziś będzie o tych produktach, które Młody polubił i i które cieszą się w naszym domu powodzeniem. *****PUZZLE*****Każde nowe puzzle w naszym domu są jednoznaczne z istnym szaleństwem i radością Kacpra. Układa, rozwala, za chwilę znów układa i znów rozwala :-) Niemal każdego dnia puzzle na nowo wracają na pierwszy plan. Kacper swoje pierwsze puzzle dostał jeszcze przed drugimi urodzinami i były to puzzle 2,3,4 i 5- elementowe. Młody od razu złapał bakcyla na ich układanie i tak mu zostało do dziś. W okolicach 2,5- roczku okazało się, że puzzle te są już zbyt łatwe dla niego i zaczęliśmy inwestować w jeszcze większe oraz w których liczba elementów łapie się w przedziale 20 - 30 sztuk. Niedawno pisałam Wam o fajnych puzzlach na przykładzie których uczyliśmy Kacpra o różnych narodowościach, kolorach skóry i cechach charakterystycznych dla danej narodowości. Pomijając tamten rodzaj puzzli w naszym domu królują samochody i jeszcze raz samochody oraz zwierzątka. Może nie będę oryginalna jeśli napiszę, że w moim odczuciu puzzle to bardzo pożyteczny produkt dzięki któremu dziecko wycisza się, ćwiczy koncentrację, spostrzegawczość i cierpliwość. Według psychologów układanie puzzli to doskonała gimnastyka dla mózgu dziecka dzięki której można uniknąć dysleksji. Reasumując - same plusy płynące z dobrej zabawy :-)Przedstawiony poniżej rodzaj puzzli do kupienia TUTAJ-KLIK******SKĄD TEN DŹWIĘK?******Gdybym miała jak najkrócej i najprościej opisać tą grę brzmiałoby to - globalne czytanie dla najmłodszych. W naszym domu zabawa polega na losowaniu kolejno jednej karty z obrazkiem oraz wydawaniu dźwięków odpowiednich do przedmiotu/zwierzątka na niej narysowanego. Dzięki tej zabawie Kacper odważył się na wydobywanie nowych dźwięków, poprawił wymowę dotychczas wypowiadanych oraz poznał kilka nowych przedmiotów/zwierzątek.W zestawie znajdziecie również planszówkę do wykorzystanie w zabawie ze starszymi dziećmi, a dołączone karty mogą Wam posłużyć do gry w "Piotrusia" lub "Pamięć". Gdy bawimy się w "Skąd ten dźwięk?" szczególną uwagę zwracam na rysunki w których opisywaniu/naśladowaniu znajduje się litera "r". Takie małe zboczenie po tym jak kuzynka opowiedziała mi jak wielkie znaczenie ma naśladowanie - na przykładzie jej dziecka - dźwięku samochodu. Logopeda opiekujący się dziećmi 3letnimi w przedszkolu do którego uczęszczał jej syn zaznaczał, aby dziecko znające słowo "auto" i tak określające samochód jak najczęściej naśladowało sygnał wydawany przez ten pojazd, czyli wymawiało słowa "brum brum". Dzięki częstemu wypowiadaniu tych słów dziecko uczy się odpowiedniego ułożenia ust i języka tak aby w późniejszym wieku literka "r" nie była tak wielkim kłopotem jak niestety często bywa. Lubię "Skąd ten dźwięk?" za jakość obrazków, które przyciągają kolorystyką i są miłe dla oka oraz fajnie współgrają z potrzebami małego dziecka. Za jakość materiału i za to, że gra ta daje wiele możliwości - szlifowanie wymowy, doskonalenie pamięci, możliwość gry w "Piotrusia"... Produkt przy którym sami decydujemy w jaki sposób się nim bawimy. Opis producentaSkąd ten dźwięk?" to gry i zabawy edukacyjne adresowane do odbiorców w różnym wieku. Plansze i karty znajdujące się w  zestawie przedstawiają związki między obrazem i dźwiękiem. Można je wykorzystać w demonstrowaniu tych relacji najmłodszym dzieciom (2-3 lata) prowadząc jednocześnie  ćwiczenia poprawnej wymowy, pamięci słuchowej i pamięci wzrokowej. Zawarte w zestawie karty mogą być wykorzystane do specjalnej wersji gry "Piotruś" i specjalnej wersji gry "Pamięć". W tych przeznaczonych już dla starszych dzieci (a nawet dorosłych) grach nie łączy się par tych samych obrazków, ale pary obrazu i dźwięku (słowa) z nim związanego, co zwiększa zakres ćwiczonych umiejętności. Gry i zabawy "Skąd ten dźwięk" to znakomita pomoc dydaktyczna  zapewniająca naukę i dobrą zabawę, ćwiczenie pamięci, spostrzegawczości, percepcji wzrokowej, słuchowej i refleksu.Do kupienia TUTAJ-KLIK******UKŁADANKA MAGNETYCZNA*******Układankę "Samochody" kupiłam tuż przed naszym wyjazdem na wakacje. Chciałam zabezpieczyć się przed możliwymi korkami z powodu robót drogowych na trasie prowadzącej od naszego miejsca zamieszkania do Trójmiasta. Aby mieć coś w zanadrzu.Podobną układankę Kacper dostał w zeszłym roku pod choinkę, jednak tamta znajdowała się w drewnianym pudełku przez co zajmowała sporo miejsca, a i wagowo pozostawiała sporo do życzenia. Przedstawiana tutaj wersja jest o wiele lżejsza i praktyczniejsza. Idealna na podróż, do samochodu, czy też torebki od wózka przez co zawsze mogliśmy zabrać Układankę na plażę, gdzie Młody chętnie się nią bawił.Układanka składa się z kilku kart przedstawiających możliwe połączenia znajdujących się w środku elementów oraz ponad 40 samych elementów dostosowanych do magnetycznej tablicy będącej wewnętrzną stroną pudełka. Znajdujące się w środku karty ilustrują jedynie przykładowe kompozycje jakie dziecko może ułożyć, natomiast wszystkie elementy wchodzące w skład Układanki dają dziecku o wiele szersze pole manewru i to dziecko wybiera jak układany przez niego pojazd będzie wyglądał.Dzięki Magnetycznej Układance dowiedziałam się jak wielką fantazję ma moje dziecko i jak wielkie znaczenie ma dla niego różnokolorowość pojazdów. Początkowo Młody kopiował pojazdy z karty, gdzie po jakimś czasie układał na prawdę piękne samochody tylko, że każdy z elementów miał inny kolor :-)Opis producenta: Puzzle magnetyczna - samochody - to zabawka, która składa się z kolorowej planszy, 8 kart wzorów i 41 elementów z warstwą magnetyczną na odwrocie. Elementy można umieszczać na stojącej pod kątem planszy - nie będą się zsuwać dzięki przyciąganiu magnetycznemu. Układając elementy można z nich tworzyć różne wzory samochodów. Można też układać samochody według wzorów umieszczonych na kartach. Zabawa puzzlami magnetycznymi to dobry trening wyobraźni i cierpliwości. Zawartość pudełka: 41 puzzli magnetycznych, tablica magnetyczna, 8 kart, instrukcja.Do kupienia TUTAJ - KLIK A jakie zabawy lubią Wasze dzieci?Chętnie zainspiruję się Waszymi pomysłami przy wyborze kolejnej zabawki/gry dla Kacpra :)PozdrawiamKarolina

Książki dla 2latka i 3latka

THE MOMENTS OF LIFE

Książki dla 2latka i 3latka

Z racji wieku naszego Syna książeczki dla 2-latka i 3-latka to obecnie numer jeden w naszym domu. Kacper jako ciekawy życia 2,5 latek coraz rzadziej interesuje się pozycjami stricte wczesnodziecięcymi charakteryzującymi się dużymi obrazkami, a znacznie częściej wybiera te w których ukryta jest mała zagadka, w których odnajduje zabawę i które pozwalają mu na podejmowanie jakiś inicjatyw.Jako, że w zeszłym tygodniu Kacperkowa biblioteczka wzbogaciła się o kilka nowych pozycji, dwie z nich znajdziecie w dzisiejszym wpisie :-) Książki dla 2latka i 3latka, Wydawnictwo IUVIKsiążki dla 2latka i 3latka, Wydawnictwo IUVIKrólik Iluzjonista i Festiwal Sztuk MagicznychNowość Wydawnictwa IUVI, które charakteryzuje się  wydawaniem książek z przesłaniem naukowym. Są to pozycje, gdzie dziecko musi na chwilę się zatrzymać i pomyśleć, gdzie niezbędne jest podjęcie jakiegoś działania, przy których pracuje nie tylko zmysł słuchu ale przede wszystkim wymagana jest kreatywność i spostrzegawczość.Książki dla 2latka i 3latka, Wydawnictwo IUVIKsiążka "Królik Iluzjonista i Festiwal Sztuk Magicznych" dzięki głównemu bohaterowi - Królikowi Iluzjoniście zabiera dziecko w świat magi i pokazuje, że nie zawsze to co na pozór wydaje nam się być pewne i oczywiste, na prawdę tak oczywiste nie jest. Odpowiednie ułożenie wzoru, odpowiedni dobór kolorów i chwila skupienia sprawiają, że dany obiekt zmienia się na naszych oczach.Znikający kapelusz czy pojawiający się trzeci plakat, gdy na obrazku widnieją jedynie dwa to tylko niektóre z ciekawych sztuczek jakie młody czytelnik jest w stanie osobiście doświadczyć sięgając po książkę "Królik Iluzjonista i Festiwal Sztuk Magicznych".29 sztuczek zamkniętych w prostych ilustracjach i fajnie jakościowo wydanej książeczce. 29 możliwości na przekroczenie granicy świata rzeczywistego na rzecz świata iluzji, 29 sposobów na ciekawą zabawę z dzieckiem :-) "Królik Iluzjonista i Festiwal Sztuk Magicznych" to pierwsza książka z gatunku magii jaka trafiła w nasze ręce. Moim zdaniem fajna pozycja oferująca ciekawą zabawę dla naszych pociech oraz nas samych. Jeśli Twoje dziecko skończyło 3latka i lubi nowe doświadczenia ta pozycja może być ciekawym rozwiązaniem. Książki dla 2latka i 3latka, Wydawnictwo IUVIKsiążki dla 2latka i 3latka, Wydawnictwo IUVIAutor: Patricia GeisFormat: 21x26 cm Liczba stron: 32Opis książki: tutaj - klikKsiążka do kupienia: tutaj - klikGdzie jest Pingwin?"Gdzie jest Pingwin? " to książka, która już dawno podbiła serca wielu mam i ich pociech. Książka, która na mojej liście "must have" znajdowała się od blisko roku. I wreszcie książka, którą mamy w naszej domowej biblioteczce i która ani mnie ani Kacperka nie zawiodła w swej doskonałości.Książki dla 2latka i 3latka, Wydawnictwo IUVI, Gdzie jest Pingwin?10 pingwinów - Dygotka, Dzidzia, Brian, Hugo, Śnieżynka, Arnie, Gwiazdor, Amelia, Irokez, Kropeczka- które tworzą fajną rodzinkę postanawiającą uciec z ZOO. Początkowo trafiają do Centrum Handlowego, następnie na Bal Przebierańców, do Nawiedzonego Domu, nad jezioro, do Klubu Gokartowego.... Ich podróż to jedna wielka przygoda mająca coraz to ciekawsze miejsce jej kontynuowania.Wspólnym mianownikiem każdego z nowo poznawanych miejsce jest to, że miejsca te są bardzo zatłoczone a pingwiny rozpraszają się po całym ich obszarze. Rolą dziecka jest odnalezienie każdego członka pingwiniej rodziny w każdym z tych miejsc. Książka idealnie pracująca nad spostrzegawczością dziecka, nad jego wzrokiem oraz dokładnością. Ucząca cierpliwości i wytrwałości. Książka pracująca nad rozwojem i samodoskonaleniem się naszych pociech.W moim odczuciu książka idealna, a i na poparcie mojego zachwytu zajrzyjcie na wpisy innych mam podzielających moje zdanie :-) Maluszkowe Inspiracje Czym zająć malucha?  Książki dla 2latka i 3latka, Wydawnictwo IUVI, Gdzie jest Pingwin?Książki dla 2latka i 3latka, Wydawnictwo IUVI, Gdzie jest Pingwin?Książki dla 2latka i 3latka, Wydawnictwo IUVI, Gdzie jest Pingwin?Autor: Sophie Schrey, Chuck WhelonFormat: 21x27,5 cmLiczba stron: 48Opis książki: tutaj - klikKsiążka do kupienia: tutaj - klikKsiążki "Królik Iluzjonista i Festiwal Sztuk Magicznych" i "Gdzie jest Pingwin?" to dwie skrajnie różne pozycje - inna tematyka, inne przesłanie, odmienna forma przedstawianych ilustracji... Jedak pomimo swej różnorodności obie pozycje są warte uwagi i mogą okazać się fajną zabawą dla naszych pociech.Książki dla 2latka i 3latka, Wydawnictwo IUVIPozdrawiamKarolina

Jak szybko i bez buntu odpieluchowałam swoje dziecko

THE MOMENTS OF LIFE

Jak szybko i bez buntu odpieluchowałam swoje dziecko

Temat odpieluchowywania nigdy wcześniej mnie nie dotyczył, gdyż jak wiecie Kacper jest moim pierwszym i jedynym dzieckiem, zatem ekspertką w tej kwestii na pewno nie jestem :-) Nie znam złotego środka na daną bolączkę, który mógłby pomóc każdej z Nas. Jedyne czym mogę się tutaj podzielić to moje niedawne doświadczenie jakie zdobyłam w kwestii pożegnania pieluszki raz na zawsze i które dzięki 3 krokom okazało się bardzo proste :-)Dzieci są różne co przekłada się na fakt, że dla każdego z rodziców ten sam etap rozwoju pociechy może mieć inne znaczenie i nieść różne wspomnienia :-) To co dla niektórych rodziców bywa błahostką dla innych katorgą i na odwrót. To samo stwierdzenie tyczy się naszych starań o naukę dziecka, aby sygnalizowało swoje potrzeby fizjologiczne i chęć skorzystania z toalety. Prawda jest tak, że nie sztuką jest nauczyć dziecko załatwiania swoich potrzeb na nocki za to prawdziwą sztuką jest nauczenie dziecka, aby potrafiło zawołać w odpowiednim momencie zanim będzie już za późno.zdjęcie:klikDomyślam się, że pampersy to wygoda zarówno dla dziecka jak i rodziców (akurat tego jestem pewna ) :-)  I o ile przychodzi moment w życiu każdego rodzica kiedy stwierdza, że nadszedł czas, aby jego dziecko zaczęło korzystać z nocnika tak w większości przypadków w tym konkretnym momencie w życiu dziecka ten moment jeszcze nie nadszedł :-) Bo brak pieluszki to początkowo jedynie kłopot. Dziecko nie jest (bo i nie musiało być) nauczone trzymania moczu do czasu aż znajdzie się w toalecie, gdyż wcześniej gdy tylko poczuło potrzebę załatwiało ją do pampersa. Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że dziecko często zajęte zabawą, oglądaniem bajek musi przerwać tą przyjemną czynność dla jakiegoś tam pójścia do toalety :-/ Kiepska zamiana  :-)Zanim temat odpieluchowania wszedł na tapetę w naszym domu zdążyłam poznać kilka tajników koleżanek i kuzynek, które w ich przypadku przyniosły pożądane rezultaty. Wiem też, że dla jednych tydzień był czasem wystarczającym dla innych niewystarczający okazał się miesiąc. Wszystko zależy od dziecka, Jego temperamentu oraz umiejętności dostosowywania się do nowych sytuacji.Kacper to bardzo wrażliwe dziecko pomimo swojej upartości, szybko przyswajające wiedzę jednak nie lubiące zmian. Proporcjonalna mieszanka wybuchowej mamy i spokojnego z natury taty :-) Te 2,5 roku od kiedy Kacper jest z nami nauczyłam się, że najlepszym rozwiązaniem w przypadku naszego dziecka jest rozmowa, i jeszcze raz rozmowa. Nie chciałam, aby było to działanie z dnia na dzień, nagłe i gwałtowne, czyli takie, które mogłoby przynieść skutki odwrotne od zamierzonych.Nasza nauka mająca na celu pożegnanie pieluszek trwała 2 tygodnie, a samo zdjęcie pieluszki i nigdy do niej nie wrócenie minutę.Początkowo wspólnie z Babcią i Mężem uczyliśmy Kacpra sygnalizowania o swoich potrzebach. Gdy słowo "siusiu" zostało opanowane i Kacper rozumiał co ono znaczy i kiedy należy je wypowiadać przeszliśmy na etap tłumaczenia, że jak skończy 2,5 roczku mama nie nałoży mu już pampersa i że już wtedy słowo "siusiu" będzie musiało być wypowiadane za każdym razem, gdy będzie chciał skorzystać z toalety. Tłumaczyłam, że Lenka i Nadia (kuzynki Kacperka) również nie noszą już pieluszek a jedynie majteczki i również wołają swoją mamę, gdy mają potrzebę.U dziecka bardzo łatwo zaobserwować kiedy rozumie i przyswaja przekazywane mu słowa, a kiedy jedynie przytakuje główką a tak na prawdę nic sobie nie robi z tego co do niego mówimy. Gdy czułam, że Młody ogarnął temat, w środku tygodnia (dokładnie w środę) przed wyjazdem do Babci po raz pierwszy nie założyłam mu pieluszki. Jedynie powiedziałam, że się skończyły i więcej nie będziemy ich kupować. Miałam wewnętrzne przeczucie, że Młody jest gotowy na ten moment i nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie liczyłam, że to będzie moja ostatnia wzmianka na ten temat. Pożegnaliśmy pieluszki na wszystkie kolejne dni. Nie było posikiwania, nie było kryzysów, ani chwilowych buntów. Jak bardzo lukrowe okaże się to co teraz napiszę to jednak muszę Wam się przyznać, że niemal każdego dnia dziękuję swojemu dziecku, że moje macierzyństwo uniknęło wielu bolesnych przeżyć. Że to co na ogół przysparza rodzicom niemały kłopot u nas poszło gładko - tak samo było w kwestii pożegnania pieluszek.Tak na prawdę nie miałam ciśnienia, aby Kacper zdjął pieluszkę jeszcze przed naszym urlopem co może potwierdzić ich niemal miesięczny zapas w naszym domu :-) Jednak wiedziałam, że jak poczuję, że Młody będzie gotowy na ten krok (a to podstawa) nie będzie odwrotu. Nie będę mogła się wycofać, wygoda związana z pieluchami nie będzie mogła wziąć góry, a nocnik będzie musiał być naszym towarzyszem numerem 1 na kilka kolejnych dni :-)zdjęcie:klikNie znam Twojego dziecka jednak może nasza metoda i w Waszym przypadku okaże się tą słuszną dzięki której unikniecie kilkudniowej walki z płaczem w tle. Może i u Was nie będzie miejsca na bunt, a Wasze dziecko w ciągu jednej chwili zapomni o pieluszce :-) Dzieci to bardzo inteligentne osoby, które chłoną wiedzę niczym gąbki chłoną wodą. Tłumacz i rozmawiaj, rozmawiaj i tłumacz jednocześnie obserwuj czy dziecko rozumie i przyswaja to co do niego mówisz. Czasami podczas tłumaczenia wystarcza prosty przekaz, czasami niezbędne jest nasze większe zaangażowanie, czasami potrzeba czasu, a czasami wystarczy minuta :-) Taki sposób na prawdę się opłaca :-) Nam się udało, Wam również.Powodzenia :-)Karolina

Moneta 2 zł i jej ogromna moc

THE MOMENTS OF LIFE

Moneta 2 zł i jej ogromna moc

W dzisiejszym poście chciałabym Wam podsunąć fajny sposób na oszczędzanie. Sprawdzony pomysł pozwalający odłożyć kilka groszy, które będziecie mogli przeznaczyć na co tylko zechcecie. Może zrealizujecie swoje małe pragnienie od dawna odkładane na dalszy plan z powodu comiesięcznych niespodziewanych wydatków? Może sprawicie komuś bliskiemu miłą niespodziankę? A może Ty- Mamo wybierzesz się do kosmetyczki? Opcji jest wiele a podejrzewam, że pragnień jeszcze więcej :DJeżeli już dziś zaczniecie oszczędzać w niżej opisany sposób może przyszłe wakacje nie będą tak ciężkie do udźwignięcia, zbliżające się wesele bliskich Ci osób tak bardzo nie nadszarpnie Waszego domowego budżetu, a może Wasze dziecko dostanie swój upragniony rower, hulajnogę, domek dla lalek, trampolinę....Prekursorem opisywanego tu sposobu na oszczędzanie jest moja Mama, która swoje wnuczki i wnuka na pierwsze urodzi obdarowywała 365 sztukami monet o nominale 2 zł. Każdy dzień z pierwszego roku dziecka przekładał się na jedną monetę. Gdyście przemnożyli ilość monet przez ich wartość wyjdzie Wam  na prawdę spora sumka, która jest o wiele większa niż potrzeby dziecka w tym wieku. Pokaźna kwota, która w opinii mojej Mamy nie była zbyt dużym obciążeniem dla ich budżetu. Dlaczego? Na samym początku należy ustalić jaki nominał będziemy odkładali do skarbonki. Gdy tą kwestię mamy ustaloną z innymi domownikami uzgadniamy miejsce, gdzie dany nominał będzie odkładany. Osobiście proponuję skarbonkę bez opcji otwierania lub po prostu zwykły słoik zaklejamy "na amen" i nożem wycinamy otwór w nakrętce :-) Taki sposób może okazać się niezbędny, gdy wybierzecie nominał 2 zł, czyli najbardziej pożądany przez mężczyzn korzystających z myjni karczerowej :-)Gdy skarbonka gotowa pamiętaj, aby za każdym razem, gdy w Twoje ręce trafi moneta o ustalonym nominale wrzucać do tej skarbonki. Czy to reszta z zakupów, wypłata za wykonywaną pracę, wypłata z konta, sprzedaż jakiegoś produktu na portalach społecznościowych, znalezione na chodniku... niech ten jeden nominał nigdy nie trafia w dalszy obieg, za to zawsze będzie odkładany w ustalone miejsce. Po kilku miesiącach odkładania może się okazać, że w skarbonce mamy fajną sumkę, której braku w naszym portfelu nie zdążyliśmy odczuć :-) Nie musisz ustalać, że będzie to moneta 2 zł bo wartość nie ma tu aż tak ogromnego znaczenia. Ważne ile monet odłożysz. Co do nominału? - ustal według swoich możliwości :)źródło: NBPWłaśnie poznaliście nasz sekret na oszczędzanie, który nadal kontynuujemy :-) Może też spróbujesz? Koniecznie daj znać jeśli podejmiesz moje małe wyzwanie w kwestii oszczędzania :DPozdrawiamKarolina

Kolorowe dzieci, czyli nauka dziecka szacunku do drugiego człowieka

THE MOMENTS OF LIFE

Kolorowe dzieci, czyli nauka dziecka szacunku do drugiego człowieka

Wracając pamięcią wstecz, do czasów swojego dzieciństwa nie przypominam sobie, aby moi rodzice kiedykolwiek rozmawiali ze mną na temat różnych narodowości ludzi oraz cech charakterystycznych dla danego narodu. Sprawa okazała się o tyle "prosta", że wychowałam się w małym miasteczku, gdzie nikt nie chciał imigrować natomiast spora część marzyła o emigracji. W wieku przedszkolnym czy w późniejszych latach nauki szkolnej nie znałam osób o innym kolorze skóry. Również w moim otoczeniu nie było osób z innych państw, które nie mówiłyby w języku polskim. Takie uroki małych miasteczek.Pamiętam również, że przeglądając zdjęcia swojego taty z czasów, gdy za chlebem wyjeżdżał do Niemiec czy Afryki widywałam jedynie same znane mi twarze, twarze Polaków. Nie dlatego, że grono tych osób miało coś przeciwko obcokrajowcom, fakt ten raczej wynikał z warunków umów zawieranych w tamtych czasach. Nie była to typowa emigracja jaka ma miejsce w XXI wieku, gdzie człowiek żyje i zarabia na emigracji. W tamtych czasach pracownicy pracowali od świtu do nocy (jakkolwiek to brzmi) po to, aby budowa została zakończona w jak najszybszym czasie i aby mężczyzna mógł wrócić do rodziny. Nie było czasu na wypady do baru, zwiedzanie itp. Po całym dni pracy jedynie prysznic i piwo w gronie polskich współpracowników. Wtedy nie wyjeżdżały całe rodziny a jedynie mężczyzna, który miał jeden cel - zarobić na rodzinę.To, że nie pamiętam takich rozmów nie miało wpływu na moje zachowanie w późniejszym wieku. Moi rodzice są i zawsze byli osobami bardzo tolerancyjnymi i nikt nigdy w ich zachowaniu nie dopatrzyłby się ani odrobiny zapędów rasistowskich. Tak zdrowe podejście do drugiego człowieka również i ja wyniosłam z rodzinnego domu. Po maturze trafiłam do firmy międzynarodowej, gdzie biurko w biurko pracują osoby z najróżniejszych krańców świata. Wspólne picie kawy, jedzenie obiadów...czyli codzienne relacje międzyludzkie jak w każdej innej pracy, jedynie z osobami o innej narodowości, kolorze skóry i  często z komunikacją w języku angielskim. Wszyscy jesteśmy równi, mamy takie same prawa jak i obowiązki, szanujemy swoje pochodzenie i co najważniejsze szanujemy drugą osobę jako OSOBĘ. Bo czy brak szacunku dla innej narodowości nie jest jednoznaczny z braki szacunku dla jednostki jaką jest człowiek?  Sama będąc mamą rozmowę na temat różnych kolorów skóry odkładałam na później. Tfu wróć. W sumie to nawet o niej nie myślałam i jej nie planowałam bo moje dziecko ma dopiero ( w moim odczuciu dopiero) 2 latka. Ciągle wydawało mi się, że to jeszcze za wcześnie, że jeszcze przyjdzie odpowiedni moment na tego typu rozmowy. Chociaż im dłużej o tym myślę mam wrażenie, że byłam przekonana, że to naturalne, że ludzie różnych narodowości mieszają się, że społeczeństwo w Polsce nie jest już tylko białe, że należymy do społeczeństwa kolorowego.Zabolało jak cholera, gdy Kacper na widok czarnoskórego dziecka zawołał: "Mamo to pe, to myj myj". Ale jak to? Moje dziecko? Przecież w naszym domu nigdy nie było mowy o.... no właśnie. Nie było rozmów o tym, że dzieci mają różne kolory skóry, że nie tylko biali ludzie żyją na tym świecie. Że ile narodów tyle cech charakterystycznych dla osób z danym pochodzeniem, że my wszyscy pomimo wielu różnic należymy do jednej rasy - tak, bo wszyscy jesteśmy jedną rasą, jedynie korzenie naszego pochodzenia nadają nam cechy charakterystyczne, które nas różnią.Wiem, że Kacper wypowiadając te słowa nie miał nic złego na myśli. Wiem, że moje dziecko żyło w nieświadomości o istnieniu innych narodów. Bo niby skąd? Skoro rodzice mu o tym nie mówili, bo w bajkach przez niego oglądanych nie występują takie postacie? Wiem, że to my jako rodzice jesteśmy odpowiedzialni za edukowanie naszych dzieci. To my je wychowujemy i mamy znaczący wpływ na to jakimi ludźmi będą w przyszłości. Że to my w tym konkretnym przypadku zawaliliśmy na całej linii.Dzieci nie rodzą się rasistami i nie mają złych intencji względem drugiego człowieka. Jednak to, że nie uczymy ich negatywnego nastawienia względem innych narodowości nie zwalnia nas z obowiązku edukowania ich w temacie szacunku i poczucia równości każdego człowieka w świecie. Znacie powiedzenie: Człowiek człowiekowi człowiekiem ? coś w nim jest bo gdy nie nauczymy naszych dzieci szacunku do drugiej osoby nie wychowamy Go na osobę prawidłowo funkcjonującą w świecie z tak szybkimi postępami globalizacji.Form nauki jest wiele:- rodzinne zdjęcia na których są osoby innej narodowości- opowiadanie o wakacjach/pracy za granicą z osobami innej narodowości- bajki- książki- przedszkola / szkoły wielokulturowe- gry/zabawyZ racji wieku naszego dziecka i zamiłowania Kacpra do układania puzzli postawiliśmy właśnie na tą formę nauki. Puzzle pokazujące przedstawicieli najróżniejszych narodowości to na prawdę fajny pomysł na kreatywną naukę z 2-latkiem. Nie popełniaj mojego błędu i nie odkładaj tak ważnego tematu na później, zwłaszcza jeśli Twoje dziecko wychowuje się w małym miasteczku i nie ma styczności z dziećmi o innym kolorze skóry. 2 latek nie musi znać szczegółów charakterystycznych dla danej narodowości, jednak powinien wiedzieć, że ludzie mają różny kolor skóry i jeśli obok niego będzie czarnoskóra osoba to ona nie jest "pe" i nie musi "myj, myj", że to naturalne i wielu ludzi właśnie tak wygląda.A jak jest u Was?Czy Wasze dzieci mają styczność z dziećmi innej narodowości?PozdrawiamKarolina

Dlaczego kolejny urlop spędzę w Trójmieście

THE MOMENTS OF LIFE

Dlaczego kolejny urlop spędzę w Trójmieście

Taras w bieli i czerni

THE MOMENTS OF LIFE

Taras w bieli i czerni

Czy wiecie, że pomysł na taras siedział w mojej głowie od blisko dwóch lat jednak dopiero w tym roku został zrealizowany?! Trochę to trwało, a przyczyn tego opóźnienia było kilka jednak najważniejsze, że od kilku tygodni możemy cieszyć się tym co jest w 100% moje  - żeby nie było, że tylko moje dodam, że mąż również zadowolony :Dthe moments of life, taras, mały balkonOglądając aranżacje udostępniane w internecie znajdowałam elementy idealnie wtapiające się w moją ogólną wizję i małymi kroczkami własnoręcznie tworzyłam każdy z tych elementów. A od samego początku aranżowania tarasu towarzyszyły mi dwa główne założenia:Gra kontrastów - tak wiem, że obecnie panuje moda na styl skandynawski w którym biel jest mieszana z ...bielą jednak w nieco innym odcieniu :) Uważam, że tego typu wystroje są bardzo przyjemne dla oka i na prawdę bardzo ładnie wyglądają jednak totalnie do mnie nie pasują. Uwielbiam akcenty, pojedyncze elementy które im bardziej wyróżniają się na tle całości tym bardziej przypadają mi do gustu. Jako, że w domu mam akcenty zieleni, niebieskiego, fioletowego i bordowego, tak na tarasie zapragnęłam czegoś spokojnego i eleganckiego za razem. Padło na biel i czerń z dodatkami ukochanego przeze mnie odcienia drewna.I mniej ty lepiej -  wiem, wiem, kolejne odchylenie od panującej mody:-) Chryzantemy, pelargonie, pomidory, zioła...sporo tego. Również marzę o drabince wypełnionej doniczkami z ziołami ale to za rok i w innym miejscu. W tym miejscu zależało mi, aby Kacper miał swoje miejsce do zabawy i abym miała go na oku w momencie, gdy wykonuję jakieś czynności w domu, a Kacper bawi się na świeżym powietrzu.the moments of life, taras, mały balkonMeble zostały kupione 2 lata temu na wyprzedaży w Obi - koszt ok 300 zł. Cena atrakcyjna a i przy odrobinie zaangażowania efekt na prawdę zadowalający.Poduszki na siedziska wykonałam samodzielnie. U każdego tapicera możecie nabyć gąbkę - tutaj grubość 5 cm, która zostanie Wam wycięta na wymiar. Każdą z gąbek obszyłam materiałem z Ikei, który moim zdaniem jest genialny - zarówno faktura jaki i jakość idealnie nadają się na obicia poduszek na siedziska.Materiał TUTAJ -KLIKthe moments of life, taras, mały balkonDrabina, drabina, drabina- uwielbiam!!. Jak tylko ją ujrzałam u Baba Ma Dom wiedziałam, że muszę ją mieć. Tak bardzo jej pragnęłam, że zaprzyjaźniony stolarz obdarzyła nas materiałem na 2 sztuki cobym mu tyłka nie zawracała o kolejny materiał :) I mam ją a na niej doniczki z uwielbianą lawendą.Doniczki - Świat Udanych Zakupów, cena 12,99 zł/sztukathe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonPoduszki - Ikea KLIK :DLampion - Ikea KLIK :DUwielbiam te sklepy i mogłabym w nich zamieszkać lub chociaż połowę zgromadzonych tam produktów zabrać do domu :Dthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonthe moments of life, taras, mały balkonNa moje liście "must have" kolejne produkty, które idealnie pasowałyby do wystroju tarasu. Większość z nich To IKEA więc jeśli macie jakiś bon, którego nie chcecie wykorzystać to piszcie - chętnie przygarnę :DA poniżej zdjęcie tarasu przed metamorfozą :DJest różnica?the moments of life, taras, mały balkonTo kto wpadnie na kawę - czarną lub białą ? :DPozdrawiamKarolina

MUM bloga vol. 3

THE MOMENTS OF LIFE

MUM bloga vol. 3

Zakładając bloga nie miałam bladego pojęcia, że organizowane są spotkania dla miłośników pisania. Tak na prawdę nigdy nie wgłębiałam się w ten temat, gdyż moje początki były nieśmiałe i nie wiedziałam czy istnienie tego miejsca nie będzie miało szybszego końca niż początku :-) Z każdym kolejnym miesiącem coraz dokładniej poznawałam ten świat i zauważyłam jak wiele inicjatyw jest podejmowanych przez blogujące osoby. Jeśli śledzicie moje wpisy to zdążyliście zauważyć, że osobiście nie biorę udziału w owych spotkaniach i nie dlatego, że mam coś przeciwko nim, gdyż uważam że to bardzo fajna sprawa. Jedynym powodem jest zbyt mało rodzinnych chwil i chęć spędzania ich jak najwięcej. Wyjątkiem są spotkania organizowane przez Sylwię i Olę czyli zgrany duet tworzący Olsztyńskie Blogerki.Cechą charakterystyczna tych spotkań i jak dla mnie zarazem ich największym plusem jest brak ścisłego grafiku i planu przebiegu spotkania. To na spotkaniu Olsztyńskich Blogerek można spokojnie wypić kawę, porozmawiać ze wszystkimi uczestniczkami oraz miło spędzić czas w groni kobiet majacych ten sam pogląd na dane kwestie co ty.Ale od początku :)26 lipca, gdy z nieba lazł się żar ( cecha charakterystyczna owych spotkań :-D ) Ola i Sylwia zaprosiły blogujące mamy na wspólne spotkanie pod hasłem MUM bloga vol. 3. Restauracja U Artystów i 10 na prawdę fajnych kobiet (Ola, Sylwia, Magdalena, Klaudyna, Agnieszka, Ania, Roksana, Natalia, Agnieszka i ja - to musiało się udać :-)Na początku Sylwia opowiedziała nam o możliwościach jakie daje nam wordpress oraz jak w szybki i łatwy sposób możemy wykorzystać te możliwości do promocji produktów w ramach współpracy barterowej. To dzięki Sywili zrozumiałam jak wiele nauki jeszcze przede i jak daleko mi do bycia blogerką :-) Dzięki Sylwia :-)Klaudyna będą nie tylko autorką bloga Tymoszko ale również producentką produktów oferowanych w sklepie Tulanki poruszyła temat współpracy na linii bloger- firma. Jakie informacje powinien zawierać mail skierowany do firmy jeśli już decydujemy się na podjecie pierwszych kroków do współpracy a czego powinniśmy unikać, jakie są najczęstsze błędy popełniane przy współpracy i na co zwrócić szczególną uwagę - to tylko niektóre punkty o których dyskutowałyśmy i które uświadomiły mi jak jedna odpowiedź może pozytywnie lub negatywnie wpłynąć na mój wizerunek w oczach przedstawiciela firmy.Jako, że całe lato w tamtym dniu było jeszcze przed nami Roksana poprowadziła panel poświęcony pielęgnacji skóry w tym szczególnie ciężkim okresie w którym jesteśmy narażeni na poparzenia słoneczne. Zaczęło się od kosmetyków, a skończyło na okularach słonecznych dla naszych dzieci. Ah te kobiety :-)  Niezwykle ważne jest to, aby nasze pociechy nie nosiły zwykłych ogólnodostępnych na każdym bazarze okularów, a żeby były to okulary z filtrem, które chronią a nie szkodzą.Podczas, gdy my miło spędzałyśmy czas na rozmowach dziewczyny z Wizart zadbały o obecne na tym spotkaniu dzieci. Sami z resztą zobaczcie :-)Ja natomiast dziękuje Wam - Ola i Sylwia, za miło spędzony czas i możliwość bycia częścią tego spotkania.Sponsorzy, którzy niezwykle hojnie nas obdarowali :-) Dziękujemy :-)U Artystów, Wizart, Kupiec, Crispy Natural, LennyLamb, SemCo, Opaska, Wydawnictwo Muza, Bielenda, Wydawnictwo bis, CD, Wydawnictwo Monika Duda, AgiBagi, A-derma, Oillan, Tron, Wydawnictwo OVO, Sylveco, Media Rodzina, Hally Design, Ducray. 

Tylko Mama ma tą zdolność

THE MOMENTS OF LIFE

Tylko Mama ma tą zdolność

Zabawa z Tatą jest lepsza niż z Mamą

THE MOMENTS OF LIFE

Zabawa z Tatą jest lepsza niż z Mamą

Z maminej biblioteczki

THE MOMENTS OF LIFE

Z maminej biblioteczki

Dzięki pisaniu bloga "the moments of life" widzę jak wiele zmian zaszło w moim życiu i jak wiele chwil  dzięki niemu udało mi się zatrzymać w pamięci. Co jakiś czas przeglądam wsteczne wpisy i uświadamiam sobie jak bardzo czytanie książek zeszło na dalszy plan. Średnio jedna książka na dwa miesiące to bardzo kiepski wynik :-/Światełkiem w tunelu jest fakt, że książki nie zostały jeszcze przeze mnie całkowicie zapomniane i co jakiś czas sięgam po coś nowego. O dziwo w ostatnim czasie były to książki - poradniki, czyli te do których wcześniej nie zaglądałam :D"Cyfrowi rodzice. Dzieci w sieci. Jak być czujnym, a nie przeczulonym" to książka w całości poświęcona tematyce współczesnych mediów oraz jego wpływu na świat i rozwój naszych dzieci. Niemal każdego dnia zalewają nas informacje o nowych " cyfrowe udogodnienia", technika idzie na przód i my również podążamy z mediami w tym samym kierunku. Całkowita rezygnacja ze świata mediów jest niemal niemożliwa (aczkolwiek na świecie żyje ułamek ludzi egzystujących na łonie natury i zgodnie z jej prawami) dlatego tak ważne jest prawidłowe zarządzanie i podejmowanie odpowiednich decyzji jak bardzo poddamy się postępom świata współczesnego. Yalda T.Uhls dzięki swojemu dorobkowi naukowemu oraz życiowemu w sposób racjonalny i wyważony opisała zależność dziecko - sieć. Stare porzekadło głosi, że "wszystko jest dla ludzi" a główny problem tkwi w tym, że my-ludzie zaburzamy zdrową proporcję uczestnictwa sieci w naszym życiu i w życiu naszych dzieci. Autorka już na samym wstępie publikuje wyniki badań których wyniki mówią o mniejszej konsekwencji rodziców dzieci w wieku 2-6 lat w stosowaniu własnych zasad dotyczących korzystania z mediów niż ma to miejsce w grupie rodziców dzieci starszych. To my rodzice powinniśmy sami odpowiedzieć sobie na pytania: Czy pozwolimy, aby dziecko miało telewizor w swoim pokoju? Czy twoje dziecko będzie oglądało telewizję samo czy w twojej obecności? W jakim stopniu masz wpływ na rodzaj treści oglądanych/czytanych przez dziecko?Autorka nie krytykuje współczesnych rodziców i wiele razy w swej książce podkreśla, że nie ma nic złego w tym, że np. dziecko poniżej 2 roku życia ogląda telewizję - przecież każda z nas potrzebuje chwili dla siebie, czasu na przyszykowanie obiadu, skorzystanie z toalety.... Fundamentem niezależnie od wieku dziecka jest nasza dojrzałość w tej kwestii - to w naszym obowiązku leży odpowiedni dobór treści oglądanego programu/bajki do wieku dziecka, długość czasu spędzonego przed telewizorem/laptopem/grą, wypracowanie priorytetów w życiu dziecka, zasianie ziarnka hobby, które odciągnie jego uwagę od mediów.... Wprowadźmy i wypracujmy z dziećmi zasadę, że media są obok nas, a nie że my żyjemy w świecie mediów. Bo media to nie tylko samo zło ale to również skarbnica wiedzy, która rozwija i poszerza horyzonty naszych pociech. To dzięki szerszej dostępności do Internetu wzrósł wskaźnik ilości przeczytanych treści przez dzieci. Moim zdaniem książka godna uwagi każdego rodzica. Ze względu na tematykę, podejście przedstawiane przez autorkę oraz liczne wskazówki ukazujące jak wiele jest w naszych rękach, na ile rzeczy nie zwracaliśmy dotychczas uwagi, a co może mieć znaczący wpływ w rozwoju naszych dzieci.Dane szczegółowe:Wydawnictwo: Wydawnictwo IUVIOkładka: miękkaStron: 288---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Drugą pozycją po jaką sięgnęłam była książka "Młoda bez skalpela" napisana przez dr Nigma Talib. Niespełna dwa miesiące temu skończyłam 30 lat i chyba wtedy w d... mi się poprzewracało lub zwyczajnie dojrzałam do tematów pokroju zdrowe odżywianie, kosmetyki naturalne i ich wpływ na nasz wygląd czy samopoczucie. Siedzący tryb pracy, oraz 2 godziny dziennie spędzone na dojazdach do pracy sprawiają, że coraz gorzej czuję się w swojej skórze, a powiedzenie "pójdzie w cycki" to mit :)Nie wiem na co liczyłam kupując tą książkę. Jedyne co mogę Wam napisać to, że wielkiego olśnienia nie było. Autorka wspomina o oczyszczeniu organizmu poprzez wstępną eliminację nabiału czy też glutenu. O konieczności występowania zieleniny w naszej codziennej diecie, oraz opisuje jaki wypływu na nasz organizm ma dane warzywo. W jednym z rozdziałów zostało nadmienione w jakiej kolejności oczyszczać skórę twarzy - najpierw myjemy, później nawilżamy :)Autorka książki wymienia produkty kosmetyczne, które poleca i które sama stosuje na co dzień. Ich łączna cena oscyluje na granicy średniej krajowej Polaków, a przykładowa dieta nie jest tą na kieszeń przeciętnego Polaka :( Po cichu chyba liczyłam, że przynajmniej jeden rozdział zostanie poświęcony tematyce kosmetyków naturalnych, które jesteśmy w stanie wykonać samodzielnie w domu. Że sama nauczę się dobierać zioła i produkty tak, aby móc z nich skomponować coś przyjemnego, odżywczego i kojącego dla mojego organizmu. Niestety takiej wiedzy po przeczytaniu książki nie nabyłam :/Dlatego zwracam się do Was z prośbą: Znacie ciekawą pozycję na temat zdrowego odżywiania/ kosmetyków naturalnych możliwych do wykonania samodzielnie w domu?PozdrawiamKarolina

DEMSA na ukojenie wrażliwej skóry + KONKURS

THE MOMENTS OF LIFE

DEMSA na ukojenie wrażliwej skóry + KONKURS

Lubicie testować nowe kosmetyki do pielęgnacji ciała? Ja nie znoszę. Nie lubię tych wszystkich mazideł, którymi trzeba codziennie balsamować skórę w celu utrzymania jej odpowiedniego poziomu nawilżenia, czy też ukojenia powstałych podrażnień.  Z tego też powodu na blogu sporadycznie pojawiają się wpisy z tej kategorii, a jeśli już się pojawią to są to produkty przeze mnie przetestowane i takie które z czystym sumieniem mogę Wam polecić.Dziś chciałabym Wam przedstawić produkty firmy Demsa. Produkty, które znalazły się w mojej kosmetyczce w okresie, gdy alergia zaatakowała mój organizm ze zdwojoną siłą. Ból zatok, silny katar, częste kichanie, a do tego wrażliwość skóry niemal na całym ciele. Dotychczasowo używany przeze mnie kosmetyk nie dawał rady - skóra po każdym myciu była przesuszona, swędziała i pojawiały się na niej suche place.  Pomimo, że długo nie wiedziałam jaka jest przyczyna tego stanu to dzięki kosmetykom firmy Demsa udało mi się zwalczyć problemy skórne z którymi borykałam się od pewnego czasu. Po blisko miesięcznym testowaniu niżej wymienionych produktów myślę, że mogę pokusić się o ich subiektywną ocenę. OPIS PRODUCENTA----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Intensywny balsam łagodzący swędzenie  o    przynosi natychmiastową ulgę swędzącej i podrażnionej skórze atopowejo    dzięki redukcji swędzenia może ograniczać potrzebę drapania       Preparat do mycia Demsa:o    skutecznie oczyszcza skórę nie naruszając jej bariery ochronnejo    hamuje rozwój bakterii charakterystycznych dla skóry atopowejo    nawilża i odżywia skórę      Krem do ciała Demsa:o   łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia o   wzmacnia barierę ochronną skóry, dzięki czemu skóra lepiej broni się przed wpływem czynników zewnętrznycho    przywraca i utrzymuje optymalne nawilżenie skóry          Krem do twarzy:o   łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia będące efektem stanu zapalnego skóry,o   skutecznie łagodzi swędzenie,o   doskonale nawilża i odżywia delikatną skórę twarzy,o   odpowiedni pod makijaż i preparat przeciwsłonecznyMOJA OPINIA--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Minusy:cena - dla osób wcześniej nie borykających się z problemami skórnymi ceny rzędu 30 zł/ szt mogą okazać się zbyt wysokiePlusy:produkty rzeczywiście działają zgodnie z opisem producenta - przynoszą ukojenie oraz intensywnie nawilżają. Skóra po ich użyciu na długo zachowuje świeżość oraz nie wymaga dodatkowego źródła nawilżenia.brak uczucia lepkości na skórze dzięki szybkiemu wchłanianiu się kremówbezwonność - nie dosłownie, gdyż przy pierwszym użyciu wyczuwałam zapach jednak po kilku minutach jakby ulatniał się w powietrzu :D jak dla mnie zdecydowany pluswydajność - produkty przy codziennym używaniu starczają na około miesiąc (balsam do ciała, preparat do mycia) lub dłużej (krem do twarzy, intensywny balsam łagodzący swędzenie)produkty bezpieczne dla dziecka (powyżej 6 m-ca życia) produkty bez parabenów i sterydówprodukty hipoalergiczne Szczerze przyznam, że z całej serii najbardziej do gusty przypadł mi  krem do ciała oraz preparat do mycia DEMSA. Balsam do ciała to produkt, który jak wyżej wspomniałam bardzo łatwo i szybko mogłam wsmarować w skórę całego ciała oraz który bardzo szybko się wchłaniał. Dzięki temu produktowi moja skóra przestawała być szara i na nowo wyglądała promiennie. Preparat do mycia to zdecydowany hit całego zestawu. To dzięki niemu po kąpieli nie musiała od razu sięgać po balsam do ciała jak to miało miejsce z innymi produktami. Pomimo, że już wcześniej stosowałam tego typu produkty to ich działanie było dalekie od oczekiwanego - w przypadku produktu DEMSA moja skóra nadal wymagała dodatkowego źródła nawilżenia "na sucho" jednak nie było to konieczne bezpośrednio po wyjściu z kąpieli.  Jeśli również i Ty masz problemy skórne i nie ważne czy tak jak ja są one przejściowe, czy też borykasz się z nimi cały rok zajrzyj na stronę firmy DEMSA i spróbuj bo może i Tobie pomogą i przyniosą ukojenie. A jeśli masz ochotę to już teraz możesz zagrać o jeden z 3 zestawów kosmetyków w skład których wchodzą:Preparat do mycia, Krem do ciała,Intensywny balsam łagodzący swędzenie.Jedyne co musisz zrobić to:W komentarzu pod tym wpisem odpowiedz na dwa pytania  Czy Ty bądź ktoś z Twojej rodziny lub bliskich Ci znajomych cierpi na AZS? (TAK/NIE)Jaki kosmetyk do pielęgnacji ciała jest Twoim ulubionym i dlaczego?      2. Pod odpowiedzią zostaw swojego maila na który zostanie wysłana prośba o adres do wysyłki            produktów w przypadku wygranej      3. Zapoznaj się z regulaminem i pamiętaj, że kopiowanie odpowiedzi innych uczestników konkursu          jest jednoznaczne z dyskwalifikacją Twojej osoby POWODZENIA :-)Regulamin konkursu ----> KLIKPozdrawiamKarolina

Poczułam wiosnę

THE MOMENTS OF LIFE

Poczułam wiosnę

Złota Piątka, żeby dziecko mniej słodyczy jadło

THE MOMENTS OF LIFE

Złota Piątka, żeby dziecko mniej słodyczy jadło

Kto zna dziecko, które nie lubi słodyczy? Ja osobiście nigdy takiego nie poznałam i idąc o krok dalej przewiduję, że zapewne nie poznam :-) Sama jestem uzależniona od słodyczy i bardzo dobrze rozumiem osoby cierpiące na tą przypadłość. Ile razy bym nie próbowała i zarzekała się, że detoks zaczynam od dziś tyle razy chęć spożycia czekolady wzrastała z każdą kolejną minutą. Jak sięgam pamięciom to w moim rodzinnym domu nigdy nie było słodyczy od tak, na co dzień. Nie mieliśmy do nich dostępu wtedy kiedy zapragnęliśmy. Problem pojawiał się, gdy tata wracał z zagranicy i chcąc nam wynagrodzić swoja nieobecność przywoził nam w prezencie niemal reklamówki wypchane słodkościami. I tak jedliśmy je i jedliśmy do momentu, aż nas  brzuchy nie rozbolały. Pomimo, że nasza mama starała się trzymać pieczę nad naszym barkiem, wspólnie z bratem potrafiliśmy jakoś obejść to zabezpieczenie. Jako dzieci nie mieliśmy zahamowań, a jedynie nieorganiczną chęć zjedzenia wszystkiego co słodkie i jest w naszym zasięgu.Sama nie wiem czy nasze umiłowanie do słodkości ma swój początek w samych prezentach od taty, czy raczej jest to efekt braku słodkości na co dzień i nagłego otrzymywania ich niemal bez limitu. Co by nie było fundamentem mojego uzależnienia obecnie będąc mamą staram się, aby moje dziecko nie odziedziczyło złych nawyków po obu rodzicach (mąż również uzależniony od cukru). Genetyka genetyką ale może jeszcze coś w tej kwestii mogę zmienić. Chcę w to wierzyć  :-)1) Naucz dziecko żyć obok słodyczy Obiecałam sobie, że Kacper będzie przebywał wokół słodyczy na co dzień, że nie będę ich chowała po szafkach, szufladach i innych zakamarkach. Że będą one w zasięgu jego wzroku, jednak poza zasięgiem jego rączek we wczesnych latach dzieciństwa. Chciałam, aby mój Syn nauczył się, że słodycze owszem i są, dobrze smakują ale należy znać umiar i nie należy „rzucać się” na nie, gdy tylko pojawią się przed naszymi oczami. Moim zdaniem takie całkowite odcięcie dziecka od słodkości przynosi efekt odwrotny od zamierzonego. Dziecko nie ma hamulca i pragnie, aby wszystko trafiło do jego żołądka, aby móc najeść się na zapas bo później w domu nie będzie. Zaobserwować to możemy podczas urodzin, gdy na stole pojawiają się przeróżne słodkości.2) Kupuj słodycze łatwo podzielneTak, nie będę kłamała - Kacper ma ponad dwa lata i pomimo, że okres ochronny trwa do 3 lat próbował już m.in. czekolady. Nie broniłam mu poznania jej smaku, gdyż wychodzę z założenia, że wszystko jest dla ludzi i jeśli odpowiednio dobieramy produkt i jego ilość do wieku naszej pociechy nie robimy mu tym krzywdy.  Jednak nigdy nie kupuję batonów z myślą stricte o Kacperku, nie dostaje on ich samodzielnie do rączki. Będą w sklepie jeśli już wrzucam do koszyka jakąś słodkość jest to paczuszka cukierków typu m&m. Paczuszka produktu podzielnego, którego moje dziecko nie dostaje w całości, a jedynie kilka cukierków na talerzyk i jedynie tyle może zjeść. Dzięki temu mam kontrolę nad swoim dzieckiem oraz dodatkowo Kacper uczy się ile powinna wynosić porcja słodyczy.      3) Niech słodycz będzie nagrodąJeśli Kacper zje obiad dostaje kilka mmsów. Nie dość, że wie, że należy ładnie zjeść to co mama ugotowała to dodatkowo po zjedzeniu tej porcji ma tak pełny brzuszek, że zapomina, że przed posiłkiem dopytywał się o słodycze :D Jak dla mnie dwie pieczenie przy jednym ogniu - obiad zjedzony, słodycze nie :-)  4) Lizak dla świętego spokojuBardzo często praktykowane zachowanie zwłaszcza przy dzieciach starszych. Nie wymądrzam się w tej kwestii ale na razie w moim domu nie ma lizaków bo ich nie znoszę :/ Kacper jak już dostaje to takiego co pani doktor zaleci na gardło lub ukradkiem babcia obdaruje. Nie wiem czemu ale lizak to dla mnie zło - dziecko liże i liże, mija godzina i okazuje się jest tak zasłodzone, że ani myśli o normalnym posiłku. Wiem jak to jest być mamą, wiem jak to jest, gdy cały dzień jest na nie, jak człowiek wygląda i funkcjonuje po kilku godzinach snu, bądź z wysoką gorączką - no ale mamy nie biorą zwolnienia. Pojawiają się momenty słabości, gdy tylko marzymy o chwili ciszy i wtedy lizak/słodycz jest niczym zbawienie. Jestem wyrozumiała i nie neguję sposobu wychowania dzieci przez inne mamy i wiem, że lizak ten dziecku nie zaszkodzi, tylko czy nasze zachowanie nie zaszkodzi nam ? Czy dziecko nie "wyczuje", że w ten sposób, tym danym zachowaniem następnym razem również wymusi na nas jakąś słodkość?       5) DziadkowieDziadkowie niech będą dziadkami i jeśli dziecko nie jest to codziennym standardem pozwólmy, aby nasze dzieci były obdarowywane słodyczami. Trzymajmy pieczę nad jakością i ilością tych produktów, ale mały lizak, czy Kinder niespodzianka nikomu nie zaszkodzi. Przypomnijmy sobie jak miło wspominamy ten czas, gdy nasze babcie robiły nam lizaki z cukru na łyżeczkach od herbaty, hmmmm. Niech nasze dzieci również mają te cudowne wspomnienia :-)Na szczęście Kacperka dziadkowie nie przesadzają z ilością słodyczy jednak, gdy wiem, że Młody jedzie do dziadków, w naszym domu nawet nie myślimy o słodkościach :)  ----------------------------------- Dla większości z Was powyższy tekst to sprawa oczywista. Są to zasady wiadome każdemu rodzicowi, tylko ilu z nas tak na prawdę stosuje je jednocześnie i odnosi zwycięstwo na polu dziecko - słodycze? W naszym przypadku Kacper nauczył się już, że słodycze nie są codziennością i albo o nich zapomina przez kilka dni albo zjada tylko kilka sztuk cukierków. Swoim zachowaniem daje nam do zrozumienia, że słodycze nie są dla niego niezbędne do prawidłowego funkcjonowania. Wspólnie z mężem nie wychodzimy z inicjatywą zjedzenia np. batona, a jeśli już sami osładzamy sobie życie robimy to ukradkiem, gdy Młody ma drzemkę. Jasne, będąc w towarzystwie Kacper jak inne dzieci sięga po słodkości, weźmie gryza i odłada na miejsce :-) Kinder niespodzianka ? szał jednak tylko na punkcie zabawki. Czasami zje połówkę jaja,  a czasami nawet go nie tknie i jedynie zabawka jest dla niego interesująca. Ostatnio czytałam wyniki badań o otyłości wśród polskich dzieci. Wyniki są miażdżące co zostało zilustrowane na poniższym rysunkużródło:Internet, Otyłość polskich dzieci Wygląda to przerażająco, prawda? Jako jeden z głównych czynników wpływających na ten stan został wymieniony nieograniczony dostęp do słodyczy. Dziecko potrafi nie kupić sobie kanapki za pieniądze otrzymane od rodziców na rzecz batonów, chipsów...Póki Kacper jest jeszcze malutki wiem, że wszystko jest w zasięgu mojej kontroli, że to ja określam co jest dozwolone dla niego, a co zabronione. Z każdym rokiem będzie mi ciężej zapanować nad tym wszystkim jednak mam nadzieję, że moje rygorystyczne podejście w kwestii słodyczy u dziecka kiedyś zaprocentuje :-)A jak jest u Was?ŚciskamKarolina

Ludziom nie dogodzisz

THE MOMENTS OF LIFE

Ludziom nie dogodzisz

On nie był niedobrym dzieckiem

THE MOMENTS OF LIFE

On nie był niedobrym dzieckiem

Jakiś czas temu miałam okazję przekonać się czym jest kolejka do lekarza oraz jak dla zabicia czasu człowiek jest w stanie pół godziny przeglądać czasopisma sprzed kilku lat. Wśród sterty dawno nieaktualnych artykułów natrafiłam na nagłówek, który przykuł moją uwagę - czego my, świeżo upieczone mamy najczęściej żałujemy. W ciągu sekundy przez głowę  przebiegła mi jedna myśl"małe dzieci nie są niedobre jak często nam się wydaje"Jeśli jesteście ze mną od początku mojej przygody z macierzyństwem wiecie, że Kacper dawał nam nieźle popalić. Niemal zerowy brak snu podczas dnia, nocny sen określany raczej drzemkami, umiłowanie matczynej piersi i brak akceptacji smoczka, butelki...  Pikanterii dodawał fakt częstego niezadowolenia naszego dziecka okazywanego płaczem. Żartowaliśmy, że jak Młody otworzył usteczka na porodówce tak do roku nie mógł ich zamknąć. Nie było czasu na sen, normalne posiłki, spokojne wieczory. Spacery były dla nas wytchnieniem i niemal pół dnia spędzaliśmy na świeżym powietrzu, gdyż tylko wtedy Młody potrafił przespać godzinę/dwie...do momentu póki kółka się toczyły i nie weszłam chociażby do piekarni po bułkę w celu stłumienia burczenia w moim brzuchu w wyniku głodu. Nie wiem jaki system obrał nasz Syn jednak z najpłytszego snu nie wybudził go przejeżdżający obok nas TIR, a już samo wejście do małego osiedlowego sklepiku oznaczało pobudkę i momentalny płacz.Tamte czasy minęły Dziś po naszym domu biega grzeczny, spokojny i ułożony chłopiec. Chłopiec, któremu wiele można wytłumaczyć, który sam już wiele rzeczy rozumie, który zapamiętuje nasze tłuczenia i wdraża je w swoje codzienne życie. Chłopiec, który tylko raz przyciął sobie paluszki szafką i od tamtego momentu bardzo delikatnie zamyka każde drzwiczki, który sprząta po sobie zabawki (chociaż czasami jest foch na całego :D ), który rozumie, że w pewnych momentach nie może dostać tego co akurat sobie zażyczył. Jak u każdego dziecka są godziny bądź dni, że Kacper nie ma humoru, że wszystko mu przeszkadza, a cały dzień jest pod nazwą NIE. Na szczęście są to tylko momenty słabości o których szybko zapominamy i wyrzucamy w niepamięć robiąc miejsce tym co piękne i przyjemne.Obserwując swoje dziecko każdego dnia widzę jak wrażliwym jest chłopcem. Pomimo swojego młodego wieku okazuje swoją zawziętość przy jednoczesnej delikatności i wrażliwości. Zauważam, że rozumie kiedy komuś dzieje się krzywda, że intensywnie przeżywa smutne zdarzenia mające miejsce chociażby w bajkach. Dobrze pamiętam moment w którym zaczęłam zastanawiać się czy faktycznie moje dziecko do roku było niegrzeczne, czy raczej Jego zachowanie było objawem wyżej opisywanej wrażliwości, a sam płacz był jedynym, możliwym sposobem komunikowania się. Przez pewien okres czasu Kacper miał manię oglądania Maszy. Uwielbiał tą bajkę i przyznaję bez bicia, że i ja ją pokochałam  :-) Mała, rezolutna, zadziorna ale bez negatywnych emocji Masza każdego wieczoru, po kąpaniu gościła w naszym domu. Problem pojawił się, gdy TVP ABC wyemitowało odcinek w którym to pingwin przylatuje w odwiedziny do Misia, a Masza "zagrabia" gościa niemal całkowicie dla siebie. Na twarzy Misia rysuje się smutek....wtedy na policzku Kacperka zauważyłam łezkę. Nie zrozumiałam tych emocji i zapytałam Syna co się stało - na migi, jak tylko potrafił pokazywał, że Niedźwiedź jest smutny i dlatego i Jemu zrobiło się smutno. Na szczęście w tamtym momencie nasze tłumaczenia pomogły i Młody szybko zrozumiał, że to chwilowy stan. Jednak im Kacper jest starszy tym coraz więcej rozumie i coraz częściej zauważam jak reaguje na smutne sytuacje w bajkach, jak przeżywa to co się dzieje wokół niego i rozróżnia co jest dobre a co złe. (Co bardzo mnie cieszy) Kacperek to nasza mała przytulanka. To dziecko, które kilka razy dziennie podejdzie, pogłaszcze po główce, pocałuje w czółko, przytuli... Mając ciężki okres w swojej pracy wracałam bardzo późno do domu, bywały dni, że jedynie kąpałam, karmiłam i usypiałam Syna na dobranoc. Nie mieliśmy czasu na zabawy, oglądanie książeczek i nasze przytulance. Również wtedy wspólnie z mężem zauważyliśmy jak bardzo zmieniło się zachowanie Kacpra, jak bardzo tęsknił i chciał, aby wszystko wróciło do normy. Potrafił budzić się z płaczem w nocy, podczas usypiania, gdy tylko próbowałam wyślizgnąć się z pokoju od razu następowało przebudzenia, gdy przychodził do nas do łóżka niemal na mnie spał połowę nocy.Najcieplej na serduchu robi mi się, gdy widzę Kacperka podejście do małych dzieci. Kiedy sygnalizuje mi, abym wzięła dziecko na roczki i abym pokazywała mu jak ma się opiekować tą kruszynką. Kiedy daje buziaka w rączkę, kiedy masuje stópki, kiedy rozkłada kocyk i spokojnie leży przy niemowlaku dokładnie śledząc każdy jego ruch. Kacper udowodnił, że będzie bratem idealnym, że jest w stanie oddać swoją ulubioną przytulankę dla dziecka, a gdy dziecko zaczyna płakać każe mi szybko je wziąć na rączki i przytulać, aby tylko nie płakało. Po uspokojeniu na nowo głaszcze po rączce, całuje nóżki... a w tym wszystkim jest taki delikatny, troskliwy i wrażliwy na niezadowolenie dziecka.  Te i wiele innych zdarzeń skłoniło mnie do refleksjiJak ja głupia mogłam myśleć, że moje dziecko było niedobre? Że tak długo nie rozumiałam, że mam niezwykle wrażliwe dziecko, które poprzez płacz sygnalizuje swoje potrzeby. Bo przecież poród to ciężki czas nie tylko dla matki, ale również dla dziecka, które tak samo go przeżywa i odczuwa jak sama rodząca;po porodzie kobieta rodząca czuje ulgę, ukojenie bólu, a dziecko trafia w obce, dotąd nieznane otoczenie, gdzie jedynie zapach matki jest mu znany i tylko od daje poczucie bezpieczeństwa;dzieci uspakajają się ssąc pierś - 4 pieczenie na jednym ogniu - ukochana mama blisko nas, poczucie bezpieczeństwa, brzuszek pełny, odruch ssania zaspokojony;dzieci lubią być noszone -Nie, dzieci lubią być blisko zaufanych osób, dotyk jest najczulszym zmysłem w wieku niemowlęcym dlatego też kangurowanie jest już praktykowane tuż po porodzie;dziecko potrzebuje bliskości niezależnie od wieku, jedynie co się zmienia to potęgowanie znaczenia tej czynności, początkowo jest to wyżej wspomniane bezpieczeństwo, później do tego dorzućmy uczucie kochania przez drugą osobę, ważność dziecka, dowartościowanie, wspieranie; dziecko płacze? i chwała Bogu bo dzięki temu komunikuje się z nami i pomimo, że go nie rozumiemy wiemy, że coś jest na rzeczy, że albo coś się dzieje w organizmie dziecka, bądź dziecko prawidłowo reaguje na określone zdarzenia, że dziecko czuje i emocjonalnie reaguje na negatywne sceny....;bodźców wpływających na wrażliwość naszych dzieci jest wiele, a ich siła uzależniona jest od wieku naszej pociechy, dlatego nie bagatelizujmy bo to co dla nas nie ma znaczenia dla naszego dziecka może okazać się traumą. Nie ma jednej definicji wrażliwości, która idealnie opisywałaby cechę każdego dziecka w każdym wieku. Wrażliwość ma wiele oblicz i niezależnie jakie z nich ma nasze dziecko najważniejsze, że je ma, gdyż to właśnie ono powoduje, że jest wyjątkowe i że kocha, czuje, prawidłowo się rozwija  :-)  Kobieta przez pierwsze miesiące po porodzie ma w sobie niezwykłą siłę, nawet ciężko mi obrać w słowa to co w tym czasie dzieje się z kobietą dlatego wiem, że każda z nas jest w stanie zapanować nad hormonami, zmęczeniem i bezsilnością..... usiądź na 10 sekund, weź 3 głębokie wdechy...... podejdź do płaczącego dziecka i doceń, że je masz :DŚciskam cieplutkoKarolina  

THE MOMENTS OF LIFE

Z maminej biblioteczki - Wybór Jasminy, Po schodach do nieba

Na początku 2016 roku dołączyłam do ogólnopolskiej akcji "Przeczytam 52 książki w 2016 roku". Dobrze wiedziałam, że do dnia w którym nie przekonam się do audiobooków ilość ta jest poza moim zasięgiem i warunki akcji nie zostaną przeze mnie w pełni spełnione. Stając się jedną z uczestniczek akcji za cel stawiałam sobie zrobienie co w mojej mocy, aby liczba nowych książek w naszej domowej biblioteczce była jak najbliższa liczbie 52 i abym miała bieżący dostęp do tej niesamowitej skarbnicy wiedzy tworzonej przez innych uczestników akcji. To tam znalazłam dwie poniższe książki oraz kilka ciekawie zapowiadających się pozycji zapisanych na mojej liście "must have". "Wybór Jasminy" Jean SassonKsiążka przedstawiająca losy Libanki, tytułowej Jasminy, kobiety kochającej życie, mającej marzenia i zaparcie dążącej do ich realizowania. Główna bohaterka od samego początku odbierana jest jako ciepła, wrażliwa i inteligenta kobieta przyciągająca ludzi za sprawą pozytywnej aury wytwarzanej wokół swojej osoby.Wybór Jasminy, Jean SassonJeden miły gest wobec koleżanki sprawia, że Jasmina znajduje się w niewłaściwym miejscu, o nie właściwym czasie co ma przełożenie na kolejne tygodnie jej życia. Irackie ataki na Kuwejt sprawiają, że wszystkie loty zostały odwołane, a każda osoba przyłapana na ucieczce stawała się więźniem, bądź znikała bez śladu. Na szczęście Jasmina znajduje azyl w kuwejckiej rodzinie. Pragnąc odwdzięczyć się za schronienie Libanka wyrusza w tajną misję zakończoną niepowodzeniem. Jasmina zostaje porwana przez irackich żołnierzy, następnie uwięziona w tajnym więzieniu dla kobiet będącym miejscem licznych gwałtów, przemocy fizycznej i psychicznej, oraz zabójstw popełnianych na bezbronnych kobietach przez irackich najeźdźców."Wybór Jasminy" to prawdziwa historia ukazująca jak w krótkim czasie kobieta zostaje ograbiona z wszystkich wartości cenionych w życiu. Zabrano jej godność, czystość, złamano wszystkie święte przykazania głoszone w Koranie, a czynów tych dokonali inni muzułmanie czczący Allaha. Zabrano jej wiarę w drugiego człowieka. Pokazano, że kobieta w rękach mężczyzny jest tylko przedmiotem mającym za zadanie zaspakajanie jego żądzy oraz usługiwanie jego osobie.Jasmina dzięki swojej inteligencji, pomimo wewnętrznego obrzydzenia do siebie samej potrafiła doskonale udawać kobietę, która pokochała swojego oprawcę i pragnęła spędzić z nim resztę życia. Umiejętność ta pozwoliła jej przetrwać, negocjować z oprawcą, a na końcu uwolnić się z jego rąk.Początkowo przez moją głowę przechodziła myśl, że książka ta nie powinna trafić w moje ręce. Jej szczerość a zarazem brutalność była dla mnie ciężka do zrozumienia i przetrawienia. Później jednak zmieniłam zdanie, bo skoro książka zawiera same realne zdarzenia, przedstawia brutalność działań irackich żołnierzy wobec swoich muzułmańskich sióstr to czemu miałaby być ukrywana przed światem? Im więcej ludzi ją przeczyta tym większe prawdopodobieństwo, że problem ten ujrzy światło dzienne. Kobieta to taka sama osoba jak mężczyzna, tak samo mająca uczucia oraz prawo do życia i samodzielnego podejmowania decyzji w kwestii swojego ciała."Po schodach do nieba" Betty J. Eadie, Curtis TaylorKolejna książka opisująca realne przeżycia kobiety. Autorką a zarazem główną bohaterką jest Betty, kobieta żyjąca w szczęśliwym związku małżeńskim, matka siedmiorga dzieci.Po schodach do nieba, Betty J.EadiePewnego dnia Betty trafia do szpitala w którym ma zostać zoperowana. Strach i niepokój towarzyszy jej od samego początku przebywania w budynku szpitalnym. Strach był uzasadniony - komplikacje powodują, że Betty z medycznego punktu widzenia przestaje dawać jakiekolwiek oznaki życia,  z punktu duchowego Betty przeżywa niesamowitą przygodę w Boży Świat.Betty opuszcza swoje ciało i przygląda się temu wszystkiemu z góry, następnie widzi światło i odczuwa nigdy wcześniej nieznany jej niesamowity spokój i poczucie bezpieczeństwa połączone z ogromną radością. Dzięki tunelowi trafia do Bram Nieba, gdzie odbywa wędrówkę zgłębiającą jej wiedze na temat życia po śmierci.To tu Betty poznaje Boga i swoich aniołów stróżów. Doznaje niesamowitych uczuć. Podróż, którą odbywa Betty pokazuje w jaki sposób działa nasz świat. Że wszystko jest dużo wcześniej zaplanowane, że każdy z nas ma swoją misję do spełnienia na ziemi, że Bóg wszystkich nas kocha i daje nam całą paletę narzędzi (umiejętności) mających wpływ na nasze życie, że to tylko od nas zależy jak je wykorzystamy i jaki kierunek życia obierzemy.Że nie bez powodu Ewa skusiła Adama zakazanym owocem - działanie to na celu miało ich wygnanie z raju po to, aby Ewa miała możliwość spełnienia się jako matka. Że w kobiecie drzemie niesamowite pragnienie urodzenie i wychowanie dzieci i jest ona w stanie złamać wiele zasad po to tylko, aby móc cieszyć się macierzyństwem.Autorka Boży Świat opisuje w tak lekki i przyjemny sposób, że Świat ten wydaje się miejscem idealnym, w którym nie ma zła - zarówno w postaci czynów jak i samych myśli, że wszyscy tam znajdujący się żyją w spokoju, zgodzie, harmonii i niesamowitym szczęściu.W moim odczuciu jest to książka, którą albo się pokocha albo znienawidzi. Dla każdego katolika książka "Po schodach do nieba" jest niczym lekarstwo na wszystkie lęki wynikające z niewiedzy na temat śmierci i tego co po niej następuje. Dla ateisty będzie to stek bzdur, który za zadanie ma szerzenie chrześcijaństwa za pomocą książek- bo jak ateiście wytłumaczyć, że skoro twoje dziecko ginie na pasach w skutek potrącenia przez pijanego kierowcę tzn. że taką miało misję - zginąć, aby ktoś inny (kierowca, inny pieszy) mógł żyć.Betty ostatecznie wraca do swojego ciała, a przebyta śmierć kliniczna ma za zadanie umocnienie jej w wierze, pokazanie jak wygląda to czego się boimy i poznanie misji jaką ma do spełnienia na ziemi. Misja cudowna i zaskakująca. Zajrzyjcie do lektury a sami się przekonacie :-)A Wy co mi polecicie?PozdrawiamKarolina

Moda na pośpieszanie dzieci

THE MOMENTS OF LIFE

Moda na pośpieszanie dzieci

KONKURS - wygraj poduszkę chmurkę

THE MOMENTS OF LIFE

KONKURS - wygraj poduszkę chmurkę

Kochani, Zgodnie z obietnicą na naszym profilu na FB pojawił się konkurs w którym do wygrania dwie kolorowe poduszki - chmurki. Idealne do pokoiku Twojego dziecka, na świąteczny prezent ... Dzięki soczystym kolorom rozweselą każde wnętrze i staną się ulubioną przytulanką Twojego dziecka :-)Jeśli jesteście zainteresowani konkursem o bardzo prostych zasadach zapraszam Was TUTAJ.Poniżej kilka zdjęć ukazujących nagród :-)Zazdroszczę Wam bo są one idealne dla mojego dziecka i pięknie wyglądają w Kacperka pokoiku :-)BIORĘ UDZIAŁ W KONKURSIE - KLIK

Świąteczne prezenty dla 2-latka, część II

THE MOMENTS OF LIFE

Świąteczne prezenty dla 2-latka, część II

Im dłużej szukam brakujących prezentów dla Kacperka, tym więcej perełek znajduję w internecie. Sama też powoli zauważam, że święta te - na własne życzenie - doprawiają mnie o zawrót głowy, gdyż chciałabym wszystkimi poniższymi produktami obdarować swoje dziecko. W drugiej części świątecznych inspiracji dla 2-latka znajdziecie cztery propozycje, które uplasowały się w ścisłej czołówce mojej listy "must have" :-) (pierwsza część---TUTAJ)                                                       KOLOROWA MOZAIKAźródło:internet, prezent dla 2-latka, Quercetti, FantaColorKupując powyższy zestaw dla naszego dziecka znajdziemy w nim kolorowe guziki, podstawkę z "szybką" dostosowaną do wielkości guzików oraz kilka prostych obrazków. Dzięki temu produktowi nasze dziecko między innymi uczy się umiejętności rozróżniania kolorów oraz sprawności dopasowywania guzików do otworów. Dzięki większej ilości kolorowych obrazków uwaga naszych pociech przez dłuższy czas będzie skupiona na tym produkcie, a dodatkowo ich prosta forma pozwala nam - kreatywnym rodzicom na samodzielne ich przygotowywanie chociażby za pomocą programu Paint.                                                                      KSIĄŻKIźródło internet, Wydawnictwo Babaryba, prezent dla 2-latkaJestem zakochana w książkach i moim zdaniem są one idealnym prezentem na każdą okazję, niezależnie od wieku osoby obdarowywanej. Powyżej znajdziecie 5 książek, które skradły moje serce i które mamy i polecamy, bądź planujemy mieć. Wydawnictwo Babaryba w ostatnim czasie jest naszym ulubieńcem dlatego to właśnie ich pozycje tutaj prezentuję. Książeczkę "Klapu Klap" Kacperek zna niemal na pamięć poprzez częstotliwość jej oglądania, "Naciśnij mnie" niestety nie wzbogaciła jeszcze naszej biblioteczki jednak bardzo przypadła Kacperkowi do gusty podczas wizyty u kuzynki :-)... Książki te zachwycają nie tylko jakością, kolorystyką ale również ogromnym wpływem na rozwój dziecka. To dzięki pozycji "KLAP KALP" Kacperek zaczął naśladować dźwiek robiących się tostów czy mężczyzny podnoszącego ciężary :-) Polecam bo książeczki warte uwagi :-) Sami zajrzyjcie na stronę Wydawnictwa BABARYBA i przekonajcie się o ich bogatej ofercieDREWNIANY STOLIK DO MAJSTERKOWANIA/WBIJANIAźródło internet, prezent dla 2-latka, stolik do majsterkowania/wbijaniaMoje największe odkrycie ostatniego wieczoru. Zakochałam się! Co prawda na chwilę obecną ze względu na cenę muszę z tego prezentu zrezygnować, jednak już w styczniu Kacperek świętuje swoje urodziny, a ja właśnie znalazłam dla niego prezent z tej okazji :) Drewniane elementy, narzędzia dzięki którym Twoje dziecko będzie mogło naśladować tatę przy drobnych pracach domowych, nauka dokładności poprzez wkładanie elementów w otwory na blacie stołu, zabawa (bezpiecznym) młotkiem..... jak dla mnie same plusy :-) LEGO DUPLOźródło internet, prezent dla 2-latka, Lego DuploW kwestii klocków Lego Duplo muszę przyznać bez bicia, że to nie ja je odkryłam - a dokładnie znalazł je mój mąż u teściów w szafie :-) Mało słyszałam o tych klockach. Zawsze, gdy ktoś ze znajomych mi osób mówił o Lego to używał dopełnienia "Friends" lub "Citi". Po informacji od męża, że Kacperek dostanie od dziadków jeden z zestawów Lego Duplo zgłębiłam wiedzę na ich temat i przyznaję, że "moi teście mają gust" :-) Klocki te nie tylko same w sobie sprawiają ogromną frajdę naszemu dziecku ale również dają wiele możliwości dzięki uniwersalności elementów pozwalającej na łączenie kilku, różnych zestawów. Farma, kolejka, samochody, zwierzątka.... razem zbudujcie ogromny plac zabawy :-)Co Wy dodalibyście jeszcze do tej listy?PozdrawiamKarolina

THE MOMENTS OF LIFE

"Nic bardziej mylnego" Radek Kotarski

Lubię książki. Lubię je czytać, lubię je kupować i chomikować w domu. Nie ma miesiąca w którym moja domowa biblioteczka nie poszerzyłaby swoich zbiorów o kolejną pozycję. Otrzymując propozycję zrecenzowania pozycji Radka Kotarskiego "Nic bardziej mylnego" miałam mieszane uczucia, gdyż tematyka nie do końca trafiająca w moje upodobania, a i o samym autorze nigdy nie słyszałam - brutalna prawda :-/Będąc osobą nieznoszącą nauki historii przez cały okres edukacji szkolnej i mającą kompleks swojej niewiedzy stwierdziłam, że książka ta pomoże w lekki i przyjemny sposób nadrobić zaległości, jednocześnie aktualizując ich przebieg o dowody zdobyte na przestrzeni ostatnich latach. "Nic bardziej mylnego" to książka będąca zbiorem dowodów obalających tezy, które na dobre zakorzeniły się w naszych umysłach. To książka udowadniająca, że wiedza przekazywana nam od najwcześniejszych lat edukacji nie zawsze jest zgodna z dowodami zdobytymi przez naukowców na przestrzeni ostatnich lat. Pomimo, że historia jest stałą, to niektóre fakty ulegają zmianom, ewoluują wraz z kolejnymi latami prowadzonych badań."Nic bardziej mylnego" Radek KotarskiCzy na prawdę piramidy egipskie będące dowodem potęgi tego państwa zostały zbudowane przez niewolników? Do dnia dzisiejszego na lekcjach historii nauczyciele przekazują informacje, że to właśnie niewolnicy będący wówczas własnością faraona dniami i nocami pracowali nad dokończeniem tejże budowli. Autor książki powołując się na odkrycia egiptologa Marka Lehnera oraz analityka fauny Richarda Reddinga obala tą tezę twierdząc, że nie tylko nie byli to niewolnicy, a jedynie osoby pracujące z własnego wyboru ale również, że osoby te cieszyły się niezwykłym uznaniem faraona, a o ich dobrobycie świadczą chociażby odkrycia kości owiec, bydła i krów na terenach zamieszkiwanych przez robotników.Nie od dziś wiadomo, że lot samolotem to najbezpieczniejszy środek transportu charakteryzujący się najniższym wskaźnikiem wypadków wśród innych środków transportu. Wszystko zaczyna się komplikować, gdy coś idzie nie tak i dochodzi do wypadku - czy na prawdę wtedy nasze szanse na przeżycie są bliskie zeru? Radek Kotarski przytaczając wyniki badań prowadzonych na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat dowodzi, że nie tylko wystąpienie wypadku lotniczego jest statystycznie rzadkie, to jeszcze trudniej o śmierć w jego wyniku. Aby stać się "statystycznym" uczestnikiem wypadku lotniczego w 1986 roku (czarny rok lotnictwa) należałoby każdego dnia pokonywać trasę Warszawa-Paryż i z powrotem przez półtora tysiąca lat. Badania przeprowadzone w USA dowodzą, że od 1983 roku do 2000 roku miało miejsce kilkanaście wypadków lotniczych, których uczestnikami było  ponad 53 tyś osób z czego ponad 51 tyś przeżyło.Czy na pewno to Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę? Czy Napoleon był niskiego wzrostu? Czy włosy po strzyżeniu odrastają szybciej? Czy ludzie wykorzystują zaledwie 10% możliwości swojego mózgu? Czy najwięcej ciepła ucieka przez głowę? Ile pająków zjadamy podczas snu? Te i wiele innych ciekawych informacji uzyskacie czytając książkę Radka Kotarskiego "Nic bardziej mylnego".Według mojej subiektywnej oceny książka ta została napisana w lekkim i przyjemnym języku, jednak zbyt duża ilość nazwisk i instytutów badawczych powoduje, że czytelnik zostaje przytłoczony informacjami. Krótkie rozdziały za każdym razem przedstawiające informacje na inny temat w połączeniu z tak licznymi danymi dają efekt - wiem, że coś wiem, ale tak na prawdę nie pamiętam nic konkretnego. Poznaję tezę, poznaję nowe spojrzenie na jej temat, jednak nie potrafię udzielić konkretnej odpowiedzi z udzieleniem informacji np. dane osób prowadzących badania, konkretne wyniki tych badań.Uważam, że książka nie do końca wyczerpuje tematy w niej opisywane. 50 podważanych tez na blisko 250 stronach z czego każda z nich poparta kilkoma nazwiskami, nazwami instytutów, liczbami. Szkoda bo poruszane tematy na prawdę warte uwagi. Widziałabym to w dwu książkowym wydaniu z czego każda z nich byłaby grubości opisywanej :-) Mimo to uważam, że książka "Nic bardziej mylnego" to cenne źródło informacji, pokazująca nowy punkt patrzenia na niektóre kwestie, udowadniająca jak wiele tez pochodzących z naszej historii jest sprzecznych ze współczesnymi odkryciami. W moim odczuciu książka ta może okazać się fajnym prezentem dla młodych osób interesujących się historią, nauką, mitami."Nic bardziej mylnego" Radosław Kotarski Wydawnictwo: Znak LiteranovaData premiery: 2015-10-21Książka do kupienia TUTAJ PozdrawiamKarolina

Dlaczego jestem przeciwniczką gimnazjum

THE MOMENTS OF LIFE

Dlaczego jestem przeciwniczką gimnazjum

Co dało mi macierzyństwo

THE MOMENTS OF LIFE

Co dało mi macierzyństwo

Słoń-albinos na dziecięce książeczki

THE MOMENTS OF LIFE

Słoń-albinos na dziecięce książeczki

W mojej głowie setki pomysłów, niezliczona ilość dodatków, które mogłabym wykonać sama, a jedyne co mnie w tym wszystkim ogranicza to czas. A dokładniej jego brak. Staram się nie marudzić, nie narzekać i wykorzystywać każdą chwilę jak najbardziej intensywnie. Wymyślam i realizuję, realizuję i przerabiam... :DUwielbiam dziecięce dodatki - ale to już wiecie. Prace manualne mnie relaksują - hmmm w sumie i to już wiecie :D A pamiętacie baranią półeczkę na książeczki -KLIK ? Baranek co prawda nie mieszka już  z nami  - niezły bysior był z niego i ze względu na tak duże gabaryty musieliśmy znaleźć mu nowy kącik u innego radosnego dzieciaczka - za to na jego miejscu zamieszkało nowe zwierzątko. Słoń albinos :DJako osoba początkująca wiem, że pierwszą rzecz muszę najpierw zepsuć, żeby móc nauczyć się czegoś nowego i żeby każda kolejna miała ręce i nogi. Dzięki baranowi nasz słoń-albinos jest mniejszy, lżejszy i solidniej wykonany. Nie kombinowałam jak wcześniej, jedynie narysowałam, mąż wyciął, pomalowałam i złożyłam :DEfekt? Sami zobaczcie :DMoże właśnie Ty poszukujesz ciekawego rozwiązania do pokoiku swojego dziecka? Jeśli tak to może akurat ten wpis stanie się dla Ciebie inspiracją :D Wykonanie bardzo proste - jedyne co ci potrzeba to: kawałek sklejki, wyrzynarka bądź stolarz, który wytnie to za grosze i farba w odpowiednim kolorze :D Szkic słonia wykonajcie bazując na wpisie o baraniej półeczce - KLIK.Powodzeniaaaaaa :DŚciskam serdecznieKarolina

Położna. 3550 cudów narodzin

THE MOMENTS OF LIFE

Położna. 3550 cudów narodzin

Niektórzy z Was za pewne już kilkakrotnie natknęli się na jej recenzję na innych blogach, bądź stronach poświęconych tej tematyce. Pożeracze książek zdążyli zapomnieć, że mieli tą książkę w swoich rękach.... Pomimo, że książka "Położna. 3550 cudów narodzin" na naszym rynku dostępna jest już ponad półtora roku w moje ręce trafiła stosunkowo niedawno.Dużo wcześniej wiedziałam o możliwości kupienia książki Jeanette Kalyty, pomimo to zakupu nie dokonałam ze względu na sporą kolekcję książek czekających na mojej półeczce w kolejce do przeczytania. Jednak na kartce w kalendarzu wskazującej jedną z marcowych sobót drukowanymi literami miałam zapisane: POŁOŻNA - J.KALYTA. W końcu się udało - wróciłam do czytania, kupiłam książkę i cieszyłam się nią ... dwa wieczory.Niestety tylko dwa wieczory zajęło mi przeczytanie książki Jeanette Kalyty. A szkoda bo książka nie tylko napisana w lekki i przyjemny dla czytelnika sposób, ale również opisująca realne oraz ciekawe losy pacjentów najbardziej znanej położnej w Polsce. Osobiście uwielbiam książki faktu w których nie ma miejsca na fantazję, w których realne zdarzenia i towarzyszące im emocje grają główne skrzypce. Również tematyka książki jest bliska memu sercu.  Jeanette Kalyta to położna z wieloletnim stażem, prekursorka zmian zachodzących na polskich porodówkach, kobieta walcząca o lepsze traktowanie rodzących, kobieta wspierająca małżeństwa w jednym z najważniejszych momentów w ich życiu - narodzinach dziecka. Kobieta silna, odważna, potrafiąca kierować się zdrowym rozsądkiem oraz słuchać tego co podpowiada jej serce.W książce "Położna. 3550 cudów narodzin" autorka opisuje warunki jakie panowały na porodówkach w czasach porodów naszych mam, jakie zmiany zachodziły na przestrzeni lat i jak zmieniał się światopogląd społeczeństwa. Zmiany te wplecione są w opis losów pacjentów dzięki czemu czytelnik poznaje nie tylko realia panujące w tamtych czasach ale również sferę emocjonalną każdego z pacjentów - walkę, wiarę, siłę, pragnienie...Dla mnie książka "Położna. 3550 cudów narodzin" to niczym pokłon w stronę kobiet walczących o własne przekonania, pragnących aby cud narodzin dokonywał się w domowym środowisku, w sposób jak najbardziej naturalny, aby każda z chwil pomimo ogromnego bólu była przeżywana w sposób świadomy, zgodny z ich naturą (wsłuchiwanie się w swoje ciało).To pokłon dla wszystkich mężczyzn towarzyszących partnerkom przy porodach, którzy byli dla nich nie tylko wsparciem fizycznym, ale przede wszystkich psychicznym. Którzy z wielkim uczuciem i pełnym oddaniem aktywnie uczestniczyli w każdej fazie porodu, którzy przez cały czas byli zaangażowani w wspieranie swoich żon.To pokłon w stronę więzi łączącej dwoje, jeszcze nie tak dawno obcych ludzi.   Pomimo kilku traumatycznych przeżyć opisywanych przez autorkę, zachęcam Was do przeczytania książki "Położna. 3550 cudów narodzin". Dzięki niej człowiek rozumie jak wielkimi bohaterkami są nasze mamy, jak wielkim cudem są narodziny dziecka, jak silną osobą jest kobieta, jak wielką moc ma nasze ciało. Wydawnictwo: Wydawnictwo OtwarteIlość stron: 328Data premiery: 2014-01-15 

Tipi z zasłon

THE MOMENTS OF LIFE

Tipi z zasłon