DWA PLUS CZTERY
Marzyć każdy może – więc marzę.
Marzenia są po to to, żeby je spełniać – same się nie spełnią.
Marzenia dają nam chwilę ukojenia.
Marzenia są chwilą dla samego siebie.
Ja też marzę – jak każdy. Mam masę planów, potrzeb, pomysłów do zrealizowania.
Jestem teraz w takim momencie, że albo zacznę je właśnie realizować, albo zabraknie mi siły, motywacji i czasu na dojście do celu.
Nawet nie macie pojęcia jak wiele w moim życiu rodziło się nowych „pomysłów na życie” jak byłam nieco młodsza.
Od bycia dozorcą (bo może długo na podwórku siedzieć i nikt go do domu nie woła), poprzez bycie lekarzem (niestety widok wnętrzności powodował, że moje wychodziły na wierzch) do prowadzenia własnej firmy.
Podczas gdy zawodowa ścieżka jakoś się ułożyła, nadal czegoś w niej brakuje.
Lubię robić kilka rzeczy naraz, więc cały czas szukam, kombinuję, robię. Nie chcę się zatrzymywać – wręcz przeciwnie – chcę biec dalej. Jest jednak kilka fantazji, które są swego rodzaju celem na mojej drodze. Podobno jak wizualizujesz marzenia i o nich opowiadasz – łatwiej je spełniać. No to jedziemy. Opowiem Wam o tych najbardziej przyziemnych. O tych, które najłatwiej będzie zrealizować. O tych, które zależą tylko i wyłącznie od nas samych, bo marzenie o zdrowej i szczęśliwej rodzinie już zrealizowałam i mam nadzieję, że to zdrowie na zawsze z nami pozostanie.
Chciałabym w końcu zbudować nasz własny dom. Nie jesteśmy jeszcze nawet na etapie kupna ziemi – ale ja po prostu chcę mieć swój własny, niezależny kąt, gdzie dzieciaki nie będą musiały dzielić się pokojami, a ja nie zwariuję od braku miejsca na nasze rzeczy. Taki który urządzę tak ja ja tego chcę, a nie tak jak ktoś to zrobił przede mną. W takim, w którym będę czuła się swobodnie, nie zastanawiać się, czy nie zniszczę podłogi, jak dzieciaki rzucają na nią zabawki. Po prostu nasz!
Chciałabym wyjechać na porządne wakacje – całą rodziną. Takie najzwyklejsze last minute. Drinki z palemką, basen, lenistwo, słońce. Takie bez stresu i zaglądania do telefonu. Tylko nasza szóstka i żar z nieba. Beztroskie chlapanie i marudzenie przy kolacji. Żeby chociaż przez dwa tyg, naszym jedynym problemem, był wyścig po najlepsze leżaki przy basenie, a rano przy śniadaniu czy mówić „good morning” czy „guten morgen”. Powiecie – no to pojedźcie – po prostu – jedźcie. Wyobrażacie sobie zapłacić za dwa tyg? Dla sześciu osób? – Ja też nie… zawsze są inne wydatki niestety – więc marzę, że kiedyś się to zmieni.
Chciałabym pójść na prawdziwą, spokojną, romantycznie nieprzyzwoitą randkę z własnym mężem. Taką z biegiem za rękę w deszczu. Taką z ostatnim rzędem w kinie. Taką z prawdziwego zdarzenia. bez patrzenia na zegarek, bo już czas wracać i zwolnić opiekunkę. Bez zastanawiania się czy dzieciaki doprowadziły już babcię do szaleństwa. Bez martwienia się czy ciocia jeszcze daje radę. Po prostu randka. Ja i on. Nic więcej. Wiem, że na nią pójdę – za 10 lat
Chciałabym się wyspać. Po prostu spać, aż sama się nie obudzę. Tak spokojnie, bez nogi na twarzy i palca w oku. Bez jęczenia, marudzenia i konieczności zrobienia naleśników. Chciałabym po prostu spać. To marzenie jednorazowe – bo za chwilę brakuje mi tego palca w oku i już tego nie chcę – ale marzenia pozwalają na taką samowolkę – więc marzę
Chciałabym zmienić samochód na większy – ten który mamy obecnie jest cudowny, ale ma tylko 7 miejsc i przy 6 osobach plus pies – na nic więcej nie ma już w nim miejsca. Wyjazd na dłużej i konieczność zabrania bagaży, powoduje, że na naszym dachu ląduje wielka „trumna”, a auto upchane jest po sam sufit.Nie ma jak się ruszyć, nie mówiąc nawet o wyprostowaniu nóg. Torby są wszędzie. Ja po prostu marzę o dwóch dodatkowych miejscach w samochodzie.
Chciałabym dotrzeć do tego momentu w życiu, żebym mogła powiedzieć – to co robię jest idealne dla mnie. Móc być dla samej siebie szefem. Wiedzieć, że to ode mnie zależy ile i czy zarobie. Nie martwić się, że pierwsze oznaki przeziębienia któregoś z dzieci, oznaczają dla nas stres i 80% pensji.
Chciałabym spędzić dzień w SPA – przyziemne prawda? Ale ja naprawdę bym tego chciała – tylko raz, na spokojnie, wiedząc że nic nie może mi w tym dniu przeszkodzić. Po prostu leżeć i być rozpieszczaną, bez łączności ze światem zewnętrznym. Bez sprawdzania maila i patrzenia na zegarek. to najbliższe realizacji – ale jeszcze chwile musi poczekać.
Chciałabym móc zapewnić dzieciakom wszystkie zajęcia dodatkowe, o których marzą i które są poza naszą możliwością na chwilę obecną. Każde z nich chce czegoś innego. Każde prosi o własne marzenie. Maciek chce chodzić na piłkę i basen. Marcel chce karate i piłkę. Krysia marzy o tańcach i gimnastyce. Hania po prostu chce tańczyć. Dużo? Bardzo dużo. Wyobraźcie sobie rachunki…kiepsko co? Dlatego marzę, że pewnego dnia po prostu będę mogła sobie na to pozwolić, a dzieciaki będą czerpały radość z każdej godziny spędzonej na wyśnionej aktywności.
Chciałabym mieć własne studio fotograficzne. Uwielbiamy robić zdjęcia, ale do perfekcji nam jeszcze daleko. Uczymy się każdego dnia, ale do ideału brakuje jeszcze trochę sprzętu i możliwości. Marzę więc i nadal czekam, że marzenia się spełnią.
Chciałabym zabrać na egzotyczną wycieczkę moją mamę. Taki wspólny wyjazd. Tylko ja i ona. Tylko my dwie na kilka dni (dłużej przecież bez pozostałych nie wyrobię). Dwie najlepsze przyjaciółki, słońce, palmy i słodkie nicnierobienie. Tak żeby zapomniała o wszystkich stresach. Nie myślała o piętrzących się problemach. Pozbyła się złych myśli i cieszyła chwilą.
To wszystko jest naprawdę przyziemne, ale jeśli się bardzo tego chce – wszystkie da radę spełnić i ja w to wierzę. Zrobiłam listę i będę odhaczać każde kolejne. Każde spełnione.
Za jakiś czas wrócę do tego tekstu i wiem, że będę mogła odhaczyć wszystko co napisałam.
Za jakiś czas pokażę środkowy palec wszystkim tym, którzy dzisiaj uśmiechają się pod nosem, twierdząc, żę marzenia powinny pozostać w sferze marzeń.
Bo ja cholernie tego wszystkiego chcę i mam cholerny zamiar to wszystko zrealizować.
Trzymajcie kciuki i gońcie za swoimi marzeniami. Wszystkie się spełnią, jeśli bardzo tego chcecie.