JESTEM MAMA

Mała Zu i desery

Taki deser dziś dostałam. To banan pokrojony w plastry, podany na skórce (!), do tego mus z czarnych porzeczek i jogurt naturalny.Pyszne :) . Ten pomysł z bananem totalnie autorski ;)

JESTEM MAMA

Znowu ostatnio rzadko tu wpadam bo..

Właśnie, chyba pora na własną domenę? Prawie sześć lat blogowania należy jakoś nagrodzić ;)Nie jestem biegła w tych super technicznych sprawach, więc chwile mi to zajmie, ale już wkrótce zaproszę was na lekki relaunch!! Jupi!! :)Nie zapomnijcie o nas tylko!!!

JESTEM MAMA

Jakie zabawki kupić dziecku?

Jesteśmy w Smyku. Mała Zu ma obiecany prezent. Chodzi i chodzi po sklepie i nie wie co wybrać.-Mała Zu jak teraz nie wiesz, to bez sensu jest kupować coś pierwszego z brzegu. Zastanów się, przemyśl co byłoby najfajniejsze, a potem przyjedziemy i kupimy- mówię, nie całkiem pewna czy przyjmie takie rozwiązanie.-Ok, dobra- zgadza sięWychodząc ze sklepu oznajmia:-Wiesz mamo, są dwie rzeczy, które bardzo mi się podobały.Zastanawiam się teraz czy kupić KOSMETYKI(są takie małe zestawy kosmetyczne dla małych dziewczynek, okropieństwo..) czy wybrać ŁUK bądź KUSZĘ..Normalnie, nie jestem za żadnymi łukami czy kuszami, ale w takim zestawieniu wolałam zdecydowanie taką zabawkę -zwłaszcza, że jest totalnie bezpieczna. Poczułam też, że Mała Zu przeszła jakąś przemianę :) Kosmetyki, poszły do lamusa, razem z różowym i fioletowym.. :)

Śniadanie dla dziecka- bezmleczna owsianka z owocami

JESTEM MAMA

Śniadanie dla dziecka- bezmleczna owsianka z owocami

Ostatnio sporo mi tych śniadań wychodzi :).Pamiętam jak kiedyś, dawno, dawno temu, jak Mała Zu zaczynała jeść inne rzeczy, niż mleko, temat śniadań dla dzieci bardzo, bardzo mnie interesował.Teraz, kiedy mam czas (;)), moja kreatywność w tym zakresie się rozruszała.Dodam, że to nie są jakieś weekendowe, czasochłonne propozycje.Robimy je w tygodniu, przed wyjściem do przedszkola.Nie wstaje, też o 5tej, żeby je przygotować.. Prawdę mówiąc ostatnio mam z tym wstawaniem jakiś straszny kłopot. Czy wy też? Do zrobienia tego śniadania natchnęła mnie książka "Śniadalove" David'a Bez'a. Ciekawa pozycja na rynku, swoją drogą.BEZMLECZNA OWSIANKA Z OWOCAMISkładniki:1 szklanka płatków owsianych1 szklanka soku jabłkowego1 łyżeczka nasion chia śliwki mrożonełyżka masłacukier- według uznaniaPłatki owsiane + łyżeczka chia ( opcjonalnie) zalałam wieczorem, dnia poprzedniego, sokiem jabłkowym.Z rana, wrzuciłam na patelnie masło i mrożone śliwki ( ilość według preferencji), dodałam cukier .Do miseczki nałożyłam płatki, a na nie gorące śliwki. Wszystko.Płatki w soku są słodkie i miękkie, a śliwki podgrzewają całość, więc śniadanie nie jest na zimno.Brzuch jest pełny, a pierwsza porcja owoców tego dnia jest za nami ;).Tak sobie ostatnio myślę, że nie chcę pozować na MATKĘ IDEALNĄ. Nie chcę też, żeby któraś z was, mam, pomyślała tak.Wrzucam te przepisy, ale chciałabym dodać, że Mała Zu NIE ZAWSZE zjada je do końca i jest nimi zachwycona ( nawet rzadko tak jest), ale ja uznaję za SUKCES FAKT,  ŻE ZJE CHOCIAŻ 5 ŁYŻEK.Często jest tak, że ja wykańczam resztki ;). No, zostało powiedziane :)Ściskam was moje kochane!!

Czy puścić sześciolatka do szkoły?

JESTEM MAMA

Czy puścić sześciolatka do szkoły?

JESTEM MAMA

Ja i moje TRZECIE OKO

Ostatnio wcisnęłam Małej Zu kit.Mam TRZECIE OKO.Chodzi o to, że z reguły wiem kiedy psoci, coś przeskrobała, rozlała, zaplamiła. Cała jej postawa i ton głosu i zaprzeczanie wszystko mi mówią. Jednak pewnego dnia...-Mamo, ja zdejmę bluzkę bo jednak mi się nie podoba- woła Mała Zu z łazienki (czyściła swoje farby).-Ubrudziłaś ją? -pytam-NIE, NO CO TY- mów-Zuza to nowa bluzka, masz ją na sobie 3 minuty- zrzędzę ja. Jestem pewna, że ją ubrudziłaś bądź pomoczyłaś!- mówię na nerwie porannego rush'u.-Skąd ty to zawsze wiesz? No skąd??? - młoda nie dowierza.-Mała Zu, czy ty nie wiesz, że ja MAM TRZECIE OKO, które zawsze wie co robisz?-Naprawę ???? Naprawdę? Wybiega z łazienki w totalnie w szoku.-No tak.-Ok, to powiedz mi co teraz robię?- mówi stając w korytarzu przed lustrem.Kątem oka widzę jej odbicie w lustrze i widzę, że robi do mnie miny, puka się w czoło, pokazuje język.-Teraz kochanieńka robisz do mnie okropne miny i pokazujesz mi język.Przychodzi do mnie a na jej twarzy widzę szok i niedowierzanie.I tak stałam się dla niej SUPERBOHATERKĄ.

JESTEM MAMA

Tiramisu

-Mamo, chcę zjeść to TIRAMISU! - mówi Mała Zu, pokazując na ciastko stojące na stole.-Kochanie, ale ono jest z alkoholem. Mogę dać ci tylko spróbować.-Z ALKOHOLEM? Z ALKOHOLEM??  -mówi oburzona jak nie wiem kto- Musimy natychmiast jechać do tej cukierni. Trzeba złożyć skargę!! ;)

Tort urodzinowy dla dziecka  AKTUALIZACJA

JESTEM MAMA

Tort urodzinowy dla dziecka AKTUALIZACJA

Ostatnio na fb wpadłam na dyskusję na temat przepisów na torty. Oczywiście pochwaliłam się moim wynalazkiem O TU,  który wymyśliłam na pierwsze urodziny Zu. Potem jeszcze kilka razy robiłam- w tym roku niestety się nie udało :(.Wracając do tematu, moja nowa wirtualna koleżanka- Sylwia, zrobiła go! Dostałam nawet piękne zdjęcie :).Wyszedł ekstra! Nie chwaląc się jestem MEGA, MEGA dumna, bo ja prawie nic innego nie umiem słodkiego robić. Moją domeną są warzywa, o czym nie raz tu wspominałam ;).Podczas naszej rozmowy uściśliłam ilość składników, czego nie zrobiłam w poście z 2014. Aktualizuję te dane:Krem:250g sera mascarpone 500g śmietanka kremówka 600 g mrożonych malinsłoik dobrej jakości dżemu malinowego bądź konfituryJak zrobić krem?Ubita śmietana i mascarpone- mieszasz delikatnie, dzielisz do dwóch  misek.Jedna( więcej tu kremy) - to będzie krem do smarowania biszkoptu z zewnątrz, żeby był piękny biały.Druga- to będzie nasz krem- nadzienie i tu do kremy dodajesz dżem i kilka malin mrożonych. I smarujemy tym rozkrojony biszkopt. Przykrywasz, górną częścią biszkoptu, przyciskasz lekko-po bokach trochę może wypłynąć i smarujesz z wierzchu kremem białym. Układasz mrożone maliny na górze, jedna przy drugiej ( na zdj w poście z 2014r widać). WAŻNE Śmietanka przed ubijaniem musi być dobrze schłodzona, żeby dało się ją ubić- trzeba być ostrożnym przy tym- tu brzmię jak jakiś spec tfu tfu, ale można ją czasem " przebić" co znaczy, że zrobią się w niej takie grudki jak masło- zdarzyło mi się kilka razy niestety. Po prostu przy ubijania trzeba być czujnym,  jak tylko zrobi się sztywna, wyłączyć mikser. A tu nasz tort z 2013 roku.

JESTEM MAMA

Chore dziecko a etat

Spotkało mnie ostatni coś bardzo, bardzo przykrego.Zlikwidowano moje miejsce pracy :( Pracy, w której spędziłam 8 lat i w której poznałam masę fantastycznych osób. Dodam, że bardzo lubiłam swoją pracę, i jak to mówiono w filmie Diabeł ubiera się u Prady- "każda dziewczyna dałaby się za taka pracę zabić"- czy jakoś tak ;).To duże szczęście, myślę sobie, tak trafić, nawet na jakiś czas.Mam jednak takie niezbyt miłe uczucie po tym wszystkim.Zostały zwolnione osoby, które mają małe dzieci.Co za tym idzie?  Małe dzieci, to choroby, wizyty u lekarza w godzinach pracy, nie przewidziane telefony z przedszkola, że trzeba jechać i szybko odebrać bo chore.Dla pracodawcy, co rozumiem, nie jest to komfortowe, bo teoretycznie na takiego pracownika nie może liczyć w 100%.Jak więc sobie z tym radzić? Jak sobie radzą dziewczyny, które są same, bez babć i osób, które mogłyby pomóc?Jak dziecko idzie do przedszkola, to siłą rzeczy rezygnuje się z niani, jeśli wcześniej była. Znalezienie osoby, która byłaby zainteresowana pracą jako niania-tylko na czas chorowania graniczy z cudem (wiem z doświadczenia, próbowałam!).Ja jestem tą szczęściarą, która ma mamę niedaleko i ona czasem mi pomaga. Jednak nie wymagam od niej zrezygnowania ze swojego życia, żeby zajmowała się Małą Zu zawsze i o każdej porze. Szanuje jej życie i jej plany. Cieszę się z tego co daje.A co robią dziewczyny, które są same, których rodziny są daleko od miejsca zamieszkania? Jak godzą pracę na etacie i takie sytuacje? Wiem, jak to jest bać się o pracę, czuć się rozdartym.Nie czuję pomocy ze strony państwa, w zasadzie prawie żadnej. Tfu tfu!! Mała Zu dostała się do państwowego przedszkola, ale to był chyba jakiś łut szczęścia! Znam masę dziewczyn, które tego szczęścia nie miały.Przedszkole prywatne to 1300zł miesięcznie, mnie więcej. Niania na etacie ok. 2000zł bądź więcej (mówię z własnego doświadczenia). Chodzenie na zwolnienie, to też przecież obcinanie pensji, branie niani (jak się takową chętną znajdzie) to kolejne wydatki.Jak to wszystko pogodzić??? Jak decydować się na kolejne dziecko? Czy to właśnie jest polityka prorodzinna?Mam głowę pełną pytań.ps. Nikomu nie życzę bycia zredukowanym :(

JESTEM MAMA

Matka Ziemia

-Mamo co jest najtłustrze na świecie? -.. Boczek? -Nie, Matka Ziemia, która nas wszystkich karmi, pozwala nam się rodzić i przyjmuje każdego po śmierci -?Umieściłam to na fb, ale przeklejam tu, ku pamięci :)

JESTEM MAMA

Co robić z chorym dzieckiem w domu? Odcinek kolejny

Jak co roku styczeń  jest u nas pod znakiem nie kończącej się choroby.Mała Zu siedzi w domu a my z nią,  na zmianę. Co robić z chorym dzieckiem w domu?1. GRY I INNEMonopoly Junior- jak to mówi Zu "gramy w Mopol?"Muszę przyznać, że niezła z niej kanciara i bizneswoman. Jak tylko odwrócę głowę kombinuje przy pionkach, albo mów "nie kupuję, to za drogie.."Ta gra jest u nas hitem od wielu miesięcy. Fajne jest to, że Mała Zu ćwiczy też przy okazji liczenie- ilość pól do przejścia, kropki na kostce i liczenie pieniędzy  banku.Dla mnie to duży plus.Bawimy się w czasTo jest kolejna planszówka, która jest bardzo prosta, ale w fajny sposób pokazuje dzieciom upływ czasu.To znaczy ile miesięcy jest w roku, jakie mamy sezony- wiosna, lato, jesień, zima. Czym one się charakteryzują: kiedy rosną grzyby? kiedy topimy Marzannę itd. Cuda świata- karty memory, kolekcja Beaty Pawlikowskiej. Co ty ukrywać ćwiczymy pamięć na ładnych obrazkach.2. AUDIOBOOKIOd jakiegoś czasu Mała Zu za nimi przepada. Włącza sobie sama, kładzie się na łóżku i słucha.Nasze hity to:Bajki Rosyjskie- ten audiobook zesłuchany jest kompletnie (ledwo już działa). Czyta go Anna Seniuk, która jest WSPANIAŁA. Co prawda do samych bajek można mieć jakieś ale.., bo cały czas tam okładają się kijami te Iwanuszki i Kotafieje Pazurowicze. Opowieści z Narnii, dwie częściDobre Maniery czyli savoir-vivre dla dzieciWzgórze ElfówŚpiąca KrólewnaCzarnoksiężnik z Krainy OzBędziemy teraz jeszcze testować Dzieci z Bullerbyn i Lottę z ulicy Awanturników. 3. KSIĄŻKIKołysanki dla Zuzanki Wandy Chotomskiej (no wiadomo) rządzą wieczorową porąBolek i Lolek w świecie mitów greckich, Zezia i wszystkie problemy świata Agnieszki Chylińskiej. Tutaj muszę dodać coś od siebie. Ta książka NAPRAWDĘ jest niezła, sama nie mogłam się od niej oderwać.. a powiem szczerze, że jestem bardzo sceptyczna do książek celebrytów. Zwracam honor! Martynka- cała seria4. KREDKI, FARBY, KARTKI, PLASTELINA PLAY-DOH Mała Zu uwielbia malować, kleić, lepić, co na pewno zauważyliście po ilości wrzucanych przez mnie prac.5.TELEWIZJANie będę ściemniać, korzystam z tej opcji. Zwłaszcza jak staram się pracować z domu. Na jakiś czas  to ją zajmuje. Staram się nie nadużywać, ale jest to dla mnie środek do "kupienia sobie trochę czasu".Tablet- został zbanowany u nas w domu. W sumie do tej pory był tylko w weekendy, ale postanowiliśmy odgórnie- czyli ja i tata Małej Zu, że znika z naszego domu, ale o tym w następnym poście pt. Tabletowe dzieci- który już turla się po mojej głowie.A tu przypomnienie co robiłyśmy w chorobie w 2014 O TU   :)Macie jeszcze jakieś pomysły? My jeszcze trochę posiedzimy w domu.. :/

Macierzyństwo non-fiction

JESTEM MAMA

Macierzyństwo non-fiction

To jest post, nad którym myślę od dawna. Prawdę mówiąc już robiłam do niego podejście, ale trochę się przestraszyłam, bo wielu osobom to może się nie spodobać. Jakoś wówczas się tym przejmowałam, a teraz? Hm, myślę że dobrze jest POWIEDZIEĆ PRAWDĘ, a to przecież mój blog ;). Macierzyństwo. Kreowanie idealnego wizerunku w mediach, wśród znajomych. Przechwalanie się czyje dziecko co potrafi- taki trochę konkurs nie? Nigdy nie zapomnę wizyty u mojej znajomej, która na każdym kroku mnie strofowała:-Nie dajesz jej tego do jedzenia? Ja daję -i tu lista samych zdrowych składników.- Nie słuchacie wierszyków?? Przecież dziecko trzeba bodźcować!-Nie powiesiłaś na ścianach literek?! To już jest za późno.. ( Mała Zu miała wtedy 3 lata). Wyszłam od niej jak zbity pies. Potem się ogarnęłam i pomyślałam, że chyba nie chcę jej więcej odwiedzać. Basta.Jak byłam w ciąży wiedziałam, że będzie ciężko i tak dalej. No wiadomo dzieci nie śpią, płaczą.Jednak zrobiłam sobie w głowie taki "idealny obrazek" jak to będzie. I tu klasyka gatunku: dam sobie przecież z wszystkim rade!!. Dziecko będzie zadbane i szczęśliwe, ja uśmiechnięta ze zrobionymi paznokciami i bez  odrostów. Oprócz tego przecież będę na bieżąco z tym co się dzieje w świecie itd.Przez wiele miesięcy potrafiłam zwlekać się o 7 rano z łóżka (przy nie przespanej nocy), czy trzeba było czy nie trzeba, żeby doskoczyć do tego mojego idealnego obrazka. Pamiętam, któryś dzień o tej 7 rano, pod prysznicem  dostałam drgawek  i zawrotów głowy, ze zmęczenia.Potem zaczęłam chorować, moje ciało się zbuntowało. Zaczęłam odwiedzać lekarzy, aż jeden mi powiedział :-Musi pani odpocząć.Okropnie się na niego wkurzyłam.-Odpocząć?! Jak to odpocząć?? Przecież ja mam dziecko- i poszłam sobie.Trwało to i trwało. Jakaś taka zrobiłam się  elastyczna, chciałam być dobrą żoną więc też rzadko kiedy mówiłam, że coś mi nie pasuje.  Jednak z czasem to zaczęło zmieniać się w takie "cegiełki" nie wypowiedzianych nieporozumień między mną a tatą Małej Zu.Pamiętam, że nawet napisałam  post, o tu  Zauważyłam, że wiele par przez to przechodzi.Teraz już wiem, że każdy musi znaleźć swoje miejsce w nowym układzie. Słowo partnerstwo, jest tu bardzo ważne.Moja cierpliwość pewnego pięknego dnia po prostu się skończyła. Miałam ochotę roztrzaskać całą zastawę jaką mamy.Doszłam do wniosku, że balansuję na linie. Jestem pełna skrajnych emocji i zaczynam ocierać się o szaleństwo. Myślałam o sobie, że jestem najgorszą matką świata, że po prostu nie nadaję się do tej roli.Mała Zu jest najlepszą córką jaką mogę sobie wyobrazić. Mamy ze sobą niewiarygodną więź. Czuję do niej PRZEOGROMNĄ MIŁOŚĆ, ale  przyznam się, że czasem naprawdę jej nie cierpię. Przez te sześć lat miałam kilka takich momentów kiedy chciałam  UCIEC, tak naprawdę UCIEC NA KONIEC ŚWIATA. Od tego poukładanego życia, tych nie kończących się obowiązków, tej listy zadań do zrobienia.Tak strasznie tęskniłam za mną wcześniej, za beztroską dziewczyną bez problemów. Miałam poczucie, że zmieniłam się w zrzędę z wiecznie wykręconą ze złości gębą.Macierzyństwo było dla mnie wielkim poświęceniem. Stawianiem siebie na końcu kolejki w różnych sytuacjach. Rezygnowanie ze swoich potrzeb, marzeń. Jednak żeby było jasne, nie robiłam tego z uczuciem, że coś muszę. Ja tego chciałam. Tylko czemu potem było mi  tak źle?To wszystko to wspaniałe, bogate doświadczenie. O słodko- gorzkim smaku. Czasem nawet bardziej gorzkim. Denerwuje mnie ten infantylny i cukierkowy wizerunek w mediach jak to jest wspaniale.Jest wspaniale, ale czasem i STRASZNIE. I to, że tak czujemy jest NORMALNE. To cały wachlarz emocji.Od kiedy zostałam mamą jestem o niebo lepiej zorganizowana. Udaje mi się realizować moje pasje. Myślę, że nawet robię dużo więcej niż kiedyś.  To da się zrobić tylko trzeba znaleźć BALANS.Równowagę, ustawić sobie priorytety i nie przejmować się bzdetami.I przede wszystkim DBAĆ O SIEBIE. BYĆ DLA SIEBIE DOBRĄ.To wszystko.p.s To jest chyba najdłuższy tekst w ciągu tych prawie 6 lat!

JESTEM MAMA

Wyjaśniamy sytuację

-Mamo, twoje słowa sprawiają mi wielką przykrość. Czasem jak mi coś powiesz to czuję się TAKA SMUTNA, chce mi się płakać. Czuję, że nie chcę być już w tej rodzinie i że nikt mnie już nie kocha...-Mała Zu, ale CO TO ZA SŁOWA, co takiego ci powiedziałam, żebyś tak się poczuła?? -pytam, mocno zaniepokojona.-Noo, teraz nie pamiętam za bardzo.. ale.. o na przykład jak mówisz: " Masz jeszcze trzy minuty i zabieram ci tablet".;)Tiaa

JESTEM MAMA

Czy sześciolatki też mają kryzys??

Mała Zu ostatnio jest nie do poznania. Kłóci się na potęgę, walczy z nami, nie można jej nic powiedzieć.  Wiem, dzieci tak mają, ale prawdę mówiąc jestem z lekka załamana. Dzisiaj hitem było: mama jest od sprzątania a tata to głupi osioł.W skrócie.Co robić????

O dalekich podróżach z dzieckiem

JESTEM MAMA

O dalekich podróżach z dzieckiem

To jest tekst, który miał powstać dawno, dawno temu- jakoś w październiku zdaje się. Dojrzewał tak sobie we mnie i chyba przyszła pora się z tym rozliczyć :). W końcu mamy już 2016 rok!Podróże z dzieckiem. Od zawsze uważałam i uważam, że pojawienie się dziecka niewiele zmienia w tym temacie i nie jest tak jak myślą niektórzy, że póki dziecko jest małe to tylko polskie morze bo gdzieś dalej to już nie można.Mała Zu jeździ z nami bardzo dużo i chwalę sobie to. Widzę też, jak te podróże ją rozwijają, jak nabiera otwartości na inność, czuje się pewnie w nowych sytuacjach, nie przeraża ją w zasadzie nic ;).Zanim przyszła na świat, ja i tata Małej Zu zapuszczaliśmy się w dalsze rejony świata. Było wspaniale, pełno przygód. Wcale nie potrzebowaliśmy jakichś niewiadomo jakich pieniędzy. Zjeździliśmy trochę Azję i byłam totalnie tym zauroczona.Obiecałam sobie wówczas, że jak urodzi nam się dziecko, to nasze podróżowanie się nie zmieni. Obiecałam sobie też, że jak skończy 3 lata, pojedziemy do Azji ponownie. Założyłam sobie te 3 lata po to żebym miała z nią już jakąkolwiek komunikację ;).Stało się jednak tak, z przyczyn różnych, że pojechaliśmy trochę później. W sumie nie widzę tu jakiejś większej różnicy.Wybraliśmy Tajlandię jako miejsce, które już trochę znamy. Wakacje, z góry to ustaliliśmy,  nie będą typowo backpackersie, raczej bardziej stacjonarne i w lepszych warunkach niż poprzednie nasze podróże.Udało się, Mała Zu jest ekstra podróżnikiem. Ma swój mały plecak i jest prawdziwym partnerem w drodze. Nie marudzi- no prawie. Wakacje się udały. Uczyła się pływać, próbowała  tajskie przysmaki. Zwiedzała z nami wyspy, jeździła na słoniu. Żadnych złych przygód.Jaka refleksja?Wszystko się udało, tylko JA nie mogłam się wyluzować. Cały czas myślałam o tym, żeby była spryskana na komary- denga, malaria itd- chociaż nie byliśmy w rejonach niebezpiecznych pod tym kątem. Jednak chwile wcześniej skończyła brać antybiotyki, wiec jej odporność była osłabiona- moja wyobraźnia szalała. Cały czas miałam to z tyłu głowy. Jedzenie- tajska kuchnia jej nie pasuje. Kolejny problem, szukanie pizzy ;) i innych europejskich smaków. Czy było warto? Było pięknie, ale ja jednak nie umiałam się tym TAK NAPRAWDĘ CIESZYĆ. Nie potrafiłam odpuścić, przestać się martwić, cieszyć chwilą. To mi zepsuło odbiór tej wyprawy.Podsumowanie  Można wyjechać. To da się zrobić jak najbardziej, ale czy warto, aż tak daleko się porywać?Ja nie zdałam tego egzaminu.  Myślę, że to jest kwestia konstrukcji psychicznej każdej z nas, ja nie skorzystała z tego tak jak mogłabym. To w sumie dla mnie samej jest pewnym szokiem bo nie spodziewałam się tego.WnioskiNastępnym razem pojadę sama ;) 

JESTEM MAMA

Nie wiem czy Cię kocham

-Mamo, nie wiem czy cię kocham-Czemu tak mówisz?-Bo myślę że jesteś  tylko opiekunką-Wiesz, Mała Zu zrobiłaś mi teraz wielka przykrość tymi słowami. Dobranoc.Wstałam i wyszłam.Zatkało i zabolało, jak cholera.

JESTEM MAMA

300

Właśnie odkryłam, że stuknęło nam 300 POSTÓW!!!! Woow!!Jestem swoim mistrzem świata :). Cieszę się, że przez ten czas, prawie 6 lat, z większą bądź mniejszą regularnością udaje mi się zapisywać te nasze historie.

JESTEM MAMA

Rozmowy o życiu :)

Bawimy się w salon  fryzjerski.Mała Zu robi mi trzy kucyki, wpina wszystkie swoje brokatowe spinki we włosy i na koniec  owija głowę różową tasiemką prezentową.- Chciałabym zostać fryzjerką - mówi- Ja też lubię czesać kogoś - odpowiadam- Też chciałabyś być fryzjerka?! Czy to znaczy ze ZMARNOWAŁAŚ SWÓJ LOS?!

JESTEM MAMA

Kalendarz adwentowy dzień 2

Codziennie po południu Mała Zu wyciąga kartkę z kalendarza z instrukcją gdzie czeka na nią niespodzianka. Wczoraj kupiłam jej kartkę świąteczna. Znalazła ją i jej mina wskazywała głębokie rozczarowanie.-Mamo, to TO?-Tak Zu, będziesz mogła przygotować dla kogoś kartkę.-Aaaa- mina ewidentnej załamki.-Mała Zu, ale to nie jest byle jaka kartka- powiedziałam. To jest KARTKA MAGICZNA. Możesz ją wysłać do KOGO CHCESZ na całym świecie.Błysk w małozuzowym oku wskazał na zainteresowanie.-Do kogo byś córeczko chciała ją wysłać? - pytam, spodziewając się odpowiedzi np. do cioci Izy i Kuby, babci itd..-Chciałabym ją wysłać do.... ADEL. Tej co tak ładnie śpiewa, co tak lubię jej piosenkę. Wiesz mamo jak ona ma na nazwisko?https://www.youtube.com/watch?v=YQHsXMglC9A

JESTEM MAMA

Kalendarz adwentowy

Wiem, to teraz chodliwy temat :). U nas w domu nigdy nie było takiej tradycji. Jednak rok temu postanowiłam spróbować sama go zrobić. Ciekawa byłam jak Małej Zu się spodoba. W tym roku była to pełna współpraca z której jestem nieźle dumna. Wyszło jak wyszło, ale te niedoskonałości są EKSTRA :), za to uwielbiam nasze dzieło :). Nie wspominając, że miałyśmy naprawdę miły wieczór razem.Zasady kalendarza są takie same jak rok temu, codziennie niespodzianka. Staram się, żeby słodycze były ostatecznością, tzn. będą tam  też np. spotkanie z koleżankami, kartki do kolorowania, akcesoria do włosów, robienie ciastek razem itd. Czy wytrwamy do 24 grudnia? Zobaczymy, na razie jest całkiem wesoło, ale o tym w następnym poście..

JESTEM MAMA

O zasypianiu przedszkolaka

-Zu, jak to jest. Jak miałaś dwa latka usypianie ciebie było dużo łatwiejsze. Bajka, śpiewanie, przytulanie, zasypianie. A teraz? Bajka jest, przytulanie, a ty nadal nie chcesz spać. Przecież masz już prawie sześć lat- powiedziałam zmęczonym głosem po kolejnym wieczorze trwającym w nieskończoność.-Mamo, ludzie się zmieniają- spokojnie odpowiedziało moje dziecko.

Mańkut. Czy ktoś jeszcze tak mówi??

JESTEM MAMA

Mańkut. Czy ktoś jeszcze tak mówi??

Jestem w naszym okolicznym warzywniaku. Obok stoi młoda matka z córką.Dziewczynka jest w wieku podobnym do Małej Zu. Matka jest wyraźnie poirytowana (rozumiem, sama często tak mam). Słucham co mówi (nie da się inaczej ;) ).-Zostaw już te ogórki! (mała nakłada ogórki kiszone do torebki). Zostaw je! Nie umiesz nakładać!  Co ty nakładać nie umiesz?! i lewą ręką? LEWĄ RĘKĄ? CO TY, JAK JAKIŚ MAŃKUT!!!Wszystko to  powiedziała takim tonem, jakby była to naprawdę NAJGORSZA rzecz na świecie.Powiem szczerze, że trochę mnie zatkało. Wydawało mi się, że słowo "mańkut" już nie funkcjonuje.  Nie mówiąc o tonie wypowiedzi. Wymownie zaczełam się na nią gapić, zignorowała mnie koncertowo. Zabrakło mi odwagi na jakąś werbalną, sensowną odpowiedz.Przeszłam tylko ostentacyjnie obok, trzymając dwa jabłka w LEWEJ ręce.Tak, poczułam się osobiście urażona.To w sumie śmieszne, że przejmuje się takimi głupotami ;).

Jesienne śniadania

JESTEM MAMA

Jesienne śniadania

Kasza gryczana z mlekiem kokosowymMiało być o podróżach a będzie o gotowaniu :). Kiepsko ostatnio z czasem i natchnieniem do pisania. Moja energia dwoi się i troi, ale jakoś na jestemmama jej brak. Nic to.Ma być o gotowaniu przecież.Przyszła jesień a ja postawiłam sobie za cel przygotowywania śniadań na ciepło (jak najczęściej). Według zasady "ogrzewanie organizmu od wewnątrz daje mu energię na walkę z potencjalnymi chorobami".To są dwie propozycje, które zrobiłam ostatnio. Jedna jest dość wierną kopią przepisu z bloga jadłonomia.com, druga- mocną inspiracją.Pierwsze zdjęcia to kasza gryczana (niepalona) gotowana w mleku kokosowym, z dodatkiem owoców. Tutaj, zmieniłam nieco przepis dodając owoce (żurawinę i śliwki), duszone w odrobinie masła z cukrem.Dyniowa owsiankaDrugie zdjęcie to owsianka z pure z dyni.Tutaj odbiegłam mocno od oryginalnego przepisu.Płatki owsiane ugotowałam w wodzie a następnie dodałam dwie duże łyżki pure z dyni   (w przepisie było pure z marchewki), plus garść świeżej żurawiny. Doprawiłam miodem, cynamonem, trochę solą i gałką muszkatałową.Największy cenzor z cenzorów, Mała Zu wybrał opcję z dynią!  Bez kręcenia nosem.

JESTEM MAMA

O Chopinie

-Mamo, dziś w przedszkolu mieliśmy o Fryderyku Chopinie.-O, fajnie i czego się dowiedziałaś?-Wiesz, że jego tato był Francuzem? Słuchaliśmy też jego KOMPOZYCJI.-Oooo :)- I wiesz, że on umarł na GRYŹLICE?

JESTEM MAMA

Nasze spory

Mała Zu chodzi za mną cały dzień i mówi: -Mamooo, a wiesz, że....( i tu wymyśla na bieżąco pytanie).Kiedy po raz, nie wiem, który tego dnia słyszę znowu:-Mamo, a wiesz co....-czuję, że nerw mi się napina i mam dość. Potrzebuję chwili ciszy!!Mówię w złości:-Co Zuzia??Na co moja mądra córka mówi:-Mamo, nie mówi się “CO”.Poprawiam się: -Zuziu słucham???? -jestem nieźle zezłoszczona, co słychać oczywiście. -Mamo, jesteś niemiła. Robisz mi przykrość mówiąc do mnie takim tonem...Nie będę dodawać, że wykorzystuje dokładnie “moje teksty” ;).

JESTEM MAMA

Minimalizm w życiu codziennym

Robiłam porządki w szafie Małej Zu i okazało się, że ma około 30 par spodni!! Co za przesada!Dodam, że ona nie chodzi w spodniach prawie wcale..Rozmyślam też ostatnio dużo o idei minimalizmu.O tym, jak wiele ma się rzeczy, których tak naprawdę wcale nie potrzeba. Nad gromadzeniem.  Małymi krokami wprowadzam zmiany w nasze życie. Moja szafa została już ogarnięta, zabrałam się za Zu.Jak widać na załaczonym obrazku, w ostatniej chwili... ;)

JESTEM MAMA

Mała Zu i kara

Od jakiegoś czasu bywa między nami małe napięcie.Ostatnio, usłyszałam:-Wcale nie muszę  ciebie słuchać!! Po czym:-Głupia mama!!Miarka się przebrała. Dostała karę, powiedziałam, że nie będę (tego danego dnia) jej usypiać, czytać bajki i śpiewać kołysanki. Nic a nic.Zabolało. To jest, jak na razie najsroższa kara z "repertuaru".Po kilku minutach przyszła do mnie negocjować.-Mamo, a możemy zamienić  karę na.. na przykład karę, że nie będę mogła jeść szpinaku..? -Nie.Mija cały dzień. Mała Zu późnym popołudniem próbuje dalej:-Mamo, to może zamieńmy moją karę na nie jedzenie monte. (wow, to jest NAPRAWDĘ dla Małej Zu duże wyrzeczenie, bo monte to synonim najpyszniejszego deseru ever!)-Nie- jestem twarda jak skała.-Okej, mamo. To może zamienimy na... nie jedzenie lodów- mówi dalej. Przez tydzień.Kurczę, teraz zrobiło to na mnie wrażenie ;) Lody, to druga sprawa najlepsza jaka może ją spotkać.-Nie.Byłam z siebie dumna, z tej mojej konsekwencji, mimo kuszących propozycji ;).

JESTEM MAMA

Lipiec u Małej Zu

Cisza na blogu trwa, trochę weny brak :/. Czekam, aż wróci.A tymczasem Mała Zu zamienia się w dzikiego człowieka i pozdrawia znad morza :)

Dziś dostałam..

JESTEM MAMA

Dziś dostałam..

Poranny prezent dla mnie.

JESTEM MAMA

Reisefieber, czyli lęk przed podróżą (w skrócie)

Mała Zu wyjeżdża na wakacje, na dłużej niż rok temu. Bez mamy. Obie tak naprawdę to przeżywamy. Ja, jestem pełna sprzecznych uczuć: tęsknoty za nią i jednocześnie radości z czasu, który będzie tylko mój ( nie będę tego ukrywać).Dziś rozmawiałyśmy o tym, co to jest reisefieber. Tłumaczyłam Małej Zu, że to taki stan zdenerwowania, lęku który czasem mają ludzie (np. babcia ;) ) przed podróżą.-Ja wczoraj miałam reisefieber- mówi Mała Zu-Taak? Dlaczego?- pytam.-Bo bałam się że mnie zapomnisz..Zatkało mnie. Wyjaśniłam, że nigdy, przenigdy coś takiego się nie stanie. Ja, jestem jej mamą a ona moją córeczką i nigdy o tym nie zapomnę.