JESTEM MAMA
Macierzyństwo non-fiction
To jest post, nad którym myślę od dawna. Prawdę mówiąc już robiłam do niego podejście, ale trochę się przestraszyłam, bo wielu osobom to może się nie spodobać. Jakoś wówczas się tym przejmowałam, a teraz? Hm, myślę że dobrze jest POWIEDZIEĆ PRAWDĘ, a to przecież mój blog ;). Macierzyństwo. Kreowanie idealnego wizerunku w mediach, wśród znajomych. Przechwalanie się czyje dziecko co potrafi- taki trochę konkurs nie? Nigdy nie zapomnę wizyty u mojej znajomej, która na każdym kroku mnie strofowała:-Nie dajesz jej tego do jedzenia? Ja daję -i tu lista samych zdrowych składników.- Nie słuchacie wierszyków?? Przecież dziecko trzeba bodźcować!-Nie powiesiłaś na ścianach literek?! To już jest za późno.. ( Mała Zu miała wtedy 3 lata). Wyszłam od niej jak zbity pies. Potem się ogarnęłam i pomyślałam, że chyba nie chcę jej więcej odwiedzać. Basta.Jak byłam w ciąży wiedziałam, że będzie ciężko i tak dalej. No wiadomo dzieci nie śpią, płaczą.Jednak zrobiłam sobie w głowie taki "idealny obrazek" jak to będzie. I tu klasyka gatunku: dam sobie przecież z wszystkim rade!!. Dziecko będzie zadbane i szczęśliwe, ja uśmiechnięta ze zrobionymi paznokciami i bez odrostów. Oprócz tego przecież będę na bieżąco z tym co się dzieje w świecie itd.Przez wiele miesięcy potrafiłam zwlekać się o 7 rano z łóżka (przy nie przespanej nocy), czy trzeba było czy nie trzeba, żeby doskoczyć do tego mojego idealnego obrazka. Pamiętam, któryś dzień o tej 7 rano, pod prysznicem dostałam drgawek i zawrotów głowy, ze zmęczenia.Potem zaczęłam chorować, moje ciało się zbuntowało. Zaczęłam odwiedzać lekarzy, aż jeden mi powiedział :-Musi pani odpocząć.Okropnie się na niego wkurzyłam.-Odpocząć?! Jak to odpocząć?? Przecież ja mam dziecko- i poszłam sobie.Trwało to i trwało. Jakaś taka zrobiłam się elastyczna, chciałam być dobrą żoną więc też rzadko kiedy mówiłam, że coś mi nie pasuje. Jednak z czasem to zaczęło zmieniać się w takie "cegiełki" nie wypowiedzianych nieporozumień między mną a tatą Małej Zu.Pamiętam, że nawet napisałam post, o tu Zauważyłam, że wiele par przez to przechodzi.Teraz już wiem, że każdy musi znaleźć swoje miejsce w nowym układzie. Słowo partnerstwo, jest tu bardzo ważne.Moja cierpliwość pewnego pięknego dnia po prostu się skończyła. Miałam ochotę roztrzaskać całą zastawę jaką mamy.Doszłam do wniosku, że balansuję na linie. Jestem pełna skrajnych emocji i zaczynam ocierać się o szaleństwo. Myślałam o sobie, że jestem najgorszą matką świata, że po prostu nie nadaję się do tej roli.Mała Zu jest najlepszą córką jaką mogę sobie wyobrazić. Mamy ze sobą niewiarygodną więź. Czuję do niej PRZEOGROMNĄ MIŁOŚĆ, ale przyznam się, że czasem naprawdę jej nie cierpię. Przez te sześć lat miałam kilka takich momentów kiedy chciałam UCIEC, tak naprawdę UCIEC NA KONIEC ŚWIATA. Od tego poukładanego życia, tych nie kończących się obowiązków, tej listy zadań do zrobienia.Tak strasznie tęskniłam za mną wcześniej, za beztroską dziewczyną bez problemów. Miałam poczucie, że zmieniłam się w zrzędę z wiecznie wykręconą ze złości gębą.Macierzyństwo było dla mnie wielkim poświęceniem. Stawianiem siebie na końcu kolejki w różnych sytuacjach. Rezygnowanie ze swoich potrzeb, marzeń. Jednak żeby było jasne, nie robiłam tego z uczuciem, że coś muszę. Ja tego chciałam. Tylko czemu potem było mi tak źle?To wszystko to wspaniałe, bogate doświadczenie. O słodko- gorzkim smaku. Czasem nawet bardziej gorzkim. Denerwuje mnie ten infantylny i cukierkowy wizerunek w mediach jak to jest wspaniale.Jest wspaniale, ale czasem i STRASZNIE. I to, że tak czujemy jest NORMALNE. To cały wachlarz emocji.Od kiedy zostałam mamą jestem o niebo lepiej zorganizowana. Udaje mi się realizować moje pasje. Myślę, że nawet robię dużo więcej niż kiedyś. To da się zrobić tylko trzeba znaleźć BALANS.Równowagę, ustawić sobie priorytety i nie przejmować się bzdetami.I przede wszystkim DBAĆ O SIEBIE. BYĆ DLA SIEBIE DOBRĄ.To wszystko.p.s To jest chyba najdłuższy tekst w ciągu tych prawie 6 lat!