MARNY PUCH

Jeżozwierzenia

Moje życie internetowe zawsze było bardzo bujne. Mój pierwszy laptop z internetem, który był moim pierwszym komputerem w życiu, okazał się przyczynkiem do wielkiego e-Big Bang. Był to rok mniej więcej 2007, a więc całkiem niedawno, biorąc pod uwagę, że moi rówieśnicy dawno śmigali po Gronie i tym podobnych. Początkowo wchodziłam na fora medyczne, ponieważ byłam studentką kierunku medycznego i

MARNY PUCH

Nić porozumienia w sprawie spania w łóżeczku

Przedwczoraj wróciłam do domu po nocy w pracy. Na szczęście przyjechał po mnie M, więc nie musiałam jechać w nieskończoność swoim podwarszawskimi wlekolino. Czekała nas wizyta w Urzędzie Miasta, ponieważ nadszedł czas złożyć wnioski o wydanie dowodów osobistych dla naszej rodzinki. Wstyd się przyznać, ale mój od dłuższego czasu był już nieważny. Przy okazji wyrobiliśmy dowód Kajeczce.

MARNY PUCH

Ostatni dzwonek na prezenty...

Dziś zeszłam po nocce w pracy, a jutro znów idę na dzień. W tym roku wszystko odbywa się na wariackich papierach. Najgorszy był brak pomysłu na prezent dla mojego Szanownego. Trudno znaleźć coś dla osoby, która nie jest ani wielkim pasjonatem czegokolwiek, nie jest też entuzjastą literatury (czyta określony typ książek, które rzadko się pojawiają na rynku), trudno dobrać samemu prezenty typu

MARNY PUCH

Pierwsza wizyta u fryzjera

Kaja od urodzenia miała obcinaną jedynie grzywkę. Obcinałam ja, ganiając z nożyczkami za raczkującym dzieckiem. Teraz jednak postanowiłam obciąć jej włoski całościowo, aby się wzmocniły, bo z tyłu wciąż majtały się niemowlęce bławatki. Rano udałyśmy się do fryzjera, oczywiście miałam wiele obaw, przede wszystkim takich, że Kaja nie usiedzi, będzie płakać i generalnie mój plan się nie

MARNY PUCH

Pani Karolina

Imię zostało całkowicie zmienione. W kadrze widzimy ciemnowłosą kobietę, która kołysze noworodka - najmłodszą córkę. To pani Karolina, która siedzi wciśnięta w fotel. Ramiona skulone, skulona cała w sobie. Gdyby mogła, pewnie skuliłaby się aż do całkowitego zniknięcia, ale po chwili odnajduje w sobie siłę i ze ściśniętym gardłem mówi o rodzinie - o mężu i pozostałych dwóch kilkuletnich

MARNY PUCH

Nowy blog i zmiany na marnym puchu

Na wstępie zaznaczam, że marny puch oczywiście zostaje i będzie dalej regularnie prowadzony! :-) Marny puch jest moim ukochanym, pierwszym dzieckiem. Choć było kilka chwil zwątpienia, trudno byłoby mi tak po prostu przestać blogować. Lubię pisać. Lubię dzielić się swoją codziennością. Dzięki temu życie staje się piękniejsze. Każda rzecz staje się godna zapamiętania i uwiecznienia, jest przygodą

MARNY PUCH

Bunt na pokładzie - jak poskromić własne dziecko?

Ostatnie dni nie należały do łatwych. W Kaję wstąpił istny diabeł. Wszystko miało swoje źródło w tym, że nasz pan i władca, wielki ojciec musiał pojechać na noc na tzw. wdrożenia, a więc o 20.00 położył się z nią spać i wstał po północy, aby stawić się przed 1.00 w pracy.  Kaja kocha M miłością zaborczą, bezwzględną i bezkrytyczną. Tata jest jej i koniec. Z początku nas to cieszyło, a

MARNY PUCH

Taka sytuacja - część druga

Kiedyś napisałam wiersz o dziewczynce z zapałkami. Kiedyś w ogóle pisałam wiersze. Są gdzieś w zakładce o mnie. Dawno i nieprawda. Już nie piszę, ale wiem, że kiedyś znów będę to robić. Po prostu życie człowieka składa się z elementów, które przychodzą i odchodzą. Tak jest też z pisaniem. Tego wiersza tam nie ma, bo był kiepski, wręcz bardzo kiepski. Teraz, gdy tak głośno o 2-letnim

MARNY PUCH

Ostatnie podrygi

No i tak. To są ostatnie podrygi i nie chodzi tylko o słoneczną, zimową pogodę.  Pamiętacie, miałam szukać nowej pracy, ale nie wyszło. Za późno się za to wszystko wzięłam i słabo się zorganizowałam.  Nie starczyło mi czasu na objeżdżenie wszystkich potencjalnych pracodawców w moim mieście. Coś tam niby się znalazło, ale pensja mniejsza, choć bliżej domu. Jak widać, stara praca okazała się

MARNY PUCH

Miłość do pomidorów!

Co tu dużo mówić. Mam dwie lewe ręce do gotowania. Zazwyczaj jest tak, że dziewczynki uczą się sztuki gotowania od swoich mam lub później same, idąc na swoje. Mnie ten etap jakoś tak ominął, bo moja mama nie zdążyła nauczyć mnie gotować, a później poszłam na swoje i w wynajmowanym mieszkaniu nie miałam lodówki. Był jedynie czajnik, więc wyszkoliłam się nieźle w zupkach chińskich. Była też

MARNY PUCH

Kampania "Powstrzymaj rotawirusy"

Jakiś czas temu pisałam, że złapała nas choroba. Był to rotawirus. Jak wiecie, pracuję w szpitalu. Wiąże się to z przynoszeniem do domu rozmaitych zarazków, ponieważ mam kontakt z różnymi infekcjami, nie tylko rotawirusowymi, ale też pneumokokowymi i meningokokowymi, np. zapalenie opon mózgowych. Pewnego dnia po dyżurze poczułam się fatalnie. Było mi niedobrze, miałam dolegliwości

MARNY PUCH

Pożegnanie przyjaciela

Ostatnie dwa tygodnie były czasem próby. Pożegnałyśmy przyjaciela, który towarzyszył K. od urodzenia. Był z nią na dobre i na złe. Nionio. Monio. Dyduch. Smoczuś. Jeden diabeł.  Pewnego dnia stało się coś zaskakującego. Zauważyłam, że smoczek w buzi K. zaczął wydawać dziwne dźwięki. Po szybkiej kontroli okazało się, że do połowy był przegryziony. Kolejne smoczki miały prawie odgryzione

MARNY PUCH

List do Świętego Mikołaja czyli prezent dla dwulatka to prawdziwe wyzwanie!

Udało mi się odsapnąć, choć ten miesiąc jest bardzo intensywny i pewnie taki pozostanie do końca. Na razie jestem na etapie szukania lepszej pracy, bo jak wspominałam, stara totalnie mi obrzydła. Ostatnio dużo się czyta na blogach o prezentach. Na kilku znalazłam fajne inspiracje, ale to już na drugie urodziny Kajeczki, bo na Święta mam już kilka planów. Czy ja już pisałam, że każda zabawka

MARNY PUCH

Lepiej mi i gorzej

Od pewnego czasu, gdy wchodzę na bloga, odczuwam permanentny brak weny i jakieś takie zniechęcenie. Myślę sobie - znów to samo. Pojawiam się i znikam. Mam tak wszędzie w życiu poza wirtualnym i tym w Internecie. Jestem, nie ma, jestem, nie ma. Gdy jestem szczęśliwa, wszędzie mnie pełno. Gdy ogarnia mnie smuteczek, zaszywam się w kącie i siedzę w podłym nastroju. Wymyślam nowe zajęcia, a że

MARNY PUCH

Bawełniana rocznica pod znakiem szydełka

Od pewnego czasu jest nas malutko. Związane jest to z moją uczelnią, a uwierzcie, że mam zjazdy co tydzień przez 3 dni - piątki, soboty i niedziele. Obecnie jestem na urlopie wypoczynkowym do końca grudnia (ach te zaległe urlopy), a potem... koniec umowy. Najprawdopodobniej jej nie przedłużę, więc po niedzieli będę szukać drugiej pracy. Oczywiście po drodze napatoczyło się kilka zmartwień.

MARNY PUCH

Lalaloopsy na szydełku

Dziś post handmadowo - zdjęciowy. Od dawna marzyła mi się lala. Trafiłam do fajnej grupy na FB, gdzie pewna zdolna osóbka dzieli się swoją wiedzą i organizuje kursy Amigurimi. Lala jest właśnie z tego kursu. Kaja będzie mieć lalę wykonaną przez mamę. :) Gdy zrobiłam łysą głowę i tułów, odłożyłam robótkę na długi czas z powodu braku czasu, no i górę wzięło poczucie, że i tak się nie uda. Później 

MARNY PUCH

Sen, drzemki i czarodziejska poduszka Majunto

Dawno nie pisałam, ale zaatakowała nas choroba, tzn. mnie i M., bo Kajeczka ostała się zdrowa jako jedyna z naszej rodziny, ale o tym może innym razem. Dziś chciałam napisać o tym, jak to jest ze snem i drzemkami córci. Kaja od urodzenia spała w łóżeczku. Było jej tak dobrze, a w każdym razie nie zgłaszała sprzeciwów. Przy mnie lub M wierciła się i nici ze spania, a gdy tylko przykładała

MARNY PUCH

Chujofe

Od pewnego czasu buzia Kajeczki w ogóle się nie zamyka - uwielbiam te nasze dialogi z rana i jej godzinne monologi tuż przed snem wieczorem. To chyba nowa zabawa w udawanie rozmawiania. Intensywny rozwój mowy zaczął się od jednego rodzinnego, niedzielnego śniadania, gdy w długaśnym ciągu zagadkowej i tajemnej mowy mojego dziecka pojawiło się słowo chujofe na widok zrobionej przeze mnie

MARNY PUCH

Przyszło nowe

Liście zaszły rdzą i zaczęły łamać się pod stopami. Jesień. Nowe. Wraz z nimi spadło na moją głowę kilka rzeczy. Najpierw zepsuł się telefon. Wpadł mi do wody i pewnie nic by z tego nie było, wszak nie jeden zatopiony/uprany w pralce telefon mam na koncie, gdybym nie chciała go osuszyć. Rozebranie telefonu na części pierwsze to dość skomplikowane zajęcie, gdy ma się pokremowane ręce. Wpadają 

MARNY PUCH

Smutne dzieci w żłobkach

Jakiś czas temu zastanawialiśmy się z mężem, jak to nam się ułoży w najbliższej przyszłości. Umowa w mojej pracy kończy mi się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia i trudno powiedzieć, co będzie dalej. Pojawiła się wizja żłobka. Zastanawiałam się nawet, czy nie puścić Kai do żłobka wcześniej, bo choć pracuję tylko na pół etatu, mam drugą pracę zdalną w domu. Zawsze wyobrażałam sobie żłobek jako

MARNY PUCH

Zajęcia plastyczne z półtoraroczniakiem

Czy ja pisałam już kiedyś, jak dużo można nauczyć się od własnego dziecka? Na przykład takie przyklejanie ścinków do kartki to fajna zabawa. Wystarczy klej w sztyfcie, ścinki, kartka i dziecko. Gdy nie ma dziecka, można przyklejać samemu, bo wpływa to dobrze na rozbujane nerwy, zwłaszcza jeśli przyklejamy w wariancie kształt do kształtu lub kolor do koloru, a nie jak tutaj, czyli w

MARNY PUCH

Kasztanowe szaleństwo

Nie wiem, czy wspominałam, ale raz w tygodniu chodzimy z Kają na zajęcia ruchowo-plastyczne do klubiku malucha. Zależało mi na tym, aby nauczyła bawić się z innymi dziećmi. Na razie byliśmy na 3 spotkaniach. Pierwsze było ciężkie, bo Kaja nie brała udziału w zabawach, była zajęta bieganiem po całej sali i przestawianiem krzesełek. Na drugich chyba załapała, o co chodzi. Na trzecich ładnie się

MARNY PUCH

I będziesz. I będę.

00:27. M. śpi, dziecko śpi. Wtuleni w siebie jak dwie łyżeczki pod puchową kołdrą. Śpimy razem z dzieckiem. Chcemy dać jej tyle bliskości, ile potrzebuje. W cichym domu nie śpię tylko ja. Mam laptopa i Żywca czyli połączenie bardzo niebezpieczne w kobiecych rękach, ale nie dziś, bo ten wpis będzie przerażająco nudny z cyklu rutynowo - rzygająco - lukrowanego, a więc nic takiego, co mogłoby 

MARNY PUCH

Bo czasem mam ochotę krzyczeć

Przyszła jesień i z nią paskudna szaruga, bleah. Do tego w ostatnich dniach jestem słomianą wdową i wszystko jest na mojej głowie. M. uczestniczy w pracy w ważnym projekcie, siedzi tam średnio 20 godzin na dobę. Wraca nad ranem, prześpi się 2 godziny i znów jedzie do pracy, a ja w tym czasie dwoję się i troję. Moja zdalna praca, o której pisałam tu wisi nade mną niczym kat, ale nawet

MARNY PUCH

Mama na tropach Yeti czyli czasu, który niby jest, a nikt go tu nie widział

Czasem wydawać by się mogło, że z uniesień pozostało mi uniesienie brwi, ze wzruszeń - wzruszenie ramion, jak to trafnie ujął Jacek Podsiadło. Zauważyłam, że macierzyństwo kojarzy się zwykle z jednym: praniem, gotowaniem, przewijaniem, karmieniem i wszystkim, co można podciągnąć pod siedzenie w domu, w domyśle nicnierobienie czyli szarość dnia wiecznie trwa...  (no dobra, przesadziłam, Jacek